|
Kirgizstan, Osz, widok z Góry Sulejmana
|
Fragment Góry Sulejmana
|
|
Bazar w Osz
|
Wszechobecny wódz Mao, wersja z Kaszgaru |
|
Widok z gniazda Muztagh Aty na pasmo Kongur Tagh
|
Majestatyczna Muztagh Ata
|
|
Widok na raniona schodzące od Muztagh Aty, w tle pasmo Kongur Tagh
|
Jezioro Karakul
|
|
Karakorum Highway
|
Karakorum Highway
|
|
Parking dla osłów, targ niedzielny w Kaszgarze
|
Sprzedaż opke, ujgurskiego przysmaku, targ w Kaszgarze
|
|
Mały sprzedawca arbuzów na tragów Kaszgarze
|
Stoisko mięsne, targ w Kaszgarze
|
|
Sprzedaż obuwia, kaszgarski targ niedzielny
|
Czytelnia i zarazem uliczny kiosk z gazetami, Kaszgar
|
|
Targ zwierzęcy w Kaszgarze, sprzedaż owiec ułożonych „na zamek”
|
Ujgur w typowej czapce
|
|
Owce ustawione do sprzedaży w pozycji „na zamek”
|
Ujgurska starówka w Kaszgarze
|
|
Łuk Shitpona
|
Widok przez prześwit łuku
|
|
Cmentarz muzułmański w pobliżu mauzoleum Abakh Khoja
|
Mauzoleum Abakh Khoja
|
|
Misterny wyrób z nefrytu, Hotan
|
Wyciąganie jedwabnych nici z kokonów jedwabników, Hotan
|
|
Produkcja materiału z jedwabnej nici
|
Ręczne tkanie dywanów
|
|
Wnętrze przędzalni
|
Jezioro Bosten
|
|
Lotos w okolicach jeziora Bosten
|
Minaret Emin
|
|
Suszarnie winogron (!) w oazie Turfan
|
Jezioro Aydingkol
|
|
Druga na świecie depresja 154 m. p.p.m.
|
Ruiny starożytnego miasta Jiaohe
|
|
Jiaohe
|
Segregacja rodzynek w wiosce Mazha w Dolinie Tuyol
|
|
Mauzoleum w wiosce Mazha w Dolinie Tuyol
|
Ulice w wiosce Mazha w Dolinie Tuyol
|
|
Góry Płomienne
|
Karezy w Turfanie
|
|
Kontrast bogactwa i biedy w Urumczi
|
Oznaczenia ulic w Urumczi
|
|
W GÓRACH I NA PUSTYNI
Agnieszka Matusiak
Ujgurski Region Autonomiczny Xinjiang
Nawet najdalszą podróż rozpoczyna pierwszy krok.
/Lao-Tsy/
Z Kirgistanu do Chin – przeprawa przez granicę kultur
„Czy my rzeczywiście jesteśmy w Chinach?” Taką wątpliwość wyraził Rysiek,
mój towarzysz, kilkukrotnie w czasie naszej podróży. Faktycznie było w tym
stwierdzeniu wiele racji. Xinjiang to autonomiczny region na terenie Chin,
który w 45% zamieszkiwany jest przez Ujgurów, a przez 41% przez Chińczyków Han.
Nazwa prowincji oznacza z chińskiego „Nowe terytorium”, natomiast region ten
określa się też Chińskim Turkiestanem lub Wschodnim Turkiestanem. Obejmuje on
niebagatelną, bo blisko jedną szóstą całego obszaru Chin, a granice z Mongolią,
Kazachstanem, Rosją, Kirgistanem, Tadżykistanem, Afganistanem, Pakistanem,
Indiami /Kaszmir- obszar znajdujący się pod kontrolą Indii znajdujący się na terytorium
Pakistanu/ stanowią jedną czwartą długości linii granicznej Chin.
Ujgurzy, stanowiący na tym obszarze najliczniejszą grupę etniczną, są
jedną z 56 grup zamieszkujących Kraj Środka. Jest to ludność pochodzenia
tureckiego, która w przeszłości wraz z Gokturkami stanowiła najsilniejszą grupę
tureckojęzycznych plemion na terenie Azji Środkowej. Współcześnie grupa ta,
żyje na terenie prowincji Xinjiang, przemieszana z Uzbekami, Kazachami,
Kirgizami, Chińczykami Han, Tadżykami.
Aby bliżej przyjrzeć się nie tylko ciekawostkom przyrodniczym i
kulturowym na obszarze prowincji, ale również, by zobaczyć jak wygląda wspólne
życie w miastach i wioskach zamieszkiwanych przez taką mieszankę etniczną i
narodową postanowiliśmy przewędrować część południowej i północnej nitki
Jedwabnego Szlaku. Po miesięcznym pobycie w Kirgistanie kontynuowałam
moje wakacyjne peregrynacje na terenie Chin. Rysiek, z którym udałam się w te
podróż, po przylocie z Polski do Biszkeku, stolicy Kirgistanu, dojechał
taksówką do Osz, miasta położonego na południu tego kraju. Pokonanie taryfą
kilkuset kilometrów, wydaje się w naszych warunkach niezwykle kosztownym
przedsięwzięciem. Ale nie w Kirgistanie. Taksówki i minibusy to podstawa
transportu w tym kraju, a ich koszt jest relatywnie niski, ze względu na
niewygórowane ceny paliwa. Mieliśmy przeznaczone trzy dni na pobyt w Osz. Jest
to drugie co do liczby mieszkańców miasto w Kirgistanie, położone w Dolinie
Fergańskiej. Jest znane przede wszystkim z ogromnego bazaru. Drugą wielką
atrakcją tego miasta, posiadającego wielowiekową, obejmującą 3000 lat historię,
jest Góra Sulejmana, zwana też Tronem Sulejmana. Jest to miejsce szczególne dla
muzułmanów.
Wychodząc na jej szczyt mijamy po drodze
drzewa z zawieszonymi szmatkami, drobnymi kawałkami ubrań, wieszane
prawdopodobnie zgodnie ze zwyczajem pochodzącym ze stron rosyjskich, po to, by
zyskać w życiu pomyślność oraz by znów wrócić w to miejsce. Na szczycie góry
znajduje się maleńki meczet, wybudowany w XV wieku przez króla Fergany
Zahirudina Babura, w późniejszym czasie kilkukrotnie zniszczony i odbudowany.
Schodząc z wierzchołka znajdziemy miejsce jeszcze bardziej szczególne –
jaskinię, do której pielgrzymują kobiety nie mogące posiadać dzieci, a także te
które wierzą, że dzięki obecności w tym miejscu urodzą zdrowe potomstwo. Wewnątrz
jaskini znajduje się kamień o kształcie fallicznym, na którym należy usiąść. Ma
to zapewnić pomyślność dla przyszłej matki w jej staraniach o dzieci.
Muzułmanie pielgrzymują na Górę Sulejmana, gdyż
wierzą w to, że w tym miejscu modlił się prorok Mahomet.
Wędrówka po Kirgizji zakończyła się, dla mnie
po ponad miesiącu, dla Ryśka, po kilku dniach, ale czekała na nas niezwykła i
ekscytująca droga biegnąca nitkami legendarnego Jedwabnego Szlaku. Co prawda
Osz, to także miasto mające ogromne znaczenie handlowe i znajdujące się na
trasie tego szlaku, jednakże część chińska zapowiadała się znacznie ciekawiej.
Nocnym autobusem przejechaliśmy przez
przełęcz Irkeshtam z Osz do Kaszgaru. Alternatywną opcją podróży do Chin z
Kirgistanu jest przejazd przez znajdującą się bardziej na północ przełęcz
Torugart. Jednakże należy wiedzieć o tym, że przejazd drogą północną jest tylko
możliwy, gdy wykupimy usługę transportową w kirgiskim i chińskim biurze
turystycznym. W przypadku trasy południowej nie ma takich wymogów, jednakże
przejście to funkcjonuje tylko od poniedziałku do piątku. Niestety nie
wiedziała tego grupa Polaków, która dotarła na przełęcz Irkeshtam i na
przejście w piątek wieczorem, w związku z czym musiała spędzić weekend w
górach, czekając na możliwość przejazdu. My natomiast, znając te uwarunkowania,
pojechaliśmy sypialnym autobusem w niedziele wieczorem i w poniedziałek rano
byliśmy na kirgisko-chińskiej granicy, gdzie
spotkaliśmy ową grupę alpinistów ze Śląska, udających się do Pakistanu.
Oczywiście przeprawa przez granicę znacznie się przedłużyła i do Kaszgaru
dotarliśmy w środku nocy.
Kaszgar – mieszanka historii, legendy i rzeczywistości chińskiej
ekspansji
Na początek kontynuowaliśmy już w ciągu dnia
spotkanie z legendarnym Kaszgarem. Baśniowe wyobrażenie o tym mieście, jakie
sobie stworzyłam znalazło odzwierciedlenie w starej ujgurskiej starówce.
Pozostała część ponad dwustutysięcznego miasta to głównie blokowiska
zamieszkiwane w dużej mierze przez Chińczyków. Wszystkie nazwy, oznaczenia i informacje
są dwujęzyczne – zapisane chińskimi ideogramami i po ujgursku..
Okazało się, że coraz bardziej widoczne są
tutaj chińskie wpływy. Kontrastująca z nowoczesnymi budynkami stara ujgurska
starówka stanowiła zapowiedź tego, co mieliśmy zobaczyć wkrótce – ścierającą
się mentalność, tradycję, historię Ujgurów mieszkających w tym rejonie od
wieków i napływowych Chińczyków, ekspansywnie wchodzących z nowoczesnością w
zastaną sytuację.
Ujgurzy, stanowiący na tym obszarze najliczniejszą
grupę etniczną, są jedną z 56 grup zamieszkujących Kraj Środka.
Kaszgar ma również współcześnie ogromne znaczenie ze
względu na to, że miasto to połączone jest z Hasan Abdal w Pakistanie słynną
Karakorum Highway. Jest to najwyżej położona międzynarodowa autostrada.
Zapierająca dech w piersiach trasa została wybudowana w latach 1966-1986 i
mierzy łącznie 1300 km, z czego 806 km znajduje na terenie Pakistanu, a 494 km po stronie chińskiej. Przejeżdżając cały odcinek podziwiać można ośnieżone szczyty Muztagh
Ata, Kongur Tagh, a po stronie pakistańskiej Masherbrum, Gasherbrum, Broad
Peak, Nanga Parbat i K2. W najwyższym punkcie na Przełęczy Khunjerab Pass,
znajdującej się na granicy między obydwoma krajami, osiąga się wysokość 4877
m.n.p.m.. My przejechaliśmy tylko cześć osławionej drogi, pozostawiając zwiedzanie
większości atrakcji Kaszgaru na deser. Wyruszyliśmy po krótkim pobycie nad
jezioro Karakul. Jest to miejsce z którego udaliśmy się na kilkudniowy trekking
wokół Muztagh Aty /7546 m.n.p.m./. Szczyt ten, wraz z wyższym Kongur Tagh
tworzy grupę górską będącą częścią łańcucha Kunlun Shan, nazywaną też czasami
Chińskiegim Pamirem.
Pierwszego dnia wędrówkę zakończyliśmy w
jurcie naszego napotkanego w drodze „prienda”. Okazało się, że letnia wioska,
do której trafiliśmy zamieszkiwana jest przez Kirgizów, a my zostaliśmy gośćmi
świeżo upieczonych małżonków Malika /lat 21/ i Kuszair /lat 18/. Następnego
dnia rozbiliśmy naszą zieloną jurtę, czyli namiot, w pobliżu ich domu i na
lekko udaliśmy się przyjrzeć z bliska jednemu z lodowców schodzących spod
Muztagh Aty. Nasz „spacer” zakończyliśmy na wysokości około 4800 m.n.pm. ze względu na to, że nie mieliśmy ze sobą sprzętu lodowcowego.
Kolejne dni spędziliśmy wędrując wokół góry
powyżej przecudnej urody dolin rzecznych rozciągających się na wiele
kilometrów. Jedyny problem stanowił brak wody, gdyż jak się przekonaliśmy,
rzeki zaznaczone na mapie w rzeczywistości były tylko suchymi korytami. W
kryzysowej sytuacji udało się nam jednak dotrzeć do rzeki wypływającej spod
lodowca, jednakże bardzo mocno zanieczyszczonej, dlatego naszą wieczorną
rozrywką było filtrowanie i cedzenie piachu i żwiru, po to, by rano móc napić
się już nieco mniej „wzbogaconej” herbaty.
Ponieważ chcieliśmy koniecznie pójść na legendarny
niedzielny targ w Kaszgarze pora była opuszczać niezwykłe góry i wracać w
stronę cywilizacji, czyli na Karakorum Highway, na której bardzo szybko udało
mi się złapać „turystyczny” autostop, którym z przystankami na fotografowanie
wróciliśmy do miasta. Okazało się, że sławny „niedzielny market”
odbywa się on w kilku częściach miasta. Byliśmy na bazarach w Kirgistanie, i w
wielu innych krajach, ale ten słusznie zasługuje na miano największego w całej
Azji. W zasadzie na wędrówce między straganami można spędzić cały dzień,
dokonując zakupów, rozmawiając, jedząc posiłki w licznych bazarowych
jadłodajniach. Kupić można dosłownie wszystko, zaczynając od osła, owiec,
owoców, warzyw, tkanin, ozdób, butów, a skończywszy na śrubach, wiertarkach i innych
narzędziach. Kolorytowi całemu wydarzeniu dodaje obecność osób różnych
narodowości zamieszkujących prowincję, a także handlarzy z krajów ościennych i
turystów. Nie uciekliśmy od gorączki zakupów, ale mając świadomość dalszej
podróży z plecakiem zakończyliśmy je na tradycyjnych ujgurskich nożach,
czapkach, jedwabnej chuście i szalu.
Kolejny dzień
przeznaczyliśmy na jednodniową wycieczkę pod łuk Shitpona, znajdujący się
masywie Kara Tagh. Jest on uznawany za największy łuk skalny na świecie. W 1947
roku został odnaleziony przez Erica Shiptona, a powtórnego odkrycia dokonała w
2000 roku ekipa National Geographic. Przez chwile zastanawialiśmy się nad tą
wycieczką, ze względu na stosunkowo wysokie koszty transportu, jednakże to, co
zobaczyliśmy, było zdecydowanie warte każdego juana wydanego na podróż. Jak się
okazało, miejsce to nie cieszy się, o dziwo, wielką popularnością wśród
turystów, pomimo tego, że zostały tam zbudowane odpowiednie drabiny
umożliwiające dotarcie pod łuk.
Widok łuku robi
nieprawdopodobne wrażenie. Natura jest nadzwyczajnym konstruktorem. Sam prześwit
ma 350m wysokości i 54m szerokości, a doznanie niesamowitości tego miejsca, potęguje
cisza i pustka oraz to, co widzi się przez światło łuku.
Ostatnie chwile w Kaszgarze poświęciliśmy na zwiedzanie starej,
ujgurskiej części miasta i skarbów tego miejsca, czyli Mauzoleum Abakh Khoja
oraz meczetu Id Kah.
Tam, gdzie
lśni jedwabna nić
Jeszcze tego samego dnia wieczorem wyruszyliśmy autobusem sypialnym
południową nitką Jedwabnego Szlaku do Hotanu. Miasto to, było kolejnym, gdzie
wyraźna była cześć ujgurska i chińska - starówka z wyczuwalną stylistyką i
wpływami tureckimi, oraz nowa cześć miasta z typową chińską architekturą. Wraz
z Frankiem, Holendrem, który dołączył się do nas w podróży, obraliśmy sobie
jednak jako cel dotarcie do dwóch ciekawych miejsc: wytwórni dywanów oraz
jedwabiu. Najpierw, nie bez problemów, udaliśmy się do oddalonego 3 km od Hotanu małego miasteczka
Jiyaxiang, będącego ośrodkiem tradycyjnej produkcji jedwabiu.
Mogliśmy tam zobaczyć cały proces produkcji niezwykle delikatnego włókna.
Okazuje się, że błędnie nazywa się jedwabiem tkaniny uzyskiwane z tej nici, która
jest wykorzystywana m.in. do wytwarzania takich materiałów jak: brokat, krepa,
iluzja, tafta, pika i wielu innych. Mogliśmy zaobserwować jak z kokonów wyciąga
się cieniutkie włókno, po zanurzeniu ich we wrzątku /z jednego kokonu uzyskuje
się około1,6 km nici!/ i dalej jak łączy się przędzę, nawija na motki, farbuje
i wreszcie ręcznie tka. Podobny proces ręcznej produkcji, ale tym razem dywanów,
obejrzeliśmy w samym Hotanie, gdzie zajrzeliśmy do gilam krachana,
czyli wytwórni dywanów. Tam zostaliśmy poczęstowani gruszkami, przez
sympatyczne, naprawdę ciężko pracujące tam kobiety. Niesamowite wrażenie
zrobiły na nas maszyny, służące do przędzenia, wyglądające, jakby pochodziły z
początków XX wieku.
Frank udał się z nami tym samym autobusem w kierunku Urumczi, stolicy
prowincji. My jednak zatrzymaliśmy się w Korli, dlatego, że to był nasz
następny cel. Wsiedliśmy jednak w trójkę nie do tego autobusu co trzeba, co nie
jest takie trudne, kiedy na dworcu stoi kilka autobusów jadących w to samo
miejsce. Cała zagadka ukryta jest w numerze rejestracyjnym autokaru,
wydrukowanym również na bilecie. Nasz właściwy autobus już wyjeżdżał z zupełnie
innej strony dworca, ale jakiś Chińczyk wskazał nam, że siedzimy w
niewłaściwym, bo zajęliśmy jego miejsce. Natychmiast zrobiło się zamieszanie i
w chwilę później znaleźliśmy się w stosownym autokarze.
„Wejdź, a
nigdy nie wyjdziesz”
Pustynia Takla Makan rozciąga się na przestrzeni 270 tys. km² i
jest jedną z największych na świecie. Dopiero pod koniec XIX wieku badacze i
podróżnicy rozpoczęli eksplorację tego rejonu. Sven Hemin, Sir Aurel Stein,
Albert von Le Coq, profesor Langdon Warner, hrabia Ōtani to postaci,
którym zawdzięczamy okrycie zaginionych, zapomnianych i zasypanych przez piaski
pustyni miast Jedwabnego Szlaku. Odbyli oni podróże poprzez nieprzyjazną
człowiekowi pustynię, której nazwa tłumaczona jest jako stwierdzenie: „Wejdź, a
nie wyjdziesz”, i dzięki nim możemy się dowiedzieć z pozostawionych zapisków,
nie tylko o ich przeżyciach, ale również o skarbach ukrytych w piasku pustyni
oraz w oazach. Wywiezione przez nich dzieła sztuki, manuskrypty oraz inne cenne
znaleziska znalazły się muzeach amerykańskich i europejskich. Do dziś jednak
ich poczynania są oceniane dwuznacznie, gdyż formalnie wywiezienie znalezisk
było kradzieżą, której Chińczycy wciąż nie mogą wybaczyć i zapomnieć.
Sam przejazd przez pustynię odbywa się autostradą, której budowa
pochłonęła dziesiątki ofiar. Wysiedliśmy po prawie całodobowej podróży w jednym
z najbardziej chińskich miast w tej prowincji - w Korli, pozostawiając Franka,
udającego się do stolicy prowincji - Urumczi.
Korla jest miastem wbudowanym jako ośrodek który ma być zapleczem dla
zatrudnionych przy wydobyciu ropy naftowej na pustyni Takla Makan. To nowoczesne
chińskie miasto, nie nosi żadnych znamion - poza z rzadka spotykanymi dwujęzycznymi
napisami - ujgurskiej kultury. W pobliżu miasta znajduje się Przełęcz Tiemen,
mająca strategiczne znaczenie dla Jedwabnego Szlaku. Jest jedną z 26
najsłynniejszych przełęczy w Chinach, a z racji trudnego do pokonania terenu i
specyficznych warunków naturalnych, a w związku z tym pewności w sprawowaniu
kontroli nad możliwością przejazdu została nazwana Żelazną Bramą.
W okolicach Korli znajduje się także inne ciekawe miejsce, jest to
jezioro Bosten, nazywane „Wschodnim morzem”. Ostateczna nazwa Bosten została
nadana w czasach dynastii Qing. Jest ono największym jeziorem słodkowodnym w
całych Chinach.
Korla była dla nas krótkim przystankiem w drodze do Turfanu, legendarnej
oazy leżącej w kotlinie, której nadano nazwę pochodząca od tego miasta. Leniwe
i senne miejsce powitało nas temperaturą 46ºC, i jak usłyszeliśmy, nie był
to rekordowy wynik, ani nic nadzwyczajnego. Jadąc w to miejsce spodziewaliśmy
się takich upałów, gdyż jak to przeczytaliśmy w jednym z przewodników, jest to
miejsce, w którym „pranie wysycha zanim się zdąży się go rozwiesić”.
Wydaje się, że w niektórych miejscach czas się zatrzymał, Turfan zapewne
do nich należy. Świadczy o tym choćby system karezów, czyli kanałów
nawadniających, które powstały za czasów panowania Dynastii Han (206 p.n.e-24
n.e), a działają i nawadniają wciąż miasto i okolicę. Zaskakujące jest to, że w
pobliżu pustyni Takla Makan powstała oaza, która słynie z uprawy winorośli. System
karezów to sieć ponad 1100 studni oraz wydrążonych pod ziemią korytarzy o
łącznej długości ponad 5000 tys. km. Woda pozyskiwana jest z gór Tian Shan,
które osiągają wysokość ponad 5 tys m.n.p.m., natomiast Turfan położony
zaledwie około 30 m.n.p.m.. Wykorzystując naturalne ukształtowanie trenu i siłę
grawitacji pozyskuje się do nawodniania wodę z topniejących śniegów i lodowców.
Ale to nie jedyna atrakcja tego terenu i miasta. W samym Turfanie
znajduje się minaret Emin, o wysokości 44 metrów, będący największym minaretem w Chinach.
Z kolei u okolicach miasta znajdują się ruiny starożytnych miast Jiaohe i
Gaochang. Dwa ważne ośrodki na północnej nitce Jedwabnego Szlaku. Jiaohe było
stolicą Królestwa Chu-shi, konkurującego m.in. z Dynastią Han i Jin. Gaocheng
zostało wzniesione w I w.p.n.e. Zostało zniszczone w czasie wojen w XIV w., a
dziś można podziwiać jedynie ruiny okazałego miasta, szczątki bram, budynków
użyteczności publicznej, świątyń.
Oprócz pozostałości po starożytnych miastach warto wybrać się na
wycieczkę do Grot Bezeklik i grobowców Astana. Powstanie grot datowane jest na
640 r. n.e., jednakże większość znajdujących się w nich malowideł została wycięta
przez Alberta von Le Coqa i wywieziona do Berlina, gdzie zostały umieszczone w
Muzeum Etnograficznym, które zostało zbombardowane w czasie II wojny światowej,
tak więc większość z ukradzionych fresków przepadła bezpowrotnie. Te, które ocalały
w grotach, zostały zbezczeszczone przez muzułmańskich wandali i Czerwonych
Strażników Rewolucji.
Astana jest miejscem pochówku dostojników z Dynastii Tang.
Kilka
kilometrów od Grot Bezeklik znajduje się przepiękna Dolina Tuyuol. W
znajdującej się w niej wiosce Mazha można podziwiać Groty Tysiąca Buddów
Tuyugou z freskami buddyjskimi, ale także zajrzeć do suszarni winogron, podpatrzeć
jak wygląda selekcja rodzynek, a także podziwiać niezwykłe zabudowania i
architekturę Tuyugou.
Będąc w okolicach Turfanu, nie sposób nie stanąć w miejscu, które jest
uznawane za drugą na świecie depresję. Ten drugi najniżej położony punkt na
powierzchni Ziemi to dokładnie Jezioro Aydingkol (Światło księżyca), znajdujące
się 154 m.p.p.m.
Ostatnim przystankiem w Chinach była dla nas stolica prowincji i zarazem
autonomicznego regionu, czyli Urumczi. Stamtąd już tylko droga do Kazachstanu i
pociąg do Moskwy i dalej do Polski.
Ujgurskie
ciekawostki:
-
Kuchnia ma
charakter bardziej środkowoazjatycki niż chiński. Najbardziej znanym
daniem jest lagman, czyli „wyciągane kluski”, przypominające
makaron, podawany z warzywami i baraniną. Główną potrawą z ryżem jest pilaw,
do którego oprócz głównego składnika, jakim jest ryż, dodaje się jeszcze
kawałki mięsa, szczyptę szafranu dla koloru i warzywa w niewielkiej
ilości. Wszechobecne są baranie kebaby, przypominające bardziej szaszłyki,
ale słusznie nazywane w ten sposób, bo wyglądają tak, jak jeden z wielu
rodzajów tureckiego kebabu.
-
W całych
Chinach obowiązuje czas pekiński, natomiast na terenie tej prowincji
występuje dodatkowo czas lokalny, który wyprzedza czas oficjalny. Gdyby
przyjąć oficjalny czas to obserwowalibyśmy wschód słońca około godz. 9-10
rano. Dlatego odjazdy autobusów czasem podawane są najczęściej w czasie
pekińskim, czasem jednak w lokalnym, co powoduje dodatkowe zamieszanie.
Na styku
kultur
Chiny nieustannie zaskakują: różnorodnością, kontrastami, bogactwem
kultury. Tak daleka odmienność prowincji Xinjang, leżącej w północno-zachodniej
części kraju, od pozostałych regionów, tylko potwierdziła to, że Kraj Środka
jest miejscem, do którego można wracać wielokrotnie i za każdym razem znaleźć
coś niezwykle ciekawego.
Obraz Chińskiego Autonomicznego Regionu Xinjiang, to dające się
zaobserwować ciągłe ścieranie się wymiaru moja – twoja kultura, a w jego obrębie
odmiennych obyczajów, obrzędów, języka, religii, tradycji, wzorów zachowania i
norm. Nieustanne stawanie wobec wyboru - czy pozostać w swojej grupie broniąc
się przed asymilacją, czy zaakceptować i przyjąć to, co inne, i na ile, by nie
zatracić własnej tożsamości.
Znaleźliśmy się na styku różnych kultur, wchodząc z szacunkiem w zastaną
rzeczywistość z naszą kulturą. Podróż, którą odbyliśmy, była a osobistą
konfrontacją, ale też obserwacją wewnętrznej różnorodności, a w niej postaw
akceptacji i kontestacji „innego”. Ujgurzy, Kazachowie, Tadżykowie, Kirgizi, Chińczycy
Han, Hui,– życie w górach i na pustyni, w zatłoczonych miastach i ubogich
wsiach, w blasku Muztagh Aty, Kongur Tagh, piasku pustyni Takla Makan, kurzu
kaszgarskich uliczek, zgiełku wielkomiejskiego Urumczi, z historią i legendą
Jedwabnego Szlaku w tle. Obcy wśród swoich, swoi wśród obcych? A może obcy
wśród obcych, swoi tylko pośród swoich?
Trasa
części chińskiej wyprawy: Osz – Kaszgar - jezioro Karakuł - trekking w
okolicach Muztagh Aty - Kaszgar- Hotan - Korla – jezioro Bosten – Turfan –Urumczi -
Korgos- Ałma Ata. Czas: sierpień 2007.Uczestnicy: Agnieszka Matusiak
i Ryszard Antonik oraz napotkani podróżnicy. |