|
Michał Jarnecki
Multikulturowy tygiel i zaniedbana perła Ukrainy-Zakarpacka Ruś
Mapa Zakarpackiej Ukrainy1
Wokół nazwy i historii
Najbardziej na zachód wysunięta część współczesnej Ukrainy, w ciągu swej długiej historii zmieniająca
kilkakrotnie gospodarzy, nosiła różne nazwy. Dla Madziarów najdłużej tutaj gospodarzących, były to Górne
Węgry (jak i Słowacja) - tzw. Fidelek, przez Czechów nazywana Rusią Podkarpacką (w oryginale Podkarpatská
Rus), zaś przez Polaków, nawet dość logicznie (z drugiej przecież strony), Zakarpacką. Wreszcie w swym
kluczowym, najbardziej dramatycznym momencie dziejów w latach 1938-1939, gdy cieszyła się autonomią,
przybrała miano Karpackiej Ukrainy. Dzisiaj pod względem administracyjnym to Zakarpatskaja Obłast naszego
wielkiego południowo-wschodniego sąsiada. Jej pogórskie, zwłaszcza na wschodzie kraiku, miejscowi sami
nazwali Werchowiną. Na tym stosunkowo niewielkim terytorium, rzędu 12 tys. km², mieszały się przez
stulecia i do pewnego stopnia ten proces nadal trwa, mimo wyrwy jaką zrobił i tutaj holocaust, wpływów
najróżniejszych kultur i etnosów. Najliczniejsi byli autochtoni posługujący się dialektami werchowińskimi,
zbliżonymi do huculskich. Zmierzając ku dolinie Dunaju i niszcząc przy tym państwo wielkomorawskie, osiedli
tam Madziarzy. Przekroczyli łuk Karpat gdzieś koło 896 r., jak podaje ich narodowa tradycja i szczątkowe
źródła. Dominowali oni tam ekonomicznie i politycznie prawie 1000 lat między X a początkiem XX wieku
W dawnej Cesarsko-Królewskiej Monarchii chyba jeszcze Bukowina była równie różnorodna pod tym względem
jak Ruś. W okresie międzywojennym pojawili się uciekinierzy z białej Rosji, a po drugiej wojnie, też
i z racji nadgranicznego położenia, emerytowani sowieccy oficerowie - często również Rosjanie, którzy
szczególnie upodobali sobie Mukaczewo. Wreszcie nie mogło zabraknąć w tej mozaice i Żydów, a uzupełniali
ją lub nadal to czynią Rumuni, Słowacy, Cyganie, Niemcy i Polacy, a w okresie międzywojennym także Czesi.
Kwestią do pewnego stopnia otwartą, a na pewno jeszcze nie zamkniętą pozostaje identyfikacja etniczna
mieszkańców. Przed 1100 laty obszary te zawojowali Węgrzy. Słowiańscy autochtoni (wzmocnieni liczbowo
napływem bojarów i książąt z rozdartej walkami, podzielonej Rusi Kijowskiej) stali się żywiołem podległym
i w różnym stopniu podlegającym asymilacji. Po upadku królestwa węgierskiego w I połowie XVI w., ta część
jego spuścizny przypadła Habsburgom. Istotne znaczenie dla dziejów kraju posiadała kościelna unia w Użhorodzie,
a 1646 r., łącząca lokalną gałąź prawosławia z Rzymem. Na początku XVIII tereny Rusi objęła swym zasięgiem
- głównym ośrodkiem był Siedmiogród, rebelia kuruców pod wodzą księcia Ferenca II
Rakocziego, skierowana
przeciwko austriackim ciemiężcom. W XIX w., w dobie Wiosny Ludów, na obszary Rusi wkroczyły wojska rosyjskie
dławiące powstanie niepodległościowe Madziarów, co przyśpieszyło nieco procesy narodowego przebudzenia
w rosyjskim duchu. Także z sąsiedniej Galicji docierały podobne trendy, ale w ukraińskim duchu. Po ugodzie
rządzących Austrią elit z Węgrami w latach 1866-1867 i przekształceniu monarchii naddunajskiej w państwo
dualistyczne (Austro-Węgry), procesy intensywnej madziaryzacji nabrały tempa. Budapeszt starał się odzyskać
wpływy. Po pierwszej wojnie światowej, gdy zwycięska Koalicja postanowiła ukarać Madziarów za współrządzenie
dualistycznym państwem i bolszewicki eksperyment (tzw. Węgierska Republika Rad-trwała 100 dni), Ruś została
przekazana niepodległej Czechosłowacji, co stało się punktem zwrotnym jej historii i rozwoju społecznego.
Przyśpieszeniu uległy procesy narodowej emancypacji zarówno w rosyjskim, ukraińskim, jak i lokalnym -
rusińskim-rusnackim kierunku. Ta ostatnia z opcji sugerowała, że autochtoni są odrębnym narodem. Władze
tym procesom się nie przeciwstawiały, za wroga postrzegając groźbę madziarskiego irredentyzmu. Odwlekały
jednak realizację obiecanej jeszcze w 1919 r. autonomii, co zrodziło opozycję przeciwko Pradze, także
w rusofilskich czy ukraińskich środowiskach. Autonomia stała się faktem w dobie kryzysu monachijskiego.
W październiku 1938 r. władza w autonomicznym kraiku szybko trafiła w ręce ukraińskich środowisk, co
wywołało wściekłość Warszawy ale i Budapesztu. Oba tradycyjnie zaprzyjaźnione państwa chciały wspólnej
granicy, właśnie na tym odcinku. Po dłuższych wahaniach, instrumentalny i nieszczery protektor ukraińskiej
sprawy, Adolf Hitler, zgodził się na przejecie tego obszaru, i tak okrojonego w listopadzie 1938 r.,
Węgrom. Stało się to w marcu 1939 r. Jesienią 1944 r. tereny te zdobyła armia sowiecka i Stalin zadecydował
o aneksji tego kraju, zmuszając Czechosłowację do uznania tego faktu w roku następnym. W ten sposób Ruś
Zakarpacka (a może Podkarpacka) znalazła się w obrębie najpierw Radzieckiej, a od 1991 r. niepodległej
Ukrainy. Co ciekawe, po tym uaktywnili się zwolennicy opcji rusnackiej oraz Węgrzy, wspierani przez swych
rodaków zza miedzy. Proces identyfikacji, jeszcze się chyba wiec nie zakończył.
Przełęcz Werecka. Pomnik dla uczczenia 1100. rocznicy przejścia Węgrów przez Karpaty; źródło:http://pl.wikipedia.org/wiki/Prze%C5%82%C4%99cz_Werecka
W Dolinie Cisy - Szlakiem miast Rusi Zakarpackiej
Szczególnym znakiem wspólnego, chyba nie tylko węgierskiego dziedzictwa, są miasta
"Zakarpatskoj Obłasti".
Oczywiście, zacząć powinniśmy od "stołecznego" dla Karpackiej Ukrainy nadgranicznego (za miedzą jest
już Słowacja) Użhorodu, przez setki lat zwanego Ungvarem. Leży nad rzeką Uż wpadającą poprzez
Cisę do basenu dunajskiego, u podnóża Karpat. Starsza i ciekawsza jest północna część miasta. Na jednym,
choć nie najwyższym z pagórków stoi świetnie zachowany zamek komitacki, pełniący rolę okręgowego muzeum.
U stóp zamku rozłożył się, powstały już w czasach sowieckich, kapitalny skansen pokazujący charakterystyczną
zabudowę drewnianą Rusi, która niestety odchodzi już do przeszłości. Do pewnych części regionu nie da
się dojechać komunikacją publiczną i tym bardziej warto tutaj wpaść. Ozdobą skansenu jest cerkiew z
Szelestowa,
pod wezwaniem św. Michała.
Komitat - jednostka administracyjna w podziale administracyjnym Węgier
oraz Chorwacji, odpowiadająca polskiemu województwu
(po słowacku: żupa, a chorwacku: żupanija). Podział Królestwa Węgier na komitaty zaczął się kształtować
od XI stulecia. Początkowo komitat był jednostką administracji centralnej (królewskiej). Od czasu słabnięcia
władzy monarszej, komitat stał się jednostką administracji samorządowej (samorządu szlacheckiego). W
1914 r. Królestwo Węgier podzielone było na 64 komitaty.
|
Na zamkowe wzgórze prowadzi urocza, niepozbawiona magii, szczególnie w godzinach popołudniowych, ulica
Kapitulna. Po obu stronach wznoszą się w większości niewielkie domki, spośród których wybija się budynek
jednego z wydziałów lokalnego uniwersytetu, niegdyś przed wojną gmach liceum, w którym dyrektorował ks.
Augustyn Wołoszyn, premier Karpackiej Ukrainy na przełomie lat 1938/1939. Na ulicy wznosi się też dwuwieżowa
charakterystyczna, barokowa katedra greko-katolicka. Przy wejściu tablice poświęcone dwóm nietuzinkowym
biskupom - pierwsza A. Baczyńskiemu, jednemu z animatorów ruchu autochtonicznego, a druga ofierze terroru
NKWD, Teodorowi Romży, który zginął w wypadku samochodowym, zaaranżowanym przez sowieckie służby. Do
katedry przylega pałac biskupi, niegdyś w radzieckiej epoce biblioteka uniwersytecka.
Poniżej wzgórza zamkowego kilka wydzielonych z ruchu ulic, przekształconych na deptaki, z urodziwą historyzującą
architekturą. Perłą jest zapewne gmach dawnej synagogi w stylu mauretańskim, dzisiaj pełniący rolę filharmonii
i konserwatorium muzycznego. Ładne są tez bulwary nad Użem. Spacerując w stronę zachodnią napotykamy
pomnik Wołoszyna, aż dochodzimy do popiersia prezydenta Czechosłowacji z okresu międzywojennego, T. G.
Masaryka, dobrze tutaj pamiętanego, z racji sprzyjania rozwojowi nie węgierskim kierunkom etniczno-kulturowym
(m.in. ufundował teatr). Wpadłem też i uważam, że czasu nie zmarnowałem, do niegdyś reprezentacyjnej
dzielnicy wzniesionej podczas czeskich rządów w latach międzywojennych. Oprócz głównie modernistycznych
gmachów urzędowych, we wzniesionych tam lekko historyzujących kamienicach działali czescy i słowaccy
biurokraci w okresie przynależności tego kraju do nadwełtawskiej Republiki. Największy z nich, oddany
w latach trzydziestych do użytku, niegdyś stanowiący siedzibę czeskiej administracji, w listopadzie 1944
r. stał się miejscem, gdzie pod dyktando Moskwy, lokalna samozwańcza rada proklamowała przyłączenie Rusi
do "radiańskiej" (radzieckiej) Ukrainy. Dzisiaj to siedziba władz Zakarpackoj Obłasti.
Na przedmieściu Goriany wznosi się kto wie, czy nie najcenniejsza budowla sakralna Rusi - kościół
z XII/XIIII w. ufundowany przez arystokratyczną rodzinę Drugetów, z freskami wykonanymi ponoć przez uczniów
Giotta. Nawet, jeśli to tylko legenda, to wpływy włoskie są widoczne.
Drugim miastem Zakarpacia jest Mukaczewo, czyli dawny madziarski Munkacz, rozłożony nad rzeką
Latoricą, dopływem Cisy. Około 1,5, a może 2 km od centrum na wyniosłej skale wznosi się dominujący nad
doliną, być może najokazalszy, noszący nazwę Palanok, zamek regionu. Również i w nim mieściła się siedziba
komitatu. W okresie powstania kuruców przeciw Habsburgom w latach 1703-1711, był jednym z głównych jego
ośrodków. Na dziedzińcu stoi pomnik Franciszka (Ferenca) II Rakoczego oraz zasłużonej podczas obrony
Barbary Zelenyji. Palanok dzisiaj pełni rolę muzeum okręgowego. Ekspozycja, dosyć przaśna może nie rzuca
na kolana, ale pamiętajmy, gdzie jesteśmy - na wschodzie!
Mukaczewo posiada interesującą zabudowę ścisłego centrum. Uwagę przyciąga grupa kamienic wokół centralnego
placu oraz historyzujący gmach ratusza. Na skraju miasta, nad brzegiem Latoricy stoi urodziwy żeński
klasztor prawosławny, podporządkowany moskiewskiemu patriarchatowi.
Trzecim miejskim ośrodkiem Rusi jest Berehowo, nieprzypadkowo zamiennie i dzisiaj nazywane
Beregszaz.
Nawet dzisiaj pomimo powojennych przesiedleń i represji, większość mieszkańców stanowią Węgrzy. O ich
obecności przypominają choćby dwujęzyczne napisy i mowa słyszana na ulicach. Czasem zapytani w języku
rosyjskim czy ukraińskim o kierunek, zwłaszcza młodzi Węgrzy, odpowiadają w charakterystyczny sposób:
"Ne telem" (Nie rozumiem). Oprócz późnogotyckiego kościoła, ozdobami Berehowa są monumentalny gmach dawnej
szkoły średniej oraz secesyjny budynek restauracji i kasyna. Nieco na uboczu odnalazłem miejsce urodzin
sławnego Gabora Bethelena, księcia Siedmiogrodu, sławnego z pierwszego etapu wojny 30-leteniej, gdy śpieszyła
na pomoc czeskim powstańcom. Spod murów Wiednia cofnął go najazd polskich najemników, tzw. lisowczyków,
nasłanych na Siedmiogród przez sprzyjającego Habsburgom Zygmunta II Wazę (w historiografii nosi to nazwę
I odsiecz wiedeńska). W jednej z kamienic, po drodze do cieplicowego basenu (wypełnianego źródlaną, lekko
słonawą wodą), mieszkał też wybitny kompozytor Bela Barthok.
Kolejnym grodem, który należałoby choć pobieżnie zobaczyć jest Hust. To stosunkowo niewielkie
miasto było w centrum uwagi mediów i świata na przełomie lat 1938-1939, gdy pełniło rolę stolicy autonomicznej
Karpackiej Ukrainy, po przekazaniu Berehowa, Mukaczewa i Użhorodu Węgrom na mocy tzw. pierwszego arbitrażu
wiedeńskiego (4.11.1938 r.). W tej dziurze wówczas, kilkunastotysięcznej, skupiły się nie tylko władze
autonomicznego państewka, konsulat niemiecki - a planowano i otworzyć japoński, ale też ukraińskie życie
polityczne wraz z emocjami owego czasu. W tragicznych dniach marca 1939 r. , gdy Hitler zadecydował o
przekazaniu Rusi Madziarom, ks. Wołoszyn ogłosił proklamację niepodległości, drugą w dziejach Ukrainy.
Na przedpolach miasta doszło do zaciętych walk z oddziałami węgierskimi, ochotniczych formacji ukraińskich
(głównie młodzież), tzw. Karpackiej Siczy. Wojska bratanków - z polskim błogosławieństwem, brutalnie
i szybko zdławiły tę ukraińska próbę wybicia się na niepodległość i ustanowiły z Drugą Rzeczypospolitą
wspólną granicę. Dzisiaj 32 tysięczny Hust jest spokojnym, powiedzmy otwarcie, sennym, lekko zapyziałym
ośrodkiem niewolnym od ohydnych sowieckich reminiscencji architektonicznych, wartym jednak przystanku.
Do zobaczenia jest kilka godnych obiektów, niezależnie od atmosfery wielkiej, choć przebrzmiałej niedawnej
historii. Na porośniętej lasem górze sterczą jeszcze kikuty zamku, który nie oparł się Mongołom w smutnym
dla Węgier i Polski roku 1241. Na dole, w umownym centrum wnosi się dobrze zachowany warowny kościół
z przełomu XII/XIV w. (obecnie protestancki), oraz młodsze, bo osiemnasto- czy dziewiętnastowieczne świątynie
dwóch innych wyznań: cerkiew i synagoga, jedyna czynna na terenie Rusi Zakarpackiej.
Spodobał mi się też Winohradow, zwany z węgierska Nagysöles, albo z polska
Sewljuszem. Na wydłużonym
rynku wznosi się gotycki kościół, a na pagórku, u stóp większych, malowniczych wniesień pokrytych winną
latoroślą, widnieją ruiny XIII wiecznego zamku. Nieopodal resztek zamczyska w dość zaniedbanym parku,
stoi barokowy pałac rodziny Perenyji, której przedstawiciel był jednym z bohaterów powstania w dobie
Wiosny Ludów, płacąc za to najwyższą cenę, bowiem został rozstrzelany przed sądem polowym w nieodległym
aż tak strasznie Munkaczu. Obserwując okolice miasta trudno się dziwić jego nazwie. To winne zagłębie
Rusi, choć zakłady winiarskie skoncentrowane są raczej bliżej Użhorodu, stąd jednak wywodzą się najlepsze
gatunki winogron. Krajobraz przypomina nawet uboższą wersję Tokaju. Więcej nawet - tutaj powstaje jego
lokalna, niezła imitacja.
Na uboczu ale nie mniej pięknie …
Wiele perełek kryje się na uboczu, tam gdzie raczej dojazd jest trudny lub rzadki, czasem tylko realny
dzięki zorganizowanym specjalnym środkom. Poznanie niewielkiej stosunkowo Rusi z tego względu wymaga
czasu i cierpliwości. Na północ od Użhorodu przy drodze do Sambora (na większości odcinków kiepskiej),
wznoszą się obok miasteczka Pereczyn (Pereczin) wyjątkowo malownicze ruiny zamku
Niewieckie, należącego
niegdyś do rodu Drugetów. Malowniczy obiekt często pojawia się w folderach zachęcających do odwiedzin
tego regionu Ukrainy. W Czynadajewie, w pobliżu Mukaczewa znajduje się jeszcze jeden zamek. Część pozostaje
w runie po najeździe odwetowym hetmana Lubomirskiego w 1657 r. na Siedmiogród, którego książę - Jerzy
Rakoczy stał się w dobie Potopu szwedzkim sojusznikiem. Z pozostałej w drugiej połowie XIX stulecia części
miejscowy potentat, ziemianin ale i właściciel zakalców drzewnych, baron Schönbron, wzniósł w stylu neorenesansowym
z elementami neogotyku, swoją rezydencję. Za "radiańskiej" władzy pałac pełnił rolę sanatorium.
.
Pałac Schönbrona. Źródło: http://www.top.turystyka.pl/foto.php?f=res/zdj/Ukraina/09-Zakarpacie/9-08-Czinadijowo/110-Karpaty.jpg
Doliny, które spływają na południe strumieniem, w kierunku Cisy i Dunaju, kryją wiele przepięknych grecko-katolickich
kościółków drewnianych. Czas dla tych pereł architektury jest bezwzględny. Także ekonomiczne realia Ukrainy
im nie sprzyjają. W rejonie (powiecie) Wielkij Biereznyj są trzy urokliwe kościółki w
Kostrinie, Czarnohlowie (Czarnogłowie) i Użoku (ten blisko granicy z Polską) z XVII i XVIII stulecia. Ten pierwszy z 1645 r.
ma wyjątkowo wiele uroku, może też z racji wkomponowania w śródgórską polanę.
Pewnego rodzaju osobliwością regionu są słone jeziora sołotwińskie, reklamowane jako ekwiwalent Morza
Martwego. Ten fakt bierze się stąd, iż występują tutaj złoża soli, eksploatowane od czasów monarchii
Habsburgów. Współcześnie większość salin wyeksploatowano, przemysł lokalny podupadł i straszą kikuty
rdzewiejących urządzeń. Całość postsowieckiego otoczenia miejscami jest jeśli nie ohydna to przerażająca
i czyni surrealistyczne wrażenie i do pięknych nie należy. Jeśli jednak ktoś chce może zanurzyć się w
jeziorze, w którym trudno się utopić, ponieważ w myśl zasad fizyki i chemii, woda wypycha na powierzchnię.
Dobre miejsce do kąpieli dla dzieciaków, z tego punktu widzenia.
Kościółek Najświętszej Marii Panny. Źródło: http://eo.wikipedia.org/wiki/Dosiero:Kostryno,_Church_of_the_Protection_of_the_Blessed_Virgin_Mary,_2009.jpg
Urocze świątynie są też w miasteczku Swaljawa oraz we wsi, tam dojazd jest skomplikowany, Łokuć, w irszawskim
rejonie. Ten drugi posiada intrygującą, oryginalną krytą gontem wieżę. Obydwa pochodzą, jak większość,
z XVIII wieku.
Dwa ciekawe osiemnastowieczne kościółki - a raczej cerkiewki, są koło Miżgiriji. W drodze z Hustu na
Stryj, znajduje się długa wieś Toruń. Pierwszy kościółek stoi obok szosy. Drugi w Kołoczawie Do innych
trzeba się pofatygować własnym lub zorganizowanym transportem. Jednak najwspanialszych tego typu cerkwi,
należy szukać w okolicach Hustu i Tiaczewa, które zasługują w pełni, aby zostać wpisane na listę UNESCO,
a konkretnie w Kołodnem, Daniłowie i Sokirnicy. Dwie są na północ od obu miast, trzecia nad granicą rumuńską.
Przypominają nie tylko nasze czy słowackie konstrukcje, ale może nawet bardziej z obszaru współczesnej
Rumunii, z rejonu Marmuresz. Szczególnie dotyczy to Daniłowa i Sokirnicy, z racji podobnych, wyniosłych
wież. Nie zapominajmy jednak, że był czas, do 1918 r., gdy te strony nie dzieliły granice i znajdowały
się wszystkie w jednym państwie, a niejednokrotnie, w tej samej jednostce administracyjnej. Szczególną
uwagę, należy poświęcić cerkwi pod wezwaniem św. Mikołaja w Kołodnem. Stanowi ona swoisty ewenement,
ponieważ pochodzi z drugiej polowy XV w. i przetrwała szczęśliwie wszystkie burze dziejowe. Co prawda
starszy rodowód posiada świątynia w Serednym Wodjanym, wsi po drodze z Tiaczewa na Rachów
(Rachiv), bo
aż z 1428 r., ale to co stoi dzisiaj, to efekt gruntownej przebudowy w XVII stuleciu.
Ruś Zakarpacka posiada jeszcze jedną ciekawostkę. W okresie budowy kolei Z Użhorodu do Rachowa w latach
1885-1887
wiedeńscy inżynierowie wyznaczyli pod tym drugim, geograficzny środek
Europy - 47°56'3" N, 24°11'30" E. W miejscu tym ustawiono dwumetrowy betonowy obelisk z napisem:
Locus Perennis Dilicentissime cum libella librationis quae est in Austria et Hungaria confectacum
mensura gradum meridionalium et paralleloumierum Europeum. MD CCC LXXXVII.
|
Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy w Kołodnem. Źródło: http://www.panoramio.com/photo/54127054
Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy w Kołodnem przed renowacją. Źródło:http://www.aboutukraine.org/sights/churches-and-monasteries/st-nicholass-church-in-kolodne/
Diamentem Rusi pozostanie, pomimo sowieckiej dewastacji, dzika, nieskażona przyroda. Zachowały się jeszcze
niemałe jej ostępy. Najpopularniejszym i chyba stosunkowo łatwym do "ugryzienia" pod względem logistycznym,
zdaje się Sinewirski Park Narodowy, na północny wschód od Miżgiriji. Organizowane są tam nawet wycieczki
jedno czy dwudniowe z Użhorodu, czy bardziej odległego galicyjskiego Lwowa. Centralnym punktem jest Sinewirskie
Jezero, zwane też potocznie Morskim Okiem. Górskie jezioro, które można łatwo obejść, otaczają w przeciwieństwie
do podhalańskiego odpowiednika, wzniesienia o zdecydowanie łagodniejszych szczytach. Przecież ukraińskie
Karpaty stanowią naturalne przedłużenie Bieszczadów. Ponoć piękne, ale mnie osobiście nieznane, szlaki
na styku granic z Polską i Słowacją, w rejonie Przełęczy Użockiej i Sianek (dociera tam i autobus i pociąg).
Do długich wędrówek są idealne połoniny Borżawa i Runa w okolicach
Bereznego, Swaljawy i Wołowca. Jednak
tam należy mieć "zaświszczenie" od ukraińskich pograniczników. Najpiękniejsze i
najrozleglejsze, niestety
niekoniecznie łatwe do eksploracji, rozpościerają się na wschodzie
Zakarpacia, w rejonie rachowskim i
na północy tiaczewskiego, na styku z Galicją i Rumunią. Górskie lasy na wschód od
Rachowa, ciągnące się
w stronę najwyższego szczytu Ukrainy - Howerli (ok. 2060 m.), przed wojną granicznego z Czechosłowacją,
zostały zaliczone do rezerwatu biosfery UNESCO. Droga do niego od Rusińskiej strony jest daleka, zajmie
ok. dwóch dni (najprostsza trasa wiedzie z Zaroślaka po galicyjskiej - hałyckiej stronie). Bliżej jest
na Popa Iwana i Petrosa, również graniczne niegdyś szczyty, gdzie stykały się granice Polski, Czechosłowacji
i Rumunii. Jednak te wyprawy polecane są dla zaprawionych wspinaczkowiczów.
Ruś Zakarpacka, zwłaszcza rejony Rachowa, to również obszar, gdzie stykamy się z kulturą Wschodnich Karpat,
u nas kojarzoną z huculską, gdzie po wsiach zdarza się, że ludzie, niestety - już tylko starsi, chodzą
w tradycyjnych strojach, gdzie działają zespoły folklorystyczne, a po domach czy chatach jeszcze pojawia
się szansa znalezienia jakiegoś autentyku. Sam osobiście uczestniczyłem w występie zespołu z
Jasiny,
z tradycyjnymi trąbitami, który jak zaintonował - po ukraińsku oczywiście: "Nie ma jak na połoninie…",
porwał za serca towarzyszących mi rodaków. No tak, "na Hucuła nie ma rady" ....
Uwagi praktyczne
Tutaj raczej latanie nie wchodzi w rachubę. Dojechać można na co najmniej dwa sposoby. Do Użhorodu przepychamy
się przez Słowację od Cieszyna Czeskiego. Tam przechodzimy granicę i kupujemy bilet do Koszyc (jest w
Czechach taniej), a z tych ostatnich jedziemy autobusem do stolicy Zakarpacia. Kto wie czy nawet nie
lepiej nabyć bilet po pierwszej stacji po słowackiej stronie, a stąd już dalej w lokalnej taryfie (razem
od Cieszyna to równowartość koło 15 euro). Słowacja, jest w Eurolandzie. Bilet autobusowy do Użhorodu
kosztuje 8 euro. Drugim wariantem będzie dojazd pociągiem do Lwowa, a stąd dalej lokalnymi kolejami.
Ceny w zależności od miejsca startu w Polsce. Z Krakowa płaci się około 200 zł (konieczna miejscówka
no i przedział w sypialnym). Ze Lwowa można już dotrzeć do Użhorodu lokalnym pociągiem, a owa tutejsza
jednostka kosztuje od 20-25 hrywien (UHR). Uwaga 1 zł = 2,24 UHR. Dla super oszczędnych pewnie dobrą
ofertą będzie autobus kursowy do Lwowa z Przemyśla, od 25 zł. Można nawet - to dla wytrwałych i z "mrówkami"
pieszo pokonać granicę (to hardcore) i z Szegin, po ukraińskiej stronie, dojechać do Lwowa marszrutką
(to takie busy o stałych trasach). No jeszcze jest przejście drogowe koło Krościenka i Smolnicy w kierunku
Chyrowa i Sambora. Z drugiego można się przepychać do Lwowa albo już do Użhorodu przez
Pereczyn, a wcześniej Sianki. Problemem jest jednak przekroczenie granicy. Autobusy - nie bardzo jestem zorientowany, rzadko
jeżdżą, no i jeździć tam powinien pociąg relacji Jasło/Sanok - Chyrow, ale kursy bywają zawieszane. Istnieją
projekty otwarcia przejścia granicznego w Wołosatem na ukraińską Łubnię, ale ono istnieje tylko w sensie
wirtualnym. Sprzeciw wyrażają ekolodzy oraz Rada Naukowa Bieszczadzkiego Parku Narodowego, argumentując
rzeczowo, iż obniżyłoby to walory przyrodnicze tego ekosystemu. Te same środowiska sugerują uruchomienie
alternatywnego przejścia Smolnik - Boberka w gminie Lutowiska2.
Na miejscu przede wszystkim dogodnym środkiem transportu są autobusy i marszrutki czyli
busy, o charakterze
wielkich taksówek, posiadające swoje stale trasy. Pewną niedogodnością marszrutek jest fakt, iż kierowcy
czekają zazwyczaj aż samochód się wypełni, zanim ruszą w siną dal. Sieć kolejowa jest uboga, pochodzi
jeszcze z austro-węgierskich czasów i poza elektryfikacja w dobie sowieckiej głównego szlaku Lwów-Użhorod
oraz rozbudowy węzła granicznego w Czop, niewiele więcej zrobiono w tym względzie. Malownicza linia kolejowa
z Użhorodu przez Sianki i dalej Sambor i stolicę Galicji, jest stosunkowo rzadko używana. Trzecim szlakiem
kolejowym jest linia z Użhorodu i Czopu na Sołotwinę. Niestety sporadycznie kursują na niej pociągi i
to czasem jeszcze w osobliwych porach. Ten trakt kolejowy prowadzi dalej, do
Rachowa, ale że część jego
biegnie stroną rumuńską, to wielka polityka ustanowiła finisz w zakarpackim odpowiedniku Kłodawy, Bochni
i Wieliczki. W okresie 20-lecia międzywojennego na mocy porozumienia stron pozostających w sojuszu Czechosłowacji
i Rumunii (tzw. Mała Ententa), pociągi docierały do Rachowa. Tam da się też dojechać koleją, ale z Iwanofrankowska
(d. Stanisławowa) przez karkołomną trasę i niekiedy "zarąbiste" wiadukty, mistrzowskie konstrukcje architektów
z doby C-K Monarchii.
Na posiłek wpadnijcie do użhorodzkiej "Dacy u Notaria"- nie tylko jedzenie dobre, ale i skrzy
dowcipem.
„Morze Martwe" Ukrainy, czyli jeziora Słotwińskie w postindustrialnym otoczeniu. Źródło:
http://kaviarovetoasty.com/galerie/Ukrajina/42-Solotvino.html
Cerkwie w Czarohlowie (góra) i Sokirnicy (dół)
Dwie cerkwie grekokatolickie, w Daniłowie (po lewej) oraz Łokuciu
Masyw Popa Iwana Maramoroskiego
Cerkiew w Swaljawie-Bystre
Połoniny zakarpackie. Masyw Howerli
Kościół św. Anny w Gorianach, Użhorod. Źródło: http://www.photoukraine.com/english/photos/theme/9/8145
Kościół św. Anny w Gorianach, Użhorod. Źródło: http://www.photoukraine.com/english/photos/theme/9/8146
1 Źródło to słowacka strona WEB:
www.dusekarpat.cz/ukrajina/ i link
www.levneubytovani.net/ukrajina/
2 http://www.twojebieszczady.pl/granice/stan_bdpn.php
|