Główna :  Dla autorów :  Archiwum :  Publikacje :  turystykakulturowa.ORG

 

Data wydania 13 października 2014, redaktor prowadzący numeru: Łukasz Gaweł

Numer 10/2014 (październik 2014)

 

Itinerarium

 
 
 

Brzeżany - kaplica ze zdewastowanymi nagrobkami Sieniawskich

Brzeżany - pałac i kościół zamkowy

Czortków kościół św. Stanisława

Czortków - ruiny zamku

Obrona Trembowli. Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu

Poczajów

Podhorce - dziedziniec

Podhorce - kościół

Podhorce - Podhirce

Podhorce - Podhirce - od fasady

Podhorce - Podhirce z boku

Podhorce - Pohirce-od fasady

Rohatyn Roksolana - pomnik

Stanisławów - kamienica

Stanisławów - dawny gmach rzędu ZURL-ZUNR-dzisiaj sadu

Stanisławów - domek przy skwerze Mickiewicza

Stanisławów - kościół bernardynów

Stanisławów - kościół ormiański

Stanisławów - kościół ormiański

Stanisławów metaloplastyka

Stanisławów przy skwerze Mickiewicza

Stanisławów - sobór

Stanisławów - sobór

Stanisławów - pomnik Petruszewicza

Tarnopol, zamek

Tarnopol, pomnik Daniły Halickiego

Tarnopol, trolebus old fashion

Tarnopol, sobór Niepokalanego Poczęcia

Tarnopol, sobór

Tarnopol, sobór

Tarnopol, filharmonia

Trembowla

Trembowla - obwarowania

Trembowla - postument po pomniku Chrzanowskiej

Złoczów - bastion zamkowy

Złoczów Zamek-Pałac

Złoczów zamek

Złoczów - Zamek z Pałacem chińskim

Żółkiew - kościół ze szczątkami hetmana S. Żółkiewskiego

Żółkiew - kościół ze szczątkami hetmana S. Żółkiewskiego

Żółkiew - kościół ze szczątkami hetmana S. Żółkiewskiego

Żółkiew - rynek

Żółkiew - zamek

Michał Jarnecki

Galicja Wschodnia - Hałyczyna prowincjonalna od środka, 
cz. 2




Okolice Lwowa
Zgoda - bez Lwowa nie można mówić o wizycie we Wschodniej Galicji, ale Hałyczyna to nie tylko Lwów. Pakujemy plecak, wsiadamy w "pojezd" - czyli pociąg, marszrutki czy autobusy i jedziemy dalej. Położoną blisko granicy z Polską perełką architektury, jest Żółkiew (Żowkwa). To co najciekawsze skupia się wokół rozległego rynku. Jedną z jego pierzei zamyka renesansowy zamek właścicieli miasta Żółkiewskich i Sobieskich oraz brama zwana Krakowską, choć tak naprawdę prowadzi bardziej w kierunku Lublina. Rynek częściowo otaczają renesansowe i barokowe kamieniczki, a na środku stoi neobarokowy ratusz, zaprojektowany przez B. Wiktora, notabene też autora kilku nagrobków na Łyczakowie. Jednak najcenniejszym obiektem w obrębie nie tylko rynku, jest kolegiata - fara św. Wawrzyńca w Żółkwi - wzniesiona na początku XVII w. z fundacji hetmana Stanisława Żółkiewskiego, z grobowcami Jakuba i Konstantego Sobieskich i samego wielkiego wodza, poległego pod Cecorą. W XIX stuleciu fara stanowiła jedną z najwspanialszych polskich skarbnic narodowych pamiątek.

W żółkiewskiej farze oprócz pięknych marmurowych nagrobków Żółkiewskich i Sobieskich (autorstwa Andreasa Schlütera) znajdowały się do 1939 r. ogromne malowidła batalistyczne obrazujące największe zwycięskie bitwy króla Jana III Sobieskiego i jego pradziada Stanisława Żółkiewskiego, tworzące jeden z najbardziej monumentalnych zespołów polskiego malarstwa batalistycznego w Europie: Bitwa pod Chocimiem z ok. 1679 r. (pędzla gdańskich malarzy: Andreasa Stecha i Ferdinanda van Kessela); Bitwa pod Kłuszynem z ok. 1620 r. (autorstwa Szymona Boguszowicza) oraz dwa malowidła wykonane w latach 1693-1695 przez Marcina Altomontego: Bitwa pod Wiedniem i Bitwa pod Parkanami. Obrazy batalistyczne wraz z innymi zabytkami kultury polskiej po II wojnie światowej zostały zagrabione, a następnie przywłaszczone przez sowiecką Ukrainę i w końcu umiejscowione w oleskim zamku, w oddziale lwowskiej Galerii Sztuki. Sam zamknięty kościół pełnił - co bywało normą w okresie wszechwładzy komunistów, rolę magazynu. Wywiezione obrazy nigdy już zostały wystawione wspólnie i nie wróciły na swoje miejsce, pomimo ofert wysuwanych ze strony polskiej, która nawet na własny koszt odrestaurowała dwa płótna (Bitwa pod Wiedniem i Bitwa pod Parkanami). To dowodzi istniejących ciągle pokładów nieufności, kompleksów, uprzedzeń i obaw.

W krypcie złożone zostały szczątki wielkiego hetmana, pogromcy Rosjan spod Kłuszyna i jego żony Reginy z Herburtów. Sama świątynia, zwrócona katolikom, została przy polskiej niemałej pomocy solidnie odrestaurowana.
Istnieje jeszcze kilka cennych obiektów. Dawny kompleks dominikański z pierwszej połowy XVII stulecia pełni rolę cerkwi unickiej. I tam znajdują się cenne, ale mocno podniszczone nagrobki czy epitafia rodzin Sobieskich i Daniłowiczów (mama króla Teofila, wywodziła się z tej familii i tam spoczywa). Ważnym zabytkiem jest też drewniana cerkiew z początku XVIII w., już przy wylocie z miasteczka w kierunku na Lwów. Niedaleko od rynku wznosi się też urocza, zwieńczona attyką renesansowa bryła synagogi, obecnie restaurowanej. Wokół znajduje się targowisko tętniące życiem. Funkcjonuje też monastyr i sobór bazyliański wzniesiony w neobizantyjskim stylu.
Cienie przeszłości błąkają się w nieodległym, rozsławionym przez piosenkę, miasteczku Bełz, choć uruchomić należałoby wyobraźnię, ponieważ materialne ślady są już nieliczne bądź w opłakanym stanie. Najwspanialszy obiekt, wielką, renesansową synagogę - przedstawiciele narodu wybranego stanowili tutaj około połowy populacji, zniszczyli Niemcy, którzy również zdewastowali tutejszy cmentarz żydowski. Bełz stanowił siedzibę chasydów, których liderzy - a zarazem autorytety religijne, uważani byli za świętych. Częściowo mogiły dynastii cadyków zostały zrekonstruowane. Zachowała się wieża-baszta ariańska, ruiny kościoła dominikańskiego, klasztor dominikanek - obecnie w rękach unitów, ratusz z XIX w. i cerkiew drewniana św. Praskewy z XVII stulecia. Interesujące, iż krótko po wojnie rejon Belza należał do Polski, ale decyzją Stalina doszło w 1952 r. do wymiany terytoriów, na rzecz okolic na wschód od bieszczadzkich Ustrzyk Dolnych (rejon Krościenka czy Arłamowa).
Mniej więcej 50 km na wschód od Lwowa, u stóp pasma wzgórz zwanych Woroniakami, leży Olesko, miejsce urodzin w 1629 r. króla Jana III, a zarazem wspomniana Lwowska Galeria Sztuki. Do zamku zwożone były zabytki z całego obszaru Kresów włączonego do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Miasteczko administracyjnie należy do rejonu - powiatu złoczowskiego. Nie ma sensu przytaczać zmieniających się od późnego średniowiecza właścicieli. Od lat 60-tych XIV w. należało do Polski po walkach z Litwą. Ważne dla nas, iż w ręku Żółkiewskich i Daniłowiczów, czyli antenatów króla Jana, znalazł się w 2 połowie XVI stulecia. Na początku XVIII w. dobra przejęli Rzewuscy. Jak cała Galicja w latach 1772-1918 należało do imperium Habsburgów, a w 1919 r. powróciło do Rzeczypospolitej. Tutaj szczęśliwie spór polsko-ukraiński nie miał ostrego przebiegu i relacje układały się w miarę poprawnie. Z ciekawostek można też nadmienić, iż tutaj przyszedł na świat Wacław Zaleski - polski folklorysta, poeta, pisarz, krytyk literacki i działacz społeczny.
Dwupiętrowy owalny zamek pochodzący z przełomu XVI i XVII w., wzniesiony na wzgórzu, założony na planie owalu, rozbudowany przez króla, po I rozbiorze zamieniony przez Austriaków na koszary. W 200 rocznicę Wiktorii Wiedeńskiej, w 1883 r., został wykupiony z rąk austriackich. Podczas obu wojen światowych uległ uszkodzeniom, za każdym razem też odnawiany. Od 1975 r. pełni rolę filii Lwowskiej Galerii Sztuki. Część obrazów z żółkiewskiej kolegiaty tam została wystawiona, niestety - nie wszystkie (np. Bitwa pod Parkanami), o czym była mowa. Przed zamkiem położony jest kościół i klasztor oo. Kapucynów z fundacji Rzewuskich. Po II wojnie funkcjonowała tam szkoła rolnicza. Wnętrze kościoła przebudowano, dzieląc je na dwie kondygnacje. Do ogrodu przeniesiono oranżerię z lwowskiego Parku Stryjskiego. W 1980 r. budynki pokapucyńskie przejęła Lwowska Galeria Sztuki. W kościele urządzona została sala konferencyjna, a klasztor zaadaptowano na magazyny dzieł sztuki. Z kolei dawny kościół parafialny pod wezwaniem św. Trójcy ufundowany w 1545 r. przez Kamienieckich, w okresie sowieckim tradycyjnie magazyn, znajduje się w rękach ukraińskiej autokefalicznej cerkwi prawosławnej.
Brylantem Galicji Wschodniej świecącym jasnym blaskiem, są pobliskie, oddalone około 4-5 km, Podhorce (ukr. Podhirce). Nazwa wioski jest adekwatna - znajduje się u podnóża górki ze wspomnianego pasma Woroniaków, a spod zamku rozciąga się rozłożysta panorama doliny Styru (dopływ Prypeci). Dzieje wioski są długie, co wynika z odkryć archeologicznych, wskazujących, iż istniała tutaj osada przed 11 stuleciami. W XII w. był tutaj potężny gród zniszczony doszczętnie przez Mongołów w 1240 r. Osada od XV do początku XX w. przechodziła z rąk do rąk rodzin arystokratycznych, jak Podhoreckich, Koniecpolskich, Sobieskich, Rzewuskich i Sanguszków. Ozdobą, która tak Podhorce wyróżnia na tle kresów jest wspaniały zamek wzniesiony przez wielkiego hetmana, wybitnego wodza - pomimo pechowego nazwiska - Stanisława Koniecpolskiego.

Zarówno Koniecpolscy, jak i Rzewuscy czy Sanguszkowie zgromadzili w swej podhoreckiej bogate zbiory malarstwa, które pomimo wojen, sowieckich rabunków czy dewastacji, w znacznej części ocalały, choć zostały rozproszone po polskich, ukraińskich i nie tylko muzeach, przez Warszawę i Kraków, Tarnów przez Lwów do ... Sao Paulo (siedziba Fundacji Romana Sanguszki). To tam eksponowane jest chyba najcenniejsze z kolekcji, płótno Jordanesa, "Miłosierny Samarytanin".

Naprzeciw zamku stoi kościół p.w. św. Józefa i Podwyższenia Krzyża Św. z połowy XVIII stulecia, ufundowany przez Wacława Rzewuskiego. Architekt Romanus urealnił jego wizję posiadania kopii słynnej, monumentalnej 'Basilica di Supergi', znajdującej się we włoskim Turynie. Podobnie jak i oryginał kościół zwieńczony został półkolistą kopułą i attyką, oświetlonej wzniesioną wyżej latarnią, a wejścia strzeże portyk wsparty jest na 14 kolumnach korynckich. W latach międzywojennych wnętrze zdobiły malowidła autorstwa Łukasza Smuglewicza oraz obraz ołtarzowy Szymona Czechowicza, przedstawiający św. Józefa.
W drodze do Podhorców mijamy pomnik z czasów sowieckich przedstawiający boje Konarmii (czyli Armii Konnej) Budionnego, która zapuściła się w te strony w 1920 r., ale w okolicach Zamościa otrzymała niezłe lanie, o czym już monument nie wspomina.
Zamek w Podhorcach z bastionami, oglądany od dołu, nieźle mimo burz dziejowych zachowany, stanowi idealny wzorzec kresowej rezydencji i symbol minionej świetności dawnej Rzeczypospolitej. To, iż puste wnętrze na razie poza fragmentami nie jest dostępne, może radość obserwacji lekko tylko stępić, ale zniszczyć nie zdoła…
Niedaleko Podhorców na południe, przy szosie Tarnopol - Lwów, leży rejonowy - powiatowy Złoczów (ukr. Zlocziw). Prawa miejskie osadzie, grodowi znanemu już w XII w. nadał król Zygmunt Stary w 1523 r. W tym stuleciu napłynęła do Złoczowa spora grupa Żydów i Ormian, przyczyniając się do ożywienia handlu. Miasto znajdowało się w rękach rodzin Sienieńskich z Sienna, Górków, Sobieskich (przejął je dziadek króla Marek), Radziwiłłów i Komarnickich od 1740 r., Komarnickich w XIX w. Miasto i lokalna warownia doznały poważnych uszkodzeń podczas I wojny światowej, gdy toczyły się w okolicy boje między armiami Austro-Węgier i Rosji (1915). Najokazalszym i najwartościowszym zabytkiem jest wzniesiony przez Jakuba Sobieskiego (ojca Jana III) na miejscu dawnej średniowiecznej warowni, zamek. Przy okazji wzmocnił go czterema bastionami, które zdobiły herby: Janina, Gozdawa, Rawicz i Herburt. W drugiej połowie XIX w. władze austriackie odkupiły forteczkę od Komarnickich, instalując tam sąd i więzienie. W latach drugiej wojny obaj okupanci: Sowieci i Niemcy w zamku umieścili swoje katownie. W momencie ucieczki przez hitlerowcami NKWD wymordowało około 600 więźniów: Polaków, Ukraińców i Żydów. Podobną rolę pełnił nawet podczas krótkiego epizodu ZURL, gdzie w zamku zamordowano 28 Polaków, głównie kolejarzy, podejrzanych o spisek przeciwko zachodnio-ukraińskiej państwowości. Miasto stało się też areną pogromu Żydów w lipcu 1941 r. , gdy Niemcy i nacjonaliści ukraińscy wymordowali ich w liczbie około 500.
Dzisiaj, w niepodległej Ukrainie, zamek pełni rolę muzeum, jednej z filii Lwowskiej Galerii Obrazów, ale i udostępnia ciekawe, odrestaurowane wnętrza, w tym tzw. salę tronową, przez fakt przebywania na zamku obok Jana III, również jednego z poprzedników - Jana Kazimierza.
Istniało również tutaj, założone przez ojca zwycięzcy spod Wiednia, kolegium pijarskie, w którym wykładał w XVIII w. m. in. Onufry Kopczyński (autor pierwszej gramatyki j. polskiego), a uczęszczał Ignacy Zaborowski, autor pierwszych polskich tablic logarytmicznych.
W mieście warte rzucenia okiem są dwie unickie cerkwie: św. Mikołaja z XVI w. i Zmartwychwstania, w dawnym bernardyńskim kościele z pierwszej połowy XVII stulecia oraz budynek dawnej synagogi fundowanej przez Sobieskich. Na cmentarzu zaś istnieje odnowiona kaplica poległych czy zamordowanych polskich mieszkańców w toku walk z Ukraińcami w 1919 r.
Ze Złoczowa wywodzili się m.in. ojciec - Jakub i brat - Marek, króla Jana III oraz bracia Jan i Franciszek Mazurkiewiczowie, uczestnicy powstania warszawskiego, z których pierwszy, o ps. "Radosław", był nawet jego dowódcą, czy historyk i prof. UJ Fryderyk Papée, Jan Cieński - tajny biskup na dawnych kresach w okresie breżniewowskim, Stanisław Sobiński - pedagog i lwowski okręgowy kurator szkolny, zamordowany przez ukraińskich nacjonalistów.
Nie tak daleko od Podhorców czy Złoczowa, leżą Brody, miasto ufundowane przez S. Żólkiewskiego, ale swój rozkwit przeżywające za czasów rodziny Koniecpolskich. Wspomniany już wyżej wybitny wódz, hetman Stanisław Koniecpolski wzniósł tutaj w latach trzydziestych XVII w. potężną cytadelę na wzór włoski - fortyfikacji. Przy pracach projektowych prawdopodobnie brali udział wybitni specjaliści swej epoki, Francuzi: Guillaume le Vasseur de Beauplan i Andrea del Aqua. Twierdza brodzka składała się z ufortyfikowanego miasta i bastionowej cytadeli wzniesionej na planie regularnego pięcioboku otoczonej głęboką fosą. Otaczające wały zostały usypane z ziemi i oskarpowane murami z cegły i kamienia, z kamiennymi detalami architektonicznymi, co dotyczyłoby również kazamatów. Cytadela powiązana była osiowo z fortyfikacjami miasta. Brama cytadeli znajdowała się od strony miasta i wiódł do niej zwodzony most. Forteca w dobie próby, oparła się w czasie powstania Chmielnickiego Kozakom i Tatarom. W dobie wojny północnej uległa dewastacji, tak że ówcześni właściciele - Potoccy, przekształcili na rezydencję, w postaci pałacu. Ten uległ poważnym zniszczeniom podczas walk w 1915 i 1920 r. , ale został odbudowany, "dobiła" go Armia Czerwona kwaterująca tutaj po 1945 r. Pod Brodami w lipcu 1944 r. rozegrała się bitwa sowiecko-niemiecka ze znaczącym udziałem powołanej z grona ochotników, ukraińskiej Waffen SS - "Galizien", zakończona klęską i rozbiciem tej formacji.
Na południe od Lwowa, w odległości około 40 km leżą Rudki, gdzie w miejscowej XVII-wiecznej farze pochowany został Aleksander Fredro (krypta) i znajduje się tam jego nagrobek. Z kolei Gródek Jagielloński wsławił się faktem, iż tutaj zakończył w 1434 r. życie, król Władysław Jagiełło. Zaszkodziło mu wsłuchiwanie się w chłodną wiosenną noc w śpiew ukochanych przez monarchę słowików. Interesujące, iż jego serce złożone zostało w miejscowym kościele.
Bardziej na południe trafiamy do Sambora, gdzie swego czasu, miał miejsce początek pewnej gigantycznej awantury politycznej, gdy w 1604 r. w miejscowym kościele zawarł związek małżeński z Marylą Mniszchówną, pretendent do rosyjskiego tronu, Dymitr (I) Samozwaniec, a następnie pociągnął na Moskwę. Interesujący jest też monumentalny ratusz z XVII wieku, który przybrał obecny wygląd w połowie XIX stulecia. I tutaj w momencie ataku III Rzeszy na ZSRR, NKWD dokonało zbrodniczej likwidacji kilkuset więźniów (skierowano do Sambora sporą grupę z przepełnionych lwowskich brygidek). Ofiar byłby więcej, gdyby nie szybkie opanowanie miasta przez zmotoryzowane jednostki armii słowackiej. W lipcu 1944 r. w ramach akcji "Burza", AK wespół z krasnoarmiejcami wyzwoliła miasto, co jednak nie pomogło samym akowcom, szybko potem rozbrojonym. Obecnie, jak w większości miast na Zachodniej Ukrainie stoi w Samborze okazały pomnik Stefana Bandery.
Specjalne miejsce na mapie Hałyczyny zajmuje Drohobycz (ukr. Drogobicz). Swego czasu było nieformalną stolicą galicyjskiego czy też polskiego przemysłu naftowego. Efektem minionej prosperity stał się szereg szykownych willi, interesujących przykładów historyzmu, modernizmu, a nawet nawiązań do stylu narodowego (dworki lub echa rodem spod Tatr). W przeciwieństwie do Borysławia, jest niewątpliwie bardziej uporządkowany i zorganizowany pod względem architektonicznym. Niezależnie od pięknego, dobrze zachowanego kościoła farnego z XV wieku, miasto posiada też przepiękną, świetnie zachowaną drewnianą cerkiew unicką (ulica Sołonyj Stawok) z przełomu XV i XVI w. oraz czekającą na gruntowną renowację, zrujnowaną wielką synagogę z połowy XIX stulecia. Przypomina ona fakt, iż mieszkał tutaj znaczący odsetek wyznawców religii mojżeszowej. To zapewne stało się powodem urządzenia tutaj podczas okupacji hitlerowskiej getta, do którego zwieziono nawet Żydów z pobliskich miejscowości. I tutaj niestety NKWD w przededniu wkroczenia Niemców dokonała mordu na więźniach i zginęło wówczas około 1200 osób.
Miasto w dużej mierze rozsławił urodzony i żyjący tutaj malarz i pisarz, nauczyciel rysunku w miejscowym gimnazjum, Bruno Schulz. Jego talent literacki, długo nieznany, odkryła Zofia Nałkowska. Popularność jego oryginalnych, ocierających się o surrealizm utworów, a także i jego twórczości plastycznej, spowodowała iż wielu przybyszy, szuka jego śladów i ducha. Funkcjonuje nieoficjalny Schulz trail. Oprócz miejsca narodzin przy ul. Floriańskiej 10, jest na nim wspomniana szkoła, miejsce przy Rynku, gdzie długo mieszkał - domu już nie ma i stoi tam blok, następnie też dom SS-mana Landaua, który "zatrudnił" artystę do wymalowania dziecięcego pokoju, dla swojego syna, spacer ulicą Stryjską, czyli wyczarowaną przez wyobraźnię "ulicą Krokodyli", a także willa Bianki, niegdyś dom szacownego i zamożnego lekarza Zemana. Dzisiaj mieści się tam tzw. Pałac sztuk Pięknych z galerią obrazów i ocalonym fragmentem fresków Schulza z domu Landaua.

Warto wiedzieć, iż kilkanaście lat temu w atmosferze skandalu, kilku obywateli Izraela, korumpując lokalnych notabli, wycięło sporą część malunków Bruno Schulza z domu zamieszkiwanego niegdyś przez gestapowca Landaua. Eksponowane są w Instytucie YadVashem, ale na mocy ugody z Ukraińcami, są obecnie "depozytem" na czas nieokreślony. Można mniemać, że do końca świata i jednego dnia dłużej.

Późno odkryty artysta, został zastrzelony przez jednego z hitlerowców - Karla Günthera, w listopadzie 1942, na skwerze, kiedy szedł po przydziałowy chleb, w przededniu przygotowywanej ucieczki do Warszawy, na "aryjską" już stronę.

Tarnopolszczyzna
Stolica obwodu-okręgu, czyli odpowiednika województwa, została mocno draśnięta przez wojnę, podczas której obok zniszczeń (1944), dokonał się i pogrom Żydów (1941). Mimo wszystko Tarnopol (ukr. Ternopil) posiada pewne walory, zachęcające do krótkiego choćby zatrzymania. Zachowały się tam znaczne fragmenty XVI-XVII wiecznego zamku Tarnowskich, Zamoyskich i Sobieskich. W gmachu znajdują się zbiory regionalnego muzeum. Bryła została nieco zeszpecona wybudowaniem pod zamkiem osobliwej restauracji połączonej z klubem nocnym. Obecna postać zamku najlepiej prezentuje się od strony miejskiego jeziora. Piękna i majestatyczna jest barokowa katedra unicka pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP - w kompleksie klasztoru dominikanów. Przed I wojną rozpoczynał tutaj pracę kapłańską, absolwent także lokalnego gimnazjum, późniejszy współpracownik, wspomniany wyżej Josip Slipyj. W byłym monastyrze, obok świątyni mieści się obecnie archiwum obwodowe. W centrum funkcjonuje zespół zachowanych z pożogi wojennej historyzujących budynków z przełomu XIX i XX w. Urokliwy jest również prawosławny sobór św. Luby, podporządkowany Patriarchatowi Moskiewskiemu.
Maleńka Skała zasługuje na uwagę, ze względu na malownicze ruiny stojącego nad Zbruczem, zamku i pałacu z XVI-XVII w. Należał on do rodzin Koriatowiczów, Lanckorońskich, Tarłów i Gołuchowskich. Forteca ucierpiała podczas wojen kozackich i najazdu Rakoczego i nie podniosła się do dawnego znaczenia, podobnie jak i miasteczko. Pałac stojący na terenie dawnego zamku uległ zniszczeniom podczas drugiej wojny światowej. W okresie międzywojennym funkcjonowało tutaj jedno z ważniejszych przejść granicznych między Polską, a Związkiem Radzieckim. Po drugiej stronie - niestety, znajdował się cudowny Kamieniec, stanowiący temat do osobnych rozważań. Przy moście na Zbruczu władze sowieckie wzniosły zaniedbany dzisiaj monument, upamiętniający 50-lecie "zjednoczenia" ziem ukraińskich w 1939 r. Wydaje się, że możemy go spokojnie ominąć, mknąc np. do Kamieńca czy dalej - do Czerniowiec…
Pomimo, iż rejonowy, czyli powiatowy Czortków (ukr. Czortkiw) nie jest specjalnie piękny, ale jednak chyba zasługuje na krótki choćby przystanek. Znajdują się tutaj nieźle zachowane ruiny XVII-wiecznej fortecy opierającej się Turkom i Tatarom - ważnej szczególnie po przejściowej utracie Kamieńca Podolskiego. Oprócz tego wznosi się neogotycki kościół katolicki św. Stanisława w dawnym kompleksie dominikańskim oraz cerkiew grekokatolicka z XVI w. z drewniana dzwonnicą. Zachowała się też dawna XIX- wieczna synagoga, dzisiaj pełniąca po wymordowaniu Żydów funkcje ośrodka kultury. Tutaj też rozegrały się sceny pierwszego zbrojnego powstania polskiego podczas drugiej wojny światowej w 1940 r.

Powstanie czortkowskie zostało zaplanowane przez konspiratorów w środowisku harcerzy i sympatyków Stronnictwa Narodowego w wigilię rocznicy zrywu styczniowego z 1863 r.- w noc z 21/22 stycznia 1940 r. Lokalny garnizon był osłabiony przerzutem na front fiński części krasnoarmiejców. Młodzi spiskowcy - w większości kilkunastoletni chłopcy, pozbawieni broni i doświadczenia ponieśli jednak porażkę, a w sukurs garnizonowi dotarł nawet pociąg pancerny. Zginęło 3 żołnierzy Armii Czerwonej, ale w wyniku represji straciło życie 21 Polaków, a ponad 500 zostało aresztowanych, bądź zesłanych. Wolność przyniósł im układ Sikorski-Majski z lipca 1941 r.

Brzeżany (ukr. Bereżani) słyną z efektownych, nieźle zachowanych ruin monumentalnego, powstającego stopniowo przez ponad 100 lat, od połowy XVI wieku, zamku magnackiej rodziny Sieniawskich. Forteca kilkakrotnie opierała się najazdom kozackim, m.in., podczas powstania Chmielnickiego, a w 1676 r. odparła oblężenie wybitnego wodza tureckiego, Ibrahima Szejtana (Szatana), którego król Jan III pokonał wkrótce pod Żurawnem, ale miał problemy pod Parkanami w 1683 r. Krótko przed "godziną próby" z inicjatywy Mikołaja Sieniawskiego, hetmana polnego koronnego, zamek otoczono czworobokiem fortyfikacji ziemnych typu holenderskiego z czterema bastionami, co okazało się niezwykle przydatne. Po wygaśnięciu Sieniawskich, w pierwszej połowie XVIII stulecia podupadły zamek przejęli Czartoryscy (książę August wyszedł za Zofię, córkę Adama-ostatniego z rodu). Potem obiekt przejęli Lubomirscy, a po nich Potoccy. Przejściowo gościł w swych murach browar i koszary.
Uległ częściowym zniszczeniom podczas I wojny, a podczas pierwszej radzieckiej okupacji stał się katownią NKWD i w momencie ucieczki sowietów, również stał się miejscem zbrodni na więźniach politycznych ze strony tej złowrogiej instytucji.

Brzeżańska fortalicja została wzniesiona na planie nieregularnego pięcioboku z trzema basztami. Półkolista basteja od południa osłaniała wjazd usytuowany w głównym budynku pałacowym. Druga basteja została wzniesiona w narożniku północno-wschodnim, a od strony północno-zachodniej wzniesiono pięcioboczną basztę flankującą północną kurtynę - czyli wał ziemno-ceglany, załamującą się w połowie pod kątem prostym. Znajdujący się w południowej części pałac, od wschodu chroniony był przez mniejszą czworoboczną wieżę przy narożniku południowo-wschodnim obwarowań. Forteczne umocnienia posiadały po kilka kondygnacji i rozwinięty system strzelnic. Sam pałac, najstarszy w całym zespole, posiadał attykę z fryzem arkadowym ze strzelnicami. W przyziemiu zachował się renesansowy portal z herbami Sieniawskich i tablicą erekcyjną. Przy pałacu wzniesiono kościół zamkowy z kaplicą rodzinną (zdewastowaną przez Sowietów), renesansowo-barokowy. Pozostałe skrzydła zamku posiadały krużganki otwarte na dziedziniec i były kilkukondygnacyjne, wzniesione w XVII wieku. Wnętrza zamku posiadały bogaty wystrój rzeźbiarski, z marmurowymi i piaskowcowymi portalami.

Po wizji lokalnej, gdy byłem w 2011 r., po zawaleniu się jednej ze ścian, władze podjęły "jakieś" działania na rzecz zabezpieczenia ruin i wygląda na to, że myślą o jego, jeśli nie pełnej rekonstrukcji, to choćby częściowej. Zapewne chcą uniknąć kompromitacji, a zarazem resztki fortecy stały się ikoną tego miasta. Ono samo ma podobny charakter, jak większość kresowych, lekko sennych, obecnie w większości zaniedbanych, ale posiadających swoisty urok spokojnych miasteczek. Jest tam też kilka cerkwi, z najbardziej okazałą - Troicką na czele. (XVIII w.). Nieco na boku, musiałem popytać się miejscowych, jest drewniana cerkiewka św. Mikołaja z końca XVII stulecia. Funkcjonuje też parafia katolicka - kościół farny pochodzi z 1620 r. Tutaj przyszedł na świat sławny badacz kultury i literatury polskiej Aleksander Brückner.
Na co najmniej kilkugodzinny przystanek zasługuje Buczacz. Pierwsze informacje o miasteczku pochodzą z XIII wieku. Król Władysław Jagiełło dokonał lokacji miasta na prawie magdeburskim w końcu XIV w. (pierwsza na Rusi Halickiej, poza oczywiście Lwowem). Do początku XVII stulecia władali miastem Awdańce-Buczaccy, herbu Abdank. Pierwszy z nich wzniósł zamek, w następnych stuleciach, szczególnie po zniszczeniach, podczas najazdów tatarskich, tureckich, kozackich czy mołdawskich, odbudowywany - nowy powstał w 1580 r. Miasto również podnosiło się jak feniks z popiołów, ale i musiało doczekać się nowej lokacji (XVI w.). Na początku XVII stulecia miasteczko z zamkiem przejmują Potoccy, herbu Pilawa. Szczególne zasługi położyła Maria Mohylanka, żona Stefana Potockiego. Miasto trafiło na karty wielkiej, światowej historii, w 1672 r., gdy lokalny zamek, zdobyty przez najeźdźców spod znaku Półksiężyca, stał się miejscem podpisania przez Rzeczpospolitą pod rządami nieudolnego Michała Korybuta-Wiśniowieckiego, haniebnego traktatu z Turcją, który poza stratą Podola i części Bracławszczyzny, zmuszał nas do płacenia corocznego haraczu. Przejściowo przebywał w nim nawet, zwycięski padyszach - czyli sułtan, Mehmet IV. Sejm układu nie ratyfikował, co oznaczało w roku następnym wznowienie wojny, trwającej do rozejmu żurawińskiego (1676). Od 1683 r. konflikt rozgorzał ponownie. Okolice były nawet miejscem koncentracji wojsk króla Jana III przed wyprawą mołdawską w 1687 r. Pomimo zniszczeń czasu wojen, miasto i zamek odbudował Jan Potocki, rotmistrz wojsk koronnych, swego czasu zasłużony w bojach z Kozakami, Tatarami i Szwedami, podczas których odniósł rany. W następnym stuleciu Buczacz stał się główną rezydencją Mikołaja Potockiego - starosty kaniowskiego i wojewody bełskiego. Niewątpliwie upiększył miasto nad rzeką Strypą. Ufundował on farę pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP, klasztor bazylianów z unicką cerkwią pod wezwaniem Podniesienia Krzyża Świętego, odremontował zamek. Jednak najwspanialszym pomnikiem jego zarządzania miastem stał się urokliwy, rokokowy ratusz (z lat 1750-1751) projektu Bernarda Meretyna i rzeźbiarza lwowskiego Jana Pinzla, z charakterystyczną 35-metrową wieżą. Jej dolna kondygnacja otoczona jest balustradą. Do czasu ostatniej wojny był ozdobiony rzeźbami przedstawiającymi 12 prac Herkulesa. Sam Pinzel tutaj nie tylko mieszkał, ale i posiadał długo swoją pracownię. Buczacz po nocy rozbiorów i krótkim epizodzie przynależności do Zachodnioukraińskiej Republice Ludowej, od lipca 1919 znalazł się ponownie w Polsce. Przez miesiąc podczas wojny 1920 r. (10.08-15.09) rządzili tutaj bolszewicy. Niestety - wrócili, a stało się to we wrześniu 1939 r. Miasto w pierwszej połowie XX w. posiadało znaczący odsetek ludności żydowskiej, która stanowiła 60% mieszkańców miasta, zaś Polacy - 25%, a Ukraińcy - 15%. Podczas okupacji niemieckiej w Buczaczu rozegrał się ostatni akt tragedii miejscowych Żydów, a także dowiezionych z nieodległych miejscowości. W tutejszym getcie i na pobliskich wzgórzach eksterminacji uległo na przełomie lat 1942-1943 około 10 tys. Żydów.
W czasach sowieckich, jak zwykle dewastacji uległy kościoły i zbezczeszczeniu mogiły Potockich, obecnie znajdujące się na miejscowym cmentarzu. W kościele katolickim znajdował się skład materiałów żelaznych, a potem magazyn artykułów rolnych. W latach 1990-1991 zarówno katolicka fara jak i cerkiew grekokatolicka, zostały oddane wiernym.
W Buczaczu urodzili się czy mieszkali Jan Pinzel, znany artysta rzeźbiarz z XVIII w., Samuel Agnon, pisarz izraelski, laureat Nagrody Nobla, liczni Buczaccy - zasłużeni dla kraju i regionu, kilku Potockich (Stefan, Jan, Mikołaj), Emanuel Ringelbaum - znany w poprzednim stuleciu historyk żydowski, pilot II wojny światowej Leopold Pamułano i chyba najsławniejszy Szymon Wiesenthal - żydowski inżynier i architekt, niestrudzony tropiciel hitlerowskich zbrodniarzy wojennych.
Obecnie poza dwoma wspomnianymi wyżej świątyniami, na rynku nadal możemy sycić oczy gmachem ratusza, niestety od kilkunastu lat remontowanego z nienajlepszym skutkiem, a blaszane, brzydkie ogrodzenie, być może skrywa niegospodarność inwestycji. Na wzgórzu wznoszą się ruiny zamku, niemego świadka ważkich wydarzeń ostatnich ponad trzech stuleci - dojście od kościoła NMP. Podczas spaceru małym centrum, małego przecie miasta, znajdziemy kilkanaście ciekawych kamienic, zarówno historyzujących - przełom XIX/XX w. , jak i modernistycznych, sprzed wojny. Również warto pamiętać, iż Buczacz jest siedzibą znanego na Ukrainie, a chyba i poza nią, wytwórni koniaków (brandy), z których najlepsze noszą, nomen-omen, nazwy Abdank i Potocki. Mhm… jednak miejscowi docenili siłę tradycji i historycznego dziedzictwa !
Trembowla (ukr. Terebovla), kolejne sympatyczne, nie dotknięte wojną kresowe miasteczko, słynie z zamku, który niegdyś odparł turecki najazd w 1675 r. Została z niego ruina, ale na tyle zachowana, iż dająca niezłe wyobrażenie o architekturze obronnej swoich czasów, z racji stojących okrągłych donżonów. Z zachowanych fragmentów obwarowań rozpościera się panorama miasta.

Z obroną miasta związana jest opowieść o naszej pierwszej bohaterce narodowej, Dorocie Chrzanowskiej, żonie komendanta - pana Benedykta, który na radzie wojennej podczas oblężenia był bliski decyzji o kapitulacji. Wówczas krewka niewiasta, wraz z koleżankami, miała wkroczyć na ową radę i oświadczyć, iż jeśli oni nie potrafią, to one, będą bronić fortecy. Panie pojawiały się na murach, stanęły przy działach, a zawstydzeni męscy obrońcy wrócili na swoje stanowiska - może też zatroskani, aby kobiety nie zrobiły sobie krzywdy.

Pod zamkiem stoi zniszczony przez krasnoarmiejców pomnik legendarnej obrończyni Trembowli, Chrzanowskiej. Zachował się postument z ostrzelanym napisem.
Krótki przystanek można zrobić w Rohatyniu, gdzie stoi pomnik sławnej mieszkanki miasteczka, Nastji Listowskiej, porwanej w latach późnego dzieciństwa przez Tatarów i sprzedanej jako niewolnica, z przeznaczeniem do haremu. Szczęśliwym trafem trafiła do samego stambulskiego Topkapi, stając się ulubienicą, najwybitniejszego z władców tureckich, Sulejmana Wspaniałego, występując tam pod imieniem Roksolana.
Z kolei Poczajów - na północ od Tarnopola, jest swego rodzaju odpowiednikiem prawosławnej Częstochowy. Początki sanktuarium wywodzą się ze średniowiecza, gdy osiedli tam pierwsi pustelnicy. Po unii brzeskiej, obiekt przejęli unici. Po likwidacji unii w 1839 r. na kresach, w efekcie represji po powstaniu listopadowym, klasztor wrócił w ręce cerkwi prawosławnej, służąc pośrednio jako narzędzie rusyfikacji. Obecnie gospodarzem jest Moskiewski Patriarchat, który kontroluje również kijowską Ławrę Peczorską. Niezależnie od całej otoczki politycznej, obiekt jest piękny i ważny dla kultury Galicji czy Wołynia, kumulując przez swoje dzieje, dobre i złe emocje mieszkańców zachodniej Ukrainy.

Stanisławów czyli Iwano-Frankowsk
Współczesny Iwano-Frankowsk (Iwano-Frankiwsk), czyli Stanisławów, często uważany jest za mały Lwów, ale historię posiada zdecydowanie krótszą, sięgającą daty założenia 1662 r. Lokację zatwierdził w następnym roku Jan Kazimierz. Nazwę zawdzięcza fundatorowi, Andrzejowi Potockiemu - niejasne, czy na cześć syna, a może ojca - hetmana Stanisława Rewery. Po 300 latach "radiańska włast" czyli władza radziecka zmieniła nazwę na współczesną, choć związki Iwana Franki z miastem były niemal żadne, ale stara nazwa funkcjonuje u starszych mieszkańców, w reklamie, np. w niektórych bilbordach, a także co zrozumiałe, w polskich środowiskach kresowych.
Już na wstępie Andrzej Potocki ufundował budowę kościoła rzymskokatolickiego pod wezwaniem kilku patronów: Najświętszej Marii Panny, św. Andrzeja i św. Stanisława, szybko podniesiony do godności kolegiaty. W kolejnych latach dzięki życzliwości Potockiego swoich świątyń doczekali się również Ormianie, Żydzi, oraz prawosławni. Fundator w roku 1669 założył w mieście szkołę tzw. Kolonię Akademicką, czyli coś w rodzaju szkoły średniej po auspicjami Akademii Krakowskiej. Od 1672 roku, czyli od upadku Kamieńca Podolskiego, na 27 lat forteca stanisławowska wraz z pobliskim Haliczem przejęła na siebie ciężar obrony południowo-wschodnich granic Rzeczypospolitej. Turcy już w roku 1676 oblegali mury Stanisławowa, który obronił się, ale kosztem ogromnych zniszczeń, co legło u podstaw decyzji sejmu w roku 1677 o zwolnieniu miasta z podatków. W latach 1679-1682 pod kierunkiem Karola Bonowego odnowiono i umocniono fortyfikacje. U schyłku XVII w. powstał ratusz, a na początku następnego kościół i klasztor dla jezuitów.

W 1767 roku w Stanisławowie powstał browar w nowo wybudowanym ogromnym barokowym gmachu, w którym do dziś dnia warzy się piwo. Budynek stoi blisko kolegiaty, a produkuje się tam złocisty płyn w kilku oryginalnych smakach: Kochane, Huculskie i Pańskie. Wszystkie trzy są wspaniale, ale mnie chyba najbardziej przypadło do gustu Huculskie.

Za panowania Habsburgów czyli Austrii (1772-1918), nowi gospodarze zburzyli fortyfikacje miasta, z których część jednak ostała, a ostatnio przekształcona na interesujący pasaż handlowy, zrujnowali zamek a pałac zamienili na szpital. Między listopadem 1918 a majem 1919 r. Stanisławów pełnił rolę faktycznej, choć nieformalnej stolicy ZURL, z racji walk polsko-ukraińskich we Lwowie. Przed owym gmachem, gdzie dzisiaj znajduje się sąd okręgowy, upamiętnia ów fakt pomnik z medalionami przedstawiającymi liderów zachodnio-ukraińskiej państwowości.
Od 1 listopada 1918 do maja 1919 miasto było pod administracją Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, było siedzibą władz centralnych ZURL. Od maja 1919 do 14 marca 1923 znajdowało się pod administracją tymczasową Polski, zatwierdzoną przez paryską konferencję pokojową 25 czerwca 1919. W okresie II Rzeczypospolitej Stanisławów był trzecim co do wielkości miastem dawnego zaboru austriackiego, licząc ponad 60 000 mieszkańców. Funkcjonował w nim m.in. teatr.
Za okupacji sowieckiej, jak na całej Galicji Wschodniej (albo Ukrainie Zachodniej), zapanował terror. Katowniami NKWD stały się budynki sądu wojewódzkiego oraz lokalnego więzienia. Następowały fale deportacji. Niemal wszyscy uwięzieni - około 2500 osób, zostali zamordowani w pamiętnych czerwcowych dniach 1941 r. Sowieci w 1940 r. utworzyli tutaj Uniwersytet Przykarpacki im. Wasyla Stefanyka. Z kolei hitlerowcy urządzili w mieście getto, zwożąc do niego także Żydów z mniejszych miejscowości, mordując ich prawie 30 tys. Ofiarą nowego okupanta padło też kilkuset Polaków, w tym głównie inteligencji.
Po powrocie sowieckiej administracji i oficjalnym ponownym przyłączeniu do "braterskiej wspólnoty narodów ZSRR", a konkretnie USRR, większość mieszkających w mieści Polaków została wysiedlona ze przez władze sowieckie. Zdecydowana większość mieszkańców dawnego Stanisławowa osiedliła się w Opolu. Stanisławów i okolice stały się z kolei miejscem przesiedlenia obywateli polskich pochodzenia ukraińskiego i łemkowskiego w związku z repatriacją ludności ukraińskiej w latach 1944-1946, m.in. z okolic Krynicy-Zdroju.
Radzieccy gospodarze usilnie i pośpiesznie zacierali teraz ślady polskości miasta. Został zniszczony najstarszy polski cmentarz na Kresach Wschodnich przy ul. Sapieżyńskiej z 1782 r. Groby wielu wybitnych Polaków zostały wyburzone buldożerami, a na ich miejscu powstały hotel "Ukraina", szkoła partyjna, teatr, budynek mieszkalny, a z resztek park miejski. Ostało się tylko 9 mogił, jako być może elementy dekoracyjno-figuralne w parku. kościoły zostały zamknięte i obrabowane. Największej profanacji doznała kolegiata stanisławowska, jako najbardziej znaczący obiekt polskiej pamięci narodowej. Zbiegło się to cynicznie z obchodami 300-lecia miasta. Bogate wyposażenie świątyni, w tym ołtarz główny i 12 ołtarzy bocznych zostało przez komunistów ukraińskich porąbanych i wyrzuconych na miejscowe wysypisko śmieci. Szczątki twórców świetności Stanisławowa i dobroczyńców miasta zostały sprofanowane i wyrzucone z krypt rodowych, w tym Andrzeja Potockiego - założyciela "grodu", małżonki Anny z Rysińskich i ich syna Stanisława, uczestnika i ofiary wyprawy wiedeńskiej w 1683 r. Po zbezczeszczeniu świątyni urządzono w jej murach Muzeum Nafty i Gazu, w niepodległej Ukrainie, przekształcone na Muzeum Sztuki Sakralnej. Stanisławowska kolegiata zaistniała zasłynęła w literaturze poprzez opis w trzeciej części Trylogii Henryka Sienkiewicza, który opisał tam pogrzeb Pana Wołodyjowskiego, odbywający się w murach tej świątyni: "Wszystkie dzwony biły w kolegiacie. Kościół zapełniony był tłumem szlachty i żołnierzy, którzy ostatni raz chcieli rzucić okiem na trumnę Hektora Kamienieckiego i pierwszego Rzeczypospolitej kawalera".

Kolegiata stanisławowska była także miejscem ceremonii ślubnej wybitnej postaci polskiej historii - współtwórcy zwycięstwa pod Warszawą w 1920 r., premiera rządu na uchodźstwie i Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych generała Władysława Sikorskiego.

Na początku lat 90. XX wieku miasto stanowiło ośrodek ukraińskiego ruchu niepodległościowego. Jest miejscem zamieszkania Juryja Andruchowycza, najwybitniejszego chyba obecnie pisarza ukraińskiego. Od 1991 r. w granicach niepodległej Ukrainy. Narodowo zorientowane władze miejskie w parku stworzyły swego rodzaju mauzoleum dla poległych żołnierzy SS-Galizien, a także ufundowały pomnik lidera OUN - Stepana Bandery (autorem lwowski rzeźbiarz Mykoła Posikira), wreszcie nadały honorowe obywatelstwo tego miasta Stepanowi Banderze i Romanowi Szuchewyczowi, współorganizatorowi ukraińskich batalionów w służbie niemieckiej "Nachtigall" i "Roland" oraz dowódcy UPA. To ze strony ukraińskiej, dla nas zapewne kontrowersyjna, potrzebna dla budowy tożsamości, próba budowania historycznej pamięci. Nie musi ona podobać się wszystkim nad Wisłą, czy Odrą, ale innej historii Ukraińcy nie posiadają. Te postacie, różnorako oceniane, czasem kontrowersyjnymi metodami, walczyły jednak o "samoistną" Ukrainę i to stanowi wartość w oczach miejscowej społeczności.
Zejdźmy jednak od ciężkich politycznych tematów. Zasługuje na uwagę na pewno oryginalny, w stylu modernizmu, lekko kubistyczny budynek ratusza, który przed swoją zastąpił stary, który uległ pożarowi. Mieści on zbiory muzeum regionalnego, z wieloma dobrymi, ciekawymi eksponatami. Niedaleko Rynku, na którym jest Wi-Fi, stoi synagoga, częściowo nadal pełniąca funkcje kultowe (w 2 części - biblioteka). Na równoległym do Rynku skwerze z kolei wznosi się pomnik A. Mickiewicza. Żartobliwym elementem małej architektury, jest granitowe jajo przed gmachem ratusza, zwane jajkiem Janukowycza, ponieważ podczas jego wizyty - jeszcze jako premiera, został w tym miejscu obrzucony nabiałem, że aż biedak się poślizgnął i wyłożył. Na kilku placach starszej części spotykamy też kilka niebanalnych monumentów metaloplastyki, dowodzących fantazji lokalnych artystów. Stanisławów posiada czasem zaskakujące oblicza!

Karpaty i Huculszczyzna
Jednym z najurokliwszych miast galicyjskich jest Kołomyja, uważana często za przedsionek do Huculszczyzny, choć takich punktów by się jeszcze znalazło. Może i nie posiada ona charakterystycznych, na miarę Lwowa, Oleska, Żółkwi, czy Stanisławowa zabytków, ale ze względu na nieźle zachowaną jednolitą, XIX-wieczną głównie zabudowę centrum, jedno czy dwupiętrowych kamieniczek z wystającymi zaokrąglonymi balkonami, czyni ją bardzo charakterystycznym dla kresów. Tutejszymi atrakcjami, poza samym miejscem, jest Muzeum Huculskie, z bardzo ciekawymi, cennymi i reprezentatywnymi zbiorami lokalnej sztuki, a także urocze, sławne na świat cały Muzeum Pisanek, mieszczące się w budynku zaprojektowanym na kształt jajka.
Z kolei za nieoficjalną "stolicę" Huculszczyzny uchodził, w każdym razie przed wojną, Kosów Lacki, gdzie mieszkał, współautor mitu i legendy huculskiej w świadomości Polaków, Stanisław Vinzenc. Właściwie w okresie młodopolskim zapoczątkowana została swoista moda na ten region, jego kulturę, malownicze, kolorowe stroje, co było też i pochodną popularnej chłopomanii, przekonania o tężyźnie, ale i zdrowiu moralnym ludu. W malarstwie piewcą urody tych stron na pograniczu Galicji i tzw. Rusi Węgierskiej, czyli Zakarpackiej, był T. Sichulski, ale i w dorobku S. Wyspiańskiego można znaleźć kilka obrazów o huculskiej tematyce. Swoista egzotyka, fascynacja ludźmi - stosunkowo w niewielkim stopniu zsowietyzowanymi, ale i pięknem natury tych stron, zauroczyła w latach dziewięćdziesiątych radzieckiego reżysera, wywodzącego się z Armenii, S. Paradżanowa. Nakręcił on kapitalny film z wątkami realizmu magicznego, którego akcja rozgrywa się w nieokreślonym czasie, właśnie tutaj, pt. "Cienie zaginionych przodków". Władze i oficjalna krytyka, nie były zachęcone obrazem, w którym brakowało ideologicznych, "jedynie słusznych wskazówek", dopatrując się w dziele dekadencji. Sam artysta, prowadzący niestandardowe życie osobiste, trafił na krótko do łagru, za "niemoralne zachowania", choć wydaje się, iż homoseksualizm - podawany za przesłankę, pozostawał pretekstem.
Ważnymi centrami turystycznymi są w tym rejonie południowej Stanisławowszczyzny: Worochta, Jaremcza czy Żabie i jak na Ukrainę, w tych dwóch pierwszych nawet funkcjonuje niezła baza turystyczna. W zimie funkcjonują nawet orczyki, a miejscowości stanowią bazę wypadową do wycieczek w góry, choć zapomnijmy na Ukrainie, o klasycznych znakowanych szlakach. Obok Jaremczy znajdują się wodospady na Prucie, notabene z Karpat wypływającego. Ostatnia z osad, przed wojną była najdłuższą polską wsią (prawie 20 km!).
Osobliwym miejscem jest Bukovel, posiadający niewątpliwie na Ukrainie najlepsze warunki narciarskie, dobrą i liczną bazę noclegową i zimą pełno tutaj turystów. Latem też ich niemało, ostatecznie działa tutaj kilka wyciągów, ale… No właśnie - bezplanowa, chaotyczna zabudowa, prymat szybkiego zysku doprowadziły do powstania szeregu architektonicznych koszmarków i częściowej dewastacji przyrody. Zimą śnieg kryje niedostatki, gorzej latem. Interesujące, że Bukovel pojawia się raz po raz, jako ukraiński kandydat do organizacji zimowych igrzysk olimpijskich.
Opis na pewno nie wyczerpuje walorów Huculszczyzny czy szerzej rozumianego dawnego województwa stanisławowskiego, a dziś iwnofrankivskiej obłasti. Zapewne można i zbadać rejon Nadwornej, a przede wszystkim wspiąć się na piękne, choć zapuszczone Karpaty, niegdyś wytyczające granice państwowe, a obecnie już tylko administracyjne podziały Ukrainy, no może poza odcinkiem z Rumunią. Ten fragment to styk granic obwodu zakarpackiego oraz iwanofrankowskiego, z rumuńską Bukowiną.

 

Nasi Partnerzy

 

Copyright ©  Turystyka Kulturowa 2008-2024


Ta strona internetowa używa pliki cookies w celu dostosowania serwisu do potrzeb użytkowników i w celach statystycznych. W przeglądarce internetowej można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Brak zmiany tych ustawień oznacza akceptację dla cookies stosowanych przez nasz serwis.
Zamknij