Michał Jarnecki
W kraju Mahdiego (Sudan)
Jeśli nawet, co prawda, nad czym należałoby ubolewać, następuje generalny odwrót od klasycznego czytelnictwa,
to chyba jedną z moich ulubionych książek dzieciństwa, czyli "W pustyni i w puszczy", kojarzymy niemal
wszyscy. Już nie chcę wnikać, czy wynika to z faktu ekranizacji przygód przesympatycznej dwójki młodych
ludzi - Stasia i Nel, a także ich towarzyszy Kalego, Mei, słonia Kinga i psa Saby, czy jednak własnego
wysiłku czytelniczego. Właśnie lwia część książki czy filmu rozgrywa się w Sudanie i to od lat kusiło
mnie, aby skonfrontować realia z wyobrażeniami. Na dodatek, w kraju nad środkowym biegiem Nilu, zlokalizowana
została największa liczba piramid, których jest tutaj pod 200, mniejszych gabarytami od tych z "północy",
ale dla złaknionego nowych przeżyć historyka, podróż, to symboliczne zamknięcie zwiedzania Egiptu. Północne
rejony Sudanu to przedłużenie na większą skalę Nubii, ciągnącej się w dół od Asuanu. Zresztą związków
kulturowo - historycznych pomiędzy dwoma państwami istnieje więcej. Pokonując opór materii, głównie towarzyszki
życia przerażonej pomysłem wyjazdu do państwa o dosyć średniej reputacji (wsparcie dla skrajnych islamistów),
udałem się do berlińskiej ambasady Sudanu i w ciągu jednego dnia załatwiłem wizę. Jest to możliwe, ale
kosztuje więcej, zważywszy jednak koszty dojazdu, generalnie się opłaca.
Nagie i surowe fakty …
To że Sudan jest państwem położonym w północno-wschodniej Afryce, wie niemal każdy. Niekoniecznie już
wszyscy przypominają sobie, że też leży nad Morzem Czerwonym, posiadając 853 km wybrzeża. Graniczy z
Egiptem, Erytreą, Etiopią, Republiką Środkowej Afryki, Czadem, Libią i od kilku lat…także Sudanem
Południowym. Jego powierzchnia, nawet po podziale, jest niemała i liczy 1 886 068 km², stanowiąc
trzeci pod względem wielkości kraj Afryki (po Algierii i Demokratycznej Republice Konga) i szesnasty
w świecie. Mieści się pomiędzy 8° a 23° szerokości północnej. Generalnie jest płaski, choć na
jego obszarze rozciąga się kilka pasm górskich z największym szczytem - Deriba Caldera (3042 m) w Marrah
Mountains. Głównymi rzekami są dwa Nile: Biały, stanowiący jego główny nurt oraz Błękitny (w Sudanie
800 km), wypływający z Etiopii. Łączą się na wysokości Chartumu i być może ten widok stanowi jedną z
ciekawostek i atrakcji stolicy. Regularne opady deszczu mają miejsce na południu, gdzie nawet pojawiają
się mokradła i śladowo dżungla, z kolei Pustynia Nubijska na północy jest bardzo sucha. Deszcze występują
niezwykle rzadko, w niektórych miejscach nawet raz na dwa bądź trzy lata. Pora deszczowa trwa na północy
Sudanu trzy miesiące, pomiędzy lipcem a wrześniem, zaś do sześciu na południu - pomiędzy czerwcem a listopadem.
Najsuchsze regiony na północy z kolei nawiedzają piaskowe burze, zwane haboob, które kompletnie są w
stanie zablokować promienie słoneczne. Z powodu zarysowanych wyżej warunków klimatyczno-geograficznych,
na północy i zachodnich terenach półpustynnych, rolnictwo ma formę szczątkową, a lokalna społeczność
to zazwyczaj nomadzi hodujący owce i wielbłądy, z którymi przemierzają przestrzenie, szukając dogodnych
pastwisk. Klasyczne rolnictwo funkcjonuje tylko wzdłuż Nilu, gdzie powstały dobrze nawodnione farmy,
dzięki zbudowanemu przez niemały wkład finansowy, systemowi irygacyjnemu. W kraju działa kilka zapór
i tam na obu skrzydłach Nilu. Wzdłuż biegu Błękitnego Nilu powstały zapory Sennar i Roseires Dams, a
nad Białym z kolei Jebel Aulia Dam. Na północy, przy granicy z Egiptem rozciąga się Jezioro Nubijskie,
stanowiąc faktycznie przedłużenie Jeziora Nasera, powstałego wskutek budowy Tamy Asuańskiej.
Sudan w przeciwieństwie do wody obfituje w surowce mineralne. Zalegają tutaj złoża kobaltu, miedzi, chromu,
niklu, ołowiu, manganu, żelaza, cynku, uranu, srebra i nawet złota, kaolinu, gipsu, azbestu, miki, granitu,
no i co chyba najważniejsze: gazu ziemnego i ropy naftowej. Te ostatnie ulokowane są na pograniczu z
Południowym Sudanem i stanowią, jedną z kości niezgody pomiędzy dwoma Sudanami. Postępujące pustynnienie
jest kto wie czy nie najważniejszym problemem, poza oczywiście wojskowymi rządami. Prowadzi to do erozji
gleby, pomniejszania obszarów uprawnych i wzrastającego zasolenia terenu. Zjawisku towarzyszy deforesteryzacja,
czyli wycinka drzew i krzewów, przyśpieszając to pierwsze, a oba procesy pogłębiają tylko niewesołą sytuację
i marne perspektywy lokalnego rolnictwa, nie mówiąc już o deficycie wody pitnej. Świat dzikich zwierząt
również jest zagrożony wskutek kłusownictwa. Niewątpliwie Sudan nie stanowi dobrego miejsca na klasyczne
afrykańskie safari. Zdecydowanie lepiej wygląda inny z obszarów dzikiej przyrody, czyli podwodny z rafą
koralową nad Morzem Czerwonym. Z racji małego ruchu turystycznego, jest zwyczajnie bardziej dziewicza
i nieskażona.
Dzieje
Kraj posiada długą i dramatyczną często historię, która pozostawiła wiele śladów. Tragiczna trwająca
około 30 lat wojna domowa doprowadziła nawet do podziału kraju i wykreowania na południu drugiego Sudanu.
Ślady neolitycznych osad wznoszonych z cegieł wypalonych z wysuszonego mułu i narzędzi, dowodzące osiadłego
życia nad środkowym Nilem, sięgają ósmego tysiąclecia p.n.e. Dowody na fakt zdominowania gospodarki przez
działalność rolniczą wywodzą się z piątego tysiąclecia, gdy wskutek stopniowego wysychania obecnej Sahary,
migrowały nad Nil kolejne fale nomadów, zmieniających swój tryb życia. Najstarszą cywilizacją na terytorium
dzisiejszego, czyli przede wszystkim północnego Sudanu, była Kerma, której rodowód sięga XXV wieku p.n.e.
Imponującym reliktem tej państwowości są ruiny wielkiej ceglanej świątyni w zachodniej części prowincji
Deffufa, w osadzie noszącej nomen omen, nazwę Kerma. U podnóża sakralnego olbrzyma archeolodzy odkryli
fundamenty miasta. Co ciekawsze odnalezione eksponaty wraz z szerszą informacją, znajdują się w niewielkim
muzeum ufundowanym przez Szwajcarię, której badacze prowadzili wykopaliska. Kerma została zawojowana
przez Egipt za panowania królowej Hatszepsut w XVII stuleciu p.n.e. Wraz z postępującym upadkiem i dezintegracją
państwa faraonów na przełomie II i I tysiąclecia p.n.e., słabła jego kontrola nad południowo-nubijskimi
obszarami. Historia próżni nie znosi i około połowy X stulecia powstało na terenie północnego Sudanu
Królestwo Kusz. Rozpościerało się nad środkowym Nilem - Białym i Błękitnym, sięgając aż do rzeki Atbary.
Jego centrum stanowiło miasto Napata. Cywilizacja kuszycka znalazła się w gronie tych, które jako pierwsze
używały technologii wytopu żelaza. W pewnym momencie, gdy Egipt uległ daleko posuniętemu rozkładowi,
w VIII w. p.n.e. królowie kuszyccy dokonali inwazji na północ, podbijając starożytną cywilizację piramid
i sfinksa, tworząc przy okazji XXV dynastię czarnych faraonów. Kuszytom udało się stworzyć imperium nubijskie
sięgające od Kordofanu po Synaj. Jeśli wierzyć biblijnym przekazom Kuszyci-Nubijczycy mieli ocalić Izraelitów
przed pełną zagładą ze strony Asyrii, której rzucili rękawicę, ponieważ ta pretendowała do regionalnej
dominacji na Bliskim Wschodzie. Król Pije zderzył się z potęgą Sargona II. Pod naciskiem Asyrii, niespełna
sto lat później, musieli oni ustąpić z Egiptu. Dramatyczny bój pomiędzy faraonem Taharką a asyryjskim
królem Sennherybem i jego następcą Esharhaddonem stał się punktem zwrotnym w tym sporze i dziejach Bliskiego
Wschodu. Wojownicza Asyria okazała się zwycięska, a Nubijczycy musieli się cofnąć. Esharhaddon doknał
inwazji na Egipt zajmując go śmiałym rajdem przy pomocy swej floty na południe od Synaju. Taharka, aby
nie zostać odcięty od swej ojczyzny wycofał się znad Dolnego Nilu. Asyria niezbyt długo cieszyła się
Egiptem - na mniej więcej 15 lat (VII w. p.n.e.). W międzyczasie jeszcze jeden nubijski władca, Tantamani
(Tanwetamani-Urdamani) - bratanek Taharki, usiłował przywrócić kuszyckie panowanie nad Dolnym Nilem,
co na krótko (5 lat) mu się nawet udało. Rządy asyryjskie umocnił Aszurbanipal (syn Esarhadona), bijąc
w południowym Egipcie siły swego nubijskiego rywala, wspomnianego Tantamani.
Państwo nubijsko-napatyjskie rozpadało się w IV w. naszej ery. Na gruzach dawnej potęgi wyrosły nowe
jednostki polityczne. W szóstym stuleciu wyróżniały się trzy państwa: na północy Nobatia znana także
jako Ballanah ze stolicą w Faras, centralnie położone królestwo Makuria (Muqurra), ze stolicą w obecnej
Starej Dongoli (wówczas Tungul) oraz Alawa (Alodia), w centrum starego Meroe. Ze stolicą w Sawba (Soba).
Ta ostatnia jest przedmieściem współczesnego Chartumu. W V-VI wieku w Sudanie pojawiło się chrześcijaństwo,
które trafiło tam z Bizancjum, za sprawą sławnej skądinąd małżonki Justyniana, cesarzowej Teodory około
roku 540. Po kilkuset latach, po utracie terytorialnej łączności z imperium bizantyjskim, tutejsi władcy
opowiedzieli się za monofizycką wersją chrystianizmu. Od podboju przez wyznawców proroka Egiptu w połowie
VII wieku, trwał napór i nacisk wyznawców islamu z północy. Osamotnieni i słabnący władcy chrześcijańscy
stopniowo ulegali konwersji na nową wiarę. Z północą wiązały się też coraz bardziej handlowe interesy
i trwał napływ arabskich kolonistów na tereny Nubii, integrowały się więc i obie społeczności. W końcu
XI w. pierwszy z władców, przeszedł na islam, obejmując tron w Dunqulah. W XIV stuleciu ostatni z chrześcijańskich
przywódców przeszedł wraz ze swym ludem na wiarę zdobywców. Arabowie utworzyli w Sudanie dwa sułtanaty:
Fung na wschodzie, określany też mianem Sennar lub Błękitnym Sułtanatem i Darfur na zachodzie. Szczególnie
ten pierwszy pozostawił ślady na kartach historii, zapewne dlatego, iż silniej związał się z arabskim
kręgiem etniczno-kulturowym, zajmując obszary nubijskie. Wchłonął on również Alwę-Alodię, ostatni relikt
chrześcijańskich królestw na obszarach obecnego Sudanu, przyjmując, choćby z racji swego podboju, jedną
ze swoich nazw: Błękitny Sułtanat. Kontrolował także część terenów południowych, rozciągając kontrolę
nad czarnoskórymi ludami sawanny i częściowo dżungli południa. Oba twory państwowe: Fung i Darfur, znalazły
się kręgu wasali Imperium Osmańskiego. Tereny słabszego Darfuru i lepiej zorganizowanego Sennaru-Fungu,
czy jak kto woli, Błękitnego Sułtanatu, podbił w 1821 r. władca i wielkorządca Egiptu (z tytułem kedywa),
oficjalnie luźno związany lennym stosunkiem ze słabnącą Turcją, Muhammad Ali (Mohamed Ali). Przed nim
skapitulował ostatni władca Fungu, Badi VII. Panowanie umocnił, rozszerzając egipskie rządy o rejony
czarnego południa, syn zdobywcy, Ibrahim, wsławiony później w tłumieniu powstania greckiego. Politykę
tę kontynuował jego następca, Ismail I. Nastąpił akt inkorporacji kraju przez Egipt. W dziejach Sudanu
był to kolejny epizod najazdu i podboju przez agresorów nadciągających z północy, co pozwala lepiej zrozumieć
mentalność i resentymenty mieszkańców. Egipcjanie uczynili swoim centrum administracyjnym wcześniej nikomu
nieznany maleńki Chartum, na skrzyżowaniu dwóch Nilów. Pomimo, iż rządy egipskie przyniosły zwłaszcza
na północy, budowę infrastruktury - miedzy innymi systemu irygacyjnego, jak również zapoczątkowanie upraw
bawełny, to jednak przyniosły trudną do wyobrażenia korupcję i bezwzględny fiskalizm, zwłaszcza za rządów
Tewfika - ismailowego syna. Nieudolne i sprzedajne rządy Tewfika w samym Egipcie wzbudziły sprzeciw i
próbę obalenia kedywa (rewolta kierowana przez niejakiego Al Arabiego), który z kolei odwołał się do
angielskiej pomocy w 1882 r. Ta uratowała władzę kedywów, ale przyniosła stoczenie się Egiptu do roli
protektoratu. Tym samym i Sudan stał się kondominium anglo-egipskim. Egipcjanie swoim administratorem
i wicekrólem w Sudanie wybrali brytyjskiego generała Charles'a Gordona, który starał się cywilizować
kraj, powstrzymać korupcję i kwitnący nadal, bogacący mieszkańców północy, ohydny moralnie handel niewolnikami.
Działania Brytyjczyka okazały się spóźnione i niewystarczające. Postępy angielskie przyhamowało powstanie
mahdystów (1881-1898). Swoją nazwę wzięło od charyzmatycznego lidera, Muhammada Ahmad ibn Abd Allaha,
zwanego popularnie Mahdim (co oznaczałoby dosłownie Pierwszego Przewodnika - Guided One). Ten na zajmowanych
przez powstańców obszarach wprowadzał szariat, czyli prawo koraniczne, w poddającym się przeciwnikom
za cenę przejścia na islam, oferował zachowanie życia. Zachował się nawet odpowiedni list Mahdiego do
generała. Mahdyści pokonawszy rozproszone, niewielkie jednostki anglo-egipskie zablokowali Chartum, który
wygłodzony upadł w styczniu 1885 r. W walce zginął gen. Gordon, który stanie się odtąd częścią brytyjskiej
legendy imperialnej. Zwycięski prorok, którego życie odbiegało niestety od głoszonych haseł skromności,
ubóstwa i wstrzemięźliwości (istnieją dowody na jego luksusowe zachcianki i liczne metresy), zakończył
swoje życie pól roku po zdobyciu Chartumu - 22.06.1885 r. Nie jest łatwo polskiemu obserwatorowi oceniać
tę postać, jak i sam zryw mahdystów. Sienkiewiczowska wizja dzikusów, zaczerpnięta z angielskiej literatury,
jest zbyt schematyczna i kolonialna. To prawda, że powstańcy posiadali dosyć ograniczone horyzonty myślowe,
reprezentowali fundamentalistyczną, uproszczoną, często prymitywną wersję islamu, a ich rządy cechowały
się często okrucieństwem. Nie możemy jednak zapomnieć o dyskusyjnych rządach egipskich oraz, że ich celem
była swoiście rozumiana niepodległość, co naród, sam zniewolony, powinien brać pod uwagę.
Nowym przywódcą mahdystów - kalifem, został dowódca ich sił zbrojnych Abdallahi ibn Muhammad, zwany też
Abdullahim, z arabskiego plemienia Baqqara. Ten po umocnieniu swej pozycji w kwestionującym jego przywództwo
Darfurze, zapoczątkował faktycznie prymitywną i awanturniczą politykę, polegającą na wyprawach po łupy
i niewolników na południe zwane Ekwatorią oraz próbie podboju chrześcijańskiej Etiopii. Na południu celem
było głównie "żywe, czarne złoto", którego zdobyciu, a potem sprzedaży towarzyszyła niezwykła brutalność.
W 1887 r. 60-tysięczne siły Abullahiego dotarły pod etiopski Gondar, ponosząc w okolicach klęskę ze strony
armii cesarza Yohannesa IV. Wkrótce - w 1889 r., w czym trudno było dopatrzeć się logiki, jeden z wodzów
kalifa, Abd ar Rahman an Nujumi, przeprowadził żywiołowy, fatalnie przygotowany atak na Egipt. Anglicy
z Egipcjanami pokonali zastępy mahdystów pod Ansar at Tushkah. Również zmysłu trudno było się dopatrzeć
w próbie inwazji na Erytreę zajmowaną przez Włochów w 1893 r. I tutaj derwiszów, zwanych też ansar, czyli
wyznawców, spotkała porażka. Anglicy zaś spokojnie i systematycznie przygotowywali rozprawę z mahdystami,
nie mającymi szczęścia do rozsądnych liderów. Podciągnęli na południe linię kolejową, tak aby wojsko
nie musiało maszerować przez pustynie, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Dowódcą karnej ekspedycji został
lord Kitchener, a jego wojsku towarzyszył młody wówczas dziennikarz - Winston Churchill. Decydująca bitwa
odbyła się pod Omdurmanem, naprzeciw Chartumu, po drugiej stronie Nilu, 2 września 1898 r. W bitwie zostały
użyte po raz pierwszy ciężkie karabiny maszynowe. Derwisze ponieśli druzgocącą klęskę, a na polu bitwy
śmierć znalazł - chyba dla siebie szczęśliwie, Abdullahi. Teraz wspólna administracja anglo-egipska mogła
się umocnić. Pomimo oficjalnych porozumień o wspólnym zarządzie z 1899 r., Anglicy praktycznie zarządzali
Sudanem, jak swoją kolonią. Pomimo tego w świadomości Sudańczyków utrwaliły się uprzedzenia wobec dominacji
z północy i Egipcjan, z których często Brytyjczycy rekrutowali swoich urzędników.
Mało kto wie, iż obszar Sudanu odegrał istotną rolę w jednej z kampanii II wojny światowej. Powołane
przez Brytyjczyków (1925) jednostki SDF, czyli Sudan Defence Force, odegrały istotną rolę w walkach z
Włochami we Wschodniej Afryce, przyczyniając się do wyzwolenia okupowanej Etiopii oraz zajęcia Erytrei,
wcześniej wyrzucając wojska duce z okupowanej przejściowo Kassali (w latach 1940-1942).
|
Brytyjska polityka administracyjna od 1924 r. zmierzała, być może inspiracje biorąc z Indii, do wykształcenia
dwóch odrębnych terytoriów: muzułmańskiej Północy i chrześcijańskiego Południa. W latach pięćdziesiątych
dotarły nad środkowy Nil coraz bardziej nośne hasła dekolonizacji i niepodległości. Sąsiedni Egipt po
rewolucji 1952 r. i obaleniu lojalnego Anglikom króla Faruka, zrzucił więzy zależności, przestając być
brytyjskim protektoratem. Rządzący Egiptem nacjonalistyczni wojskowi, jak Muhammad Naguib, którego matka
była Sudanką oraz jego następca, charyzmatyczny płk Gamal Abdel Naser, usiłowali dokonać reunifikacji
Sudanu pod hasłami panarabizmu. Co ciekawe królowie egipscy (od 1914 r formalnie zerwane zostały symboliczne
nawet związki z Turcją) nosili również tytuł sułtanów Sudanu. U południowego sąsiada nie budziło to entuzjazmu,
przypominając nie najlepiej wspominane czasy dominacji. Anglicy starli się resentymenty egipsko-sudańskie
podgrzewać, wspierając finansowo, potomka Mahdiego, Sayyida Abdel Rahmana, opierajacego się presji z
Kairu. Sudan od 1948 r. cieszył się autonomią, a 1 stycznia 1956 r. ostatni brytyjski gubernator, Sir
Robert Howe, oddał władzę, a po ceremonii ściągnięcia czerwono-niebieskiego Union jack i Sudan stał się
niepodległym państwem… Pierwszym premierem, demokratycznie nawet wybranego gabinetu spośród parlamentarnej
większości, został Ismail al-Azhari. Krajowi nie dane było zaznać stabilności. Po kilku latach obalony
został Azharni, co zapoczątkowało serie przewrotów. Błyskawicznie doszło również do konfliktu pomiędzy
zamieszkującą północną część kraju ludnością arabską i żyjącymi na południu ludami murzyńskimi. Kolejny
przewrót nastąpił w maju 1969 r., gdy władzę przejął płk Dżafar al-Nimejri, obejmując funkcję premiera,
rozwiązując przy okazji parlament i partie polityczne w nim zasiadające. Uchodził za zwolennika lewicy
i zmian w duchu modnego "arabskiego socjalizmu" wzorowanego na egipskich, irackich czy syryjskich przykładach.
Początkowo cieszył się poparciem nielicznych, ale dobrze zorganizowanych komunistów. W lipcu 1971 r.
doszło do przesilenia w obozie władzy pomiędzy marksistami a elementami bardziej zachowawczymi, a nawet
wręcz ortodoksyjnie muzułmańskimi. Na krótko Nimejri został odsunięty przez lokalnych komunistów, ale
po tygodniu odzyskał władzę i krwawo rozprawił się ze zwolennikami Moskwy i związków z Egiptem. W 1972
r. w etiopskiej Adis Abebie zostało podpisane porozumienie mające zakończyć tlący się od 7 lat konflikt
na czarnym południu. Ekwatoria miała otrzymać daleko posunięty samorząd. Wojna domowa rozgorzała jednak
w ciągu niespełna 10 lat, u schyłku dekady. Po upadku komunistów zaniechane zostały marksistowskie eksperymenty
gospodarcze i władze powróciły do gospodarki rynkowej i prozachodniej polityki. Kryzys paliwowy połowy
lat 70’ pogorszył sytuację makroekonomiczną biednego kraju. W 1978 r. doszło do podpisania porozumienia
z Międzynarodowym Funduszem Monetarnym (MFM lub oryginale IMF) o pożyczce dla modernizacji rolnictwa,
podstawowej gałęzi gospodarki Sudanu. Fundamentalistyczne ugrupowanie Ansar usiłowało dokonać dwa lata
wcześniej przewrotu, ale został on brutalnie zdławiony. Rok później w 1977, doszło jednak do pojednania.
Nimejri spotkał się z liderem islamistycznej opozycji, (pra)wnukiem Proroka, Sadikiem al-Mahdim-Sadiq
al-Mahdi. Ogłoszona została amnestia i wyszli na wolność działacze Ansar. Z czasem weszli do rządu, a
młodszy Mahdi pełnił nawet rolę premiera. Woja domowa na południu trwała jednak w najlepsze. Głównym
przeciwnikiem rządu była tam Sudan People's Liberation Army (SPLA), czyli Ludowa Armia Wyzwolenia Sudanu.
Kolejny przełom nastąpił 30.06.1989 r., gdy bezkrwawego przewrotu dokonał płk Omar al-Bashir. Wprowadził
on jako obowiązujące w całym kraju prawo koraniczne, co zaostrzyło jeszcze bardziej konflikt na chrześcijańskim,
czarnym południu. Bashir odsunął, a potem pozbawił życia swoich oponentów w armii, zazwyczaj oficerów
wyższych rang, rozwiązał partie polityczne, zamknął opozycyjne gazety i uwięził niezależnych dziennikarzy.
W październiku 1993 r. ogłosił się prezydentem, rozwiązując "Radę Rewolucyjną", na której czele sam stał.
W państwie wprowadzony został system jednopartyjny, a rządzącym ugrupowaniem stała się Narodowa Partia
Kongresowa (NCP), co zostało sfinalizowane "wyborami" w 1996 r. Postacią nader wpływową stał się swoisty
"marszałek" (speaker) Zgromadzenia Narodowego, Hassan al-Turabi, reprezentujący fundamentalistyczne skrzydło
obozu rządzącego. Zaprosił on nawet Osamę bin Ladena, a wsparcie dla Al-Kaidy spowodowało wciągnięcie
Sudanu przez USA, na listę państw sponsorujących terroryzm. Do kulminacji gniewu Stanów Zjednoczonych
doszło w 1998 r., gdy Amerykanie dokonali nalotów na Chartum i jego miasta satelickie, w odwecie za zamachy
terrorystyczne na palcówki USA w Kenii i Tanzanii. Kraj znalazł się w izolacji i centrum międzynarodowej
krytyki. Osama bin Laden musiał opuścić Sudan. W obozie władzy zaczęły powoli zwyciężać pragmatycy, a
proces rozejścia się dróg Turabiego i płk Bashira przyśpieszyły próby ograniczenia władzy prezydenta
przez lidera fundamentalistów w 2000 r. Ten wzywał do bojkotu wyborów głowy państwa z powodu podpisania
porozumienia z bojownikami SPLA porozumienia pokojowego. Al-Bashir wprowadził stan wyjątkowy i aresztował
Turabiego. Aresztowanemu zostało chyba tylko na pocieszenie, iż wojna południu została wkrótce wznowiona.
W Sudanie powstał nawet nowy front wojny domowej, tym razem w Darfurze (2003), gdzie przeciwko rządowi
wystąpili rdzenni mieszkańcy, terroryzowani przez milicję sformowaną z arabskojęzycznych nomadów, których
władze wykorzystywały do akcji represyjnych. Opozycja w Darfurze skupiła się wokół Justice and Equality
Movement (JEM), czyli Ruchem na rzecz Praworządności i Równości, wspieranym taktycznie przez SPLA. Faworyzowane
i dozbrajane przez rząd chartumski oddziały milicji (tzw. dżandżawidów) dokonywały wręcz rzezi bezbronnych
mieszkańców na pograniczu z Czadem. Prezydent Bashir został nawet uznany przez Międzynarodowy Sąd Kryminalny
za winnego ludobójstwa. Zręczny prezydent świadom niebezpieczeństwa walki na dwa fronty i groźby postępującego
rozkładu kraju, zdecydował się na ostateczne rozwiązanie w Ekwatorii, stanowiącej sudański wschodni front
walki. Jako, że armia rządowa poza kilkoma oblężonymi bazami, nie kontrolowała już południa. Najpierw
w Nairobi (styczeń 2005), a potem ostatecznie w 14.10.2006 r. w erytrejskiej Asmarze, doszło do podpisania
porozumienia pomiędzy rządem a SPLA, przekształconą wówczas w Ruch (Movement), stąd nieco nowy skrót,
firmujący główną organizacją opozycyjną południa. Proces pokojowy nadzorować miała specjalna misja ONZ
w Sudanie (UNIMIS). Na mocy porozumień wojska chartumskiego rządu miały wycofać się stopniowo z południa.
W 2011 r. miało się odbyć referendum na temat secesji i utworzenia własnego państwa. Spornym rejonem
był i pozostaje region Abeyji, zapewne nieprzypadkowo, z racji zalegania tam złóż ropy naftowej. Referendum
przyniosło przygniatający sukces zwolennikom secesji i w ten sposób powstało nowe afrykańskie państwo
- Sudan Południowy. Niepodległość okazała się z czasem gorzka, ponieważ pomiędzy plemionami południa
doszło do walk, co zdarzało się i wcześniej, za zachętą Chartumu. Wierzmy jednak w okrzepnięcie tego
nowego tworu na mapie Afryki i jego stabilizację.
Trwał nadal i właściwie tli się jeszcze konflikt w Darfurze. Nie zahamowało go porozumienie z maja 2006
r. Nawet się dodatkowo umiędzynarodowił, ponieważ doszło do walk na pograniczu z Czadem (np. bitwa pod
Adré), którego rząd wspierał darfurskich bojowników (2005-2007). Oba państwa za zachętą i naciskiem finansowym
Arabii Saudyjskiej w maju 2007, zgodziły się zakończyć wojnę oraz zaprzestać walki w samym Darfurze.
Do wymiany ognia sporadycznie tam jednak dochodzi. Pomniejszony, choć chyba skonsolidowany Sudan, próbuje
wyjść z izolacji, z różnym skutkiem. Bliskie związki łączą go z Iranem i Arabią Saudyjską. Nie ma spokoju
na pograniczu dwóch Sudanów - w naftowym rejonie Abyei dochodzi do walk. Jak już wiemy również w Południowym
Sudanie toczą się walki rywalizujących plemion. W najbardziej interesujących turystę regionach: nad środkowym
Nilem i nad Morzem Czerwonym jest spokój. Warto więc zastanowić się na serio czy tam pojechać - nie tylko
śladami Stasia i Nel!
Szlakiem dziedzictwa
Tajemniczy kraj na południowych krańcach znanego antycznego świata zwracał uwagę wielu ówczesnych autorów.
Zaczął Herodot, który wizytując rejon obecnego Asuanu, na wyspie Elefantyna, zebrał relacje o Meroe.
Rejony środkowego Sudanu opisali też w miarę dokładnie Diodor Sycylijski, Strabon i Pliniusz. Dochodziło
też do pogranicznych utarczek pomiędzy Imperium Romanum a państwem kuszycko-meroickim (np. prefekta Egiptu
Gajusza Petroniusza i królowej Kandake, a także ekspedycja z rozkazu Nerona), o czym zaświadczają wykopaliska
i łupy obu stron. Przykładowo klasyczny posąg jakiegoś Rzymianina, a może i jednego z cesarzy, znajduje
się w chartumskim muzeum. Istniały również kontakty handlowe obu stron, czego dowodzą kolejne znaleziska
luksusowych towarów z Imperium w meroickich nekropoliach. Co więcej - istniały i kulturalne, czego z
kolei dowodem jest grecki alfabet wyryty na bębnie kolumny z miasta Meroe. Jeden z królów, Ergamenes,
ponoć posiadał podstawy klasycznego wykształcenia.
Z grona wielu języków i dialektów, jakimi w starożytności posługiwali się mieszkańcy krainy Kusz, jedynie
meroicki doczekał się formy pisanej, co przyniosło pierwsze w dziejach Sudanu rodzime źródła pisane.
Z czasów panowania królowej Szanakdachete (pocz. II w. p.n.e.) pochodzi najstarszy zachowany zapis w
alfabecie meroickim, opartym na 23 hieroglifach przejętych z tradycyjnego pisma egipskiego. Pismo hieroglificzne
wykorzystywane jest przede wszystkim w oficjalnych inskrypcjach królewskich. Czas niestety wpłynął na
obniżenie poziomu ortografii. Na przełomie er hieroglify zaczynają ustępować popularnością nowemu systemowi,
zwanemu tradycyjnie (choć niezbyt słusznie) kursywą meroicką. Jej znaki wywodzą się bezpośrednio z uproszczonych
graficznie hieroglifów, jednak 4 litery zaczerpnięto z demotyki egipskiej. Kursywa jest pismem użytkowym,
stosowanym do korespondencji i w administracji na - prawie nie zachowanych do dziś - papirusach i ostrakach
(ułamkach glinianych naczyń), a także na prywatnych stelach grobowych i ołtarzach ofiarnych. Jeśli wierzyć
Diodorowi, znajomość pisma była w Meroe powszechniejsza niż w Egipcie, gdzie posługują się nim biegle
wyłącznie kapłani. Choć w roku 1909 Francis L. Griffith zdołał odczytać pierwsze znaki meroickie, do
dziś nie umiemy rozszyfrować większości zapisów.
|
Stulecia panowania w Dolnej Nubii pozostawiły przyniesioną przez Egipcjan religię, która została przejęta
przez kuszyckich władców i tamtejsze elity. Niewykluczone, że istotnym czynnikiem upowszechnienia kultów
znad dolnego biegu Nilu, stał się napływ rdzennie egipskich kapłanów, uciekających przed niepokojami
w Górnym Egipcie. Głównym bogiem kuszycko-meroickim stał się egipski Amon (w języku meroickim: Amani).
Popularnością cieszyła się też Izyda, której wielkie sanktuarium znajdowało się na wyspie File w egipskiej
Nubii. Wśród bóstw rodzimego, kuszyckiego panteonu szczególną czcią otacza się boga wojny o lwiej głowie
Apademaka, posiadającego swoje własne świątynie (Naga, Musawwarat es-Sufra). Wpływ egipski dobitnie zaznaczył
się w obyczajach pogrzebowych. Od mniej więcej VIII w. p.n.e. do IV w. n.e. władcy chowani byli w piramidach,
a dary grobowe nie ustępują przepychem wyposażeniu pochówków faraońskich. Mogiły dostojników czy ówczesnej
"middle class" wyposażone zostały w niewielkie kapliczki na stele i stół ofiarny. Rodzimą tradycją stał
się zwyczaj układania zmarłych na drewnianych łożach oraz ustawianie na grobach statuetek duszy ba, wyobrażanych
jako ludzko-ptasia hybryda z twarzą zmarłego. Ponoć zdarzały się i ofiary ludzkie podczas rytuałów.
Jeśli byłaby możliwość, zaproponowałbym pewien szlak po Sudanie, choć życie zweryfikowałoby kolejność.
Zacząć by należało od tajemniczej Kermy, leżącej ok. 350 km na południe od egipskiej granicy,
z ruinami majestatycznej ceglanej świątyni z III tysiąclecia p.n.e., fundamentami dawnego miasta oraz
niewielkim, acz niezwykle pouczającym muzeum archeologicznym, z ciekawymi znaleziskami w środku. Daje
to obraz zaginionej, tajemniczej afrykańskiej cywilizacji, unicestwionej przez Egipcjan w okresie Nowego
Państwa. Największym "hitem" turystycznym i zarazem historycznym, przy okazji niezwykle interesującym
są relikty dawnej Napaty, obecnie Dżabal Barkal, starożytnego miasta w środkowym biegu
Nilu, poniżej IV katarakty. Było miastem nubijskim, stolicą Królestwa Kuszyckiego. W XV wieku p.n.e.,
gdy Dolna Nubia została podbita przez Egipt, przebiegała tutaj południowa granica "kraju faraonów". Ponad
miasteczko i ruiny dawnej stolicy, w tym świątyni Amona, wyrasta potężne wzniesienie. Od głównego skalnego
bloku, wyrasta lekko wygięta u szczytu, kamienna maczuga, przypominająca przy odrobinie wyobraźni, prężącą
się kobrę. Nieprzypadkowo natchnęło owe miejsce Totmesa, syna Hatszepsut, do budowy u stóp tej niby wężowej
skały, sanktuarium wspomnianego Amona. Wokół wzniesienia wyrastają dwie grupy małych piramid, lepiej
zachowana jest ta w pobliżu szosy. Nieco dalej zachowały się trzy mocno naruszone przez czas grobowce
monarchiń. W pobliżu Napaty, na przeciwległym, wschodnim brzegu Nilu, we wsi Nuri, znajduje się
kompleks grobowców nubijskich królów, w tym i najwyższa z sudańskich piramid, króla, czy jak kto woli
czarnego faraona Tahraki - Pianchi.
Pole piramid w Nuri składa się z grobowców 21 królów oraz 53 królowych i księżniczek. Pierwszym
władcą, który kazał budować w Nuri był Taharka. Jego piramida liczyła sobie 51,75 m długość boku podstawy
i 40-50 m wysokości. Struktura podziemna grobowca Taharki jest najbardziej złożoną ze wszystkich kuszyckich
grobowców. Wejście wykopem ze schodami od wschodu, przesunięte było względem osi piramidy w kierunku
północnym. Przesunięcie to wynikało z rozbudowania pierwotnej mniejszej piramidy. Trzy stopnie prowadziły
do wejścia, wygiętej ramy, które otwierało przejście powiększające się do rozmiarów przedsionka o sklepieniu
wspornikowym. Sześć masywnych filarów wyrzeźbionych w naturalnej skale przedzielało komorę grobową na
dwie części, boczną i centralną nawę, każda wyposażona w strop wspornikowy. Cała komora otoczona była
jakby fosą, korytarzem ze schodami prowadzącymi od wejścia do przedsionka. Po Taharce jeszcze 21 władców
kuszyckich i 53 królowe i księżniczki pochowano w Nuri pod kamiennymi piramidami. Do ich budowy użyto
bloków miejscowego czerwonego piaskowca. Piramidy w Nuri były zasadniczo dużo większe niż w el-Kurru,
licząc sobie 20-30 m wysokości. Ostatni władca pochowany w Nuri zmarł ok. 308 roku n.e.
Stosunkowo niedaleko Jebel Barkal, 13 km na południe, tym razem na zachodnim brzegu Nilu znajduje się
też cmentarzysko El-Kurru z kolejnymi piramidami, w tym i ojca Taharki. Prace badawcze prowadzone
przez G. Reisnera w latach 1918-19 umożliwiły odkrycie cmentarzyska piramid stojących ponad grobowcami
władców XXV dynastii: Pianchi, Szabaka, Szabataka i Tenutamon. Piramida Pianchi, mająca długość boku
podstawy ok. 8 m, a kąt nachylenia 68 stopni, jest największa, pomimo uszkodzeń. W dół, do komory grobowej,
prowadzą schody. Sama komora powstała w skalnym podłożu zwieńczonym kamiennym sklepieniem wspornikowym.
Zwłoki króla umieszczone były na łożu umieszczonym pośrodku komory, na kamiennej ławie, której cztery
rogi stanowiły nogi łoża. Piramidy następców króla Pianchi miały podobną konstrukcję. Tutaj, w El-Kurru
powstało również 14 mniejszych piramid królowych. Ich rozmiary to średnio 6 do 7 m boków podstawy, podczas
gdy piramidy królewskie miały od 8 do 11 m. Na północny-wschód od piramid, znalezione zostały zwierzęce
groby 24 koni i 2 psów. Zachowało się też kilka mastab z dobrze zachowanymi freskami, czyli jak i w Egipcie
grobowców urzędników i wyższych notabli.
Kompleks ruin w Napacie i jej najbliższych okolicach, został w 2003 roku wraz z ruinami nubijskich piramid
w Meroe wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO - Jebel Barkal. Ale Jabel nie tylko piramidami
stoi….Kilkanaście kilometrów na południe na pustyni, wśród piachów i głazów, leżą sfosilizowane
- skamieniałe pnie drzew sprzed milionów lat, co dowodzi po raz kolejny, iż na Saharze istniało życie…
Taka mała ucieczka od historii cywilizacji w historię naturalną …
Około 200 km na południe od Jebal Barkel rozpościerają się ruiny Meroe. Zbudowano tam ok 180 piramid.
Zaczęły powstawać po roku 308 p.n.e. zarówno dla władców, jak i dostojników na cmentarzysku, pomiędzy
5 a 6 kataraktą nilową. Meroe pozostawało królewską nekropolą przez ponad 600 lat, aż do roku 350 n.e.
Mające najczęściej spiczaste lub schodkowe kształty piramidy w Meroe budowano z piaskowca na wysokość
10-30 m. Tak jak w Nuri piramidy były stawiane na postumentach, ale tym razem kontur każdej trójkątnej
ściany był wykończony gładką kamienną ramą. Nadal jest tam ich kilkadziesiąt.
Obok kasy, podobnie jak w Egipcie, miejscowi czekają na turystów z wielbłądami. Są na szczęście mniej
nachalni niż ich egipscy odpowiednicy, ale też Sudan nie jest i chyba raczej nie będzie turystyczną Mekką…
Niezwykle ciekawym, ale też i pięknym miejscem są położone na lewym, wysokim brzegu Nilu ruiny starochrześcijańskiego
królestwa w Starej Dongoli. Obok starego cmentarza - gdzie muzułmanie pozostawili swoje grobowce
przypominające nieco ule oraz fragmentów pałacu i kamiennych domostw, z piachu wynurzają się systematycznie
i starannie wykopywane fragmenty kościołów z kolumnami podtrzymującymi nieistniejące już stropy. Wiele
z nich leży powalona, podobnie jak marmurowe kapitele ze znakami krzyża. W kompleksie pałacowym, archeolodzy
pieczołowicie odsłaniają fragmenty kaplicy z zachowanymi freskami, podobnymi do tych z Faras, które mamy
możliwość oglądać w warszawskim Muzeum Narodowym. Spod zadaszenia dobiega dobrze znany, tutaj brzmiący
słodko, język znad Wisły… Tak, pracują tutaj, już od wielu lat polscy badacze, cenieni od czasów
prof. Kazimierza Michałowskiego, odkopującego wspomniane Faras na początku lat sześćdziesiątych minionego
wieku. Miałem okazję uciąć pogawędkę z paniami dr Anią i dr Kasią z Uniwersytetu Warszawskiego. Sudańscy
pracownicy mieli akurat sjestę i leniwie leżeli na piachu wśród ceglanego rumowiska. Z pałacowego pagórka
rozpościera się piękny i szeroki widok na ruiny dawnej stolicy, na dolinę Nilu i gaje palmowe poniżej.
Oczyma wyobraźni buduję sobie obraz przypływających z północy posłów i misjonarzy od bizantyjskiej pary
cesarskiej Justyniana i Teodory.
Wreszcie stołeczny Chartum i jego satelita - Omdurman. Mieszkałem niedaleko lotniska w
rezydencjonalnej i bezpiecznej dzielnicy Rijadh. Do centrum miałem dobrych jakieś 7-10 km. Raz pojechałem
taxi, ale gdy się zadomowiłem, wyrwałem się lokalnym busem, docierającym niemal do brzegu Nilu. Celem
było National Museum, ale należało do niego dojść idąc wzdłuż rzeki. Po drodze mija się, pamiętające
czasy brytyjskie, gmachy uniwersytetu, neogotycki kościół św. Mateusza otoczony wysokim murem aby zapewne
nie drażnić nieprzyjaznego czy ledwo tolerującego, muzułmańskiego otoczenia oraz hotel w bardzo kolonialnym
stylu. Należy ominąć szerokim łukiem Pałac Prezydencki, dawną rezydencję brytyjskich gubernatorów od
czasów Gordona. Wojskowe władze mają fobię groźby potencjalnego zamachu (same doszły tak do władzy) i
nie da się przejść przed frontem eleganckiego budynku. W tyle kompleksu pałacowego, w dawnej anglikańskiej
kaplicy jest muzeum oświęcone brytyjskiej obecności i środków komunikacji. Wreszcie docieram do tutejszej
"Narodówki". Zgoda, nie jest ona groźnym rywalem kairskiego Muzeum Egipskiego, ale to chyba jedna z najlepszych
na Czarnym Lądzie kolekcji archeologicznych. Ekspozycja daje obraz starożytnej historii kraju, dysponując
niemałymi zborami z czasów cywilizacji kuszycko-meroickiej. Na piętrze są freski z odkopanych kościołów,
także z Faras, choć może brakuje jasnej informacji, iż odkryć dokonali w dużej mierze Polacy. Na zewnątrz
stoi kilka przeniesionych z północy egipskich świątyń z okresu Nowego Państwa, którym groziło zalanie
w okresie budowy tamy asuańskiej na południu Egiptu.
Okazją, busikiem wycieczki szkolnej dojechałem do Omdurmanu, gdzie można zobaczyć kilka pamiątek po czasach
Mahdiego. To dom-rezydencja "Proroka", którym się długo nie nacieszył, a po nim kalifa Abdullahiego,
a także jego grobowiec. Pogromca mahdystów, Kitchener ciało kazał spopielić, a prochy utopić w Nilu,
ale symboliczne miejsce funkcjonuje i ściąga pielgrzymów. Obok powstał sporych rozmiarów meczet. W samym
domu Mahdiego jest kilka interesujących wnętrz i artefaktów, m.in. łaźnia - typu hamam, ale też i kubek
z rogu nosorożca używany przez Mahdiego oraz karabiny maszynowe typu Maxim i Einfield. Na brzegu Nilu
można zobaczyć resztki walów i strzelnic wzniesionych z mułu rzecznego, które miały zatrzymać British
Empire, nie mając ku temu najmniejszych szans. Na skwerze stoi jedna z brytyjskich kanonierek z pamiętnego
i tragicznego dla mahdystów roku 1898.
Kilkadziesiąt kilometrów od Chartumu zachowało się kilka napatyjsko-meroickich świątyń, także zdradzających
egipskie zapożyczenia. Da się to w jeden dzień objechać wynajmując samochód z driverem…
Po mieście krążą minibusy. Jeśli ktoś jest wytrwały - może i po nim pochodzić, ale nie zapominajmy o
upale, kurzu i przede wszystkim odległościach. Chartum jest bardziej przejrzysty od Omdurmanu. Ulice
prowadzące południkowo i równoleżnikowo, zazwyczaj przecinają się pod kątem prostym, co ułatwia orientację.
Jednak chodzenie po zatłoczonym i brudnym mieście meczy. Podczas przemarszu korzystałem z typowych w
tym kraju ulicznych kawiarenek pod gołym niebem, z rozstawianymi stoliczkami, składanymi wieczorem. Dla
purystów higieny byłyby one problemem, ale szklaneczki zawsze - co gołym okiem widziałem, były myte i
płukane, a serwowana tam, tradycyjnie parzona kawa czy herbata, należały do najlepszych w mym "plecakowym
życiu". Są też, ale rzadko występujące, tradycyjne lokale, czasem kapitalne, ale bez tego smaczku i kolorytu.
Dobrą kawę i co ważniejsze lody, serwują też w lokalnym shopping mallu z grzeczną i przystojną obsługą.
Co ważne - działa tam klimatyzacja! Po ulicach jeżdżą jako taksówki pojazdy, które w Europie stanowiłyby
złom, ponieważ zżera je rdza, ale tak jakoś funkcjonują… Ciekawy jest Sudan i fajni są ludzie,
zwykli ludzie, ponieważ niekoniecznie zawsze dotyczyłoby to rządzących wojskowych. Samo załatwienie wizy
w Berlinie było szybkie i sprawne, ale nie zapominajmy, iż należy wystarać się o tzw. Letter of Invitation,
czyli coś w rodzaju zaproszenia od hotelarza (może być i guest house) czy firmy turystycznej.
|