|
W krainie Sardów czyli przygoda na Sardynii
Michał Jarnecki
Sardynia –
druga (ok. 24 tys. km2) co do wielkości wyspa Morza
Śródziemnego jest jego, błyszczącą silnym blaskiem, perłą. To Italia,
a może i Europa południowa w miniaturze. Góry, choć niespecjalnie
wysokie, ale urwiste i wymarzone do samotnych wędrówek, szczególnie w
regionie Barbagia, mogą być wyzwaniem. Wyspa posiada najpiękniejsze i
najdłuższe we Włoszech plaże, choć wybrzeża przeważnie są skaliste,
szczególnie od wschodniej czy północnej strony. Nie stanowi to jednak
żadnej przeszkody. Majestatyczne skały i klify można pokochać od
pierwszego wejrzenia, a urozmaiceniem są urocze jaskinie, częściowo
zanurzone w morskiej toni i łachy piachu w maleńkich zatoczkach, do
których da się jedynie dopłynąć. Wnętrze wyspy kryje liczne kamienne
pamiątki tajemniczej kultury nuraghe…
Zacznijmy od
rzutu oka na historię wyspy. Najwcześniejsze ślady ludzkiej obecności
pochodzą z VII tysiąclecia p.n.e., ale właściwa cywilizacja wyrosła
tutaj na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia (dokładnie
1800-800 p.n.e.) przed narodzinami Chrystusa. Była nią wspomniana
nuraghe (nuorska), która niestety nie stworzyła pisma,
stąd niewiele o niej wiemy. Charakteryzowała się zwężającymi się ku
wierzchołkowi, kamiennymi wieżami, o niejasnym przeznaczeniu.
Niekoniecznie musiały posiadać charakter obronny, mogły też służyć
jako nekropolie, tzw. wieże ciszy bądź rezydencje lokalnej
społeczności. Na wyspie powstało ich kilkaset. Niektórzy
przypuszczają, iż nuraghe
powstała z greckiej inspiracji, ale to pewnym nie jest…
W pierwszym tysiącleciu przed naszą erą zawitali na wyspę zarówno
Grecy, jak i, na dłużej, Kartagińczycy, których z kolei przepędzili
Rzymianie 3 lata po zakończeniu pierwszej wojny punickiej, w 238 r.
p.n.e. We władaniu imperium pozostawała do V w. n.e., gdy zajęli ją
na następne około 100 lat Wandalowie, zaś w latach trzydziestych VI
wieku Bizancjum. W VIII i IX w. przejściowo panowali tutaj i
Arabowie, choć nie na całym jej terytorium, dzieląc władzę z
lokalnymi książętami. W XI stuleciu po zadaniu serii porażek arabskim
korsarzom, o wyspę zaczęły rywalizować Genua i Piza. Na przełomie
XIII i XIV w. ta druga zawładnie wyspą, ale nie na długo, choć w
architekturze pozostaną toskańskie wpływy1.
Pizańczycy nie zdobyli szacunku u lokalnej społeczności. Na mocy
decyzji papieża Bonifacego VIII, Sardynia została przekazana
Aragonii2,
ale ta dopiero w latach dwudziestych XIV w. zdołała opanować znaczną
część wyspy. Resztę podporządkowali sobie do początków XV stulecia.
Rządy hiszpańskie, z racji iż Aragonia i Kastylia ostatecznie
połączyły się3,
trwały do początków XVIII wieku. Nie przyniosły cywilizacyjnego
postępu kraju, pozostając peryferium iberyjskiego imperium. Podczas
wojny o sukcesję hiszpańską (po wygaśnięciu dynastii Habsburgów), na
wyspie wylądowali Anglicy. Traktat pokojowy w Rastatt w 1714 r.
przekazał Sardynię w ręce Austrii. Ta po kilku latach, w 1720 r.4
porozumiała się z Księstwem Sabaudii i dokonała zamiany tej wyspy na
Sycylię. Rok 1720 oznaczał także utworzenie Królestwa Sardynii przez
sabaudzkich władców, często określanego też mianem Piemontu, z racji,
iż część kontynentalna nosiła taką właśnie nazwę. Podczas walk z
rewolucyjną i napoleońską Francją wyspa stała się schronieniem
dynastii sabaudzkiej (1798-1814). Gdy pod przywództwem Piemontu idea
risorgamento5
została wreszcie wprowadzona w życie, wówczas od 1861 r. Sardynia
stała się częścią zjednoczonego Królestwa Włoch. Rządy
sabaudzko-włoskie zapoczątkowały proces podnoszenia się kraju z
wielowiekowego zacofania, ale środki kierowane na wyspę były
zdecydowanie za małe w skali potrzeb. Efektem kontrastów społecznych
oraz krzywdzącej biednych chłopów reformy rolnej, stał się bandytyzm.
Niektórzy z rozbójniczych hersztów przeszli do ludowej legendy,
podobnie jak Janosik czy Robin Hood. Poczucie swoistego wykluczenia
stało się podglebiem lokalnego separatyzmu, kiełkującego zresztą od
kilku stuleci. Należy przyznać, iż spore środki władowali w wyspę
faszyści, rozwijając górnictwo węgla i rozwijając infrastrukturę
miejską, np. zakładając miasto Mussolinia, zwane dzisiaj Arborera. Po
wojnie, która szczęśliwie nie wyrządziła większych szkód, częściowo
zostały spełnione oczekiwania lokalnej społeczności i od 1948 r.
Sardynia uzyskała ograniczoną autonomię.
Sardynia
miała kilku sławnych synów, córek i mieszkańców. Należy rozpocząć
od Eleonory Arboreta, księżniczki z przełomu XIV i XV w., sprawnie
pełniącej funkcje regentki i namiestnika Aragonii. Zapisała się
świetnie w dziejach wyspy. Kolejną postacią była noblistka,
pisarka Grazia Deledda (1871-1936). Stąd też wywodził się
nietuzinkowy lider włoskich komunistów, Enrico Berlinguer
(1922-84), który odważył się przeciwstawić Moskwie i stał się
architektem tzw. eurokomunizmu. Wreszcie blisko, na wysepce
Caprera, osiadł włoski bohater narodowy, Giuseppe Garibaldi.
|
Dotrzeć na wyspę
można na dwa sposoby: przypłynąć statkiem z kontynentalnych Włoch lub
z francuskiej Korsyki, albo przylecieć do Cagliari, Olbii czy
Alghero. Połączenia mają nie tylko większe miasta Italii, ale też m.
in. Berlin, Wiedeń, Londyn.
Rozpocznijmy
wędrówkę od Cagliari, największego miasta i administracyjnej stolicy
autonomicznej Sardynii. Jeśli chcemy na serio potraktować naszą
wizytę na wyspie, nie da się go ominąć, ponieważ posiada wiele
atrakcji. Sercem starszej, najciekawszej części Cagliari, jest
Castello i przylegająca doń Citadella dei Musei. Dawny zamek
częściowo został rozebrany. W kompleksie zlokalizowane zostało
najciekawsze muzeum Sardynii, Museo Archeologio Nazionale, z
kapitalnymi zbiorami kultury nuraghe i garścią eksponatów punickich
(kartagińskich). W sąsiednim gmachu jest z kolei galeria obrazów,
czyli Pinacoteca Nazionale, która wyda się interesująca raczej dla
znawców czy koneserów sztuki średniowiecznej. Z górnych kondygnacji
rozpościera się ciekawy widok na miasto i morze. Zachowały się niemal
kompletne mury otaczające Castello z kilkoma okazałymi bramami.
Największa, Torre di San Pancrazio, udostępniona jest turystom i z
niej mamy zapierającą dech w piersiach panoramę Cagliari. Kilkaset
metrów w dół od cytadeli wznosi się barokowy Palazzo Regio (nazwa
znaczy dosłownie „plac pałacowy”), dawna siedziba
wicekrólów Sardynii-Piemontu, obecnie siedziba prefektury i
autonomicznego parlamentu. Przy tym samym placu w XIII w. została
wzniesiona katedra pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny,
wyróżniająca się niezwykłą fasadą w odmianie pizańskiej stylu
romańskiego. Wnętrze, utrzymane w stylu barokowym, zaskakuje
monumentalizmem i przepychem, ale można w nim znaleźć też gotyckie i
romańskie fragmenty. W obrębie starego miasta jest jeszcze jedna,
możliwa do zwiedzania i wspinaczki, wieża – to Torre de la
Elefante, nazwana tak od niewielkiej rzeźby słonia. W dolnej części
Castello obok Piazza Umberto, został zbudowany w XVIII stuleciu
Bastion San Remy, obecnie, szczególnie wieczorami, pełniący bardzo
pacyfistyczną rolę. Stał się po latach ulubionym miejscem spotkań
mieszkańców sardyńskiej stolicy, zwłaszcza tulących się do siebie
par.
W Cagliari
znalazłem jeszcze kilka ciekawych miejsc. Dysponując świetnym lokum w
samym centrum, za gmachem poczty, na Via Sardegna, miałem w zasięgu
ręki i krótkiego spacerku neogotycki budynek ratusza i szereg
reprezentacyjnych kamienic z podcieniami na tej samej ulicy i na Via
Roma. Dłuższej przechadzki wymagały relikty rzymskiego amfiteatru, w
północnej części miasta, w pobliżu parku botanicznego i szkoły sztuk
pięknych. Szczerze mówiąc, niemały amfiteatr rozczarowuje z tej
racji, iż zabezpieczono go metalową i drewnianą obudową, galeriami,
co przeszkadza w jego oglądzie, ale zapewne ma zapobiec ewentualnemu
uszkodzeniu sędziwego zabytku przez turystów czy widzów. Latem obiekt
pełni funkcję swoistej sali koncertowej pod gołym niebem.
Obowiązkowym
punktem zwiedzania powinny stać się relikty kultury nuraghe. W
moim przypadku wycieczka szlakiem wybranych obiektów tej tajemniczej
cywilizacji, stała się osią pobytu na wyspie Sardów. Największy z
nich i być może najbardziej charakterystyczny, Su Nuraxi, znajduje
się koło miasteczka Barumini, dokąd dotarłem wypożyczonym na lotnisku
samochodem. Obiekt robi wrażenie, ponieważ pomimo upływu lat i
stopnia zniszczeń, wyczuwa się rozmach założenia. Na płaskowyżu,
wśród pól i gajów oliwnych wyrasta pośród ruin sporej osady potężna
centralna wieża, otoczona mniejszymi, którą można obejrzeć i
spenetrować od środka i z zewnątrz. Vis a vis Nuraxi, od południowej
strony, na horyzoncie, majaczy szkielet zamku diuszesy Eleonory
d’Arborea, pełniącej w XIV w. funkcję regentki wyspy z ramienia
Aragonu. Owa niepospolita niewiasta zapisała się złotymi zgłoskami w
historii, wydając jak na owe czasy bardzo demokratyczny statut dla
swych ziomków.
Na wyspie jest
niemal 7000 reliktów cywilizacji nurskiej, oczywiście nie da się ich
wszystkich poznać, ale też nie wszystkie są równie interesujące.
Oprócz Su Nuraxi, udało mi się zobaczyć jeszcze kilka podobnie
okazałych lub oryginalnych. Na wschodzie wyspy, w okolicach Dorgali,
konkretnie kilka kilometrów od pieczary Eche w rozległym karterze
wygasłego wulkanu, w krasowym zapadlisku, u podnóża Monte Tiscali,
zlokalizowana jest jedna z najbardziej malowniczych osad tej
cywilizacji. Izolacja (od parkingu idzie się jeszcze ponad godzinę) i
położenie czynią ją na poły mistyczną. Trzeba się trochę natrudzić,
aby tam dotrzeć. W pobliżu Orisatno, na poboczu szosy 131, będącej
główną osią komunikacyjną wyspy, koło wioski Paulilatino, napotykamy
jadąc na północ z Caglairi, na intrygujący, przypominający grób,
szybowy obiekt, zwany Santa Cristina. Faktycznie była ona podziemną
świątynią, do której schodami i kamiennym korytarzem, dochodziło się
do źródła. W cywilizacji nurskiej kult źródeł i zwyczaj wznoszenia
tam obiektów sakralnych, był rozpowszechniony. Nieco bardziej na
północ od Santa Cristiny, w Macomer mijamy inny ciekawy relikt
nuraghe. Odbijając na zachód, do Alghero, w pobliżu tego miasta,
znajduje się jeszcze jedna nieźle zachowana osada nurska w Palmavera.
Już na wierzchołku Sardynii, koło Archageny, twórcy cywilizacji
nurskiej wznieśli kilka intrygujących grobowców, zwanych Tombe dei
Giganti. Najlepszy i chyba najbardziej fotogeniczny jest w Lu Coddu
Vecchiu, przyozdobiony wielką 4-metrową stelą, stojącą u wejścia do
komory grobowej.
Z
kolei na południowym zachodzie wyspy można znaleźć inne formy
nekropolii, tzw. domus de janas, czyli specjalnie ku temu
wydrążone małe jaskinie, zwane domami czarodziejek. Najciekawsze
są zlokalizowane w Montessu.
|
By zobaczyć
więcej zabytków Sardynii najlepiej objechać wyspę drogą 131.
Rozpocząłem moją wędrówkę kierując się na północ. Tylko chwilę mogłem
poświęcić wielkim wydmom, a południe od Cagliari, koło Chia. Po
drodze mijamy oprócz leżącego na uboczu Barumini (szosa 197),
górniczą Arborerę – wzniesioną podczas rządów duce, a potem już
tylko pobieżnie, Tristano. Nie było mi dane, z powodu nader
ograniczonego czasu, zobaczyć dokładnie całej wyspy, ale z miast,
które odwiedziłem z przyjaciółmi, największe wrażenie poza Cagliari,
zrobiło na nas położone na zachodzie Alghero. Nad starą częścią
miasta, unosi się czar aragońskiej przeszłości. Z trzech stron
okalają go średniowieczne fortyfikacje i spacer wzdłuż nich daje
możliwość niezłej orientacji. Z bastionów rozpościera się pyszny
widok na zachodnia stronę, na zatokę i postrzępiony, skalisty Cabo
(przylądek) Caccia. Po drodze niczym przylepione do murów i kamienic
liczne tawerny i kawiarnie. Wśród wąskich zaułków niewielkiej
starówki wznosi się kilka ciekawych świątyń, z uroczą katedrą
Najświętszej Marii Panny na czele. Kilkakrotne przeróbki pomiędzy XVI
a XVIII stuleciem nadały jej nieco eklektycznego charakteru, kryjąc
renesansowe, barokowe i klasycystyczne detale, ołtarze i nagrobki.
Piękny jest też barokowy kościół Św. Michała.
Alghero dzieli
tylko około 25 km od wspomnianego Cabo Caccia. O majestatyczny klif i
skały rozbijają się fale Morza Śródziemnego. Kilkaset schodów
prowadzi niżej do wielkiej i przepięknej, Grotta di Nettuno. Jaskinia
jest subtelnie oświetlona, co pozwala ją lepiej i dokładniej
zobaczyć. Do pieczary można też dopłynąć w sezonie letnim stateczkami
wycieczkowymi z Alghero.
Czas naglił i
należało jechać dalej. Na północno-zachodnim cyplu Sardynii, koło
Siniano znaleźliśmy kapitalne, niemal puste plaże. Nie dało się tam
dłużej posiedzieć i wróciliśmy na dobrze nam znaną drogę nr 131,
wskakując na krótko do Sassami. Przyznam, że pobieżnie je poznaliśmy,
głównie z okien samochodu. Otoczona blokowiskami starsza część ma
głównie barokowy charakter, choć lokalna katedra swoje początki
wywodzi jeszcze z XI w. Ładny również jest kościół pielgrzymkowy pod
wezwaniem Matki Boskiej Betlejemskiej, ze srebrną kopułą.
Nasza droga
odbiła na południowy wschód i z drogi 131 zjechaliśmy na szosę 597 w
celu zobaczenia chyba najładniejszego średniowiecznego zabytku
Sardynii, kościoła San Trinita Saccargia. Wzniesiony został w XIII
wieku. Fasada zdradza styl toskański, a wewnątrz znajduje się
wspaniały fresk. Teraz z kolei skręciliśmy ku północnemu wybrzeżu,
przebijając się lokalnymi drogami i ścieżkami. Po lewej stronie
zostawiliśmy Castelsardo z majestatycznymi ruinami średniowiecznego
zamczyska oraz ciekawymi formacjami skalnymi (np. Elefante) i dalej
mknęliśmy drogą nr 200 na wschód. Po lewej – morskiej, stronie
dotarliśmy niebawem do jednych z najbardziej malowniczych fragmentów
sardyńskiego wybrzeża. Było to Costa Paradiso z wieloma maleńkimi
zatoczkami osłoniętymi wzgórzami i skałami, do których dostać się
można kamienną ścieżką i wydrążonymi w tym celu schodami.
Atrakcyjność miejsca spowodowała, że na tym kawałku wybrzeża powstały
villaggi turistico czyli wioski turystyczne. Niestety nie poprawiło
to krajobrazu, ale też, na szczęście, nie do końca mu zaszkodziło.
Po kilku
godzinach jedziemy dalej na wschód, w kierunku ku Santa Teresa di
Gallura. I znowu mamy po lewej stronie długie, szerokie, czyste i
puste w większości plaże pomiędzy Vignola di Mare a Chiuchesu. Kilka
kilometrów na zachód od Santa Teresa jest klifowy Cabo (przylądek)
Testa z formacjami skalnymi przybierającymi niesamowite kształty.
Malownicze głazy są także i na krawędzi samej Santa Teresy, powyżej
miejskiej plaży. Schludne miasto rozłożyło się na wzgórzu, nad wąską
zatoką, będącej portem, z którego odpływają promy do nieodległej stąd
Korsyki, do Bonifacio. Jest to dodatkowy argument, przemawiający za
wyborem Santa Teresy jako ewentualnej bazy logistycznej.
Niedaleko na
wschód leży miasteczko Palau, skąd odpływają statki na wysepki z
archipelagu La Magdalena. Na jednej z nich, na Caprerze, mieszkał
Garibaldi. W jego byłej kwaterze ulokowane zostało muzeum poświecone
temu narodowemu bohaterowi.
Od tej pory
zjeżdżamy w dół lokalnymi drogami. Interesując się kulturą nurską
warto pojechać przez Arzachenę (gdzie znajdują się niesamowite groby
gigantów), a jeśli nie za bardzo, to brzegiem morza, aby wskoczyć na
sławne Costa Smeralda, gdzie rozlokowane są rezydencje milionerów, w
tym i samego premiera Berlusconiego. Wybrzeże rzeczywiście jest
piękne i choć do samych willi bogaczy nie zostaniemy dopuszczeni, bo
cenią sobie prywatność, to jednak warto przejechać wzdłuż tego
fragmentu wyspy, aby oprócz pejzaży, przypatrzeć się dobrej,
momentami znakomitej architekturze. Szczególnie ciekawe jest pod tym
względem Porto Cervo, z intrygującym kościołem Stella Maris6
z 1968 r., projektu Michele Viciego. Wewnątrz wisi obraz El Greca
przedstawiający Matkę Boską Bolesną.
Z Costa Smeralda
ponownie skierowaliśmy się na drogę 131 i pojechaliśmy na południe.
Przemysłowa Olbia zachwycić nie mogła. Naszym celem stały się okolice
Dorgali, do której od 131 prowadzi kilka lokalnych szos, np. 125.
Miasto może stanowić punkt wyjścia do górskiego regionu Barbagia,
gdzie na wędrowców czeka wiele szlaków i reliktów nuraghe, ale
też i stąd blisko do sympatycznej nadmorskiej Cala Gonone. Owe
miasteczko położone jest na ślicznym kawałku wybrzeża. Stąd można
zorganizować sobie wypad motorówką do sąsiednich, maleńkich plaż,
zamkniętych pierścieniem klifów i gór, dostępnych tylko drogą morską.
Wśród atrakcji jest również kolejna piękna jaskinia, częściowo
zanurzona w morskiej toni, Grottta di Blue Marino. Jest to jedno z
tych miejsc, do których da się tylko dopłynąć… Spokojnie może
konkurować ze swym sławnym „lazurowym” odpowiednikiem z
Capri.
Po wizycie w
Dorgali i Cala Gonone nie zostało nam nic innego jak wracać do
Cagliari, aby zdążyć na samolot do Berlina.
Jak wygląda
kwestia logistyki wyprawy na Sardynię? Bilety regularnych linii, jak
KLM i Alitalia są absurdalnie drogie (1500 zł i
więcej), ale na Sardynię (na Elmas w Cagliari) z Berlina Schönefeld
leci Easyjet, którego stawki są zdecydowanie niższe i
zaczynają się już od 550 złotych, choć aby taką cenę uzyskać nieźle
trzeba się pogimnastykować. Wypożyczalni samochodów nie brakuje.
Dziennie taka przyjemność kosztuje od 29 euro. Ceny noclegów, jak to
we Włoszech, nie są specjalnie okazyjne. Hotele, wcale nie
nadzwyczajne, mają ceny od 55 euro za noc, ale zazwyczaj jest to
około 70, w turystycznym standardzie. Za niższą cenę uda się znaleźć
coś w agroturystyce, no ale konieczny jest wówczas samochód. Posiłki,
niekoniecznie wykwintne, zaczynają się od 7 euro. Szczęśliwie,
świetne cappuccino jest do nabycia za 1,50 euro, a w supermarketach
są dobre wina w dobrych cenach.
Może spróbujemy
zrealizować swoją podróż marzeń…?
1
Piza leży w
zachodniej Toskanii
2
W
1295 r.
3
W drugiej
połowie XV w. gdy Izabela Kastylijska i Ferdynand Aragoński zawarli
ślub
4
Po dwóch
latach negocjacji - 1718-20
5
Literalnie –
idea zjednoczenia Italii
6
Gwiazda Morza |