|
Eger |
|
Eger Basilika |
|
Eger camera obscura |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dolina Pięknej Pani |
|
Pecs |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Sirok |
|
Egersalok |
|
|
|
|
|
Miskolc |
|
|
|
|
|
|
|
Miskolc, Diósgyór, hrad |
|
Sarospatak |
|
|
|
Horthobegy - tradycyjne bydło |
|
Horthobegy zaprzęg w piątkę |
|
|
|
|
|
Debrecen |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Boldoko - zamek k. Tokaju |
|
|
|
Tokaj |
|
|
|
|
|
|
|
Michał Jarnecki
Wschodnie Węgry, cz.3
Eger i okolice
Eger - łacińska Agria, zwany też po chorwacku Jegar, po serbsku Jegra, z czeska i słowacka Jager, w języku
polskim Jagier, po niemiecku Erlau i turecku Eğri, stanowi stolicę komitatu Heves. Zamieszkuje w
nim niezbyt imponująca populacja, licząca około 56-57 tysięcy obywateli. Leży pomiędzy dwoma pasmami
Gór Bukowych i Mátra. Kto wie czy to w środkowej i wschodniej części Węgier, nie jest najładniejsze miasto,
o długiej, szacownej i bohaterskiej historii. I tutaj jak w Köszeg miała miejsce heroiczna obrona miasta
przed Osmanami, a nawet działo się to dwa razy. Za pierwszym, odwaga, wręcz szaleńcza broniących, których
wsparły mieszkanki, sławne i otoczone legendą na Węgrzech, "kobiety z Eger", zakończyła się odparciem
najeźdźców. Za drugim razem Turkom jednak już to się udało. Rok 1552 jest niezwykle ważną w historii
miasta. Wtedy to sukces nad potężną armią turecką odniosła garstka mieszkańców Egeru. Na ich czele stał
odważny do szaleństwa István Dobó. Jednym z podkomendnych był Gergely Bornemissza, który przyczynił się
do zwycięstwa fortelami i nagłymi wypadami na stronę wroga. W gronie obrońców i bohaterów nie zabrakło
zwykłych ludzi: rzemieślników i okolicznych chłopów. No i przede wszystkim wsławiły się zapowiedziane
mieszkanki Egeru, które z kamieniami, gorącą wodą i gorącą smołą biegały po murach zalewając nimi nieprzyjaciela.
Wydarzenia te opisał i zmitologizował Géza Gárdonyi w powieści Egri Csillagok (Gwiazdy Egeru), za co
wdzięczni mieszkańcy wystawili mu pomnik. Sam też na terenie zamku został pochowany. Oczywiście, także
sławne obrończynie posiadają swój monument. Gárdonyi w swej słynnej powieści podsumował wypadki z połowy
XVI wieku: "Siła murów tkwi nie w kamieniach, lecz w duchu obrońców". Niestety, co już węgierscy gospodarze
niekoniecznie chętnie wspominają, miasto wraz zamkiem jednak po 40 latach z okładem - w 1596 r. wpadło
w ręce osmańskich zdobywców, tym razem bez porównywalnie heroicznej obrony.
Eger posiada liczne perły architektury, przypominające jego wielokulturowość naznaczoną przez dzieje.
Największą atrakcją będzie zapewne zamek z ekspozycją przypominającą wypadki sławetnego roku 1552. Patronem
muzeum jest nie kto inny, jak ówczesny bohater Dobó István. W jego murach można zwiedzić kilka stałych
wystaw:
- Gotycki Pałac Biskupi - historia zamku egerskiego;
- Sala Bohaterów (Hősök Terme) - wystawa ku czci obrońców zamku z 1552 roku;
- Kazamaty - podziemny system fortyfikacji, nie do końca jeszcze spenetrowany;
- tzw. Ogród ruin - zakonserwowane ruiny katedry romańskiej, gotyckiej i późnogotyckiej;
- Galeria - twórczość malarzy z XVI-XIX stuleci, najczęściej madziarskich artystów;
- Wystawa więzienna z instrumentami wymyślnych tortur i wykonywania wyroku śmierci wraz z kilkoma pręgierzami.
Dzięki historii zamku i dokonanym tutaj muzealnym aranżacjom, zamek w Egerze jest jednym z najczęściej
zwiedzanych miejsc turystycznych na Węgrzech. Tutaj, co warto wiedzieć, w latach 1939-1944 znajdował
się obóz dla internowanych i traktowanych z niezwykłą życzliwością, polskich żołnierzy.
Na zamku jednak nie kończą się atrakcje Egeru. W mieście do dzisiejszego dnia stoi szereg barokowych
kamienic, kościół serbski (zwany kościołem Raców), przypominające kilkudziesięcioletnią obecność Turków
(odeszli stąd w 1687 r.) takie obiekty, jak dawna łaźnia (hammam) oraz charakterystyczny minaret, najbardziej
na północ wysunięty orientalny zabytek na naszym kontynencie. Meczety w północnej Europie są produktem
migracji XX wieku!
W Egerze dominują jednak świątynie katolickie. Miasto było siedzibą biskupów i może poszczycić się imponującą
katedrą, pomalowaną na żółty kolor, podobnie jak inne sakralne budowle. A że takowych tutaj jest całkiem
sporo, miasto ma specyficzny słoneczno-żółty odcień. Nadaje mu to malowniczości i własnego stylu. Jednak
najbardziej interesującym budynkiem w mieście jest chyba gmach Liceum. Został on ufundowany w XVIII wieku
przez magnacki ród Esterhazy, docelowo na siedzibę uniwersytetu. Wskutek oporu cesarza Józefa II uczelnia
nie powstała, ale za to Eger posiada niezwykłe na skalę światową liceum. Gmach posiada wielkie gabaryty
oraz rewelacyjną, pięknie i kunsztownie zdobioną biblioteką diecezjalną. Niesamowita atrakcja kryje się
na górze budynku. Stanowi ją system peryskopów zwany camera obscura, coś w rodzaju kolorowej telewizji
przeszłości. W niewielkim pomieszczeniu na wysokości ósmego pietra znajduje się owalny ekran, na który
- po całkowitym wygaszeniu światła - spływa z góry obraz. W ten sposób można sobie obejrzeć całe miasto
oraz otaczające je malownicze Góry Bukowe. W tym samym gmachu, kilka pięter niżej, w dawnym obserwatorium
astronomicznym funkcjonuje swoiste muzeum nauki, zwane nieco pompatycznie "Magiczną wieżą". To właściwie
większa sala, która spełnia podobną rolę co warszawskie Centrum nauki Kopernik w mikroskali.
W mieście na uwagę zasługuje jeszcze spora neoklasycystyczna bazylika z lat 1831-1836, druga co do wielkości
na Węgrzech. Po obu stronach schodów prowadzących do świątyni znajdują się posągi węgierskich królów:
św. Stefana i św. Władysława (István i László), a za nimi apostołów Piotra i Pawła, a wewnątrz są cenne
organy. Wypada koniecznie też zajrzeć do barokowego kościoła minorytów, który ma uchodzić za najpiękniejszą
węgierską budowlę barokową. Na wysmukłej, ozdobionej filarami fasadzie znajduje się herb franciszkanów
- dwie skrzyżowane ręce oraz łacińska sentencja: "Dla Boga nic nie jest wystarczające".
Eger stanowi też znane w środkowej Europie, miejsce pielgrzymek winiarskich smakoszy oraz niestety pragnącej
się napić za stosunkowo nieduże pieniądze młodzieży, obojga zresztą płci. Coś jest na rzeczy - bez wątpienia
trunki naszych bratanków mają najlepszy na świecie stosunek ceny do jakości. Aby zgłębić lepiej rozkosze
degustacji, trzeba opuścić centrum miasta i dotrzeć na jego peryferie do Doliny Pięknej Pani (po
węgiersku Szepasszony-volgy, co oddaje ducha madziarskiego języka). Istnieje kilka teorii tłumaczących
pochodzenie nazwy. Oficjalna, która mówi, iż w ten sposób upamiętniono właścicielkę doliny (jej pomniczek
stoi zresztą na początku winnego szlaku) oraz lekko cyniczna. Ta druga wersja twierdzi, że po kilku godzinach
spędzonych w tutejszych piwniczkach, każda kobieta wydaje się piękna. Funkcjonuje też realistyczna, oparta
na fakcie, że tutejsze winiarnie wynajmowały do naganiania gości atrakcyjne i ponętne dziewczęta, czy
jak kto woli - hostessy. W Dolinie działa kilkadziesiąt winiarni, których wejścia wbudowane są w zbocza
otaczających to miejsce wzgórz. Miękka, wulkaniczna skała to jedno z bogactw północnych Węgier. Z samą
skałą nie bardzo jest co robić, ale można w niej wyjątkowo łatwo ryć, w związku z czym cały region, z
Doliną Pięknej Damy na czele, usiany jest malowniczymi jaskiniami - piwnicami wykutymi w wulkanicznym
tufie, w których przechowuje się wino. Dłuższe należą do zamożniejszych, ponieważ większa produkcja wymuszała
jakiś sposób przechowania fermentującego uroczo płynu. Tuf ponoć idealnie nadaje się do przechowywania
wina, zapewniając mu doskonałą wentylację i stałą temperaturę około 12 stopni Celsjusza, co pozwala dojrzewać
winu, a butelkom porastać pleśnią. Tutaj też działa osobliwe Egerskie Towarzystwo Rycerzy Turystyki Winnej,
skupiające mieszkańców nie tylko Egeru, ale i ludzi z całego świata. Członkowie dosyć skutecznie walczą
z zawartością napełnianych tutaj butelek…
Warto też uzmysłowić sobie, że Węgrzy są narodem dość melancholijnym, co kłóci się z popularnym w Polsce
stereotypem. Istnieje nawet pojęcie zabawy na sposób cygański, co oznacza, że skoczne pieśni grane są
na zmianę z przeraźliwie dołującymi balladami.
Na Węgrzech notuje się jeden z najwyższych współczynników samobójstw w Europie i mało, który obywatel
tego kraju może się poszczycić tym, że nie znał nikogo, kto odebrał sobie życie. Przyczyny tej narodowej
depresji są złożone. Jedni mówią o poczuciu izolacji i samotności (Węgrzy nie mają w Europie żadnych
kuzynów), inni o krzywdzie, jaką wyrządzono bratankom po pierwszej wojnie światowej, kiedy to pozbawiono
ich dwóch trzecich terytorium (wielkie skupiska Węgrów żyją dziś w Rumunii oraz na Słowacji i Ukrainie).
Węgrzy w przeciwieństwie do Polaków niechętnie mówią o tej narodowej tragedii, nie epatują krzywdą, ale
siedzi w nich ona bardzo głęboko.
|
Dla turysty ta melancholia jest właściwie niezauważalna. Zwłaszcza jeśli zajmuje się degustowaniem czerwonego
wina czy palinki, czyli owocowej wódki.
Coś na język, czyli rzecz o kuchni
Na marginesie wizyty w niekoniecznie jednej z kilkudziesięciu piwniczek w Dolinie pięknej pani, wypadałoby
zastanowić się nieco nad kulinarną stroną kraju bratanków. W winiarniach można się raczyć lokalnym winem
oraz palinką (nie we wszystkich), czyli wódką z owoców. Natomiast nie ma co liczyć na jedzenie,
ale na szczęście obok działa kilka restauracji. Znajdzie się jednak na to rada, a miejsc aby wypróbować
lokalnych specjałów u naszych bratanków nie zabraknie. Autentycznego ducha madziarskiej kuchni najlepiej
doznawać poza większymi miastami. np. w restauracjach ukrytych w samym sercu winnych regionów. W ich
podziemiach wytwarza się różnorakie wyraziste w smaku i klarowne wina. Klasyczny węgierski alkohol produkowany
jest też w małych, przydomowych piwniczkach, ot takie, jak powiedzieliby nasi sąsiedzi ze wschodu - domasznoje
wino. Stanowi ono nad Dunajem część kultury, a nie jest tylko samym trunkiem. Nie zapominajmy, iż oprócz
sławnego, zazwyczaj słodkiego Tokaju, typowym szczepem winnym i rodzajem trunku u bratanków, jest
Kèkfrankos. Węgrzy są przekonani, iż wino w małych ilościach to lekarstwo, a w dużych -
środek leczniczy. Mhm, ciekawa to skądinąd teoria. Ale przecież Węgry nie tylko winem w tej dziedzinie
stoją! Nie możemy zapomnieć o palice - owocowej wódkę o ognistym smaku! Kto wie, czy zwyczajny Węgier
nawet jej nie preferuje od sławnego Tokaja. Smakosze słodkiego i mocnego alkoholu mają również do wyboru
całą gamę. Powstają z dojrzałych owoców, absolutnie bez dodatku cukru. Gdyby Węgier chciał go dodać,
z pewnością uschłaby mu ręka. Bardziej dojrzali Węgrzy pamiętają "palinkowe, dobre rano", kiedy to kieliszek
popularnego trunku budził do życia i dodawał energii niczym kilka kaw typu espresso. Ciekawym eksperymentem,
tutaj popularnym, będzie dolanie do kielicha wody sodowej, zwany szprycerem. Ciekawe doświadczenie…Nie
samym winem i palinką żyje człowiek. Klasyczna węgierska kuchnia jest ostra i tłusta. To że jest ciężka,
ale pyszna, zbliża ją do naszej. Jak tak dobre potrawy, mogłoby w ostatecznym rachunku, okazać się niezdrowe?
Wbrew pokutującemu u nas stereotypowi, Węgierki zamiast gulaszu i zupy gulaszowej częściej serwują rosół
z zielonym groszkiem, schabowe i naleśniki w każdej postaci. Jednak stąd ów gulasz się wywodzi i należy
go spróbować, jak zresztą chyba wszystkiego. Nie tylko gulasz polewany jest tzw. "ostrym
Stefkiem". To ostra, paprykowa pasta, której tutaj nie jest dodawana chyba tylko do lodów, ciastek
czy "inszych" deserów. Intrygującym doświadczeniem będzie przetestowanie göcseji pecsenye
- czyli schabu faszerowanego słoniną, kiełbasą i cebulą zapiekanego z żółtym serem. Na szybkie i tanie
jedzenie, ale typowo lokalne, warto wybrać langosza. Jest to przyrządzany na tłuszczu drożdżowy,
pszenny placek. Świetnie smakuje bez bogatych dodatków, ale można go zjeść z całą gamą składników, np.
z boczkiem i oczywiście żółtym serem. Nie zapomnijmy o śmietanie, która towarzyszy także deserom, np.
niezwykłym serowym "knedlom". Z kolei jedna z ikon węgierskiej kuchni - słynna zupa gulaszowa, czyli
gulyás leves, nie jest autentycznie ludową potrawą. Wymyślono ją ponoć w Budapeszcie jako
sposób dla sprzedania resztek gulaszu z poprzedniego dnia!
Przy okazji: węgierskie obyczaje nakazują, żeby to mężczyzna pierwszy wkroczył do knajpy, co na pierwszy
rzut oka zbliża do praktyki zakopiańskiej restauracji "U zbója". Zwyczaj wziął się stąd, że Madziarzy
byli dość krewkim narodem i w gospodach często dochodziło do mordobicia. Mężczyzna wkraczał zatem na
potencjalnie niebezpieczny teren i tym samym upewniał się, że jego towarzyszce nic nie grozi.
Termy Egerszálok
Chociaż Węgry nie leżą nad morzem, roi się w nich od kąpielisk, a termy obok wina stanowią kolejne płynne,
czasem bulgoczące bogactwo. Pomimo prowadzonych na przełomie XIX i XX wieku intensywnych poszukiwań nie
udało się na niżu węgierskim odnaleźć ropy naftowej. Odnalezione zostały za to, niezależnie od wcześniej
znanych źródeł obok Pesztu, wody termalne. I tak wokół odnalezionych źródeł powstawały z czasem baseny
i kompleksy zdrojowe, a ostatnio modne aquaparki. Bywanie w kąpielisku stało się segmentem węgierskiego
stylu życia. W ciepłych basenach iskrzy się życie towarzyskie: starsi gawędzą albo grają w specjalne
niezatapialne szachy, a młodzi sączą drinki czy popijają piwo. Jedne z takich kąpielisk ulokowane zostało
w Egerszalok pod Egerem. Słynie, w każdym razie, tak jest reklamowane, jako węgierskie Pamukkale i faktycznie
są tam białe skały, po których spływa gorąca woda, co wygląda imponująco. Dyskusyjne jest ich obudowanie
molochowatym kompleksem z licznymi wodnymi gadżetami i saunami. Z kolei w pobliskim Demjen kąpielisko
przybrało formę rzymskich łaźni, gdzie w wydrążonej górze powstaje gigantyczna aqua-zjeżdżalnia.
Nie brakuje innych wartych odwiedzin miejscowości w okolicach Egeru, w malowniczej scenerii gór Matra.
W Szarvaskő i Sirok można wspiąć się na malownicze ruiny średniowiecznych zamków. Szilvásvárad oferuje
urokliwe krajobrazy, wodospady i kolejne źródła wód leczniczych. W pobliżu Bélapátfalva znajduje się
opactwo cystersów z 1232 roku z jednym z najlepiej zachowanych kościołów romańskich na Węgrzech (godny
rywal Ják!). W Cserépváralja znajduje się pokaźna grupa małych pieczar w wapiennych skałach, gdzie również
dojrzewa częstokroć wino, choć niektóre też nadają się do eksploracji. I tutaj też są jeszcze jedne ruiny
zamku. Z kolei Bogacs jest uroczą wsią, w której przez większość dnia można się pomoczyć w leczniczych
źródłach, a wieczorem udać się na degustację do pobliskich wydrążonych w zboczach piwniczek. Tamtejszy
winny zakątek to jakoby sympatyczna miniatura egerskiej Doliny Pięknej Pani.
Miszkolc
Miszkolc jest trzecim co do wielkości miastem w kraju. Liczy sobie około 200 tysięcy mieszkańców, a położony
jest malowniczo w dolinie Szinvy u podnóża wschodniej części Gór Bukowych. Pozostaje ważnym centrum przemysłowym
- funkcjonują tutaj huta żelaza, fabryki maszyn i taboru kolejowego oraz największa węgierska wytwórnia
celulozy i papieru. Działa też port lotniczy, kilka szkół wyższych i nie brakuje zabytków. Miszkolc jest
też uzdrowiskiem ze źródłami mineralnymi, z głośnymi kąpieliskami jaskiniowymi w dzielnicy Tapolca. Powstał
w dolinach krzyżujących się rzecznych dolin (Szinva, Hornadu - Hejő oraz Sajó) i pograniczu różnych regionów
gospodarczych i krain geograficznych, pełniąc rolę znaczącego ośrodka kupieckiego. Według źródeł archeologicznych
obszar był zamieszkany od pradawnych czasów. Neolityczne znaleziska mające ponad 70 000 lat, udowadniają,
że jest to jeden z najwcześniej zamieszkanych terenów Europy. Pierwsi znani mieszkańcy należeli do celtyckiego
plemienia Kotinus, ale Węgrzy którzy zjawili się tutaj na początku X wieku, znaleźli na tych terenach
mieszkańców, którzy byli rezultatem wymieszania się Słowian, Germanów i potomków Celtów. Miejsce otrzymało
nazwę od rodu Miskóc, odgałęzienia innej feudalnej familii - Borsca, która notabene dała nazwę komitatowi
czyli odpowiednikowi województwa. Przez fakt wsparcia rebelii przeciwko Karolowi Robertowi Andegaweńskiemu,
ród utracił łaski i ziemię, a miasto w 1312 roku król oddał rodzinie Széchy, która dzięki przychylności
pierwszego Andegawena, uzyskała dla Miszkolca przywileje do organizacji sądów i targów. Jego syn Ludwik,
zwany Wielkim (siostrzeniec Kazimierza Wielkiego), ustanowił z kolei Miszkolc miastem królewskim. Szybko
wówczas się rozwijał. Ciężkie czasy przyszły w dobie śmiertelnych zmagań z Turkami. Miasto zostało spalone
w 1544 roku, ale podniosło się ze zniszczeń, ostatecznie przechodząc pod panowanie osmańskie w 1596 roku.
Wyzwolenie spod tureckiej okupacji przyszło w 1687 roku, choć nieodległy zamek Diósgyőr został odbity
13 lat wcześniej. Miasto powoli zaczęło się rozwijać. Ponowny cios nastąpił w dobie powstania Rakoczego,
gdy w odwecie, że ustanowił sobie tutaj kwaterę książę Franciszek, w 1706 roku został spalony i zrabowany.
Pięć lat później przyszła epidemia cholery, podczas której zmarła połowa mieszkańców kilkutysięcznego
miasta. Potem nastąpił kolejny rozkwit. W 1724 roku Miszkolc stał się stolicą komitatu Borsod. W pierwszym
spisie ludności z 1786 roku odnotowano ponad 14 tys. mieszkańców i ponad 2400 domów. W okresie XVIII
i XIX wieku zostało wybudowanych kilka ważnych budynków, m. in. ratusz, siedziba komitatu, murowany teatr
- ponoć pierwszy na obecnych obszarach węgierskich (wcześniej miał powstać w Klużu-Napoce, czyli siedmiogrodzkim
Kolozsvár), synagoga, liczne szkoły i świątynie. W latach rozwoju nie oszczędzały Miszkolca takie klęski,
jak epidemia cholery (1873) czy potężna powódź (1878). Po tej drugiej na miejsce zniszczonych powstały
ładniejsze i większe budynki. Podczas I wojny światowej miasto nie ucierpiało bezpośrednio, ale wielu
jego mieszkańców zginęło za cesarza i króla w jednej osobie, na frontach, a także zmarło na epidemię
cholery.
Po podpisaniu, równego polskim dwóm pierwszym rozbiorom, traktatu pokojowego z Trianon, nastąpiło przejściowe
załamanie gospodarcze Miszkolca. Miasto stało się oazą dla wielu uchodźców z utraconych obszarów i przejęło
rolę pełnioną dotychczas przez Koszyce - czyli dawną madziarską Kassę. Polityka rewizjonistyczna przedwojennych
Węgier spowodowała w latach trzydziestych liczne inwestycje przemysłowe, głównie ciężkiego i zbrojeniowego.
Dało to miastu kolejną szansę. Końcówka drugiej wojny światowej przyniosła poważne zniszczenia. Pierwsze
bombardowania nastąpiły w lipcu 1944 roku , a potem późną jesienią 1944 r. stał się miastem frontowym.
W 1945 roku z połączenia Miszkolca, Diósgyőr i Hejőcsaba został utworzony tzw. Wielki Miszkolc. W czasach
socjalizmu zostały przyłączone nowe miejscowości do rozrastającego się miasta. W 1949 roku ze słowackiej
Bańskiej Szczawnicy przeniesiono szacowną Akademię Górnictwa, która zaczęła egzystować jako Politechnika
Przemysłu Ciężkiego (Nehézipari Műszaki Egyetem). W następnych dziesięcioleciach miasto wchłonęło wszystkie
pobliskie miejscowości, w odwiecznej rywalizacji z Debreczynem stał się drugim co do wielkości miastem
kraju, licząc w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku ponad 200 000 mieszkańców. Krach
systemu komunistycznego przyniósł w latach dziewięćdziesiątych XX wieku złamanie przemysłu ciężkiego
i spadek liczby ludności. Miszkolc utracił pozycję drugiego miasta kraju na rzecz Debreczyna.
Niewiele zostało ze średniowiecznych czy nowożytnych fortyfikacji, kilkunastu baszt obronnych i fosy
okalającej gród. Ślady, a raczej duch dawnego systemu obronnego zachowały się w nazwach ulic "brama"
(węg. kapu). Stąd też łatwiej zrozumieć nazwy kilku miejskich arterii, np. Győri kapu czy Zsolcai kapu,
które pochodzą od bram, nawet już nieistniejących, łączących Miszkolc z innymi z bliższymi, bądź bardziej
oddalonymi miastami (przykładowo Győr, Diósgyőr, Sajószentpéter, czy Hejőcsaba). Z kolei Fábián kapu
prowadziła i prowadzi do winnic Bábonyibérc i Meggyesalja. Przykładów można byłoby podać więcej. Bardziej
tajemnicza wydaje się Sötét kapu czyli Ciemna brama. Była to nie tyle ulica, a nazwa samego, sklepionego
łukowo wjazdu dla powozów.
Jedną z większych atrakcji miasta jest zamek Diósgyőr. Twierdza wspominana już w XIII-wiecznych zapiskach,
została zbudowana na pagórku wyrastającym z dna doliny nad potokiem Szinva. Powstała na planie kwadratu
budowla, otoczona fosą i murem, miała cztery okazałe narożne wieże, 50 pomieszczeń i rozległy dziedziniec.
Dzisiaj wyraziste ruiny wykorzystywane są jako amfiteatr o znakomitej akustyce i scena organizowanych
dla publiczności średniowiecznych turniejów, zabaw i uczt, a także współczesnych renomowanych festiwali
teatralnych, muzycznych, folklorystycznych. W zamku mają miejsce różne wystawy, muzeum papiernictwa oraz
gabinet figur woskowych. Dobrze zachowane i wyniesione ponad dolinę, ruiny twierdzy są wyrazistym elementem
panoramy miasta. Niezwykle cennym zabytkiem jest XVIII-wieczna Cerkiew Świętej Trójcy. We wspaniałym
wnętrzu uwagę przyciąga 16-metrowy ikonostas z 88 ikonami ilustrującymi życie Chrystusa. Freski na sklepieniu
malował słynny austriacki artysta - Rödelmeister. Świątynia słynie z cudownej ikony Madonny z Kazania,
podarowanej przez carycę Katarzynę II. Obok cerkwi, w dawnym budynku greckiej izby handlowej mieści się
dziś Muzeum Węgierskiej Cerkwi Prawosławnej. W Miszkolcu jest też piękny XVI-wieczny kościół kalwiński
- najstarszy zachowany zabytek w mieście. Nad kilkuwiekowym śródmieściem góruje wzgórze Avas z wieżą
widokową.
Dla przeciętnego turysty największym "hitem", będzie jednak Tapolca - uzdrowiskowa dzielnica Miszkolca,
odległa 5 km od centrum. Na terenie kąpieliska znajduje się jedyne w Europie kąpielisko termalne w jaskini
- Burlang furdo. Jest ono wypełnione ciepłą wodą, bijącą w niektórych miejscach bardzo silnie, tworząc
naturalne bicze wodne. Inną atrakcją są naturalne prądy wodne oraz czyste, pozbawione bakterii powietrze.
Tamtejsze baseny są niejako wodnymi szlakami prowadzącymi przez ciemne jaskinie. W tym termalnym labiryncie
można się zagubić, ale jest to zagubienie tyleż przyjemne, co niezwykłe. Całoroczne kąpielisko w grotach
posiada również kilka basenów odkrytych o temp. wody 28-35°C. Funkcjonuje również tutaj odkryty kompleks
termalny z sześcioma basenami, czynny tylko latem z temperaturą niewiele niższą: 28-30°C. W Tapolcy
jest też staw z wypożyczalnią łódek i kajaków. W okolicy, w Górach Bukowych, znajduje się około 300 jaskiń.
Sárospatak - Szarospatak
Sárospatak - Szarospatak, jest kolejnym ciekawym, choć niewielkim (ok.13-14 tys. mieszkańców) miastem
w północno-wschodnich Węgrzech, w komitacie Borsod-Abaúj-Zemplén, u podnóża Gór Zemplén, nad rzeką Bodrog,
stanowiącą dopływ Cisy. Prawa miejskie posiada od zarania XIII stulecia. Stanowiło ważny punkt na szlaku
handlowym z Węgier do Polski (Buda - Miszkolc - Koszyce - Preszów - Stropkov - Przełęcz Beskid nad Czeremchą
lub Przełęcz Dukielska - Jaśliska - Rymanów - Sanok).
Najcenniejszym obiektem zabytkowym jest niewątpliwie usytuowany na malowniczej nadrzecznej skarpie, majestatyczny
renesansowy zamek Rakoczych. Powstał w pierwszej połowie XV wieku, kiedy to miasto było własnością członków
potężnego rodu Perényich, do których należała większość ówczesnych okolicznych twierdz. Jednak pierwszą,
niezachowaną warownię, miał tutaj już wznieść król Andrzej II. Marszałek koronny Péter Perényi zdecydował
się w połowie XV wieku otoczyć miasto murami obronnymi z niewielką wieżą obronną w środku. Całość otoczona
została fosą oraz rozległym malowniczym parkiem. W kolejnych dziesięcioleciach warownia kilkukrotnie
zmieniała swoich właścicieli, aż w końcu w XVII wieku trafiła w ręce Rakoczych. To właśnie za ich panowania
miała miejsce pierwsza większa przebudowa zamku. Rola twierdzy wzrosła w dobie słynnego powstania Rakoczego,
a zamek stał się częstym obiektem habsburskich ataków. Po upadku niepodległościowego zrywu, warownia
dostała się w ręce austriackiej arystokracji. Ostatnia większa przebudowa rezydencji miała miejsce w
XIX wieku. Stało się to za sprawą ówczesnych właścicieli zamku - rodziny Windischgrätzów. Zamek Rakoczych
w Sárospatak stanowi jeden z najpiękniejszych renesansowych zespołów architektonicznych w całym kraju.
Najstarszy element budowli stanowi pochodząca z XV wieku wysoka Wieża, która niegdyś pełniła rolę zarówno
mieszkalną jak i obronną. Od zachodniej strony do wieży przylega ufundowany w XVII wieku przez Rakoczego
czworokątny pałac. Między wieżą a wschodnim skrzydłem znajduje się wspaniała renesansowa loggia zwana
także Galerią Zuzanny Lorántffy, która była żoną Jerzego Rakoczego. Działa tutaj Muzeum Rakoczych, w
którym obejrzeć można liczne pamiątki i przedmioty należące niegdyś do tej wspaniałej i patriotycznej
rodziny. W kazamatach zaś urządzony został gabinet figur woskowych, przestawiający historyczne postaci
z czasów Rakoczyego.
W Sárospatak z zabytków, na uwagę zasługuje kościół św. Elżbiety - jedna z większych świątyń gotyckich
w kraju, cerkiew greckokatolicką, jak również zabytkowe piwnice Rakoczych oraz założone w 1531 roku słynne
Kolegium Kalwińskie. W tym ostatnim obejrzeć można wystawę poświęconą historii szkoły, zbiór kalwiński
sztuki sakralnej oraz zabytkową bibliotekę, w której w latach 1708-1939 w przechowywana była tzw. Biblia
królowej Zofii - pierwsza próba przekładu Biblii na język polski.
Pewnego rodzaju atrakcją są tzw. Piwnice Rákóczego, w oryginale Rákóczi Pince, wchodzące w skład regionu
winiarskiego Tokaj, gdzie podobnie dojrzewają w beczkach sławne trunki. Wreszcie nie lada gratką są budynki
modernistyczne, zaprojektowane przez wspomnianego na marginesie Piliscsaby, Imre Makovecza, w szczególności
liceum oraz centrum kulturalne i część zabudowy mieszkaniowej. W mieście nie brakuje, a jakże, kąpieliska
termalnego z 5 basenami, o różnej temperaturze.
Biblia królowej Zofii, czyli tzw. Biblia Szaroszpatacka - najstarsza zachowana próba przetłumaczenia
Starego Testamentu na język polski. Została wykonana na zlecenie żony Władysława Jagiełły, królowej Zofii
Holszańskiej. Przekład ukończony został w latach 1453-1455. Jednym z autorów tłumaczenia był kapelan
królowej Andrzej z Jaszowic. Przekład powstał w oparciu o wcześniejsze przekłady czeskie. Biblia nie
została ukończona - uzupełnienia iluminacji pojawiały się jeszcze w XVI wieku. Od roku 1708 Biblia znajdowała
się w bibliotece kolegium kalwińskiego w Sárospatak na Węgrzech. Do II wojny światowej zachowało się
185 kart, a na nich Stary Testament do księgi Estery. Odnaleziono także fragmenty dalszych ksiąg Starego
Testamentu, natomiast nie jest pewne, czy przełożono również Nowy Testament. Zabytek zaginął pod koniec
II wojny światowej, prawdopodobnie podczas walk o Budapeszt w 1945 roku. Do dziś dotrwały pojedyncze
karty m. in. dwie karty znajdują się w Bibliotece Uniwersyteckiej we Wrocławiu, fragment karty jest w
Bibliotece Muzeum Narodowego w Pradze. Szczęśliwie tekst Biblii Szaroszpatackiej jest znany z późniejszych
wydań i opracowań. W 1856 roku w Poznaniu Marian Jaroszyński wydał chromolitografię fragmentu Biblii
Szaroszpatackiej. Całość tekstu po raz pierwszy ukazała się we Lwowie w 1871 roku w publikacji Biblia
Królowej Zofii żony Jagiełły. Z Kodeksu Szaroszpatackiego. Nakładem Księcia Jerzego Henryka Lubomirskiego
wydał Antoni Małecki. Kolejne wydanie, mające charakter fototypiczny pochodzi z Krakowa z 1930 roku i
jest nim wydana w nakładzie 220 egzemplarzy pozycja pt. Biblia Szaroszpatacka. Podobizna Kodeksu Biblioteki
Reformowanego Gimnazjum w Szaroszpataku. Wydał Ludwik Bernacki. Ostatnia edycja Biblii Szaroszpatackiej
- z komentarzem, pt. Biblia Królowej Zofii (Szaroszpatacka) wraz ze staroczeskim przekładem Biblii, miała
miejsce w latach 1965-1971, w redakcji Stanisława Urbańczyka i Vladimira Kyasa, w ramach wydawnictw źródłowych
Ossolineum.
|
Szeged - Seged - Segedyn
…jest trzecim pod względem liczby ludności miastem Węgier, leżącym nad Cisą w południowo-wschodniej
części kraju. Jego populacja oscyluje wokół 171-172 tys. mieszkańców. Ze względu na położenie geograficzne
i dużą liczbę słonecznych godzin rocznie Szeged określany jest też jako "Miasto słońca". Szeged uważany
jest za stolicę południowej części Wielkiej Niziny Węgierskiej i stanowi jej centrum kulturalne, oświatowe
i ekonomiczne. O fakcie, że teren był zamieszkiwany już w starożytności, dowodzą zapiski sławnego geografa
- Ptolemeusza, wspominającego osadę Partiscum. Okoliczne obszary kandydują do roli jednej z głównych
kwater i obozów, będącego już legendą za życia, sławnego wodza Hunów - Attyli. Madziarska nazwa miasta
- Szeged, pojawiła się jednak dopiero w 1138 roku w dokumencie króla Beli III. Podczas najazdu mongolskiego
w 1241 roku miasto zostało zniszczone wraz z ludnością. Po cofnięciu się Tatarów, miasto zostało odbudowane,
a za panowania Ludwika Wielkiego - naszego Węgierskiego, stało się ono najważniejszym ośrodkiem w południowych
Węgrzech. Z kolei Zygmunt Luksemburski otoczył je murami obronnymi, natomiast w 1498 roku Segedyn decyzją
Władysława Jagiellończyka, otrzymał status wolnego miasta królewskiego. Tragiczny dla Węgier rok 1526
przyniósł splądrowanie i okupację turecką. Jesienią 1686 roku przyszło wyzwolenie z rąk muzułmańskich,
a w 1715 roku został przywrócony status wolnego monarszego miasta. W latach 70-tych XIX wieku Szeged
ucierpiał wskutek powodzi, ale podobnie jak po rządach tureckich, otrząsnął się po niej.
Najważniejszym zabytkiem Szegedu i zarazem jego symbolem jest wielki katedralny Kościół Wotywny - Dom
Templom. Świątynia powstała w stylu neoromańskim, a jej charakterystyczne dwie wieże górują dziś nad
całym miastem. Kościół mierzy ponad 81 m długości i 51 szerokości, a szczyty wież sięgają 93 m wysokości.
Wzniesiono go z inicjatywy mieszkańców jako podziękowanie za ocalenie z wielkiej powodzi z 1879 roku.
Obok świątyni stoi jeszcze trzecia wieża, pod wezwaniem świętego Demetriusa, pozostałość po XIII wiecznej
świątyni. Dla wzniesienia kościoła wyburzono wiele domów starówki, dzięki czemu powstał plac wielkości
12 tys. metrów kwadratowych. Na południe od Placu Katedralnego znajduje się niewielki plac Męczenników
spod Arad (Aradi Vértanúk), czyli straconych 13 węgierskich generałów przez Austriaków w sierpniu 1849
roku. Przy placu stoi Brama Bohaterów (Hösök Kapuja). Eklektyczny ratusz miejski z osobliwą wieżą, wznosi
się przy palcu Széchenyi'ego (Széchenyi tér). Ów plac jest faktycznie małym centralnie położonym parkiem
z licznymi rzeźbami. Z kolei nad brzegiem Cisy w neoklasycznym budynku ulokowane zostało Muzeum Ferenca
Móry. Najciekawszymi wystawami są zbiory malarstwa związanego z regionem Wielkiej Niziny, a szczególnie
monumentalne płótno obrazujące powódź z 1879 roku oraz niewielka, za to niezwykle bogata w eksponaty
ekspozycja "Nazywali siebie Awarami", ukazująca egzystencję pierwszych plemion zamieszkujących rejonu
Wielkiego Niżu. W tzw. "Czarnym Domie" znajduje się kolekcja regionalnych zbiorów etnograficznych. Z
ciekawostek na uwagę zasługuje także Muzeum Salami i Papryki (ulica Felső Tisza-part 10), a dla znających
język węgierski, być może ciekawym będzie Muzeum Historii Teatru. Wypadałoby się też udać pod gmach Uniwersytetu
Szegedzkiego przy placu Dugonics (Dugonics tér). Malowniczą jest stojąca od frontu tzw. piękna Fontanna
Muzyczna. Tutejsza Alma Mater nosi imię poety Józsefa Attili (1905-1937), który został usunięty z uniwersytetu
w 1924 roku za wiersz rozpoczynający się od słów: "Nie mam matki, nie mam ojca, nie mam boga i nie mam
ojczyzny", a dalej: "z czystym sercem będę podpalał i rabował, a jeśli będzie trzeba, strzelał". Patronat
jest być może tytułem rekompensaty za relegowanie zbuntowanego twórcy z uczelni.
Interesująca jest też dawna dzielnica żydowska. Zachowało się kilka synagog. Najważniejszą z nich jest
tzw. Nowa, uznawana za jedną z najpiękniejszych w Europie i najpiękniejszą na Węgrzech. Wewnątrz zdumiewa
barwami, symboliką i detalami. Kilka kroków dalej, przy ulicy Hajnóczy 12 stoi zbudowana w stylu romantycznym
synagoga ortodoksyjna (volt ortodox zsinagóga), w której od czasu do czasu odbywają się eventy sztuki
alternatywnej, zwłaszcza podczas letniego festiwalu Thealter.
Park Narodowy Hortobágy
Położony niemal centralnie w kraju bratanków, chroni fragment naturalnego stepu (w oryginale puszty"),
który w średniowieczu i jeszcze epoce nowożytnej rozciągał się na większej części Niziny Panońskiej czyli
Węgierskiej. Do serca parku i znajdujących się tam obiektów prowadzi od granicy dwu/trzykilometrowy dukt,
który albo pokonujemy pieszo, bądź zaprzężonym powozem. Co możemy tutaj zobaczyć? Na polach wypasa się
już tylko historyczną rasę białego bydła z długimi rogami i bardziej tradycyjny inwentarz, a w specjalnym
miejscu, nazwijmy umownie, zagrodzie, lokalni kowboje w spodniach przypominających lekko kozackie szarawary,
dają popis woltyżerki i jeździeckich umiejętności. Pierwotnie step Hortobágy stanowił obszary zalewowe
Cisy. Step był wtedy wilgotny, ale wyłączony z gospodarczego wykorzystania z powodu ogromnych wiosennych
wylewów. Pod koniec XIX wieku bieg Cisy został uregulowany, a nadrzeczne równiny osuszone. Przez Hortobágy
zostały poprowadzone dwa wielkie kanały melioracyjne - wschodni i zachodni. Step uległ odwodnieniu i
przekształcił się w mało wartościowe suche pastwiska o częściowo zasolonych glebach. Rozwinęła się wtedy
klasyczna gospodarka pasterska i oparta na niej legenda węgierskiej puszty. Za czasów komunistycznych
na puszcie powstały wielkie państwowe gospodarstwa rolne, których grunty wymagały jednak stałego nawadniania.
W 1973 roku część stepu (630 km²) została przekształcona w Park Narodowy Hortobágy. Stworzono go
by chronić unikalną węgierską pusztę czyli lokalną odmianę stepu. Od kilku dekad obszary leżące w obrębie
parku narodowego podlegają rekultywacji i naturalnemu wtórnemu stepowieniu. W efekcie puszta Hortobágy
obecnie stanowi największy teren stepowy w zachodniej Europie (obszary stepowe zostały całkowicie przekształcone
w użytki rolne). Z kolei powstałe w dziewiętnastym wieku stawy rybne przyciągają ptaki. Z ponad 380 gatunków
występujących na Węgrzech, tu można zaobserwować jakieś 360, co ponoć najlepiej się udaje jesienią lub
wiosną. Przeważa ptactwo wodne, a da się wypatrzyć nawet orły i jeszcze rzadsze - pelikany. Między stawami
kursuje kolejka, ale lepiej wybrać się z przewodnikiem na klasyczne birds watching.
W parku funkcjonuje szpital dla … ptaków. Tam pomaga się ptakom ze złamanymi skrzydłami, porażonym
prądem, a także ofiarom otruć. Szpital można odwiedzić i przy odrobinie szczęścia obejrzeć przez okno
operację na skrzydlatym pacjencie. Na terenie parku przewody elektryczne prowadzi się pod ziemią, aby
uniknąć wypadków gdy ptak, nie widząc ich, na nie wleci.
Pusztę można oglądać z konnego wozu. Wozy zatrzymują się przy pasących się zwierzętach reprezentujących
już historyczne, wymierające rasy lub te, które uważa się za typowe na węgierskim Niżu. Są tam: szare
bydło węgierskie (szürke marha) z długimi rogami, włochate świnie mangalice (mangalica)
o niezwykle dużej zawartości tłuszczu, owce śruborogie (racka juh) oraz bawoły domowe (bivaly).
Reklamowane jako starodawne zwierzęta Węgrów nie wszystkie okazały się być "Madziarami" od prawieków.
Mangalice, na przykład, to rasa powstała na terenie Węgier jakieś dwieście lat temu, a bawoły są czystym
azjatyckim importem. Wreszcie na koniec warto zobaczyć umiejętności lokalnych konnych pastuchów, czy
jak kto woli kowboi, zwanymi tutaj csikós. Prezentują między innymi swój pokazowy numer czyli pusztańską
piątkę (puszta ötös), polegającą na jeździe na stojąco na grzbiecie dwóch koni kierując przy tym dodatkową
trójką. Puszta ötös uchodzi za kwintesencję węgierskości, przynajmniej w oczach turystów.
Jednak wymyślił ją austriacki malarz Ludwig Koch, tworząc pod tym tytułem obraz w 1923 roku. Pięćdziesiąt
lat później węgierski jeździec - Béla Lénárd po raz pierwszy urealnił ową piątkę, przenosząc w ten sposób
tę wymyśloną tradycję z malarstwa do biznesu turystycznego. Kulinarnie zaś Hortobágy nie wykorzystuje
potencjału okolic. Przeważa ciężka, tradycyjna kuchnia, nazywana - ekologiczną. Trudno znaleźć tutaj
potrawy z szarej krowy czy czegoś opartego na wędzonej szynce z mangalicy albo lokalnych serów…
Ale ponoć sytuacja ma ulec zmianie.
Debreczyn- Debrecen- Debreczin
… jest drugim co do wielkości miastem Węgier i stolicą komitatu Hajdú-Bihar. Stanowi największy
ośrodek krainy historycznej Kriszana, której większa część położona jest obecnie w Rumunii, odległej
obecnie od miasta 30 km. Liczy sobie prawie 210 tys. ludności. Nazwa Debreczyna (wtedy Debrezun) pierwszy
raz pojawiła się w dokumentach z 1235 roku. Przez te obszary przetaczały się różne grupy etniczne Wandalowie,
Goci, Sarmaci, Gepidowie i Awarowie. Mała osada rosła, aż prawa miejskie nadał Debreczynowi w 1361 roku
Ludwik Wielki (u nas Węgierski). W latach 1450-1507 Debreczyn był własnością zasłużonej rodziny Hunyadi,
która obok sławnego wodza Jana, wydała króla Macieja Korwina. Od początku XV wieku miasto uzyskało wiele
licznych przywilejów, z których na czoło wybijało się prawo organizowania targów, ponieważ te zapewniały
mu prosperitę. W przypadku Debreczyna turecki podbój i faktyczny podział państwa na trzy części nie okazał
się ciosem dla miasta. W XVII wieku bogactwo jego rosło, a to dzięki temu, iż stał się ośrodkiem handlu
bydłem, a jarmarki tutaj odbywane stały się sławne w Europie. Sprzyjało mu położenie na skrzyżowaniu
handlowych traktów prowadzących z Siedmiogrodu i Górnych Węgier w kierunku północnym, aż do Niemiec.
Debreczyn nie dysponując zamkiem czy fortyfikacjami i leżąc w niżu, nie dysponując naturalnymi barierami
czy przeszkodami, wielokrotnie bywał w tarapatach. Jego egzystencję zapewniały talenty dyplomatyczne
lokalnych przywódców, rajców miejskich, którzy nie wahali się, jak trzeba słono zapłacić czy nawet upokorzyć
się pro publico bono. Przez miasto przetaczały się wojska tureckie, austriackie i Rakoczego, a Debreczyn
dalej spokojnie funkcjonował. Otwarte myślenie mieszkańców przygotowało podatny grunt pod reformację.
Miasto stało się głównym ośrodkiem madziarskiej reformacji. Wystąpił i tutaj precedens znany z Zachodu:
kalwinizm przyjął się wśród zamożnego, pewnego siebie mieszczaństwa. Podobnie jak u innych współwyznawców
z zachodniej części kontynentu, miejscowi kalwiniści, kładąc nacisk na edukację, stworzyli sieć szkół.
Moralny system wartości kalwińskich i mieszczańska mentalność wyznania kalwińskiego, legły u podstaw
pragmatyczno-purytańskiego etosu debreczynian. Gdy w XVII stuleciu niemal cała ludność miasta należała
do zwolenników reformacji, Debreczyn otrzymał miano "kalwińskiego Rzymu". Wkrótce po przepędzeniu Turków,
cesarz Leopold I (1693) nadał Debreczynowi rangę wolnego miasta królewskiego, pragmatycznie godząc się
z jego znaczeniem i realiami. Na początku XVIII wieku ostrożnie, bez drażnienia większości, powrócił
Kościół katolicki. Przyczółek stworzyli pijarzy (1715), wznosząc kościół św. Anny, który z czasem stał
się katedrą. A miasto rozkwitało dalej na wszystkich polach. Kolegium Kalwińskie, stało się z czasem
zaczynem uniwersytetu.
Historia tak się potoczyła, że przez ostatnie dwa stulecia, Debreczyn dwukrotnie odegrał rolę węgierskiej
stolicy. Po raz pierwszy tę rangę zyskał w styczniu 1849 roku, gdy władze powstańcze musiały zbiec z
Pestu i Budy. Kossuth nazwał je "miastem obrony węgierskiej wolności". W kwietniu tegoż roku tutaj też
Kossuth ogłosił detronizację Habsburgów i niepodległość Węgier. Nieopodal Debreczyna rozegrała się również
tragiczna dla Madziarów bitwa, w której Rosjanie pod wodzą Paskiewicza (naszego starego, "dobrego" znajomego
z 1831 roku), wspierający Austriaków, pokonali Węgrów. Po krótkiej przerwie, jaką stanowiła burza "Wiosny
Ludów", Debreczyn ponownie się rozwijał. W 1857 roku uzyskał połączenie kolejowe z Pestem i Budą, a w
1884 roku wyruszył na trasę pierwszy miejski parowóz zastąpiony potem tramwajem. Miasto przeżyło istny
boom budowlany i gospodarczy, dzięki czemu udało się przezwyciężyć małomiasteczkową, lekko zapyziałą
twarz wcześniejszego Debreczyna. Po I wojnie, gdy Węgrzy utracili Siedmiogród z większością Kriszany,
Debreczyn stał się miastem przygranicznym. Podczas II wojny światowej miasto doznało poważnych zniszczeń.
Ponownie w końcu roku 1944 i początkach następnego pełnił rolę stolicy państwa (umowne 100 dni), gdy
o Budapeszt broniony przez Niemców i nilaszowców (madziarskich kolaborantów o faszystowskiej proweniencji),
trwały dramatyczne boje.
Debreczyn nawet jeśli nie posiada architektonicznych rarytasów, to dysponuje szeregiem świetnych, z artystycznego
punktu widzenia, gmachów. Na chyba najważniejszej w danym mieście, egzystencję zawdzięczającą handlowi
i jarmarkom, ulicy Piac utca, czyli Targowej pod numerem 54, wznosi się okazały budynek w pastelowych
barwach czerwieni, różu i ochry, zwieńczony strzelistą wieżyczką, stanowiący świetny przykład madziarskiej
secesji. Ten gmach to Megyeháza, siedziba komitackiej (wojewódzkiej) administracji. Przy tejże ulicy
są też dwa kalwińskie zbory. Jeden z nich to tzw. Wielki, którego sylwetka wieńczy Piac utca, a w jej
środku stoi Református Kistemplom, czyli Mały Zbór Kalwiński (XVIII w.), z charakterystyczną białą, zwieńczoną
blankami wieżą zegarową. Z powodu silnych wiatrów niszczących dwukrotnie szczyt wieży, doczekał się przydomku
kalekiego kościoła. Kolejnym "hitem" Piac utca jest Aranybika - czy "Hotel Pod bykiem", niesamowite dzieło
eklektyzmu z przełomu XIX i XX wieku, w miejscu wcześniejszej gospody. Od frontu również zdobi go wieżyczka,
kojarząca się z gotykiem, bądź tureckim minaretem. Obiekt posiada intrygujące foyer oraz imponującą salę
bankietową, która nadaje się do kręcenia filmów z czasów belle epoque.
Debreczyn jest również centrum nauki i kultury. Tutaj, w dzielnicy Nagyerdő, czyli Wielki Las, mieści
się Uniwersytet im. Lajosa Kossutha (początki sięgają 1537 r.) wraz z rozległym Botanikus kert, czyli
Ogodem Botniacznym. W tej części miasta jest też Vidámpark (wesołe miasteczko) oraz tradycyjne już dla
kraju kąpielisko zwane Aquaticum, oczywiście z nieodłącznymi termami. Wiosną i jesienią odbywają się
liczne eventy, w tym kilka festiwali: folklorystyczny, kwiatowy oraz winny. Są też jesienne dni jazzowe.
Alkoholową specjalnością regionu jest pusta-cocktail czyli brzoskwiniówka pomieszana z miodówką i tokajem,
a kulinarną - lokalne, choć to może dziwne - pierniki.
Nyíregyháza
Choć miasto pojawiło się na kartach historii już w 1209 roku, to jednak rzeczywisty jego rozwój i świetność
rozpoczyna się w XVIII wieku po zdławieniu przez Habsburgów powstania Rakoczego. Jeden z najbardziej
reprezentacyjnych budynków miasta, żyjącego w cieniu Miszkolca czy Debreczyna, powstał w 2 połowie XIX
wieku, gdy się siedzibą komitatu Szabolcs-Szatmár-Bereg. Z tego też czasu wywodzi się swoista ikona Nyíregyházy,
pokaźny neoromański kościół rzymskokatolicki. Jak to już tradycyjnie bywa na Węgrzech, obok miasta ulokowane
są termy z kąpieliskiem. Pewnego rodzaju atrakcją jest też ogród zoologiczny z korytarzem - akwarium,
podobnym do wrocławskiego Afrykarium. Miasto stanowi bazę wypadową na Ukrainę, gdzie można też pojechać
pociągiem przez graniczne Zahony.
Nie tylko winem Tokaj stoi
Kilka lat temu, niewątpliwie słusznie, UNESCO zakwalifikowała Tokaj z otaczającymi go winnicami, do kategorii
krajobrazu kulturowego, na swojej wydłużającej się liście. Miasteczko położone jest malowniczo u stóp
wzgórz pokrytych winną latoroślą, na prawym brzegu Cisy, jednego z dopływów Dunaju. To prawda, że tokajskie
domki pod względem sędziwości nie mogą równać się ze stolicą czy Pecsem, ale są urocze. W najciekawszej,
starszej części, parterowe bądź jednopiętrowe budynki są lekko podwyższone przez fakt posiadania często
rozległych piwnic. No cóż - te najniższe, "undergrandowe" kondygnacje pełnią ważną ekonomiczną i przemysłową
funkcję - dojrzewa w nich sławne wino. Nasi przodkowie w pierwszej Rzeczypospolitej rozkochani byli wręcz
w tokajskim trunku i określenie "węgrzyn", najczęściej dotyczyło właśnie win tutaj produkowanych. Dzisiaj
zna je cały świat. Prawdopodobnie wystarczy, żeby obejść wszystko co ciekawe, kilka godzin, ale jak nie
degustować znakomitego trunku, a na to przydałby się nocleg. Wypada odpocząć, gdy bohaterowie bywają
zmęczeni. W okolicach, na wzgórzach Zemplin nie brakuje malowniczych ruin, np. w Boldoko - Boldogo. Urocze
miejsce !!! Warte odwiedzenia.
|