Michał Jarnecki
W krainie bratanków
Część 1. Budapeszt i okolice
Chyba wśród Polaków nie trzeba przekonywać, że ojczyzna naszych węgierskich
"bratanków", warta jest wizyty, pomimo iż burze dziejowe, podobnie
jak Polskę, poważnie ją uszczupliły. Co prawda nie we wszystkim się
zgadzamy, choćby w ocenie sytuacji międzynarodowej - ostatnimi czasy zwłaszcza,
wyczuwa się jednak obopólną sympatię i bogate dziedzictwo przeszłości.
Wizytę u naszych bratanków, ostatnimi czasy nieco chyba oddalonych, należy
oczywiście rozpocząć od stołecznego Budapesztu, jednego z najładniejszych
miast Europy, a zarazem dogodnego węzła komunikacyjnego. Rzadko da się je
ominąć i chyba tak naprawdę nie trzeba oraz nie powinno się…
Budapeszt
Może by tak zacząć nietypowo, od Aquincum, czyli śladów rzymskiej obecności
nad środkowym Dunajem pomiędzy II a V w. n.e. Zapomniane i opuszczone szczątki
antycznego miasta odkrył w 1882 r. Bálint Kuzsinszky. Po kilku latach wytężonej
pracy udało się odsłonić spod ziemi znaczący fragment ruin. Oczom zebranych
na miejscu archeologów powoli ukazywały się kolejne budynki, a następnie -
całe systemy kompletnych ulic. Odnalezione przedmioty przekazywano najpierw do
Muzeum Narodowego, a później do specjalnie ufundowanego w tym celu Muzeum
Aquincum. Aż do końca I wojny światowej szczególny nacisk położony był na
odsłonięcie pozostałości po mieście cywilnym otaczającym część wojskową
osady, natomiast na czas działań wojennych prace wykopaliskowe zostały
praktycznie zawieszono. Okres międzywojenny rozpoczął tzw. drugą epokę
Muzeum Aquincum i związany jest z nazwiskiem Lajosa Nagya, który dołączył
do wspomnianego Kuzsinsky'ego, a następnie przejął od niego kierownictwo robót.
Swoją uwagę zwrócił on ku zaniedbanemu do tej pory obozowi warownemu, dzięki
czemu udało się dokonać kolejnych znaczących historycznie odkryć: odsłonięto
łaźnie publiczne, szczątki kaplicy pierwszych chrześcijan, Contra-Aquincum
(po drugiej stronie Dunaju, w Peszcie), amfiteatr wojskowy oraz rzymskie
zabudowania na wzgórzu Csúcs, jak również fragmenty zabudowań celtyckich na
obszarze dzielnicy Tabán w pobliżu góry Gellérta. Dziś większość z nich
udostępniona jest zwiedzającym, przenosząc turystów w czasie o blisko dwa
tysiąclecia wstecz.
Na wyższym prawym brzegu Dunaju rozłożona jest Buda, gdzie wznosił się królewski
zamek zniszczony podczas wojen z Turkami i ich okupacji. Po wyrzuceniu ich przez
Habsburgów pod koniec XVII w. - zapoczątkowany kres osmańskich rządów nastąpił
kilka lat po wiktorii wiedeńskiej i przypieczętowany został pokojem karłowickim,
zwycięska Austria postawiła tam monumentalne barokowe budowle. Uległy one
poważnym uszkodzeniom podczas walk w 1945 r., ale zostały zrekonstruowane.
Mieszczą obecnie kompleks muzeów i galerii. Na wzgórzu zamkowym - Városhegy
znajduje się też kilkanaście średniowiecznych konstrukcji. Najbardziej
jednak rozpoznawalnymi są inne, znacznie młodsze budowle. To kościół św.
Macieja zbudowany w XIX wieku w modnym neogotyckim wówczas stylu, na miejscu
ruin pozostałych po walkach turecko-habsburskich. Budowla jest delikatna,
subtelna, zachwyca elegancją i aż trudno uwierzyć, że nie pochodzi ze średniowiecza
(pierwsza - oryginalna powstała w XIII w.). Autorem projektu i wykonawcą był
uzdolniony architekt Frigyes Schulek, madziarski Violet de Duc. Przed świątynią
wznosi się pomnik króla św. Stefana Wielkiego (powiedzmy sobie szczerze, że
dzisiaj byśmy go raczej sądzili za metody chrystianizacji). Na skarpie Városhegy
znajduje się sławna Baszta Rybacka (Halászbasta) z siedmioma wieżyczkami
symbolizujący siedem madziarskich plemion, które zawędrowały na Nizinę Panońską.
Niestety, panuje tutaj komercja i obecnie wstęp na nią jest płatny. Widok z
niej przedni na miasto, zwłaszcza lewobrzeżny Peszt.
Po budzińskiej stronie stoi obok łaźni Kiraly, pomnik bohatera dwóch narodów
- gen. Józefa Bema. To tutaj, od manifestacji u stóp monumentu, rozpoczął się
bunt przeciwko komunistycznym rządom i antysowieckie powstanie w październiku
1956 roku.
Nad Budą dominuje wzniesienie zwane Górą Gelerta z potężnym pomnikiem Wolności.
Paradoksalnie zaczął powstawać w latach ostatniej wojny, gdy rządzący wówczas
adm. Horthy chciał uczcić poległego na froncie wschodnim syna, ale elastyczny
artysta - projektant (Zsigmunt Kisfaludi-Strobl), po zakończeniu konfliktu i
zmianie ustroju, dedykował go sowieckim żołnierzom. Na wzgórzu powstała po
Wiośnie Ludów Cytadela, która odegrała poważną rolę także w obronie
stolicy na przełomie lat 1944/1945, gdy kilka miesięcy zatrzymano na Dunaju
Armię Czerwoną.
Walorem dodatkowym tej części miasta są liczne kąpieliska wykorzystujące złoża
wód termalnych zalegających pod miastem. Zwrócili na nie uwagę Turcy
gospodarzący tutaj ponad 150 lat (XVI-XVII stulecie). Z ich czasów pochodzą
najstarsze, jak np. Kiraly z charakterystycznymi kopułkami hammamu i podobnym
wnętrzem, co dodaje miastu lekko orientalny posmak. Także osmański rodowód
posiada kąpielisko Rudas, głównie odwiedzane przez panów. Najsławniejsze są
jednak łaźnie i baseny Gellerta. Posiadają nawet secesyjne pomieszczenia łazienne,
a także basen wewnętrzny otoczony kolumnadą oraz odkryty ze sztuczną falą.
Zespół basenów kryje się też na Wyspie Małgorzaty. Przez Dunaj
przerzuconych zostało kilka mostów, z których najefektowniejsze i zarazem użyteczne
(ścisłe centrum) są - legendarny wręcz Łańcuchowy, zwany też mostem
Szechenýego (nazwisko fundatora) oraz Erszebet czyli Elżbiety. Ten pierwszy
prowadzi do kąpieliska i podnóża Wzgórza Gellerta.
Warto też pamiętać, iż węgierska stolica, jak ją obecnie znamy, jest
faktycznie związkiem trzech oddzielnych, acz sąsiadujących ze sobą miast:
Budy, Pesztu i Obudy, połączonych oficjalnie ze sobą w 1898 r. w jeden
konglomerat miejski. Zbiegło się to nie przypadkowo, z uroczyście obchodzoną
rocznicą 1000-lecia państwa węgierskiego (powiedzmy szczerze lekko naciąganą
- patrz tabelka). Miasto wówczas stanowiło drugą stolicę naddunajskiej
monarchii, Austro-Węgier, od czasu ugody z lat 1866-1867. Obchody, których
kulminacja przypadła na rok 1896, stały się okazją do przyozdobienia centrum
i jego najbliższych okolic, kilkoma reprezentacyjnymi budowlami. W tej grupie
znalazły się tak okazałe, monumentalne konstrukcje, jak katedra św. Stefana,
pomnik Bohaterów i 1000-lecia państwa, zespół rekreacyjny Varosliget z
fantazyjnym zamkiem Vajadahunyad oraz ikoną miasta, czyli neogotyckim gmachem
parlamentu, kto wie czy nie najładniejszym na kontynencie.
Parlament wzorowany na brytyjskim,
wznoszony był w latach 1885-1896 r., z potężną kopułą liczy sobie 268 m długości,
a jego wysokość wynosi nieprzypadkowo 96 m co przypomina uważaną za
oficjalny początek dziejów państwa rok 896 rok (faktycznie Madziarzy przełamali
wówczas łuk Karpat, przez kilka lat tocząc śmiertelne zmagania z Wielkimi
Morawami). Imponujące przepychem wnętrza można zwiedzać tylko z
przewodnikiem. Warta zobaczenia i wystarania się specjalnej przepustki, jest też
biblioteka z intrygującą neogotycką, przypominającą styl tudorowski,
czytelnią.
|
Monumentalna katedra z neogotycką
fasadą kryje w sobie relikwię św. Stefana, pierwszego króla i
chrystianizatora państwa. Mały horror! To jego, powiedzmy otwarcie - zasuszona
prawa monarsza dłoń - Istvan jobb, wystawiana w jednej z kaplic, podświetlana
po wrzuceniu odpowiedniej ilości monet. Z kolei budapesztański
"underground" (metro), czy jak kto woli "tube", jest drugą
taką konstrukcją po londyńskim na globie! Warto zwrócić uwagę zwłaszcza
na stację Franc Deak Ter.
Spacerując po mieście nie sposób ominąć szerokich okrążających łukiem
ścisłe centrum, tzw. Bulvaros, a także sławetnej swego czasu ulicy Vaci - w
sporej części deptaku, która w dobie socjalizmu pełniła rolę namiastki
Champes de Elisee, z ekskluzywnymi sklepami. Dla Polaków średniej i starszej
generacji jeżdżących w siermiężnych latach osiemdziesiątych nad Dunaj w
celach często handlowych, była to jakaś namiastka eleganckiego, lepszego świata.
Względny dobrobyt, bratankowie zawdzięczali odważniejszym niż w innych państwach
bloku, reformom gospodarczym (tzw. "gulaszowy socjalizm"). Dzisiaj
raczej mało kogo oferta tej ulicy powali, ale też wiele się u nas przecież
zmieniło.
"Gdzieś tam" nieopodal wznosi się największa środkowoeuropejska
synagoga, kilka lat temu po pieczołowitych pracach renowacyjnych oddana dla
nielicznych już wiernych i zwiedzających. Ta budowla w modnym wówczas wśród
wyznawców Mojżesza stylu mauretańskim przeznaczona jest dla 3000 wiernych.
Wreszcie warto i należy, jeśli mamy chwilę wolną, a rzeczy ważniejsze już
za sobą, powłóczyć się po kompleksie Városliget. Osobliwe konstrukcje i
ludyczna atmosfera dawnego, z myszką "parku rozrywki" pozwalają
odpocząć od zgiełku wielkiego miasta. Na jego skraju znajduje się być może
niekoniecznie najlepsze w swojej kategorii muzeum transportu, którego niektóre
eksponaty są rozmieszone na zewnątrz, a nawet na dachu budynku. Ostatecznie
nie jest standardem sytuacja, samolotu alt modisch i podobnej lokomotywy na
szczycie gmachu. Choćby z tego względu rzućmy na to okiem.
Okolice Budapesztu
W pobliżu stołecznego grodu, zwłaszcza na północ od niej, w dół biegu
Dunaju, leży kilka niezwykle intersujących punktów wartych odwiedzin.
Najbardziej znanym i łatwym celem jest Szentendre czyli sklepików z pamiątkami
wypełnia często tasiemcowa tandeta i chałtura, ale nadal czy w nich czy
galeriach coś wartościowego da się znaleźć. Barokowe miasteczko położone
na stoku pasma wzgórz Pilis jest urokliwe i zwyczajnie warto się po nim powłóczyć,
czasem najwyżej zatrzymując się na kawę, herbatę, piwo czy bardziej
wyrafinowany drink, trzymając się za kieszeń, ponieważ zakradła tutaj się
jadowita żmija komercji. Jednym z hitów jest cerkiew, która w XVII stuleciu
była centrum kulturalno-politycznym serbskich uchodźców, emigrujących na
pogranicze z racji tureckich represji.
Visehrad
To miasteczko rozłożone u stóp skał i wzniesień łańcucha wzgórz Pilis,
opadających tutaj ostro ku płynącemu leniwie Dunajowi, było w średniowieczu
siedzibą węgierskich królów, szczególnie z dynastii Andegawenów. Złoty
wiek Visehradu przypadał na stulecie czternaste oraz panowanie Macieja Korwina
z drugiej połowy piętnastego. Zwycięscy w XVI w. Turcy i tutaj dokonali
dewastacji, ale nadal zachwycają pozostałości sali tronowej z bogatą
ornamentyką rzeźbiarską. Na szczycie dominującego nad ruinami wzgórza
wznosi się wieża Salomona upamiętniająca władcę z XI wieku. Na górę
prowadzi mozolna wędrówka krętą, stromą ścieżką i krętymi schodami, ale
nagrodą będzie widok. Jeszcze znakomitsza panorama okolic, w tym i drugą
stronę Dunaju - w tym wzgórza Börzsöny i miasteczko Nagymaros, rozpościera
się z cytadeli znajdującej się za basztą Salomona. Niegdyś kryła klejnoty
koronne węgierskich monarchów. Dzisiaj jest tam wystawa z fotografiami i
tablicami ilustrującymi historię budowli oraz budząca nie tylko lekki
dreszczyk emocji, ekspozycja narzędzi tortur. Dla nas Visehrad będzie kojarzył
się, nie bez kozery, z tzw. Grupą Wyszehradzką, czwórki środkowoeuropejskich
państw, co stanowi upamiętnienie dwóch spotkań króla Kazimierza Wielkiego z
jego węgierskim i czeskim odpowiednikami: Karolem Robertem i Janem
Luksemburskim w 1335 i 1339 r.
Po drugiej stronie Dunaju leży urokliwe Nagyamros, z którego rozpościera się
kapitalny widok na Visehrad, a także miasto Vac, znane z buntu więźniów w sławetnym
październiku 1956 r., podczas ogólnonarodowego powstania przeciwko
komunistycznej dyktaturze.
Estergom - Esztergom - Ostrzyhom
To niewielkie, acz naładowane bagażem historii miasto, porównać można do
rodzimego Gniezna, jeśli za kryterium uznamy rolę odgrywaną w narodowym
dziedzictwie Madziarów. To tutaj prawdopodobnie dokonał się chrzest (przełom
X i XI wieku) Istvana - Stefana, który potem narzucił nową wiarę swoim
poddanym i społeczności dunajskiego basenu. Tutaj też znalazł swoją siedzibę
pierwszy biskup, a potem węgierscy prymasi, ponieważ Estergom stał się kościelną
metropolią. W XVI w. wznoszącą się na wzgórzu katedrę zdewastowali Turcy,
ale w XIX w. została odbudowana z imponującym rozmachem, w neoklasycystycznym
stylu. Można wejść na dach świątyni, skąd rozpościera się panorama nie
tylko na miasto, ale i położone po drugiej stronie płynącego Dunaju, słowackie
Šturovo, z madziarska zwane Parkaný. Niegdyś przed pokojem w Grand Trianon
(1920) oznaczającym rozbiór Węgier, Parkaný stanowiły zadunajskie przemieście
Ostrzyhomia-Esztergomu. Swego czasu Jan Sobieski trzy tygodnie po Victorii wiedeńskiej
ponownie pobił tutaj Turków (1683). Tutejsze zaś muzeum sztuki kościelnej
nie rzuca na kolana swoją ekspozycją i polecić je można tylko szczególnie
zainteresowanym barokiem. No cóż, nie wszędzie mogą znajdować się arcydzieła.
Pilicsaba
To maleńkie, średnio ciekawe miasteczko, kryje w sobie jeden z bardziej
udanych zespołów architektury współczesnej na Węgrzech. W byłej bazie
sowieckiej, oddanej w ramach rewindykacji po upadku komunizmu kościołowi,
powstał uniwersytet katolicki - Peter Pazamaný, o szerokim wachlarzu kierunków,
z niezwykle silną humanistyką, w tym i filologią polską. Gmachy projektował
oryginalny architekt, niekiedy przyrównywany do Gaudiego, ze względu na
indywidualizm i wizjonerstwo, Imre Makovecz. Wybija się szczególnie główny
budynek rektoratu z aulą oraz intrygującą klatką schodową, gdzie artysta
unika prostych linii.
Miejscowość, jak i pobliskie Pomáz, Dobokögö oraz Dömös są dobrymi
bazami wypadowymi do penetracji urokliwych i lesistych wzgórz Pilis i
podziwiania ich nieznanych u nas zupełnie uroków, w tym zaskakujących przepaści
i jaskiń.
|