
Autor: Marek Borucki
Wydawnictwo: MUZA
Seria: Polska
Liczba stron: 296
Format: 18.5cm x 12.2cm,
oprawa twarda
ISBN: 83-7495-446-4
Rok wydania: 2008
|
Polska. Rezydencje królów i książąt.
Paulina Ratkowska
Od
kilku lat wydawnictwo Muza proponuje nam niezwykłe przewodniki po Polsce.
Wszystko zaczęło się w 1999 roku od jednego z najbardziej obecnie uznanych
przewodników po kraju „Polska. Ilustrowany przewodnik” autorstwa Marii i
Przemysława Pilichów. Książka jest wyczerpująca (blisko 1000 stron), ale poręczna
- w formacie ok. 120 x 180 mm, bogato ilustrowana - mapami, fotografiami,
rysunkami, podział na 16 województw sprzyja szybkiemu odnalezieniu
poszukiwanego miasta, a oprócz ogólnych informacji na jego temat można także
znaleźć te użyteczne, odnośnie godzin otwarcia obiektów, numerów telefonów i
cen biletów. Przewodnik okaz się być ogromnym sukcesem, a jego ostatnia, piata
już edycja ukazała się w 2007 roku. Każde kolejne wydanie było uaktualniane i
wzbogacane o kolejne informacje, dlatego nie dziwi fakt, że w większości biur
podróży w można go naleźć w podręcznej biblioteczce.
Po
sukcesie ogólnego przewodnika na rynku zaczęły pojawiać się cieńsze, ale
ukierunkowane na konkretny temat, publikacje zachowujące tę samą szatę
wydawniczą. Warto dodać, że większość z proponowanych przez wydawnictwo profili
tematycznych serii było omawianych w zbiorczej formie po raz pierwszy, tym większe
należy się uznanie dla Muzy. Patrząc na tytuły, biuro podróży chcące
wyspecjalizować się w turystyce kulturowej mogłoby po prostu zebrać kolejnych
15 tytułów i, według zawartej w nich treści, układać atrakcyjne trasy. Nie
miejsce tu przytaczać wszystkie tytuły, ale dla wyobrażenia warto podać choć
kilka: „Polska. Arcydzieła w architekturze” Krzysztofa Nowińskiego, „Polska.
Urokliwy świat małych miasteczek” Jerzego Kwiatka, „Polska. Najciekawsze muzea”
Katarzyny Wierzbickiej i Marii Sołtysiak, „Polska. Fascynujący świat podziemi”
Roberta Szewczyka czy „Polska. Noclegi w zabytkach” Barbary Kaniewskiej i
Grzegorza Micuła. W 2008 roku do serii dołączyły dwie kolejne pozycje „Polska. Świątynie,
klasztory i domy modlitwy” Małgorzaty Omilanowskiej oraz „Polska. Rezydencje królów
i książąt” Marka Boruckiego. Tak się stało, że sięgnęłam po tę ostatnią…
Książka
ma szereg zalet. Oprócz charakterystycznych dla serii - poręcznego formatu przy
bogatej treści oraz wielu ilustracji - fotografii, rysunków, planów zachowanych
obiektów i rekonstrukcji niektórych rezydencji, znajdujemy także szereg
informacji praktycznych - w tym, obok godzin otwarcia obiektu i cen biletów wstępu,
także te, dotyczące pozostałych atrakcji w danej miejscowości a czasami nawet
parkingów. Autor przewodnika od razu założył, że odbiorcami książki będą osoby
o różnym poziomie wiedzy historycznej i dlatego przy omawianych obiektach zamieścił
notkę dotyczącą władcy związanym z daną rezydencją, jednak gdy dany król lub
książę pojawia się w kontekście innej budowli, zamiast ramki z krótkim
biogramem znajdujemy odnośnik do strony, na której został on już wcześniej
przypomniany.
Jeszcze
we wstępie autor ujednoznacznił o jakich obiektach będzie pisać, zarówno
geograficznie, jak i czasowo, uściślając kim są „królowie, a przede wszystkim „książęta” oraz co traktuje jako „rezydencję. I tak książka przedstawia obiekty znajdujące się wyłącznie
na terenie Polski w jej obecnych granicach administracyjnych ale w obrębie ram
historycznych poszczególnych dzielnic. Jako zakres chronologiczny podaje
historię kraju od momentu jego powstania, a nawet ciut wcześniejszego bo od
czasów władców legendarnych i półlegendarnych, po kres królestwa, czyli
panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jako „króla” lub „księcia” autor
uznaje tylko te osoby, które sprawowały władzę państwową, czy to w całym królestwie,
czy w poszczególnych dzielnicach z okresu Rozbicia Dzielnicowego czy wreszcie władców
małych księstw powstałych w wyniku postępującego rozdrobnienia feudalnego,
jednoznacznie odżegnując się od rodów magnackich takich jak Radziwiłłowie,
Sapiehowie, Czartoryscy. Pojęciem „rezydencji” określa zaś te obiekty (zamki,
pałace, ratusze, kamienice, a nawet całe miejscowości), które faktycznie służyły
władcy jako miejsce stałego lub sporadycznego pobytu. Ważniejsze więc stają się
przestrzenie, o których z całą pewnością możemy powiedzieć, że władcy tam
bywali, nawet jeśli dziś po budowli nie zachowało się nic więcej niż stanowisko
archeologiczne czy podanie, niż liczne zamki, które powstały z fundacji królewskiej,
i choć miał obowiązek ugościć monarchę nie zawsze dostąpił tego zaszczytu.
Borucki stara się opowieść o danej rezydencji z czasów jej rzeczywistej
rezydencjonalności, przepleść z opowieścią o dalszych losach danego miejsca włącznie
z tym, kiedy i w jakich okolicznościach przestało służyć królom czy kiedy zniknęło
z powierzchni ziemi. Znajdujemy także liczne informacje o tym, jak jest ono
wykorzystywane obecnie lub jakie są plany na przyszłość.
Dodatkowym
plusem książki są cytaty z kronik staropolskich, głównie Galla Anonima i Jana Długosza
oraz powoływanie się i przytaczanie mniej znanych faktów na podstawie innych
kronik i annałów prowadzonych przez kancelarie przykościelne lub nadworne.
Szkoda, że w blisko 300-stronowej publikacji znalazło się miejsce dla kilku
zaledwie legend mimo, że w wielu miejscach autor przywołuje, a niejednokrotnie
odwołuje się do różnych podań, bez ich przytaczania, np. zabrakło legendy o królu
Popielu, którego myszy zjadły. Należałoby zachować większą konsekwencję, szczególnie
że są całe regiony (Wielkopolska, Podlasie, Pomorze) przy których pojawiają się
jedynie odwołania do legend i inne (Mazowsze, Małopolska) gdzie prawie każda
wspominana legenda jest natychmiast przytaczana. Tym bardziej, że jak to z
legendami bywa, w wielu miejscach można usłyszeć bardzo zbliżone historie,
szczególnie te o duchach powracających do swojej posiadłości czy o zakopanych w
piwnicach skarbach. Może dziwić także, dlaczego podana jest np. legenda o
etymologii nazwy Będzin czy Szydłów, podczas gdy o nazwie „Warszawa” autor
pisze, że legendy z tym związane można przeczytać w literaturze
warsawianistycznej. W przypadku Czerwińska nacięcia na kamieniu w ścianie kościelnej
są wytłumaczone jako miejsce ostrzenia mieczy rycerskich, istnienie takich
samych nacięć na poznańskim kościele Najświętszej Maryi Panny jest przemilczane.
Przykłady takich niekonsekwencji można by mnożyć. Niestety, nie przytoczono
klucza, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej.
Książce
można by zarzucić także, że nie znajdziemy opisów sensu stricte rezydencji lub
nawet konkretnych pomieszczeń, w których przebywali królowie, można utyskiwać również
na małą ilość informacji dotyczących ogólnej charakterystyki czasów, w których
wykorzystywano budynek jako rezydencję monarszą czy wreszcie poszczególnych
wizyt, choćby anegdot z nimi związanych. W zadziwienie wprawić może także układ
książki. Chociaż autor zaznaczył we wstępie, że poszczególne miejscowości
zostaną przypisane do dzielnic w ich kształcie historycznym, nie wyjaśnił
rzadko spotykanego układu książki. Opisane regiony - Wielkopolska, Śląsk, Małopolska,
Mazowsze, Podlasie i Pomorze Gdańskie z ziemią chełmińską - następujące po
sobie wymienionej kolejności, nie są uporządkowane według żadnego przejrzystego
klucza. Nie jest to bowiem ani kolejność alfabetyczna, ani według ilość
opisywanych rezydencji, ani nie jest kolejnością historyczną, na co mogłoby
wskazywać pierwszeństwo Wielkopolski. Jeśli patrzeć na historyczny rozrost
kraju to kolejne ziemie, które były przyłączona do Wielkopolski to Kujawy,
Pomorze Wschodnie, Mazowsze, Pomorze Zachodnie a w ostatniej kolejności Małopolska
i Śląsk. Jedynym „kluczem” zastosowanym w książce wydaje się więc plan koła na
mapie kraju…
Jednak najpoważniejszy zarzut pod adresem
autora jest natury merytorycznej. Nie jestem historykiem, dlatego nie mogę i
nie będę się wypowiadać na temat wierności faktograficznej poszczególnych opisów.
Jestem za to przewodnikiem po Poznaniu i ilość błędów zawartych w opisie tego
miasta jest rażąca. Wbrew temu, co pisze autor, w Poznaniu nie twierdzi się, że
jest to gród rodowy Piastów określa się je, zgodnie z prawdą, mianem jednego z
miejsc, w których rozpoczęła się historia kraju. Borucki jednoznacznie
stwierdza, że palatium książęce było wybudowane w latach 60. X w. przez Mieszka
I. Archeolodzy, którzy pracują na poznańskim Ostrowie Tumskim od kilkudziesięciu
lat nie są pewni, czy było ono wznoszone przez Mieszka, czy jeszcze przez jego
ojca, a z całą pewnością nikt nie wie, w którym roku rozpoczęto budowę
pierwszej polskiej katedry, którą autor wyznacza na rok 968. Zazwyczaj podaje
się czwartą ćwierć X w. po śmierci bp Jordana (982 lub 984). W katedrze zostali
pochowani, nie tylko Mieszko I, Bolesław Chrobry i Mieszko II jak podaje autor,
ale także Kazimierz Odnowiciel, Władysław Odonic, Przemysł I, Bolesław Pobożny
i Przemysł II. Jednak żaden z nich nie został pochowany w kaplicach oplatających
wianuszkiem trójnawową bazylikę, jak można by się zasugerować na podstawie
tekstu. Najstarsza z kaplic, zwana dziś Królewską, pochodzi z drugiej połowy
XIV w. i w tamtym okresie umieszczono tam nagrobek Przemysła II i jego drugiej żony,
Rychezy, ale nikt nie mówi o przenoszeniu grobów. Później (najprawdopodobniej
na początku XVIII w.) przeniesiono do niej nagrobek Chrobrego fundacji
Kazimierza Wielkiego. W podziemiach katedralnych odnaleziono dwa fragmenty grobów,
które są interpretowane jako tumby Mieszka I i Bolesława Chrobrego (autor
wspomina jedynie o grobie książęcym). Lokalizacji pozostałych grobów niestety,
jeszcze nie odkryto. W krypcie pod katedrą odkryto, a nie “zgromadzono” jak
twierdzi autor, fragmenty murów pierwszej, przedromańskiej oraz drugiej, romańskiej
katedry. Jedyne co zostało tam “zgromadzone” to fragmenty kolumn, rzeźb, płyt
nagrobnych i innych fragmentów dekoracji kolejnych katedr. Same badania były
prowadzone w 1951, a nie w 1999 roku, a kryptę oddano dla zwiedzających już w
1954 roku.
Złota Kaplica to zwyczajowa nazwa mauzoleum
pierwszych władców Polski. Faktycznie, kaplica stała na tym miejscu już na początku
XV, albo nawet i w drugiej połowie XIV w., jednak wtedy była kaplicą maryjną i
nie była złocona. Swój obecny wygląd zawdzięcza gruntownej przebudowie z początku
XIX w. i dopiero wówczas, ze względu na złocona dekorację w stylu bizantyjskim,
zaczęto nazywać ją “Złotą“. W 1834 roku, kiedy otwieraną ja dla publiczności
nie przeniesiono do niej jednak sarkofagu ani Mieszka, ani Bolesława. Wykonano
jedynie kopię nagrobka Bolesława ufundowanego przez Kazimierza Wielkiego wzorując
się bardziej na grobach królewskich w Krakowie niż na autentycznej tumbie, bo ta
pozostawała w stanie zniszczenia już od co najmniej 30 lat.
Autor odnotowuje fakt ustanowienia godła państwowego
przez Przemysła II, niestety ustanowienie w tym czasie kolorami państwowymi białego
i czerwonego umknęło jego uwadze. Poznański zamek królewski gościł polskich króli
lub członków rodziny królewskiej i ich szacownych gości do końca XVII wieku,
jednak po wojnie północnej zamek zamienił się w ruinę i wbrew temu co pisze
Borucki - nikt go nie remontował jako że w kasie miejskiej i państwowej brakowało
pieniędzy. Prace poczynione przez Kazimierza Raczyńskiego nie były więc
ratowaniem budynku, tylko budową zupełnie nowego gmachu na miejscu północnej części
zamku. Część południowo-zachodnia została przez Prusaków wyburzona i na jej
miejscu wybudowano niewielki budynek użytkowy. Wszystkie budowle na wzgórzu
Przemysła zostały zniszczone w czasie walk o wyzwolenie miasta w lutym 1945
roku. To, co odbudowano po wojnie to rekonstrukcja budynku Raczyńskiego i
oficyny Pruskiej.
Z drobniejszych przeinaczeń należy odnotować
że w Poznaniu działa Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, a nie Uniwersytet Poznański,
Muzeum Historii Miasta Poznania jest otwarte codziennie od wtorku do niedzieli,
a nie - jak według autora - zamknięte w czwartki i otwarte w jedna sobotę w
miesiącu, Muzeum Sztuk Użytkowych (a nie Sztuki Użytkowej) znajduje się w
budynku Raczyńskiego na miejscu zamku królewskiego, zaś Muzeum Poznańskiego
Czerwca 1956 oraz Centrum Kutry “Zamek” w zamku cesarskim wybudowanym przy głównej
ulicy nowożytnego Poznania, dziś Święty Marcin odległej o około kilometr w
linii prostej od zamku królewskiego, na początku XX wieku przez cesarza
Wilhelma II. Co prawda o zamku cesarskim autor wspomina, ale w taki sposób, że
możnaby odnieść wrażenie, że jest jednym z fragmentów zabudowań zamku królewskiego.
Jeśli na 8 stronach poświęconych Poznaniowi
można bez trudu znaleźć 12 błędów merytorycznych, nie mówiąc o problemach ze składnią
zdania i szykiem logicznym wewnątrz zdania i zdań następujących po sobie oraz
kilu “kiksów“ edytorskich, można zacząć zadawać sobie pytanie, co jest na
pozostałych 290 stronach przewodnika? Pozostaje mieć tylko nadzieję, że autor
nie odrobił akurat lekcji z historii Poznania, którego nomen omen nie darzy
chyba sympatią, bacząc na ukryte uszczypliwość pod adresem Poznaniaków. Według
autora uzurpują oni sobie prawo do określania swojego miasta mianem kolebki
rodziny Piastowskiej, nie mogą pogodzić się z ustanowieniem metropolii kościelnej
w roku 1000 w Gnieźnie, a królowie bywali tu “sporadycznie” - dla porównania wg
autora Władysław Jagiełło odwiedził Kalisz “aż 25 razy” podczas gdy w Poznaniu
bawił sporadycznie - co najmniej 44 (a nie jak podaj autor 36) razy.
Seria Muzy jest dziś jedna z najciekawszych
propozycji dla ambitnych turystów i biur podróży. Niestety “Polska. Rezydencje
królów i książąt” zanim zachwyci potencjałem tematu powinna być ponownie
skonsultowana ze specjalistami ponieważ w obecnej formie stawia pod znakiem
zapytania nie tylko ten jeden tom, ale także rzetelność całej, dotychczas
bardzo - chyba - udanej, i potrzebnej serii.
|