Paulina Ratkowska
Uduchownione tłumy. Misterium Męki Pańskiej w Poznaniu.
Największą chyba w kraju masową imprezą
cykliczną nie jest żadne koncert czy festiwal muzyki rokowej. Wydarzeniem, które
gromadzi dziesiątki tysięcy osób jest poznańskie Misterium Męki Pańskiej
organizowane przez Salezjańskie Duszpasterstwo Akademickie “Don Bosko” od 1998
roku. Pomysł na stworzenia tego spektaklu przyszedł do głowy młodego reżysera,
Artura Piotrowskiego, w 1995 roku kiedy słuchał koncertu chóru Polihymnia. Kiełkował
w jego głowie jeszcze kilkanaście miesięcy, aż w czerwcu 1997 roku w czasie
pielgrzymki po Polsce do Poznania zawitał Jan Paweł II. Słowa skierowane do młodzieży
- “Bądźcie świadkami Chrystusa Zmartwychwstałego. Liczę na was” Piotrowski wziął
do siebie i zabrał się do organizowania pierwszego Misterium, które odbyło się
w amfiteatrze na Cytadeli 3-ciego kwietnia 1998 roku. Od tamtego czasu w prawie
każdą[1]
sobotę poprzedzającą Niedzielę Palmową poznańskim parku miejskim gromadzą się
ludzie dobrej woli - ci, którzy uczestniczą w przygotowaniach i realizują
Misterium za dobre słowo oraz ci, którzy przychodzą się modlić. Tych, którzy
grają jest ok. 300, tych, którzy pracują przy organizacji jest ok. 1000, tych
którzy przychodzą uczestniczyć w pierwszym roku było 5 000, w drugim - już 20
000, a dziś - ok. 100 000.
Z roku na rok jest ich coraz więcej
dlatego Misterium przeniesiono z amfiteatru na plac przy Dzwonie Pokoju, na którym
może zgromadzić się nawet i 150 000 osób. Początkowo byli to tylko mieszkańcy
miasta, dziś na jeden wieczór zjeżdżają się autokary z całej Wielkopolski i
wielu, nierzadko odległych zakątków kraju. Ludzie przybywają bo chcą przeżyć
tajemnicę Męki Pańskiej, zbliżyć się do realiów czasów i lepiej zrozumieć co się
wtedy stało, dlaczego oraz zgłębić chrześcijańską wiarę w swój udział w męce
Chrystusa. Wielu z nich traktuje to spotkanie jako rekolekcje wielkopostne.
Wychodząc z parku czują się silniejsi w wierze, pouczeni, oczyszczeni, leccy
jakby po spowiedzi. Dzięki głębokiemu zaangażowaniu duchowemu zarówno aktorów
jak i publiczności, rodzi się poczucie wspólnotowości, które nie kończy się w
chwili zakończenia spektaklu, ale towarzyszy im jeszcze przez kilka dni.
Gromadzą się tam również dla niezaprzeczalnych wrażeń artystycznych - wspaniałej
muzyki, gry świateł, monumentalnej scenografii i zaangażowanej gry aktorów.
Dopiero suma tych trzech doznań - religijnego, wspólnotowego i artystycznego -
daje wyobrażenie o sile przeżycia, które co roku jest udziałem dziesiątek tysięcy.
W doświadczeniu religijnym uczestnicy
przypominają sobie historię triumfalnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, nauk w
świątyni, Ostatniej Wieczerzy, wydarzeń w Ogrójcu, pojmania, osądzenia przez
Annasza, Kajfasza i Piłata, ukrzyżowania oraz Zmartwychwstania. Po
inscenizacji, trwającej około 80 minut, wierni otrzymują błogosławieństwo.
Scenariusz, autorstwa Artura Piotrowskiego, jest pisany na podstawie książki
Jima Bishop’a “Dzień, w którym umarł Chrystus” ale przez wszystkim cytowanego w
trakcie spektaklu Pisma Świętego. Każdemu spotkaniu towarzyszy myśl przewodnia,
zaczerpnięta nierzadko z rozważań Jana Pawła II. W 2006 roku, w rocznicę śmierci
papieża, w scenie Zmartwychwstania zgromadzeni usłyszeli Ojca Świętego, a po
chwili zobaczyli go w objęciach Matki Boskiej i Jezusa. Rok później jako przesłanie
eksponowano także słowa papieża - “Musicie być mocni w wierze”, w 2008 - motto
księdza Popiełuszki - “Zło dobrem zwyciężaj”, a w najbliższym spotkaniu, które
odbędzie się 4 kwietnia b.r. rozważania będą przebiegać pod hasłem “Niech stąpi
duch twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”.
Niezwykłe wrażenie robi udział w
inscenizacji nie-aktorów. Chyba nikt z około 300-osobowej obsady nie jest
aktorem-profesjonalistom. Są to młodzi ludzie związani z ruchem katolickim,
nierzadko studenci albo absolwenci teologii lub harcerze. W rolę Chrystusa od
początku wciela się ten sam człowiek, teolog a zarazem informatyk, Ziemowit
Howadek. W 1998 roku miał 33 lata. Inne role są zmienne, choć wielu angażuje się
w przygotowanie co roku i jak sami podkreślają, odgrywanie różnych ról daje możliwość
głębszego zrozumienia Męki Pańskiej. Przeżyciu sprzyja także niezwykła muzyka w
wykonaniu 300-osobowego chóru[2]
oraz orkiestry symfonicznej Zespołu Szkół Muzycznych z Poznania. Początkowo był
tylko chór wykonujący pieśni bazujące na renesansowej muzyce a’capella, od 2000
roku dołączono także utwory instrumentalne niejednokrotnie komponowane na
potrzeby Misterium. Dla dynamiki spektaklu i lepszego wybrzmienia - zarówno
muzyki, jak i tekstu cała ścieżka dźwiękowa jest wcześniej nagrywana, a następnie
odtwarzana z playbacku. I jeśli na coś zdarza się narzekać uczestnikom
wydarzenia to właśnie na słabą grę głosem i monotonną interpretację tekstu, która
czasami wręcz zakrawa o nierozumne powtarzanie wyuczonych fragmentów. Za to
nikt na Cytadeli nie może marudzić na niewystarczające nagłośnienie, bo jest
ono na tyle dobre, że słowa są rozpoznawalne w promieniu 2 kilometrów. Do
elektryzującej muzyki należy dodać jeszcze genialną grę świateł. Misterium
rozpoczyna się po zapadnięciu zmroku. Zdarzały się nawet takie sytuacje, że
przesuwano rozpoczęcie przedstawienia czekając na ciemność. Lecz warto jest
czekać bo efekty świetlne są niesamowite i to one w dużej mierze tworzą klimat
spotkania. Używane jest światło teatralne do pracy plenerowej wykorzystywane
bez niekomfortowych dla widowni ramp, jak również wojskowe lampy lotnicze typu
APM, które oświetlają wjazd Chrystusa do Jerozolimy, Drogę Krzyżową oraz
Zmartwychwstanie. W latach, w których efekt Zmartwychwstania ogrywany był
poprzez wciągnie na dźwigu gigantycznej kopii[3]
obrazu “Jezu. Ufam tobie” laserowo przedłużono na tłum wychodzące z serca
promienie. Do tego należy dodać jeszcze drewnianą lub pilśniową scenografię
powlekaną farbą przeznaczoną na ekstremalne warunki, wykonaną w skali makro
oraz setki kostiumów, pieczołowicie odtwarzanej broni czy obuwia, która jest
zamawiana - jeśli jest taka potrzeba - nawet na drugim końcu świata. Stroje do
Misterium 2009 właśnie przyjechały z Indii.
Przeżycie religijne i artystyczne wzmacniane
jest przez efekt wspólnotowości. Całość rozpoczyna Msza święta, w której
czynnie uczestniczą ucharakteryzowani odtwórcy. Następnie wszyscy zgromadzeni w
kościele udają się w procesji na plac pod Dzwon Pokoju (tj. około 1,5 km). Ci,
którzy nie uczestniczyli we mszy przyjeżdżają bezpośrednio do parku. Założeniem
jest by przybyć na miejsce co najmniej na półgodziny przed rozpoczęciem
spektaklu. Praktycznie przez cały czas trwania Misterium stu tysięczny tłum
milczy, zaś wrażenie ciszy potęguje poczucie jedności. Do tego dochodzi gest
dzielenie się chlebem. W czasie Ostatniej Wieczerzy Chrystus łamie chleb,
podaje go apostołom, a ci harcerzom, którzy dalej dystrybuują ok. 2000 bochenków
pszennego chleba tak, by dotarł do wszystkich. Każdy, kto otrzyma pieczywo,
dzieli się ze stojącym obok. Przedstawienie wieńczy błogosławieństwo. Poczucie
wspólnotowości dobrze wybrzmiewa w kontekście pełnego udziału wszystkich - zarówno
publiczności, jak i odgrywających. Ludzie przychodzi na Misterium przygotować
się do Świąt Wielkiej Nocy, nikt tu nie zarabia niczego ponad przeżycie
duchowe, nawet artyści i organizatorzy. Z pewnością poczuciu bycia razem
sprzyja także podskórnie wyczuwalny fakt, że rzecz dzieje się w symbolicznym
miejscu miasta - tam, gdzie w XIX wieku Prusacy okupujący Poznań wybudowali główny
fort, Winiary. Twierdza, który w lutym 1945 roku stał się ostatnim bastionem
Niemców, a kilka miesięcy później do istniejącego już w okresie międzywojennym
cmentarza komunalnego, dołączono cmentarze żołnierzy alianckich. Tu w końcu
stanął Dzwon Pokoju, w latach komunizmu przyozdobiony gwiazdą sowiecką, dziś
prawdziwie wolny Dzwon, który bije w najważniejszych dla życia miasta
momentach. Odzywa się także w czasie misterium, w scenie
Zmartwychwstania.
Oczywisty wydaje się zakaz handlu,
wnoszenia i spożywania alkoholu czy tytoniu oraz używania telefonów komórkowych.
Ludzie podporządkowują się tym obostrzeniom dobrowolnie. Wykonawcy, siłą
ekspresji dają więcej niż jakikolwiek popkulturowy show. Organizatorzy zarażają
do finansowego zaangażowania sie wielkich sponsorów i zwykłych ludzi oferując w
zamian tylko, albo aż duchowe ktharsis 100 000 osób. Statystki wykonawców, twórców
i odbiorców są imponujące na tyle, że uznaje się poznańską adaptację za jedną z
największych, jeśli nie największą inscenizację tego typu w Europie. Realizacja
prowadzona z tak wielkim rozmachem oddziałuje na wszystkie zmysły. Połączenie światła,
dźwięku, muzyki, chórów, kostiumów, widowiska pasyjnego z niezwykłą narracją i
dramaturgia, monumentalnej scenografii, zaangażowanie setek aktorów i tłumu
uczestników oraz fakt bezinteresownego zainteresowania ludzi i instytucji
wprawia w zadumę. Jednak jest w nas potrzeba czegoś więcej.
[1]
Misterium nie odbyło się dwukrotnie - w 2004 i 2005 roku.
[2] Chór ten to
tak naprawdę suma kilku poznańskich chórów: Chóru Polihymnia pod dyrekcją
Janusza Dzięcioła, Chóru Katedralnego pod dyrekcją księdza Szymona
Daszkiewicza, Chóru Nauczycieli Miasta Poznania pod dyrekcją Eligiusza
Szczepaniaka, Chóru Męskiego „Arion” pod dyrekcją Andrzeja Niedziałkowskiego,
Chóru Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza pod dyrekcją Jacka Sykulskiego oraz Chóru
Zmartwychwstanie pod dyrekcją Beaty Szmyt. W czasie prac nad ścieżka muzyczną
spektaklu wszystkie zespoły są dyrygowane przez Janusza Dzięcioła.
[3]
Obraz namalowano na płótnie w wymiarze 12x20 metrów.
|