|
Natalia Wojnowska*
Al Maghreb
… po arabsku znaczy "tam gdzie zachodzi słońce". Maroko stykające z Europą, ale już afrykańskie.
To kraj wielu kontrastów. W ciągu kilkudniowych wakacji możemy tutaj opalać się na plaży, pokonywać piaski
pustyni na wielbłądzie, dokarmiać małpy w lasach cedrowych oraz… jeździć na nartach. Długie, a
stosunkowo wąskie Maroko, ma dostęp zarówno do Morza Śródziemnego jak i do Oceanu Atlantyckiego. Zaledwie
14 km dzieli je od Hiszpanii, poprzez cieśninę i brytyjski Gibraltar. Na skrajnej północy czujemy się
tu jeszcze jakby jedną nogą w Europie - ale im dalej zapuszczamy się na południe, tym bardziej Maroko
staje się afrykańskie. Bogata w opady deszczu północ kraju z uprawami jabłek, gruszek, moreli i wiśni
silnie kontrastuje z południem, gdzie susza koncentruje uprawy daktyli, fig, granatów, brzoskwiń tylko
w oazach. Bogactwo starych pałaców i często skrajne ubóstwo obecnie zamieszkałych domów rzuca się w oczy
podczas kilkugodzinnego spaceru po medinie Fezu czy Marakeszu. Odnosimy wrażenie, że wielkie, nowoczesne
i bogate Rabat i Casablanka nie mogą znajdować się w tym samym państwie co małe, tradycyjne miasteczka
wschodu z okolic Ouarzazate.
Kontrasty Maroka to nie tylko różnice geograficzne, klimatyczne, czy też społeczne. Społeczeństwo marokańskie
jest bardzo zróżnicowane pod względem kulturowym i językowym. Dość powszechnie mówimy o Maroku jako o
państwie arabskim, a mieszkańców tej części Afryki popularnie nazywamy Arabami. Czy jednak rzeczywiście
można zaliczyć Maroko do państw arabskich?
Ewidentnie widać tutaj wpływy kultury i języka arabskiego, jednak bardzo wielu Marokańczyków podkreśla
że nie są Arabami i że nawet nie mówią po arabsku. Różnice kulturowe również są wielkie. Zanim na te
ziemie dotarli pierwsi Arabowie, przynosząc islam, na wybrzeże docierali już Fenicjanie, później osiedlili
się pierwsi Żydzi, następnie północna część kraju weszła w skład Cesarstwa Rzymskiego jako Mauretania
Tigitanis. Po jego upadku dotarło tutaj chrześcijaństwo, z Konstantynopola, a lokalna ludność przyjmowała
wszystkie przyniesione przez nowych przybyszów religie. Dopiero końcówka VII wieku to początek podboju
arabskiego. Arabscy zdobywcy przechodzą wtedy przez Maroko, nawracając miejscową ludność na islam i posuwają
się dalej szybko w głąb Hiszpanii, między innymi dzięki rozszerzeniu armii o liczne plemiona berberskie.
Podczas tej pierwszej fali przypuszczalnie zaledwie kilkuset Arabów osiedliło się w Maroku na stałe.
Dopiero w następnym etapie powoli arabizowały się miasta, ale pustynne plemiona, stanowiące przygniatającą
większość ówczesnej ludności pozostawały berberskie zarówno jeżeli chodzi o własną kulturę jak i język.
Historycy uważają, że islamizacja kraju zakończyła się dopiero w XI wieku. Jednak w przypadku Maroka
nie oznaczała ona jednoczesnej arabizacji: oba elementy kulturowe, berberski i arabsko, pozostały tu
obok siebie. Francuzi objęli oficjalnie protektorat nad Marokiem dopiero w roku 1912, ale poprzez ponad
dwadzieścia lat podbijali kraj z północy na południe, przy czym - jak napisał jeden z francuskich generałów
- "żadne plemię nie poddało się bez walki". W tym czasie dokonali tu fundamentalnego odkrycia. Mianowicie
poza miastami ludność najczęściej nie posługiwała się językiem arabskim, dominowały zaś dialekty berberskie.
Nawet islam wydawał się nie być tutaj wszędzie tą samą religią. Mało kto w regionach wiejskich był w
stanie przeczytać Koran. Często dawne kulty religijne narosłe we wcześniejszych wiekach zasymilowano
tam z rytuałami nowej wiary - i te tradycje utrzymały się do dziś. Do dziś w Maroku chodzi się na przykład
do tzw. fkih, by przygotować amulet na specjalne zamówienie. Wielu pielgrzymuje do konkretnego grobowca
marabuta, by wyleczyć się z jakiejś choroby lub udaje na zakupy na specjalny zielarski stragan, by nabyć
składniki na magiczny eliksir, który możemy przygotować sami lub zamówić.
Słowo "marabut" ma trzy zasadnicze znaczenia, przy czym na terenie Maroka raczej trudno spotkać ptaki
o tej nazwie. Dla Marokańczyków marabut to przede wszystkim dawny lokalny przywódca duchowy, obdarzony
czcią przez swoją społeczność, która uważała go za świętego człowieka i korzystała z jego mądrości. Wielu
marabutów pełniło też rolę uzdrowicieli, niejeden z nich w oczach swoich współplemieńców posiadał nawet
zdolności nadprzyrodzone. Także grobowiec marabuta nazywany bywa "marabutem". Dla ludzi ubogich, których
nie stać było na wymaganą w islamie pielgrzymkę do Mekki , te groby stanowiły cele pielgrzymek i w ten
sposób stanowiły dla nich rodzaj namiastki, "zastępstwa" dla wielkiej pielgrzymki. Dlatego niektóre z
takich miejsc pełnią do dziś rolę lokalnych a nawet regionalnych sanktuariów.
|
Protektorat wykorzystywał tę dwukulturowość społeczeństwa, prowadząc politykę "dziel i rządź", a w niepodległym
Maroku mimo polityki dążącej do arabizacji (1956 - 2000) nie udało się w tej kwestii zbyt dużo zmienić.
W rezultacie do dzisiaj ok. 40% społeczeństwa posługuje się berberskim jako swoim pierwszym językiem.
Słychać go w domach i na ulicach, a od kilku lat w telewizji i radiu - jest także obok arabskiego nauczany
w licznych szkołach. Najprawdopodobniej w przygotowywanej nowej konstytucji zostanie on wprowadzony w
jako język oficjalny, na równi z arabskim.
Moda na berberskość powróciła w Maroku z wielką mocą. Także sklepikarze i restauratorzy, by lepiej sprzedać
dany produkt dodają mu do nazwy "berberski" i tak zaczyna się powoli mieszać co rzeczywiście jest charakterystyczne
dla tej kultury, a co tylko nazwane na potrzeby turystów. Prawdziwe tradycje berberskiej architektury
są jednak namacalne. Na południowym - wschodzie Maroka, w dolinie rzeki Draa, w wąwozie rzeki Todghy
oraz Dades, w Atlasie Wysokim w okolicach Ait Ben Haddou, można zwiedzać coraz częściej odnawiane i przerabiane
na muzea lub hotele prastare kazby i ksary. Te dwie formy zabudowy robią niesamowite wrażenie.
Kazby to kilkupiętrowe, pobudowane najczęściej z gliny i kamieni ufortyfikowane obszerne domy.
Ksary to całe gliniane wioski otoczone murami, przez co przypominają miniatury medin z ich licznymi
kilkupiętrowymi domostwami. Mediny (medina to po arabsku po prostu "miasto") to historyczne centra
ośrodków miejskich, znajdujące się w obrębie dawnych fortyfikacji. Suk to arabskie targowisko,
stanowiące serce każdego miasta.
|
Zdobienia jednych i drugich przepełnione są symboliką. Najbardziej zachwycają drzwi i fasady, które miały
chronić dom i rodzinę przed złymi duchami i złym okiem, urokami które ktoś może nas rzucić. W górskich
wioskach berberskich do dzisiaj czasami wykorzystuje się tzw. agadiry, czyli ufortyfikowane spichlerze.
Z daleka wyglądają one jak naturalne góry, z bliska jak zamczyska - dawniej w razie najazdów lub podczas
częstych walk dawały schronienie nie tylko mieszkańcom jednej wioski, a często członkom całego plemienia.
W okresach pokoju przechowywano w nich żywność oraz wszystkie ważne dokumenty lokalnych społeczności.
W ten sposób w niektórych z nich do dzisiaj możemy podziwiać akty ślubów lub własności ziemi spisane
na drewienkach henną, a mające czasami już kilka wieków. W tych regionach przetrwała jeszcze unikatowa,
tradycyjna, bardzo kolorowa moda berberska. To tu zobaczymy jeszcze kobiety noszące tradycyjną, ciężką,
obronną biżuterię, z tatuażami na twarzach, z dala ostrzegającymi, że są one mężatkami lub że owdowiały.
Muzyka tych plemion jest wprawdzie inna w każdym regionie, ale nie wykazuje żadnego podobieństwa do arabskich
rytmów. Wręcz przeciwnie - często wsłuchując się w rytmiczne uderzenia bębnów można mieć wrażenie, że
jest się znacznie dalej na południe Afryki niż faktycznie. Mniejszą grupę stanowią dzisiaj Żydzi marokańscy.
Ich wielowiekowa i dawniej znacznie liczniejsza obecność zapisała się w postaci śladów w architekturze,
rzemiośle oraz niematerialnej kulturze. Marokańczycy są relatywnie bardziej niż wiele innych narodów
Afryki tolerancyjni religijnie i etnicznie i zawdzięczają to w dużej mierze właśnie silnej reprezentacji
Żydów w społeczeństwie marokańskim, trwającej do lat 50tych, kiedy to wyemigrowali oni głównie do Izraela.
Z kolei Berberowie z Antyatlasu, okolic miejscowości Tafraout słynący ze swojej oszczędności otwarcie
mówią, że nauczyli się jej od lokalnych Żydów.
Na początku XX wieku 30 do 40% mieszkańców dużych miast stanowili Żydzi, a tzw. mellahy, należące do
nich dzielnice cały czas różnią się od pozostałych części miast, chociażby rzucającymi się w oczy balkonami.
Co rzadko spotykane w państwach muzułmańskich, w Maroku działają liczne synagogi, a turyści z Izraela
stanowią duży procent turystów. Na targach staroci lub w specjalnych kolekcjach spotkać można marokańskie
monety pochodzące z końca XIX wieku, z gwiazdą Dawida. Dawniej wyspecjalizowani w rzemiośle i handlu.
Obecnie tradycyjne formy złotnictwa, czy produkcji srebra przejęli marokańscy rzemieślnicy, ale wyroby
się nie zmieniły.
|
Żydzi i Maurowie napływali do Maroka w regularnych falach z Hiszpanii, po każdym sukcesie rekonkwisty
i późniejszych prześladowaniach skierowanych przeciw czy to jednej, czy to drugiej z tych grup. Osiedlali
się wówczas głównie w miastach w północnej i zachodniej części kraju. Wraz z tymi przybyszami napłynęła
do Maroka kultura andaluzyjsko-mauretańska, szczególnie widoczna w wystroju wnętrz pałaców, mauzoleów
i meczetów. Na pierwszy rzut oka wszystkie domy w starych miastach marokańskich są identyczne. Nie mają
żadnych zewnętrznych zdobień, ciągną się wzdłuż takich samych wąskich uliczek. Jednak wnętrza są różnorodne
i bogato dekorowane. Dominują ręcznie układane mozaiki, stiuki i sufity z drewna cedrowego, rzeźbionego
i malowanego. Motywy geometryczne, floralne, wersety z Koranu, wszystko w zgodzie z zasadami sztuki muzułmańskiej,
która zabrania przedstawiać istot żywych. Szczególnie w Marakeszu oraz Fezie można zwiedzać wspaniale
odrestaurowane pałace dawnych lokalnych możnowładców, ale również wyższe szkoły koraniczne, niektóre
mauzolea. Meczety po dzień, od czasów protektoratu francuskiego pozostają dostępne tylko muzułmanom.
By móc zrozumieć Maroko, koniecznie trzeba zwiedzić Fez lub Marakesz, a najlepiej jedno i drugie miasto.
Dziś biedne mediny tych miast powoli znowu rozkwitają dzięki turystyce, ale dawniej to one stanowiły
bogactwo Maroka. Jeszcze na początku XX wieku docierały tu karawany, kwitł handel. Śladem po nich są
dawne zajazdy dla karawan, zwane tu fundukami, nieliczne odnowione można zwiedzać, a w innych za małe
pieniądze wynajmuje pokoje głównie przybywająca w poszukiwaniu pracy do miast ludność ze wsi. Maroko
poprzez wieki łączyło w zakresie wymiany handlowej Afrykę z Europą. Jednocześnie rozwijało się rzemiosło.
Te dwa miasta, zmieniające się na przestrzeni wieków jako stolice, były ośrodkami nie tylko kupiectwa
ale również nauki. W Fezie działa najstarszy cały czas funkcjonujący uniwersytet Al. Karawijin dużo starszy
niż jakiekolwiek takie uczelnie w Europie, bo założony już w IX wieku. To stąd przybyły do Europy cyfry
arabskie, których do dziś używamy. Jednocześnie to tutaj znajdowały się ośrodki władzy sułtańskiej. Tytuł
sułtana Maroka zmieniono na królewski zaraz po odzyskaniu faktycznej niepodległości. Maroko pozostaje
monarchią dziedziczną, a obecna dynastia Alawitów zasiada na tronie od XVIIw, ciesząc się szacunkiem
chociażby ze względu na uznawanie jej bezpośredniego pochodzenia od proroka Mahometa. Mimo że istnieje
konstytucja, parlament wybierany w bezpośrednich wyborach oraz rząd z premierem na czele, to król sprawuje
właściwą władzę w kraju. Obecny władca Mohamed VI, młody, postępowy, monarcha reformator - to idol prostego
ludu. W ciągu dziesięciu lat udało mu się rozprowadzić prąd oraz wodę pitną do najdalszych wsi. Rozbudował
także sieć szkół na tyle, że obecnie już 95% dzieci do jedenastego roku życia do nich uczęszcza, co musi
być uznane za niesamowity krok do przodu w społeczeństwie, w którym prawie 40% to analfabeci. Dzięki
reformom jakie zaszły od początku jego panowania (czyli od 1999 roku), a które widać w każdej dziedzinie
życia zarówno społecznego jak i gospodarczego podczas trwającej tzw. arabskiej wiosny ludów Maroko pozostaje
spokojne. Długo mówiono nawet o "wyjątku marokańskim". Pierwsze manifestacje miały miejsce w lutym i
zaskoczyły panującym spokojem. Teraz w każdą ostatnią niedzielę miesiąca na ulicę Casablanki i Rabatu
wychodzą członkowie ruchu 20 lutego, protestując przeciw niskim zarobkom, bezrobociu, korupcji, niektórym
politykom. Żądają także zmian ustroju w kierunku monarchii parlamentarnej, ale nie obalenia panującej
władzy. Ponadto od połowy marca 2011, kiedy to zaczęła działać komisja konstytucyjna, przygotowująca
zmiany zgodne z wolą ludu, z niedzieli na niedzielę widać mniej ludzi uczestniczących w tych marszach.
Nadchodzą więc duże zmiany, a pierwszym do nich krokiem jest referendum z 1 lipca 2011, w którym zmiany
zaproponowane przez króla, a idące w kierunku dalszej, choć ostrożnej liberalizacji systemu, przyjęto
przygniatającą większością.
Niedziela stała się wiec dniem ewentualnych manifestacji, strajków i demonstracji. W pozostałych państwach
muzułmańskich miały one miejsce w piątek. To piątek jest dniem głównej modlitwy w islamie, więc w wielu
krajach tym wolnym od pracy. W Maroku weekend jest taki jak i w Europie, sobota i niedziela. Jesteśmy
w państwie muzułmańskim, ale tak naprawdę odczuwamy to tylko w ramadanie. Poszczenie w tym miesiącu dla
większości Marokańczyków to wyznacznik bycia wiernym muzułmaninem. We wszystkie pozostałe miesiące duża
część społeczeństwa pozostaje wierząca, lecz niepraktykująca. Stąd w każdym mieście znajdują się restauracje
i kawiarnie serwujące alkohol, ale także sklepy monopolowe. Nie tak powszechnie jak w Polsce. Nie da
się kupić piwa na każdym rogu, ale wszyscy "chcący" wiedzą, gdzie należy się udać. Gdy już wszystkie
legalne punkty sprzedaży się zamykają otwierają swoje podwoje nielegalnie działające meliny. Zna do nich
drogę każdy taksówkarz i każdy policjant. Pierwszy jedzie z klientem w potrzebie, a drugi po kilka groszy
za nieujawnianie tego adresu. Żeby zrozumieć w pełni Maroko i wiedzieć jak się po nim poruszać nie można
zapomnieć o wszechobecnej korupcji. Wszyscy na nią narzekają i jednocześnie nikt nie umie bez niej żyć.
W miastach Maroka, historia i tradycja przeplatają się z nowoczesnością przywiezioną i wpojoną mieszkańcom
przez Francuzów. Wokół starych medin rozrastają się tzw. nowe miasta, początkowo budowane dla europejskich
kolonizatorów, a obecnie zamieszkują w nich wszyscy ci których na to stać. Elementem tej nowoczesności
jest język francuski, wykładowy w prywatnych szkołach i powszechnie używany w rodzinach wykształconych
i zamożnych. Kultura francuska w tych bogatych warstwach społecznych miesza się z lokalną dość powszechnie,
a marzeniem wielu jest właśnie wyjazd do Francji. Znajomość tego języka może bardzo ułatwić turystom
samodzielne zwiedzanie Maroka. Prawie wszędzie można się nim porozumieć, jako że każdy, kto trafił do
szkoły podstawowej chociaż na parę lat włada nim w wystarczającym zakresie. Ale także i ci Marokańczycy,
którzy nigdy nie rozpoczęli nauki, nauczyli się kilku podstawowych słów z telewizji lub… od turystów.
Maroko jako … bohater filmowy. Hassan II, poprzedni władca Maroka, mawiał że to "najpiękniejszy
kraj świata". Nie był przy tym daleki od prawdy, chociażby ze względu na dużą różnorodność kulturową
tego państwa, ale także na liczne krajobrazy, których widok niejednokrotnie zapiera dech w piersiach.
Stąd najprawdopodobniej region Ouarzazate stał się w ciągu ostatnich lat bardzo popularny wśród producentów
filmów, tak Europejczyków jak i Amerykanów. Oglądając takie hity kinowe jak "Asterix - misja Kleopatra",
"Babel", "Królestwo niebieskie", "Ostatnie kuszenie Chrystusa", czy "Gladiatora" - w istocie zaczynamy
wirtualną podróż po Maroku.
|
Co trzeba koniecznie zobaczyć w Maroku? Marakech, uważany za serce całego kraju, z wiecznie żyjącym,
pełnym opowiadaczy bajek i zaklinaczy węży Placem Jemmaa El Fna, odnowionymi pałacami i medresami oraz
pełnym wszystkiego co mogłoby się spodobać turyście targowiskiem, największym "sukiem" Maroka. Warto
przespacerować się dziewięcioma tysiącami uliczek mediny Fezu, by poczuć, jakby czas zatrzymał
się tutaj kilka wieków temu. Satysfakcję dla oczu miłośników ruin rzymskich, gwarantują dobrze zachowane
mozaiki w Volubilis. W stołecznym Rabacie zobaczymy nadchodzące zmiany, Maroko przyszłości.
Nadatlantycka Essaouira przyciąga turystów swym bajkowym położeniem i małą, ale przeuroczą biało-niebieską
mediną. Góry Atlasu Wysokiego gwarantują wspaniałe widoki, a jednocześnie możliwość zwiedzenia kilku
kazb, np. Telouet - dawnej siedziby potężnego rodu Glaouich. Coraz popularniejsza staje się wspinaczka
na najwyższy szczyt Afryki Północnej Jebel Toukbal położony na wysokości 4167 m n.p.m. Region
Ouarzazate z ksarem Ait Benhaddou ściąga nie tylko miłośników wielkich produkcji filmowych, ale
także tych zakochanych w tradycyjnej zabudowie berberskiej. Trudno bez wizyty wyobrazić sobie urok doliny
rzeki Draa, wzdłuż której przez 200 kilometrów ciągną się sąsiadujące ze sobą oazy, otoczone przez
pustynię i góry, a ludność regionu mieszka w zabytkowych ufortyfikowanych wioskach. Dalej czekają na
nas piaski pustyni z wyprawami na wielbłądach i noclegiem na wydmach. Agadir - to z kolei oaza
plażowego relaksu i jednocześnie centrum z którego można rozpocząć każdą wyprawę. Na południe od dawnej
enklawy hiszpańskiej Sidi Ifni, bezdrożami można dojechać do miejsc, gdzie kamienista pustynia
urwiskami wpada wprost do Atlantyku, a kawałek dalej w głębi lądu kryją się pośrodku pustkowi gigantyczne
i opuszczone forty Legii Cudzoziemskiej. Skrajne południe to tereny Sahary Zachodniej, kawał wielkiej
pustki, z nielicznymi miastami, żyjącymi głównie z połowów ryb. Jednak to tutaj kryją się liczne gatunki
dzikich ptaków, w kilku rezerwatach przy ujściach większych okresowych rzek.
Maroko to takie miejsce na ziemi, gdzie dzięki wielkiej różnorodności każdy znajdzie coś dla siebie.
Maroko praktycznie:
Jak doleciec?
Dwa razy w tygodniu kursuje regularny bezpośredni lot linii Royal Air Maroc na trasie Warszawa - Casablanca-Agadir.
Mozna więc wysiać zarówno w Casablance, jak i w Agadirze. Można także wykupić bilet w biurze turystycznym
na sam przelot (Rainbow, Triada, Itaka). Z kolei tanie linie lotnicze Easyjet i Ryanair latają z przesiadkami
w Madrycie, Mediolanie, Londynie z szeregu polskich miast.
Waluta
Dirham marokański. 1 euro = ok 11 dh, 1 dolar = ok 7,5 dh. W Maroku płaci się generalnie dirhamami, w
wielu kawiarniach, restauracjach i sklepach spożywczych nie przyjmuje się innej waluty. Tylko za pamiątki
można prawie zawsze płacić w euro lub w dolarach.
Języki
Marokańczycy używają na codzień tzw. darijy (lokalny dialekt arabskiego) oraz języka berberskiego, mimo
że urzędowym językiem jest arabski klasyczny. Pierwszym obcym jezykiem Maroka jest francuski, w ktorym
praktycznie wszędzie można się porozumieć w bardziej lub mniej zadowalającym stopniu. Znajomośc angielskiego
organicza się do obsługi dużych hoteli i kompleksów turystycznych oraz do (niewielkiego) odsetka młodszej
generacji mieszkańców.
Czym sie poruszac?
Na miejscu można sie przemieszczać z miasta do miasta autobusami, przy czmy bezpiecznie jezdzi się liniami
CTM lub Soupratours. Żeby dojechac do mniejszych miejscowosci, trzeba korzystać z dużych taksowek (busy).
Ceny są przystępne, np. Przejazd na trasie Marakesz - Agadir to ok. 15euro. Można rownież wypozyczyć
samochód. Wypożyczalnie znajdują się w każdym większym mieście. Ceny zaczynają się od 30 euro za dzień,
a koszt benzyny to 1 euro za litr. W przypadku wynajęcia samochodu nie zaleca się przekraczania szybkości,
kontrole są częste a mandaty mogą być bardzo dotkliwe. Można ostatecznie także przyjechać do Maroka własnym
samochodem, przeprawiajac się promem z Gibraltaru lub Hiszpanii, najlepiej z Algasiras do Tangeru (30
min).
Noclegi:
Nocleg w przeciętnym hotelu 3-gwiazdkowym zaczyna sie od 50 euro za pokój. Można jednak nocować także
w małych hotelikach bezgwiazdkowych, gdzie ceny przeciętnie kształtują się około 20 euro za pokój, ale
warunki są wyraźnie skromniejsze. W Marakeszu lub Fezie warto nocowac w tzw. riadach, czyli dawnych bogatych
domach mieszczan przebudowanych na małe, kilkupokojowe hoteliki. Najczęściej urządzone z uwzględnieniem
tradycji i niejakim smakiem riady obok noclegu potrafią zaoferować turyście także niejaki doświadczenie
miejscowej kultury życia i mieszkania. Dobrym pomysłem nawet w małych mejscowościach moga być również
tzw. "maison d’hotes", czyli male hotele z klimatem, prowadzone bezpośrednio przez
włascicieli, często Europejczyków, mieszkających na miejscu. Zarowno riady jak i maison d’hotes
posiadają bardzo zróżnicowane standardy i ceny, od tanich (20 euro za pokoj za noc) do nawet 200 euro
za pokoj/noc.
Lokalne przysmaki
Nie należy się obawiać testowania małych lokalnych knajpek albo ulicznych garkuchni, bo tam własnie potrawy
są najbardziej typowe i przy okazji dużo tańsze niż w typowych restauracjach turystycznych. W lokalnych
restauracyjkach można liczyć na ceny obiadu od ok. 5 euro za osobę - i będzie to smaczny i sycący, choć
prosty posiłek. Zeby zjeść dobrego tajina (to na bodaj najbardziej znana miejscowa potrawa podawana w
ceramicznych garach o stożkowej formie) najlepiej jest usiąść tam, gdzie gotują się one na widoku i na
węglach. Typowo marokańska kawa nazywa sie "nos-nos" i jest trójkolorowa. W każdej kawiarni
można zamówić świeży sok z pomarańczy, a w niektórych także tzw. panache, czyli koktajl z różnych owoców.
W piekarniach można - obok tutejszego, pozywnego chleba - nabyć małe tradycyjne ciasteczka, nadziewane
dakylami, figami, migdalami, miodem itd Najbardziej typowe z nich to "róg gazeli" - ciasteczko
w formie półksiężyca, nadziewane masą migdałową.
* Natalia Wojnowska jest długoletnią mieszkanką Maroka, gdzie pracuje jako pilot wycieczek m.in. dla
polskich biur podróży.
|