Główna :  Dla autorów :  Archiwum :  Publikacje :  turystykakulturowa.ORG

 

Data wydania 1 marca 2013, redaktor prowadzący numeru: Magdalena Banaszkiewicz

Numer 3/2013 (marzec 2013)

Data wydania 1 marca 2013, redaktor prowadzący numeru: Magdalena Banaszkiewicz

Numer 3/2013 (marzec 2013)

 

Itinerarium

 
 
 

Tzw. Cmentarz Patriotów, czyli poległych bojowników w walce o niepodległość z Etiopią

Jeden z budynków w stylu art. deco, dawna siedziba zarządu fiata na włoską Afrykę, obecnie elegancka willa w Asmarze, źródło: http://schayer.blox.pl/2007/12/Asmara-i-Katowice.htm

Kolejny przykład stylu art deco w Asmarze – kino „Imperio”

Neogotycka katedra rzymskokatolicka. Najświętszej Marii Panny w Asmarze

Włoski cmentarz w Asmarze

Jeden z wielu budynków w stylu art. deco w Asmarze, 
źródło: http://schayer.blox.pl/2007/12/Asmara-i-Katowice.htm

Kino „Romo” w stylu art deco

Katedra katolicka w Asmarze, źródło: www.globosapiens.net 

Stacja serwisowa i benzynowa Fiat Tagliero z 1938 roku projektu: 
Giuseppe Pettazzi, źródło: www. lonelyplanet/eritrea

Bez komentarza. Scenka z wojny

Bojowniczka o niepodległość Erytreim 70', źródło www.harep.org

Chłopak z ludu Tigre źródło www.harep.org

Cmentarz brytyjski w Keren

Dworzec autobusowy w Karen

Eritrean beauty

Erytrea, gdzieś po drodze Ruef 

Karen, wielbłądzi targ

Keren Battlefield, włoski cmentarz

Kozi targ w Karenie

Maryam dearit, czyli baobab kryjący w sobie kaplicę z figurka maryjną

Massawa, ruiny d. pałacu cesarskiego, potem prezydenckiego, zniszczonego podczas operacji Fenkil

Massawa - pałac cesarski

Mężczyzna z ludu Tigre 1963 źródło www.harep.org

Niepodległość ma swoją cenę, źródło ww.harep.org

Nowa Massawa

Ostrzegawczy znak drogowy z Erytrei

Pomnik upamiętniający wyzwolenie w Masswa. Ponoć wozy bojowe EPLF które brały udział w operacji Fenkil

Poniedziałkowy targ wielbłądzi w Karen

Scena ze starej Massawy

Scenki ze starej Massawy

Stare ottomańskie centrum Massawy

Stary sowiecki wrak, a może polski, po drodze z Asmary do Karen

Michał Jarnecki

Erytrea - jedno z najmłodszych państw Afryki


Obok Sudanu Południowego, drugim najmłodszym państwem tego kontynentu jest właśnie Erytrea, usadowiona na jednym z ramion wschodnioafrykańskiego trójkąta, nazywanego potocznie rogiem. Niestety, nie jest on rogiem obfitości i długo nie będzie. Większość państw afrykańskich zalicza się do najbiedniejszych na globie i pod tym względem Erytrea nie stanowi jakiegoś wyjątku. Ten górzysty przeważnie kraj z długimi plażami rozciągającymi się nad Morzem Czerwonym i kapitalnymi rafami koralowymi, długo jeszcze nosić będzie znamię wojny i zniszczeń nią spowodowanych. Nie tylko straszą czasami kikuty wypalonych domów, ale i wraki zniszczonych czołgów, najczęściej radzieckiej produkcji. Dawna włoska kolonia, gdzie do dzisiaj wielu starszych ludzi biegle posługuje się językiem Dantego i Boccacia, przypadła po drugiej wojnie światowej cesarstwu Etiopii. Nikt nie pytał mieszkańców Erytrei co sądzą na ten temat. ONZ, zresztą niejednokrotnie pełna hipokryzji schowała głowę w piasek. Do tej decyzji także przyczynili się zachodni alianci dzięki zabiegom cesarza Hajle Selasjego, grającego zręcznie rolę pierwszej ofiary faszyzmu, co zresztą do pewnego stopnia odpowiadało prawdzie. Cesarz zręcznie wygrywał role pokrzywdzonego i wyniósł z tego określone korzyści.

Połączenie obu krajów okazało się w sumie niewypałem. Etiopii mogło zależeć na opanowaniu jak na warunki afrykańskie w miarę sytej i zasobnej Erytrei, z szerokim dostępem do morza. Dodatkowo niefortunnym zabiegiem stało się narzucenie archaicznych już we współczesnym świecie rządów absolutnego monarchy, którego, wcale nie groteskowy obraz oddał Ryszard Kapuściński w książce "Cesarz". Gdy zawiodły legalne środki i starania o autonomię, na przełomie lat 1961-62 rozpoczęła się długotrwała walka zbrojna o niepodległość. Jak to w Afryce często się zdarzało i zdarza do tej pory, problemem stały się podziały plemienne, ale udało się je przezwyciężyć i stworzyć jednolitą organizacje - EPLF czyli Ludowy Front Wyzwolenia Erytrei. Szczególnie dramatycznego charakteru nabrała wojna po obaleniu cesarza Hajle Selasje (1974) i wprowadzeniu bezwzględnej dyktatury marksistowskiej pułkownika Mengistu Hajle Mariama (1977), wspieranego przez Związek Radziecki i jego wasali. Zwycięstwo stało się możliwe zarówno dzięki stworzeniu szerokiej koalicji sił antykomunistycznych w Etiopii i Erytrei oraz wskutek zamknięcia kurka z pomocą dla Mengistu przez Gorbaczowa. W 1992 roku niepodległość stała się faktem!

Asmara  
Erytrejska stolica, choć stosunkowo niewielka (około 450-500 tysięcy mieszkańców), prowincjonalna i przaśna, zasługuje na krótki przystanek.
Na początku XX wieku i za rządów Mussoliniego, w dobie zwiększających się ambicji i apetytów imperialnych, miasto stało się niejako wizytówką włoskiej obecności w Afryce, swoistym skansenem typowej dla pierwszej połowy ubiegłego wieku architektury, szczególnie stylu art deco, charakteryzującego się zamiłowaniem do geometrycznych figur i elementów dekoracyjnych. Nie brakuje w nim też neogotyckich czy renesansowych budowli, zarówno sakralnych, jak i świeckich. Kilka z nich urzeka nawet delikatnymi arkadowymi dziedzińcami i balkonami. Mogą nas zainteresować starania władz erytrejskich i ich włoskich "sprzymierzeńców", lobbujących za wpisaniem zabudowy Asmary w stylu art deco na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To powinno stanowić lekcję dla naszych starań wpisania zabudowy katowickiego Giszowca na ową prestiżową listę.

Opuszczając stosunkowo zeuropeizowaną Asmarę, zanurzamy się w bardziej prawdziwej Afryce, które nam - "bladym twarzom" ze środkowej Europy, kojarzy się z egzotyką. Nie warto wdawać się w rozważania na temat sensu i znaczenia tego pojęcia. Z grubsza oznacza ona zdecydowaną odmienność, "inność" o swoistym kolorycie i oryginalności. Właściwie wszystko to spotkamy jadąc na wschód, w stronę sudańskiej granicy. Sto kilometrów dzieli Asmarę od Karenu, najważniejszego miasta wschodniego regionu. Aż i tylko 100... To inny świat. Ulice pełne częstokroć bosonogich czarnoskórych twarzy z głowami owiniętymi białymi turbanami, co nasuwa skojarzenie z przygodami Stasia i Nel w kraju Mahdiego (czyli Sudanie) u schyłku XIX wieku. Można tylko domniemywać i uruchomić wyobraźnię szukając odpowiednika Idrysa i Gebra. Krajobraz urozmaicają okalające miasto okrągłe afrykańskie chatki, o charakterystycznym spiczastym dachu.
Po ulicach włóczą się wielbłądy, kozy i owce. Sporą atrakcją jest poniedziałkowy targ czworonogów, głównie wielbłądów, krów i osłów. Warte rzucenia okiem są cmentarze żołnierzy poległych podczas II wojny światowej. Szczerze mówiąc więcej uroku posiada cmentarz włoski, bardziej zadbany i ukwiecony. Wreszcie w okolicach rosną wyjątkowo mocno afrykańskie, częstokroć okazałe baobaby. W jednym z nich, przypominającym z sienkiewiczowskiej opowieści, sławny Kraków, znajduje się kaplica z figurką maryjną. Ponoć w pniu szukali schronienia włoscy żołnierze podczas bombardowań brytyjskich.

Nad Morzem - niekoniecznie - Czerwonym 
Erytrea posiada ok. 900 kilometrów wybrzeża. W sporej części to obszary bezludne i pustynne. Tam też leżą dwa okna tego kraju na świat: porty Massawa i Assab. Massawa posiada nawet swoją długą, kilkusetletnią historię, o czym świadczą zabytki pamiętające arabski i tureckie (otomańskie) tutaj rządy. Szkoda, że ich stan bywa żałosny. W centrum nie brakuje reminiscencji wojny. Z pałacu cesarskiego, opisanego przez Kapuścińskiego pozostał szkielet, a po pomniku cesarskim tylko pusty cokół, nie mówiąc o ruinach zwykłych domów.
Jednak coś się dzieje, zmienia w Massawa. Powoli wyrastają w nowszej części miasta wieżowce biurowców i hoteli. Na wysokości właśnie Massawy rozciąga się grupa wysp Dalak i cudowne, niemal nieskażone, bajecznie kolorowe rafy koralowe. Ci co widzieli kiedykolwiek kawałek choćby rafy potwierdzą, reszta zaś musi uwierzyć, że przeżycie to niesamowite zetknąć się z tym tajemniczym i barwnym światem. Opisy i zdjęcia tego nie oddadzą mogą tylko dać wyobrażenie. To niewątpliwie największa atrakcja Erytrei.

Informacje praktyczne  
Jak można się łatwo domyśleć nie ma z Polski bezpośrednich połączeń. Do Erytrei drogą lotniczą dotrzeć można w następujący sposób:

  • Poprzez Frankfurt: Lufthansą lub lokalnymi liniami Eritrean

  • Poprzez jemeńską stolicę Sanę liniami Yemenia; notabene też najpierw przez Frankfurt

  • Poprzez Adis Abebę (stolica Etiopii) liniami Etiopian

Pierwszy wariant oscyluje w granicach 3500-4000 zł, drugi 4300-4500, ale nie zapominajmy, że podstawową cenę stanowi przelot do Jemenu (ok. 650-700 $), ponieważ z samej Sany i z powrotem cena wynosi około 200 dolarów. Trzeci wydaje się drogi - powyżej 4500 zł - ale znowu powtarza się tam sama historia - większość ceny stanowi przelot do Etiopii, niekoniecznie liniami lokalnymi, bo już odcinek Adis Abeba - Asmara to wydatek w granicach 230 $.Oczywiście ceny obejmują bilety powrotne!
Wytrwali globtroterzy - plecakowcy mogą przekroczyć granice lądem, łącząc Erytreę najlepiej z Etiopią lub Sudanem, może też Dżibuti, choć pomysł sudański polecałbym bardziej osobom "brave heart". Niewygodny to może sposób, ale budżetowy...
Erytrea jest tanim krajem. Ceny noclegów i żywności są w zasięgu ręki. Możemy już się przespać od kilku dolarów za noc, choć powoli powstają i bardziej ekskluzywne hotele. Miejscowa kuchnia jest dosyć pikantna. Przeważają potrawy z baraniny, "koziny" czy ryb wzbogacone kwaśnymi plackami. Kraj jest bezpieczny a ludzie gościnni, uśmiechnięci i życzliwi, co raczej nie zawsze w Afryce bywa standardem.
Walutą lokalna jest nakfa. Oficjalny kurs:1,5 roku temu wynosił 1$ = ok. 13 Nkf, zaś 1 euro = ok. 20 Nkf, nieoficjalnie kilka więcej.

 

Nasi Partnerzy

 

Copyright ©  Turystyka Kulturowa 2008-2024


Ta strona internetowa używa pliki cookies w celu dostosowania serwisu do potrzeb użytkowników i w celach statystycznych. W przeglądarce internetowej można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Brak zmiany tych ustawień oznacza akceptację dla cookies stosowanych przez nasz serwis.
Zamknij