Śniadanie z kangurami
Bryson Bill
Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-639-5
liczba stron: 360
format: 15x21
oprawa: miękka
rok wydania: 2011
wydanie: 1
|
Paulina Ratkowska
Nieodkryta jak Australia
Bill Bryson, Śniadanie z kangurami. Australijskie przygody
Śniadanie z kangurami. Australijskie przygody Billa Brysona to książka opisująca pobyt autora
w Australii z perspektywy bywałego w świecie Anglosasa w średnim wieku. Bryson to Amerykanin, który od
lat mieszka w Wielkiej Brytanii. Przez lata pisał dla "The Times" i "The Independent", ponadto jest autorem
kilku bestsellerowym książek, m.in.: Zapisków z wielkiego kraju, Zapisków z małej wyspy,
Ani tu, ani tam czy Krótkiej historii prawie wszystkiego. 13 grudnia 2006 roku autor został
odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego za całokształt dorobku literackiego. Śniadanie…
wydane w oryginale w 2000 roku, a w Polsce kilka miesięcy temu nakładem wydawnictwa Zysk i spółka, zadowoli
wszystkich miłośników Australii, podróży oraz fanów literatury podróżniczej.
Bryson napisał Śniadanie… na zamówienie wydawcy - autora wysłano do Australii, aby napisał
książkę-reportaż. Bryson znany jest z ironicznych czy wręcz ciętych uwag na temat wcześniej opisywanych
krajów, ale - jak sam przyznaje - Australia szczerze go zauroczyła, wręcz zafascynowała, stąd też, obok
uszczypliwości, znajdziemy tu wiele pogłębionych uwag, a nawet cytatów z innych autorów piszących na
jej temat. Brysona podbili niesamowicie sympatyczni, radośni, ekstrawertyczni i pomocni ludzie tworzący
zamożne i dobrze zorganizowane społeczeństwo. Jednak nie wszystkie odniesienia do idoli czy dzieł tamtejszej
pop kultury będą dla Europejczyka jasne. Dlatego o wiele bardziej przemawiają uwagi na temat kuchni,
aury czy architektury. Łatwo podzielić z autorem fascynację świetnym jedzeniem, zimnym piwem, barami
z kawą dostępnymi na każdym rogu, czy słoneczną pogodą lub bezpiecznymi, czystymi i prawie zawsze zbudowanymi
nad wodą miastami. Mimo wszystko nawet takie emocjonalne zaangażowanie nie przeszkadza autorowi podśmiechiwać
się z pewnych zachowań, obyczajów czy postaw mieszkańców, chociaż tym razem cięty dowcip autora jest
wyjątkowo ciepły.
Bryson jest wszędzie tam, gdzie w Australii warto być - w miastach, na wybrzeżu, na pustkowiu, w końcu
w miejscach, które nie mają z pozoru nic do zaoferowania. Zapis swoich przeżyć podzielił na trzy części:
cywilizowaną Australię (od Brisbane do Adelaide), Australię kresową (północ i centrum kraju) oraz outback,
czyli tereny o możliwe najmniej sprzyjających do życia warunkach, minimalnie lub wcale zamieszkane przez
ludzi. Po cywilizowanym wybrzeżu autor porusza się pociągiem, zwiedzając dzikie obszary interioru korzysta
z wynajętego samochodu terenowego. Podróż po australijskiej równinie może być trochę nużącą, autor nie
ma nawet na czym zaczepić wzroku, bo przez całe godziny mija jedynie spaloną słońcem ziemię, kurz i krzewy,
stąd nawet pojedyncze drzewo, strusia czy emu traktuje jako atrakcję. Dlatego też, jeśli w okolicy znajduje
się jakieś muzeum czy pub -koniecznie musi je odwiedzić i opisać.
Śniadanie z kangurami prezentuje nam Australię pozbawioną stereotypów. Otrzymujemy pełnowymiarowy
obraz mieszkańców - dzięki odkrywaniu wad i zalet, opisywaniu ludzi z różnych stron kraju, własnych obserwacji
i doświadczeń autora, poszerzonych o wcześniejsze lektury czy anegdoty historyczne. Autor opowiada zarówno
o ludziach, polityce, sprawach społecznych, jak i jadowitych wężach, pająkach, krokodylach, olbrzymich
meduzach i rekinach ludojadach. Prezentuje czytelnikom mieszkańców spotkanych w różnych miejscach, od
muzeów przez restauracje, na ulicach skończywszy - tych pozytywnych, służących pomocą, jak i tych sarkastycznych,
którzy za nic mają zasady dobrego wychowania. W ocenianiu innych jest bezlitosny, ale i bezstronny. W
swoich uwagach zwraca przede wszystkim uwagę na złe, niepotrzebne nawyki i zachowania, jednak dostrzega
i odnotowuje także te pozytywne.
Całe szczęście, że ostrze ironii kieruje też na samego siebie. Autoironia to właśnie od lat jeden z mocniejszych
punktów jego książek. W Śniadaniu z kangurami obok Australii i Australijczyków, Byrton przedstawia
także lekko zagubionego samotnika, skazanego na życzliwość lub nieżyczliwość spotykanych w dalekim kraju
ludzi. Pokazuje siebie - wystraszonego, czasem zdezorientowanego faceta, który spodziewał się kultury
podobnej do znanych mu z poprzednich wypraw, a zastał kraj-kontynent pełen niespodzianek. Efektem jest
autoportret autora w postaci kozła ofiarnego, dzięki czemu książka przestaje być przewidywalna, a Australia
zaskakuje bohatera na równi z czytelnikami.
Śniadanie… jest książką napisaną lekko, niezwykle ciętym językiem z dużą dozą ironii czy
wręcz satyry. Byrton lubuje się w inteligentnych złośliwościach i wyrazistych puentach. Mimo wszystko
te kąśliwe uwagi nie przekraczają niewidzialnej granicy dobrego smaku. Autor dostrzega i wydobywa absurdy
życia codziennego, które zestawia z wnikliwymi analizami oraz opisami w tonie serio. W wyniku tego powstaje
niebanalna opowieść, przy której można się wiele nauczyć, ale i pośmiać, a tekst jest wartki i barwny.
Książkę czyta się świetnie, trudno się od niej oderwać. Daje poczucie odkrywania australijskiej rzeczywistości
i obyczajowości jej mieszkańców, ale także radość z samej lektury. Do tego Śniadanie… jest
świetnie skomponowane, autor od początku zdaje sobie sprawę, jak poprowadzić opowieść by zaintrygować
odbiorców. W efekcie otrzymujemy wytrawnie skomponowaną historię podróżniczą - z przymrużeniem oka.
|