Główna :  Dla autorów :  Archiwum :  Publikacje :  turystykakulturowa.ORG

 

Data wydania 4 czerwca 2014, redaktor prowadzący numeru: Przemysław Buryan

Numer 6/2014 (czerwiec 2014)

 

Itinerarium

 
 

Asuncion, Panteon Mariscal Lopez

Asuncion-katedra, panteon i Casa de la Indendencia

Bazylika Cacupe patronki Paragwaju nawiedzona przez JP2 w 1988

Ciudad del Este

El Roble u Petera-ogród, menażeria z papugą Gigi, wyjcem Dodo, tapirką Fifi, żmiją, anakondą i fighting bird oraz dziećmi

El Roble żmija

Hohenau sceny

Ita kościół św. Błażeja 

Ita Letra

Jezuickie misje Trinidad

Jezuickie redukcje Bon Jezus

Concepcion targ, huevos azul 

Paragwaj - po drodze

Villarica

Yaguaron

Rio Tagatiya

Pribebuy znane z heroicznej obrony 1869

Salto cristal 

Saltos del Monday

San Lorenzo

Villarica carumbe 

Villarica - murale patriotyczne, ratusz i niem. hotel Paraiso

W busie do Piribebuy 

Ytaitai, nasz bolid

Michał Jarnecki

Paragwaj


Państwo stosunkowo słabo u nas znane, poza specjalistami z iberystyki czy futbolu - leży z dala od popularnych turystycznych szlaków, dociera tutaj stosunkowo niewielu wędrowców i już ten fakt może stanowić zachętę do jego odwiedzin. Osobiście, a sądzę iż nie jestem odosobniony, jak nie muszę, unikam tłumów. Posiada on jednak kilka walorów, do których należy i ten, że Paragwaj jest, jak to piszą "out of beaten track", ale nie tylko. Do dodatkowych należy natura oraz intrygująca przeszłość.

Historia skąpana w dramacie i krwi
Paragwaj posiada dramatyczną, momentami nawet i tragiczną historię. Hiszpanie dotarli tutaj w sierpniu 1537 r., zakładając twierdzę Asunción del Paraguay. Kolonizacja niegościnnych, pozbawionych surowców mineralnych i porośniętych czy to selwą czy dżunglą obszarów, nie była masowa, przebiegała opornie. Wrogością cechowali się też lokalni Indianie, głównie z ludu Guaranów. Za rządów gubernatora Hernando Ariasa de Saavedry (zwanego Hernandariasem) do Paragwaju przybyli jezuici, którzy otrzymali zadanie spacyfikowania wojowniczych Indian. Taki był początek misji jezuickich wśród Indian Guarani. Także zakon franciszkanów na przełomie XVI i XVII w. otrzymał swoje misyjne obszary wśród innych paragwajskich Indian. Między rokiem 1604 a 1767 jezuici stworzyli wśród Guarani oryginalne państwo teokratyczne, zarządzane twardą choć i sprawiedliwą ręką. Misje jezuickie w przeciwieństwie do franciszkańskich miały autonomię względem gubernatorów z Asunción, a praktycznie stały się niepodległe. Nazwano je z czasem umownie Republiką Guarani. Misje opiekowały się prawie 300 tys. Indian, nauczając ich religii katolickiej, rolnictwa, rzemiosła i drobnego przemysłu.

Ogółem powstały 32 misje zwane też redukcjami. Pierwotnie instalowano je w regionie Guayrá, potem między rzeką Tebicuary i działem wodnym Niziny La Platy wraz z nadatlantyckimi nizinami, na pograniczu obecnie funkcjonujących 3 państw: Paragwaju, Brazylii i Argentyny. Dostojni ojcowie zezwolili na używanie języka Guarani i co więcej - została stworzona jego forma pisana w alfabecie łacińskim. Powstawały w nim ważne prace teologiczne, drukowane w pierwszej drukarni nad La Platą. Zgodnie z systemem organizacji misji, każda osada była rządzona przez: księdza-rektora o władzy najwyższej, księdza zajmującego się doktryną religijną, księdza zajmującego się ekonomią i administracją oraz księdza pomocniczego, który był łącznikiem między ludnością a rektorem.

Obszary obecnego Paragwaju przechodziły w XVII i XVIII w. kilka razy reorganizacje terytorialne, tracąc dostęp do morza (1617). Sama kolonia została podzielona na gubernatorstwa Paragwaj i Buenos Aires. Z kolei zawarty w roku 1750 traktat graniczny między Hiszpanią a Portugalią spowodował stratę przez Paragwaj regionu Guayrá (między rzeką Parana a Atlantykiem), dużej prowincji Itatín i regionu Cuiabá, a także części współczesnego brazylijskiego stanu Santa Catarina (tzw. Mbiazá), które zostały oddane pod władanie Lizbony w zamian za miasto Colonia del Sacramento na wschodnim brzegu La Platy (tzw. Banda Oriental). W 1776 r. na mocy woli Karola III z hiszpańskiej linii Burbonów doszło do przydzielania gubernatorstwa Paragwaju, nowo utworzonemu wicekrólestwu La Platy z dynamicznie rozwijającym się Buenos Aires.
W roku 1721 wybuchła rebelia comuneros. Stanowiła ona pierwszy krzyk o wolność w całej Ameryce, ale została stłumiona w 1725 r., odzywając się jeszcze w następnym dziesięcioleciu. Po niej nastąpiły ostre represje i ekonomiczne sankcje.
"Prosperity" jezuickich ośrodków stało się powodem zazdrości chciwych hiszpańskich czy portugalskich plantatorów i łowców niewolników. Zakon stał się ofiarą oświeceniowej mody na atakowanie rzeczywiście wpływowej, niekiedy nadmiernie, kongregacji. Efektem stało się rozwiązanie zakonu (1773), ale nieco wcześniej po naciskiem dwóch iberyjskich monarchii, jezuitów przepędzono, a ich redukcje zostały podzielone w efekcie de facto niekorzystnego dla Hiszpanii traktatu granicznego z Portugalią w 1750 r. Mnisi nie chcieli pogodzić się z tymi decyzjami i część zdecydowała się na zbrojny opór, co nosiło nazwę wojny Guarani (walki trwały od początku lat pięćdziesiątych do 1767). O tych wydarzeniach opowiadał genialny oscarowy film z 1986 r. pt. "Misja". Same redukcje podupadły, część została w ogóle opuszczona i zarosła selwą, część przekazano pokorniejszym franciszkanom, którzy świata idealnego bliskiego jezuitom, nie mieli zamiaru tworzyć.
Niepodległość przyszła wraz z falą rewolucji na kontynencie przeciwko Hiszpanii w 1811 r., a szczególnie w rejonie La Platy, co wiązało się też z osłabieniem prestiżu Madrytu w wyniku podporządkowania Hiszpanii napoleońskiej Francji. Początkowo lokalne elity były lojalne wobec Madrytu, przeciwstawiając się argentyńskiej "rebelii", ale ostatecznie 14 maja 1811 r. oderwały się od Hiszpanii. Za ojców niepodległości uważa się generałów Fulgencio Yegrosa, Manuela Cabañasa, kapitana Juana Pedro Caballero i cywilnego polityka José Gaspara Rodrígueza de Francię. Lokalny Kongres mianował juntę rządzącą, której przewodniczył Fulgencio Yegros. Powstał projekt konfederacji ze Zjednoczonymi Prowincjami Rio de La Plata, z której wyłoni się Argentyna, ale wskutek sprzeczności interesów do tego nie doszło.
Po krótkim okresie Konsulatu (czyli - jak w przypadku instytucji konsula w starożytnym Rzymie - okresie współrządzenia) doktora de Francii i FulgencioYegrosa, władzę objął ten pierwszy. Zwołany 3 października 1814 roku Kongres mianował de Francię, wcześniej uczestnika Rządu Tymczasowego, najwyższym dyktatorem Republiki. Długie i twarde rządy Gaspara Rodrigueza de Francii oznaczały z jednej strony silne wzmocnienie niepodległości Paragwaju, ale z drugiej - izolację kraju, którą dyktator uważał za środek niezbędny do osiągnięcia celów, jakie sobie postawił. W roku 1816 Francia zwołał Kongres, który ogłosił deklarację jego "Nieustającej Dyktatury" i samorozwiązanie izby. Kilka lat później zlikwidował swojego spiskującego konkurenta, gen. F. Yegrosa (1821). Podczas jego surowych rządów, podczas których odizolował kompletnie państwo, zginęło w efekcie represji około 40 osób, co warto podkreślić, ponieważ był to czas, w którym państwa sąsiednie wykrwawiały się w wojnach domowych (np. Argentyna czy Urugwaj). Francia wprowadził w kraju autarkiczny model gospodarki. Niczego nie importował, zarządził uprawę roślin do tej pory w Paragwaju nie występujących (np. pszenica, jedwab). Kraj stał się potęgą w eksporcie yerba mate i koni. Izolacja Paragwaju szła dalej - de Francia zakazał wydawania prasy, nie dopuszczał importu idei, wymiany korespondencji z zagranicą, wjazdu obcokrajowcom, wyjazdu za granicę obywatelom. Wjazd i wyjazd wymagał osobistego zezwolenia dyktatora. Jedynymi obcokrajowcami, jacy mieli kontakt z Paragwajem, byli handlowcy z Portugalii, Brazylii i (częściowo) La Platy, dla których de Francia otworzył port w Itapúa. Zalecał, w celu stworzenia nowego społeczeństwa, zawieranie międzyrasowych małżeństw. Nawet dostojników kościelnych de Francia mianował sam. Jego rządy czerpały zarówno z doświadczeń Oświecenia, jak i dziedzictwa jezuickich misji (próby stworzenia idealnego społeczeństwa!). José Gaspar Rodríguez de Francia umarł 20 września 1840 r.
Po śmierci Francii scenę polityczną zdominował Carlos Antonio López. Został mianowany w 1841 r. konsulem wraz z Mariano Alonso (był to ten sam urząd, który wcześniej sprawowali de Francia i Yegros), a w roku 1844 Kongres mianował go prezydentem Republiki na 10 lat. Carlos A. López powoli otwierał kraj na świat, ale podobnie jak de Francia, bronił jego niepodległości - zagrożonej zwłaszcza wtedy, gdy Argentyna pod rządami Juana M. Rojasa uważała, że ma prawa do dawnej hiszpańskiej Prowincji Paragwaj. Oznaką zmian, jakie zachodziły za rządów Carlosa Lópeza, było utworzenie pierwszego czasopisma paragwajskiego1, rozpoczęcie budowy odlewni w Ybycuí i fabryk broni, a także zakontraktowanie 200 inżynierów europejskich w celu modernizacji stolicy i kraju. Zbudowany został, pierwszy na kontynencie, odcinek linii kolejowej. Carlos López wspierał także rozwój kultury i edukacji. Rządził do śmierci w 1862 r. Kongres wybrał na prezydenta syna Carlosa Lópeza - 36-letniego Francisco Solano. W 1853 roku był on wysłany do Europy jako ambasador swojego ojca na półtora miesiąca w celu uzyskania uznania niepodległości swojego kraju, co mu się udało. Dodatkowym efektem stały się kontrakty głównie z kompaniami angielskimi (głównie), dzięki którym można było zakupić technologie potrzebne do rozwoju ekonomicznego i przemysłowego na światową skalę - bez konieczności zwracania się o pożyczkę do kogokolwiek. On też sprowadził wspomnianych wyżej specjalistów. Jego podziw dla Ludwika Napoleona Bonaparte - poznanego osobiście w 1853 r., a także megalomania, doprowadziły do prowadzenia ryzykownej i awanturniczej polityki zagranicznej, odmiennej od ostrożnego ojca. Jej kulminacją obok prób ingerencji w Urugwaju, stał się atak na Cesarstwo Brazylii (grudzień 1864) i Argentynę (inwazja na prowincję Corrientes w r. 1865), który był początkiem katastrofalnej wojny potrójnego sojuszu (1865-1870), która doprowadziła po pełnej heroizmu walce (zaangażowano w niej dzieci - chłopcy poniżej 15 lat i kobiety), do bezprzykładnej klęski i śmierci samego samozwańczego marszałka Francisco S. Lopeza (bitwa pod Cerro Cora).
Konsekwencje wojny potrójnego sojuszu były fatalne. Niewiele brakowało aby Paragwaj został zmieciony z powierzchni Ziemi. Liczba ludności, która przed wojną osiągała 1 500 000, spadła do 220 tys. (!), z czego tylko niecałe 10% stanowili mężczyźni w sile wieku, przeważały zaś dzieci, starcy i cudzoziemcy. Kraj był przez kilka lat okupowany i utracił znaczną część terytorium i popadł w stagnację ekonomiczną, która trwała do czasów I wojny światowej. Przemysł i handel przeżyły potężny cios. Oprócz zniszczeń doszło do rabunku mienia, nie wyłączając kościelnego i wywozu go do Argentyny i Brazylii. Po rozkwitającym państwie epoki Carlosa Lópeza pozostały jedynie ruiny - zniszczone bogactwa publiczne i prywatne, organizmy prawne i kulturalne, ludność zredukowana do minimum. W roku 1870 Paragwaj był państwem kobiet, dzieci i inwalidów, państwem rozbitych rodzin i beznadziei.
Spośród tych niewielu obcokrajowców, którzy przebywali w Paragwaju, prawie wszyscy ożenili się z Paragwajkami. Byli to mężczyźni w wieku 20-40 lat. Z powodu wojny i małej liczby małżeństw, liczba dzieci była stosunkowo duża. Jednak mimo zmian demograficznych i wielkich poświęceń Paragwajek, w pozycji kobiet nie zaszło wiele zmian. Dominującą pozycję zachowali chłopi.
Na początku wieku XX wzmagają się spory między Boliwią a Paragwajem o Gran Chaco, co było wynikiem zaniechań jeszcze hiszpańskiej administracji wytyczenia na tym odludnym obszarze granic. Zarówno Boliwia, jak i Paragwaj rościły sobie prawa do niego - i argumenty obu stron miały dobrą podstawę w prawie międzynarodowym. W roku 1872 Argentyna uznała, że większa część tzw. Chaco Boreal (tzn. na północ od rzeki Pilcomayo) należy do Paragwaju. Ale w roku 1903 Brazylia zdobyła kosztem Boliwii stan Acre i "na pocieszenie" w ramach rekompensaty "uznała" prawa Boliwii do Chaco Boreal. W sumie, do roku 1900 żadne z państw nie sprawowało całkowitej kontroli nad Chaco Boreal z wyjątkiem części pogranicznych. Paragwaj posiadał w części południowej (obecnie departament Presidente Hayes) tam kilka umocnionych punktów. Boliwia nie zagospodarowywała obszarów, do których rościła pretensje. W rzeczywistości była to ziemia niczyja, zamieszkana przez autochtonów, zwanych w języku guarani: guaycurúes i mbayás. Najpewniejsze jest stwierdzenie, że ze względów geograficznych Paragwaj miał większe prawa do części wschodniej, a Boliwia - do zachodniej, choć trudno określić konkretne granice, biorąc pod uwagę rzeźbę terenu.
Wojna stała się nieunikniona, gdy po czterech latach pojedynczych utarczek małych oddziałów boliwijskich i paragwajskich armia Paragwaju zebrała w lipcu 1932 roku 15 tys. mężczyzn z zamiarem zakończenia tych utarczek. Rozpoczęta kampania nosi w historii nazwę bitwy o Boquerón. Boliwia odpowiedziała kilka miesięcy później, ale oficjalne wypowiedzenie wojny nastąpiło ze strony Paragwaju 10 maja 1933 roku. Paragwaj w ciągu 3 lat zdobył znaczne terytoria. Granica została jednak wytyczona dopiero w 1939 r. pod naciskiem dyplomatycznym USA i Argentyny2(rzeki Tucavacana zachodzie i Bambural na północy).
W 1947 r. kraj przeżył wojnę domową pomiędzy prawicą - partia republikańska Colorado (z czerwonym sztandarem, co osobliwe) z lokalnymi liberałami wspieranymi przez słabą tutaj lewicę. Zwycięstwo zapewnili sobie republikanie prezydenta Higinio Morinigo, których poparła większość armii ( w tym najmłodszy generał kontynentu Alfredo Stroessner) oraz Argentyna i USA. Wojna kosztowała życie 30 tys. cywilów i żołnierzy. Bank Centralny Paragwaju ocenia, że była ona główną przyczyną wielkiej inflacji, rozpoczętej w 1947 roku. Od tego czasu zaczyna się też pełna hegemonia Partii Republikańskiej, w której wybuchały czasem frakcyjne spory.
Dnia 4 maja 1954 roku gen. Alfredo Stroessner przeprowadził zamach stanu w celu "utrzymania porządku". Dominująca na scenie partia Colorado w sumie uznała ów fakt, leżący w jej długofalowym interesie i ówczesny prezydent Frederico Chavez ustąpił miejsca generałowi. W roku 1959 Stroessner rozwiązał Izbę Reprezentantów, obsadzoną wyłącznie przez Republikanów i rozpisał nowe wybory. Do roku 1989 system władzy przechodził powoli do ograniczonego pluralizmu. Generał w 1967 r. zwołał tzw. Konwent Narodowy w celu uchwalenia nowej konstytucji i zezwolił na legalizację partii: Rewolucyjnej i Liberalnej. W roku 1963 Stroessner otrzymał mandat na trzecią kadencję, w 1968 - na czwartą, po 5 latach piątą, aż wreszcie poprawka konstytucyjna (1977) zezwoliła na nieograniczoną liczbę kadencji. System wyborczy w roku 1963 przyznawał 2/3 miejsc w parlamencie partii, która zdobyła zwykłą większość głosów. W 1987 r. radykalne skrzydło Partii Republikańskiej manifestowało swoje poparcie dla pomysłu, aby gen. Stroessner, mimo swych 73 lat, kandydował ponownie na następną kadencję, która zaczynała się w roku 1988, a drugie forsowało kandydaturę jego 42 letniego syna Gustavo, ppłk lotnictwa. W lutym 1988 roku gen. Stroessner został "wybrany" ponownie siódmy raz. Stworzył szeroki wachlarz władzy obejmujący Zgromadzenie Narodowe, wojsko i rząd, z prezydentem w centrum - jako szefem rządu, dowódcą Sił Zbrojnych i honorowym przewodniczącym Partii Republikańskiej. W ciągu całego okresu rządów Stroessner eliminował zarówno w armii, jak i w partii wszelką opozycję wobec swojej osoby. Kraj znajdował się w sytuacji, gdzie korupcja i klientelizm były na porządku dziennym. Wygodnym parawanem dla dyktatury i przypadków terroru była walka z komunizmem i zimna wojna, która dobiegała akurat końca i na ten czas przypadła też pielgrzymka Jana Pawła II do Paragwaju, w maju 1988 roku.
Rozwój ekonomiczny skupiał się głównie na modernizacji infrastruktury. Zostały w tym celu uruchomione projekty, często niekoniecznie zasadne i gigantyczne, jak choćby tama w Itaupu (wspólnie z Brazylią), dające szansę krociowych zysków osobom związanym z reżimem. Trwała sprzedaż ziemi obcokrajowcom w celu utrzymania rolniczo-eksportowego modelu gospodarki i poszerzony został sektor finansowego kosztem przemysłu. Ze społecznego punktu widzenia skutki dyktatury były szczególnie ciężkie: zubożenie wsi, wzrost marginesu społecznego w centrach miast, alarmujące zniszczenie środowiska, silne represje społeczne i polityczne.

Powrót demokracji
W nocy z 2 na 3 lutego 1989 roku miał miejsce zamach stanu, przeprowadzony przez gen. Andrésa Rodrígueza przeciwko Stroessnerowi. Przywódca buntowników był człowiekiem reżimu, a jego córka synową Stroessnera. Po rozwiązaniu parlamentu, obsadzonego ludźmi wiernymi Stroessnerowi, Rodríguez ogłosił wybory na 1 maja i zalegalizował wszystkie partie, z wyjątkiem komunistycznej. Rodriguez został wybrany wkrótce prezydentem, a Partia Republikańska, która odcinała się teraz od dyktatury zapewniła sobie zwycięstwo. W 1992 roku uchwalono konstytucję, na kształt której silny wpływ miała osoba prezydenta. Konstytucja ustanawiała system demokratyczny i gwarantowała obronę praw podstawowych oraz ograniczała kadencję prezydenta do jednej, w czym pomogły historyczne doświadczenia.
W roku 1993 odbyły się wybory prezydenckie, w których zwyciężył ponownie kandydat Partii Republikańskiej, Juan Carlos Wasmosy, pierwszy cywil po 40 latach rządów wojskowych. Nie była to wybitna osobowość, a za jego rządów doszło do poważnych kryzysów gospodarczych, które dotknęły głownie firmy lokalne i zubożyły klasę średnią. Nie zabrakło też wstrząsów politycznych i konfliktów na linii prezydent a dowódca sił zbrojnych, gen. Lino Oviedo, który odegrał istotną rolę w odsunięciu Stroessnera. Skazanie Oviedo za rzekomy spisek spowodowało, że nie mógł kandydować na prezydenta, ale uczynił to z sukcesem, jego sojusznik Raul Cubas w 1998 r. Osobliwy system polityczny wskazujący na wiceprezydenta człowieka mającego drugie miejsce w prawyborach partyjnych, spowodował, że został nim zacięty rywal Cubasa, Luis Maria Argaña, sojusznik Wasmosy'ego. Cubas trzy dni po objęciu urzędu ułaskawił Oviedo i uwolnił go z więzienia, pomimo ustawy zatwierdzonej w ostatnich dniach urzędowania poprzedniego prezydenta, która miała zapobiec tej możliwości. Doszło do politycznego klinczu i walki frakcyjnej, ponieważ "araniści" zaskarżyli ów fakt z sukcesem w Sądzie Najwyższym, czego znowu Cubas nie uznał. W marcu 1999 r. doszło do przesilenia. Skrytobójczo został zamordowany wiceprezydent Argañia, za co opozycja obwiniała, nie bez część racji Oviedo ignorującego paragwajski system sprawiedliwości i Cubasa. Doszło do gwałtownych manifestacji przeciwników i zwolenników prezydenta Cubasa, a przed Trybunałem Stanu stanął wniosek o pozbawienie go urzędu. Demonstrowali także ludzie domagający się umorzenia pożyczek w państwowym banku, których nie byli w stanie spłacić. Jeden z deputowanych, popierających wniosek Trybunału Stanu, wynegocjował umorzenie tych spłat w zamian za pozostanie tych ludzi na placu i popieranie Trybunału. Podczas zamieszek zginęło kilka osób, a Trybunał przychylił się do wniosku. Skompromitowany Cubas zbiegł za granicę, a nowym szefem państwa został niejaki González Macchia, który zawiódł pokładane w nim oczekiwania, czemu był winien wysoki poziom skorumpowania jego administracji. Doszło też do próby przewrotu w roku 2000. Następca Macchi, Duarte Frutos (2003), też nie spełnił pokładanych nadziei walki z korupcją, a na dodatek usiłował przeforsować swoją drugą kadencję, co obudziło najgorsze skojarzenia. Wszystko to otworzyło po 5 latach drogę do fotela prezydenta liderowi centrolewicowego tzw. Sojuszu Patriotycznego byłemu biskupowi Fernando Lugo. Po 61 latach nieprzerwanej władzy Partia Republikańska straciła stanowisko prezydenta. Interesujące, że Lugo został wydalony z Kościoła za zaangażowanie się w walkę z nierównościami społecznymi i sprzyjanie teologii wyzwolenia, nie zaś za kwestie obyczajowe. Podczas jego urzędowania, trzy panie zgłosiły do sądu wnioski o uznanie jego ojcostwa, jeszcze z okresu pełnienia funkcji biskupa. Do dwóch przypadków Lugo się przyznał. Nie zapominajmy o panującym na kontynencie kulcie męskości, tzw. mucho Przejściowo uaktywnili się lewacy, organizując serię aktów przemocy, nazywający się Ludową Armią Paragwaju (Ejército del Pueblo Paraguayo). Lugo w wyniku kwestionowanego przez wielu obserwatorów impeachmentu został pozbawiony w 2012 r. władzy, a wybory w 2013 r. ponownie wyniosły od fotela prezydenta kandydata republikanów (coloredos), Horacio Cartesa.

Geografia
Z pozoru może się wydawać, że to nudny, płaski kraj, o monotonnych pejzażach, w których przeważają pastwiska z pasącymi się krowami lub pola uprawne zbóż czy yerva mate. Prawda jest zazwyczaj bardziej skomplikowana. Tak - Paragwaj nie posiada imponujących masywów górskich, ale nie jest też cały płaski jak placek. W części centralnej występują wzniesienia, nieco wyższe od naszych Gór Świętokrzyskich, sięgające około 850 metrów, niekiedy z urokliwymi krajobrazami.
Paragwaj leży w strefie klimatu zwrotnikowego. Istnieje jednak dość wyraźna różnica między klimatem zachodnich suchych lasów zwanych Chaco, a wschodnim Paragwajem. Charakter kontynentalny klimatu rośnie ku zachodowi, a rejon Chaco należy do najgorętszych regionów kontynentu południowoamerykańskiego Średnia temperatura w Chaco w miesiącach letnich (X-III) waha się tu ok. 20 °C, a miesiącach zimowych (IV-XI) - spada do 19 °C. Zimą dochodzi do osobliwych kontrastów. Napływają tutaj czasami gorące masy powietrza równikowego, podnosząc temperaturę do 35 °C, noce natomiast są na ogół chłodne i temperatura spada często do 0 °C. We wschodnim Paragwaju średnie temperatury miesięcy letnich wahają się ok. 27 °C, zimowych - od 15 do 21 °C; niekiedy jednak temperatura spada na kilka godzin do 8 °C, a nocą zdarzają się przymrozki.
W miarę posuwania się ze wschodu na zachód zmniejsza się ilość opadów. Najwyższa jest na Wyżynie Parany (roczna suma opadów wynosi ok. 2000 mm), średnia w dolinie rzeki Paragwaj(od 1200 do 1400 mm), a najmniejsza w Chaco - od 700 do 1000 mm. W Chaco pora opadów przypada na miesiące letnie, w dolinie rzeki Paragwaj na miesiące zimowe, a we wschodnim Paragwaju deszcze padają w ciągu całego roku.
Główne rzeki: Paragwaj, Parana i Pilcomayo są na długich odcinkach granicami państwowymi. Długość rzeki Paragwaj na terytorium republiki wynosi 1280 km (ogólna długość 2200 km), a Parany 800 km (ogólna długość 4700 km). Pilcomayo (1 800 km) jest jedyną rzeką andyjską, która dopływa do rzeki Paragwaj. Miejscami ta największa ma głębokość 9-10 metrów.
Mimo że Paragwaj nie ma dostępu do morza, żeglowne rzeki jak ta, od której wzięło nazwę państwo i Parana, przepływają przez jego terytorium bądź stanowią granice. Rzeka Paragwaj dzieli kraj na dwa regiony o odmiennym charakterze (część wschodnią, wyżynną - Paraguay Oriental, zw. Paraneña i zachodnią, równinną - Paraguay Occidental, zw. Chaco).
Paragwajska marszruta
Prawdą jest, iż pod względem atrakcyjności kraj ten ustępuje sąsiadom z kontynentu, ale nie znaczy iż nie ma tam nic ciekawego. Stołeczny Asuncion, choć do pereł nie należy, wart jest poświęcenia mu co najmniej dnia. Interesujące są klasycyzujące budynki katedry, dawnego parlamentu i zarazem niegdysiejszego cabildo czyli niby ratusza oraz Panteonu, wzorowanego na kościele Inwalidów w Paryżu. W tym ostatnim, we wnęce pośrodku, złożone zostały szczątki wybitnych Paragwajczyków, jak choćby dr Franci-El Supremo, Carlosa Lopeza, marszałka Estaraggiby - zwycięzcy w wojnie o Chaco, ale też kilku nieznanych żołnierzy poległych w tym konflikcie, również kilku ninios-heroes, de facto dzieci, chłopców, tutejszych orląt, ofiar nieszczęsnej wojny z Potrójnym Sojuszem. Jest też i najbardziej kontrowersyjny lokator - trumna z prochami dyktatora F.S. Lopeza - autora tej niepotrzebnej wojny.
Odwiedziłem też, jako historyk - korciło mnie to wielce, budynek tzw. Casa de la Independencia, gdzie w maju 1811 r. grupa lokalnych patriotów, którzy potem z czasem znaleźli się w politycznym sporze (chyba to znamy ?!), ogłosiła niepodległość. Spacerując natykamy w centrum rozrzucone ładne kolonialne czy też secesyjne bądź historyzujące gmachy. Ciekawostkę stanowi Museo Ferrocaril, czyli kolejnictwa na zamkniętej dawnej stacji kolejowej. Stoi tam lokomotywa i dwa wagony, w tym salonka używana przez Lopezów. Poza obrębem dworca, na zachowanym fragmencie torów znajdujemy lokomotywę Mariscal Lopez (Marszałek Lopez). W kraju linie kolejowe zostały zamknięte z racji nieopłacalności i trudno uwierzyć, że powstał tutaj niegdyś pierwszy odcinek drogi żelaznej na kontynencie. Dla zainteresowanych najnowszą historią, ciekawe może być Muzeum Terroru, poświęcone prześladowanym w epoce rządów Stroessnera.
Wokół stolicy opcję na kolejny dzień, jeśli nie dwa, stanowi tzw. Złoty Szlak, Złote Koło, w oryginale Ruta de Oro. Obejmuje kilkanaście ciekawych, małych miejscowości, gromadzących sporo śladów kulturowego i historycznego dziedzictwa lub zwyczajnie ładnych, wartych zatrzymania i rozejrzenia się punktów. I tak w San Lorenzo obok ciekawego, pomalowanego na błękitny kolor kościoła św. Wawrzyńca, na skwerze wznosi się pomnik niniosheroes, poległych podczas wojny Potrójnego Sojuszu. Dwie przecznice dalej jest intrygujące, choć nieduże Muzeum Antropologiczne, ze zbiorami poświęconymi kulturze Guaranów. Fascynujące zbiory zawiera inne znajdujące się po drodze muzeum, w starym kolonialnym budynku w Capiata. Oficjalnie ta ciekawa, prywatna kolekcja, zwie się Museo Milotogico z racji posiadania w zbiorach rzeźb postacie występujące w legendach indiańskich ludów Paragwaju, głównie Guarani. Uwagę zwracają figury 7-9 demonów, które miały być dziećmi bożka Tue i indiańskiej dziewczyny Kareny. Jeden z nich, symbolizujący witalność - Kurubi, zwraca uwagę imponującej długości członkiem, który owinął wokół swego tułowia, choć i inne będące skrzyżowaniem człowieka i zwierząt (np. psa, węża, jaszczurki), zwrócić mogą uwagę. Muzeum pomimo faktu kradzieży sprzed kilku laty, ma też w zbiorach nieco artefaktów z czasów kolonialnych oraz pamiątki po nieszczęsnej wojnie z potrójnym sojuszem. Wzrok przykuwa czapka oficera paragwajskiego, trąbka dobosza i drewniana atrapa karabinu z końcówki wojny, wręczana dziecięcym żołnierzom! Interesującym punktem, dla Polaka chyba nawet lekko wzruszającym, będzie Cacupe, pełniącym rolę paragwajskiej Częstochowy. Sanktuarium maryjne, cel pielgrzymek, nie unika typowego dla podobnych miejsc kiczu, ale warto się tam zatrzymać i popatrzeć na piękną, drewnianą i pozłacaną Madonnę z Cacupe, którą miał wykonać indiański artysta Jose. Witraże są nowoczesne, a jeden z nich przedstawia osobę Jana Pawła II, który nawiedził Paragwaj w maju 1988 r., przy okazji poddając finezyjnej krytyce dyktaturę Stroessnera.
W szerzej rozumianej Ruta de Oro, znajduje się i największe jezioro kraju, Ipacarai, o którym lokalny poeta i kompozytor Danel Ortiz napisał sentymentalną piosenkę, wielki przebój Paragwaju: Recuerdos con Ipacarai, znajdujący się w repertuarze wielu światowej sławy artystów, m.in. Julio Iglecias. Jezioro, jak jezioro, do kąpieli trudno specjalnie zalecać, ale warta zatrzymania jest dla widoków i szeregu pięknych wilii, miejscowość San Bernardino. Południowy odcinek Ruty posiada chyba największe "hity". Najpierw wpisana w tragiczną przeszłość osada Pribebuy, wsławiona heroiczną obroną w 1869 roku. Obrońcy składali się, była to przecież końcówka wielokrotnie wspominanej wojny z potrójnym sojuszem, obok garstki żołnierzy, z chłopców i grupy zdesperowanej setki kobiet. Gdy skończyła się amunicja, z drewnianych samopałów (patrz-lokalne muzeum) strzelano w przeciwników kokosami, a potem nastąpiła jatka. Kościół i kilkanaście budynków noszą ślady tego sierpniowego dnia z 1869 roku. Jadąc dalej przebijamy się urokliwą trasą przez pasmo Cordiliera Central, z pięknymi widokami na niewysokie góry. Wśród nich jest największy wodospad kraju - Salto Cristal, wysokości 42-45 metrów. Zakręcając już do Asuncion, zatrzymać należałoby się koniecznie w Yaguaron. Wznosi się tutaj najpiękniejszy chyba kościół Paragwaju, wzniesiony w podobnym stylu co misje jezuickie w boliwijskiej Chiquitenii, drewniany i pochodzący z XVIII w. pod wezwaniem św. Franciszka, co przypomina, który z zakonów był tutaj gospodarzem. Precyzja detali, wdzięk konstrukcji, mogą spowodować opadnięcie przysłowiowej szczęki. W nieodległej Ita mamy kolejny kościół franciszkański, z sympatycznym wnętrzem, ale fasadą mocno zmienioną co do pierwowzoru, wskutek zniszczeń i dewastacji podczas wojny paragwajskiej czyli Guerra des Tres Alinzas.
Paragwajska marszruta mogłaby zahaczyć o rejony środkowe, z sympatyczną, choć zaniedbaną Villarica, z ładnymi dwoma świątyniami, szczególnie kamienną, neoromańską fasadą -Yague. Obok mury okalające szkołę, pokryte zostały przez dzieci zaangażowanymi malunkami, nawiązując do historii kraju i niedawnego 200-lecia niepodległości. Także w centrum znajduje się szereg historycznych budynków z XVIII i XIX w. wraz z ratuszem w stylu kolonialnym. W pobliżu miasta jest kilka ciekawych "adresów". Jednym z nich jest Ita Lepra, wioska z petroglifami sprzed 3-4 tysięcy lat. Nie powalają w porównaniu ze swoimi odpowiednikami w Afryce, przedstawiając trudne do odszyfrowania znaki, wśród których tylko czytelne jest słońce. Ciekawym miejscem jest wieś Ititay, słynąca z koronkarstwa i wyrobu oryginalnych tkanin, w tym wyrafinowanych obrusów i hamaków. Ryneczek otaczają sympatyczne kolonialne domki, z XVIII-wiecznym kościołem, z którego dzwonnicy, na którą nie w pełni legalnie się wdrapałem, rozpościera się ładny widok na osadę i okolice. Na południe od Villarici i końcu asfaltowej szosy, leży miasteczko Capaza, z oryginalnym pofranciszkańskim misyjnym kościołem, z oktagonalną wieżą, pochodzący z XVII stulecia. Okolica też słynie z wyrobu świetnej jakości cygar, niewiele ustępujących kubańskim.
Najbardziej znane historyczne obiekty Paragwaju znajdują się w południowo-wschodnim narożniku państwa, w okolicach miasta Encarnacion. Są to ruiny jezuickich budowli z XVII i XVIII wieku, szerszej znanych z filmowej "Misji" R. Joffe z 1986 r. Gdzieś w tych stronach znajdował się główny ośrodek swoistego zakonnego państwa. Najbardziej prawdopodobnym centrum był Trinidad, którego rozległe, zaklęte w kamieniu ślady, są w odległości ok. 40-45 km na północ od Encarnacion (dosłownie "Przeistoczenie). Zachowały się w niezłym stanie tzw. casa de indios, czyli domki tubylców, oryginalna kamienna dzwonnica, no i przede wszystkim korpus rozległej świątyni. Na jej ścianach i murach zewnętrznych zachowały się subtelne płaskorzeźby muzykujących aniołków, a także dwie figury świętych: prawdopodobnie św. Ignacego oraz św. Pawła z mieczem, jako atrybutem. W centrum świątyni zachowała się doskonale udekorowana płaskorzeźbami ambona - tzw. pulpit. Ów architektoniczny rarytas i detal jest ikoną Trinidadu i widnieje na pocztówkach. Wśród ruin mieszkają ptaszki, w tym urodziwe z czerwonymi brzuszkami, a inne nawet wśród traw i kup kamieni zbudowały swoje gniazda, dzielnie pikując nad głowami turystów, chcąc odwrócić uwagę od samiczki wysiadującej maleństwa czy jajka. Przyznam się, że za tę odwagę zaprosiłbym te ptaszki na drinka, lub przynajmniej piwo!
W odległości 10 km na zachód wzniesiona została świątynia Bom Jesus, czyli Dobrego Jezusa czy Dobrego Pasterza. Ruiny są także malownicze, ale rozmiarami czy urodą nie mogą się równać z Trinidadem. Dosyć daleko, około 90 km na południowy zachód znajdują się jeszcze jedne ruiny skromniejszej redukcji jezuickiej - św. Kosmy i Damiana, ale może dlatego, że były jednego dnia trzecim i ostatnim obiektem zwiedzania, nie zrobiły już na naszej grupce większego wrażenia. Trindad i Bom Jesus są wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, cała trójka, wraz ze swoimi kilkoma argentyńskimi odpowiednikami (też notabene na liście), stanowi szlak tematyczny, zbudowany na modłę europejskich, nazywany naturalnie Jesuit Misiones.
W pobliżu Encarnacion powstały w XX stuleciu osady, dzisiaj miasta, wzniesione przez europejskich imigrantów. I tak dla nas ciekawym będzie Fram, w którym obok potomków Norwegów (od nich nazwa), mieszkają liczni Paragwajczycy polskiego i ukraińskiego pochodzenia. Rzymsko-katolicki Kościół sąsiaduje z unicką katedrą i prawosławną cerkwią, a na placu powiewają flagi nacji, które wniosły wkład w budowę Framu. Miasteczko Hohenau z kolei jest wizytówką miejscowych Niemców, gównie przybyszy sprzed wojny, choć też ukrywał się tu krótko sławny oświęcimski "anioł śmierci", dr Mengele. Raczej nie jest tutaj w dobrym tonie wymieniać jego nazwisko. Czysto, schludnie i gospodarnie. Nawet odbywają się tutaj lokalne "oktoberfesty".
Przyznam się, że najsłabiej poznałem część północną kraju - Chaco, ale i słabiej jest ona skomunikowana i z gorszą infrastrukturą. Wrotami do Chaco są miasta Pedro Caballero oraz Concepcion. To pierwsze właściwie stanowi nieciekawy i zakurzony węzeł drogowy, drugie zasługuje na przystanek. Oprócz grupki kolonialnych budynków mamy i bazylikę Niepokalanego Poczęcia, co sugerowałaby nawet nazwa miasta. Na jego obrzeżach wznosi się osobliwy pomnik w kształcie choinkowego "szpikulca", ponoć upamiętniający indiańskich bojowników zwycięskiej wojny o Chaco. Notabene w całym kraju spotykamy monumenty na cześć owej victorii, która częściowo wymazała traumę pamięci konfliktu z trójstronnym sojuszem. Szereg farm, czy jak kto woli - estancii, choć ten drugi termin zarezerwowany bywa dla większych gospodarstw, prowadzi w okolicach agroturystykę. Miałem z moim towarzyszami przyjemność mieszkać u Petera Gärtnera, wywodzącego się z okolic Drezna. Szybko z owym multijęzykowym "ossi" wywiązała się chemia, z racji podobnych doświadczeń i losów. Raz nawet Peter wzruszył się, opowiadając z przejęciem o wydarzeniach jesieni ludów 1989 roku i zawalenia się porządku, z pozoru spiżowego i niezmiennego. Podobnie, jak dla nas, było to jedno z najważniejszych wydarzeń życia czy wręcz epoki, co często dzisiaj w biegu spraw i miałkich politycznych sporów, zwyczajnie umyka. Jak sam powiedział - była to bajka, która wydarzyła się na jego oczach, a jego żywot z peregrynacją do Ameryki Łacińskiej, stanowi gotowy scenariusz mądrego, ale i widowiskowego filmu pokazującego, jak historia odciska swoje piętno na naszym losie. El Roble - dom Petera i jego paragwajskiej wybranki z trójką dzieci, zawiera wiele atrakcji dla kilkupokoleniowej grupki przybyszy. El Roble, otoczona stawami z niezwykle smacznymi, wielkimi rybami pacu, może wydawać się niekiedy miniaturą Arki Noego. Oprócz własnych świnek, krówek, są tam króliczki, piesek, udomowiona kolorowa i zaczepna papuga, o imieniu Gigi, tucan (nie pamiętam imienia), czarny wyjec Dodo (małpka), osobliwy ptak ze szponami na skrzydłach, uwielbiający pogłaskanie go szyi czy główce, opos, a nawet przygarnięta ślepa anakonda, która w naturze nie miałaby żadnych szans. Gwiazdą - z mego punktu widzenia, jest tapirka Fifi, sierotka, której mamę zastrzelili jacyś niegodziwcy, odkupiona przez Gärtnera. Niezależnie od tego na obszarach farmy egzystuje wśród zarośli rodzina lisków, dzikie świnki morskie (przecie z Ameryki Południowej się wywodzą!), a także zielone małe, krzykliwe papużki, także nieco większe ich kuzynki loro, liczne żabki i ropuchy, a czasem pojawia się i zabłąkany z rozlewisk rzeki Paragwaj, kajman. Cała rodzina kocha przyrodę i to widać, a podobny nastrój udziela się i gościom. Czasem tylko Gigi wspinająca się po stole, krześle czy leżance zaczepia nas filuternie swoim dzióbkiem, a Dodo, jak w jego zwyczaju - sobie wyje, szczególnie, gdy w jego towarzystwie intonujemy patetyczne pieśni. Sądzę, że miałby się dobrze w polskich realiach.
Z Concepcion czy El Roble można zorganizować wycieczki po okolicy czy popływać motorówką lub kajakiem po Rio Paragwaj. To rolnicze, jak zdecydowana większość kraju, strony. Mijamy wielkie estancje czy małe farmy, przyglądając się toczącemu nie śpieszno życiu. Po drodze nieraz spotkamy gauchos na swych rumaków przepędzających w tumanach kurzu bydło, podpatrujemy wypalanie buszu lub węgla drzewnego, uciekające lub dostojnie kroczące strusie nandu, albo docieramy do kryształowo czystej rzeki Tagatiya, gdzie da się popływać wśród ciekawskich rybek. Swego czasu kręciła tam dokument o przyrodniczej treści ekipa niemieckiej telewizji.
Samo Chaco to rozległe, ciągle rzadko zaludnione i gorące obszary, ciągnące się ku granicy z Boliwią. Swego czasu skupiały uwagę opinii publicznej w dobie wojny w latach trzydziestych. Największe boje toczyły się pod Boqueron, stąd też do tej wsi i półpustynnych stron, na cmentarz poległych żołnierzy, ściągają głównie paragwajscy turyści i wycieczki szkolne. W centrum Gran Chaco, znajduje się senna - jak zazwyczaj w Paragwaju bywa, miejscowość Filadelfia. Założyli ją w latach trzydziestych, pochodzący głównie z Niemiec menonici, surowi i skromni, unikający używek i służby wojskowej protestanci, wywodzący się baptystów. Za rządów Hitlera nie panował dla tych pacyfistycznie nastawionych ludzi, sprzyjający klimat i stąd decyzja exodusu. Część lokalnych menonitów przywędrowała z Rosji owładniętej chaosem i szaleństwem rewolucji, a nawet i Północnej Ameryki. W spokojnym miasteczku i okolicznych wioskach mieszkają potomkowie tych łagodnych ludzi, nie pasujących do stereotypu paragwajskiej oazy eks-nazistów. Są muzea dokumentujące ich zmagania z dziką, często nieprzyjazną naturą oraz dziedzictwo kulturowe. Atrakcji większych nie ma, a nawet trudno zakupić alkohol, z racji programowego wyrzeczenia się takich napojów przez menonicką społeczność. Dzisiaj stanowi ona około połowy mieszkańców. Dalej szutrowa, "verydirtyroad" prowadzi ku Boliwii, ku nowej przygodzie…
Praktyczne wskazówki
Dotarcie do Paragwaju wymaga pewnego wysiłku i konceptu. Nie ma tam zazwyczaj bezpośrednich lotów z Europy, choć bywały okresy i mogą się powtórzyć, połączeń Lufy czy lokalnego przewoźnika do Niemiec. Zostają przesiadki w Argentynie czy Brazylii, ale wówczas loty są droższe. Zapomnij! O wiele lepiej dostać się tam autobusem - czy to z Argentyny - nie tylko ze stolicy, czy Brazylii - np. Sao Paulo czy Rio, a nawet z boliwijskiego Santa Cruz - długą drogą przez Chaco. Koszty zależne są od dystansu czy linii, od równowartości 60 do 150 $. Czasem można też złapać okazje lotnicze - np. TAM Mercosur za jakieś 250-300 $, z Boliwii czy Brazylii. Kraj jest jeszcze ciągle tani, choć dynamicznie próbuje gonić bogatszych sąsiadów. Musimy oswoić się ponownie z zerami. Narodową walutą jest guarani. Około 4500 guaranów to ekwiwalent 1 $, zaś 1 euro to prawie 6000 guarani. Noclegi są na wszelkie kieszenie. Można już coś złapać od 20-25 tys. guarani. Od gdzieś tak 100 tys. za pokój - dwójka, możemy liczyć na klimatyzację i śniadanie. Posiłki - w zależności od gustów, odporności estetycznej na różne warunki, kształtują się różnie. Można się najeść spokojnie za ok. 30-40 tys. guarani. Transport autobusowy zależnie od komfortu - czystości i możliwości rozkładania siedzenia, także przystępny cenowo.


1 "El ParaguayoIndependiente, de la FlotaMercante y delFerrocarril"
2 Doprowadziły do tego zdecydowane działania argentyńskiego ministra spraw zagranicznych Carlosa Saavedry Lamasa (za co dostał Pokojową Nagrodę Nobla).

 

Nasi Partnerzy

 

Copyright ©  Turystyka Kulturowa 2008-2024


Ta strona internetowa używa pliki cookies w celu dostosowania serwisu do potrzeb użytkowników i w celach statystycznych. W przeglądarce internetowej można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Brak zmiany tych ustawień oznacza akceptację dla cookies stosowanych przez nasz serwis.
Zamknij