Główna :  Dla autorów :  Archiwum :  Publikacje :  turystykakulturowa.ORG

 

Data wydania 23 października 2008

Numer 1/2008 (listopad 2008)

Turystyka Kulturowa
 

Moje Gniezno - Rozmowa z Ramzesem Temczukiem

 

Rozmowa z Ramzesem Temczukiem, dziennikarzem i gnieźnieńskim przewodnikiem miejskim

Turystyka Kulturowa: Gnieźnianin od urodzenia, z wyboru, czy na skutek rodzinnych koneksji?
Ramzes Temczuk: Od urodzenia, ale trzeba powiedzieć, że także z wyboru. Urodziłem się w Gnieźnie, ale tak jak większość moich kolegów nie widziałem tutaj dla siebie przyszłości. Kiedy zdawałem maturę, Gniezno przeżywało zapaść gospodarczą i społeczną. Wtedy byłem pewien, że po studiach nigdy tu nie wrócę. Wyjeżdżałem wiele razy, ale za każdym razem wracałem, bo nigdzie przez dłuższy czas nie czułem się dobrze. W końcu zrozumiałem, że moje miejsce jest tutaj i wbrew wszystkiemu i wszystkim postanowiłem tutaj zostać. Tak, to zdecydowanie moje miasto. Mogę śmiało powiedzieć, że je kocham, choć ta miłość jest często trudna i wymagająca poświęceń. W końcu z tej miłości postanowiłem uczynić swój zawód.

TK: Czy dziś młodzi ludzie nadal uciekają z Gniezna?
RT: Niestety tak. Jest wprawdzie lepiej niż kiedyś ale jednak wciąż Gniezno nie zapewnia młodym, zdolnym i wykształconym ludziom wystarczających perspektyw rozwoju. Dlatego też wciąż stąd uciekają. Ci, którzy zostają, narzekają, że Gniezno nie rozwija się ani infrastrukturalnie ani gospodarczo. W wiadomy sposób tym, którym los miasta jest bliski to przeszkadza.

TK: Czy fakt zamieszkania w mieście związanym z początkami Polski jest powodem szczególnej dumy dla gnieźnian i ma jakiś swój wyraz w ich codziennych zachowaniach?
RT: To bardzo trudne pytanie. Trudne bo gnieźnianie są w moim mniemaniu w tej kwestii podzieleni - i to nie pomiędzy sobą, ale są podzieleni wewnętrznie. Z jednej strony czują dumę z historycznego dorobku miasta, z tego, że to właśnie Gniezno kojarzone jest z pierwszą stolicą i początkami państwowości. Z drugiej strony mam wrażenie, że odczuwają jakiś kompleks dzisiejszej, prowincjonalnej codzienności. Czasem przy pytaniu „skąd jesteś?” widziałem zakłopotanie na twarzach znajomych. Widać to też w powszechnej ucieczce z Gniezna - tej masowej i długotrwałej oraz tej chwilowej, polegającej na korzystaniu z rozrywki lub robieniu zakupów poza miastem – najczęściej w Poznaniu. Z drugiej strony emigrując darzą miasto wielkim sentymentem. Na przykład grupa gnieźnian, która przed laty wyemigrowała do Poznania miała tam „swój” lokal w którym co niedzielę spotykała się na wspólnym oglądaniu zawodów żużlowych z udziałem Startu Gniezno. Widać jednak wyraźnie, że los miasta jest mieszkańcom bliski: wystarczy poczytać internetowe forum (forum.gniezno.com.pl)

TK: Kto odwiedza Gniezno najbardziej masowo?
RT: Zdecydowanie wycieczki szkolne, choć zauważamy wzrost przyjazdów zorganizowanych grup zawodowych, stowarzyszeń oraz pielgrzymów. To mnie bardzo cieszy. Jest tez więcej grup zagranicznych – to są powody do zadowolenia. Niestety nie jest to wciąż to, czego byśmy oczekiwali. Lato to sezon praktycznie turystów indywidualnych. Grup jest niewiele. To poważnie zaniża statystyki.

KT: Ile czasu spędzają w Pańskim mieście przeciętni goście i co oglądają najchętniej?
RT: Niestety, przeciętny gość spędza w Gnieźnie zaledwie kilka godzin. Obowiązkowymi punktami zwiedzania są: katedra wraz z Drzwiami Gnieźnieńskimi, Muzeum Początków Państwa Polskiego, ewentualnie Muzeum Archidiecezjalne. Ponieważ najczęściej jest tak, że Gniezno jest dla odwiedzających jednym z kilku punktów programu zwiedzania Szlaku Piastowskiego, zwykle po tej obowiązkowej części udają się w kierunku Biskupina, Lednicy, Lichenia lub Mogilna i Strzelna.

TK: O co pytają przewodnika najczęściej Polacy, a o co obcokrajowcy?
RT:
Z tym jest bardzo różnie. Wszystko zależy od tego, kim są ci turyści. Pytania bywają bardzo różne. Ostatnio bardzo często pojawiają się w związku z różnymi naukowymi dywagacjami pytania o stołeczność Gniezna… Goście zagraniczni pytają o ewentualne związki miasta ze swoim krajem. Natomiast bez wyjątku wszyscy pytają, skąd się wzięło moje imię (szeroki uśmiech)

TK: To faktycznie może budzić zainteresowanie, w końcu to klimaty starsze nawet niż Gniezno. A który eksponat w gnieźnieńskich muzeach ma najbardziej fascynującą historię i najchętniej mówi Pan o nim turystom? 
RT: . To akurat zależy od tego, co turystę zainteresuje. Myślę, że spośród eksponatów w gnieźnieńskich muzeach największe zainteresowanie wzbudza topór katowski - w Muzeum Początków Państwa Polskiego, a w Muzeum Archidiecezjalnym tzw. kielich Wojciecha i kielichy Dąbrówki, paliusz i pierścień Jana XXIII oraz ... sam nie wiem, sporo tego… Ciekawą historię ma natomiast relikwiarz na głowę św. Wojciecha… Dziś niestety została nam tylko jego kopia…

TK: Co Pan pokazałby poza "programem obowiązkowym" w Gnieźnie komuś, kto ma trochę więcej czasu i chce "poczuć" Gniezno? Czy jest tu Pana zdaniem jeszcze coś zupełnie unikalnego, co tworzy atmosferę tego miejsca?
RT: Gniezno jest w większości miastem nie odkrytym, co z pozoru czyni je mniej atrakcyjnym Ale to właśnie jego odkrywanie jest pasją tych, którzy je kochają. Niestety wszystkiego zobaczyć nie można. Wiadomo, że jednym z największych skarbów Gniezna są stare księgi i dokumenty, które dla turysty są niedostępne – Ewangeliarz św. Wojciecha, będący najstarszą książką w Polsce, Złoty Kodeks Gnieźnieński czy Bulla papieża Innocentego II, nazywana „Złotą Bullą Języka Polskiego”, gdyż zawiera pierwsze słowa w języku polskim… Bardzo ważnym i ciekawym obiektem jest znacznie młodsza, ale absolutnie unikalna gnieźnieńska parowozownia, która miałaby szanse stać się absolutnym hitem turystycznym, nie tylko dla Gniezna ale całej Wielkopolski, niestety i tutaj dostęp jest nie tyle niemożliwy, co mocno utrudniony. Ale na pewno jest kilka miejsc absolutnie wartych zobaczenia – mowa tu przed wszystkim o kościołach św. Jana, św. Trójcy i O.O Franciszkanów, oraz o Dolinie Pojednania, Parku Miejskim, pamiątkach po mniejszościach narodowych, znanych obywatelach czy gnieźnieńskich cmentarzach. Wszystko oczywiście zależnie od preferencji i zainteresowań turysty. A poza tym atmosferę miasta zawsze tworzą ludzie…

TK: Jaka byłaby Pana osobista propozycja "trasy miejskiej" po Gnieźnie?
RT: Należałoby pokazać pamiątki po tych, którzy to miasto budowali o zacnych mieszkańcach takich jak choćby fabryka Bolesława Kasprowicza (dziś jeden budynek przekształcony jest w hotel a inny w sklep) czy ks. Mateusz Zabłocki, mniejszościach narodowych – o Żydach i o Niemcach, pokazać siedziby stowarzyszeń, zabytkową stadninę, siedziby lóż masońskich, wybrane cmentarze i parki, kolej wąskotorową no i oczywiście chciałbym, aby była możliwa wycieczka do parowozowni. To moje marzenie.

TK: Czego brakuje Gnieznu, by zatrzymać tu turystę na nocleg i tym samym z przystanku na trasie uczynić prawdziwą turystyczną destynację?
RT: Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle prosta a jednocześnie bardzo trudna dla samych gnieźnian… W oczywisty sposób brakuje atrakcji, które spowodowałyby zatrzymanie się większej ilości turystów na dłużej, brakuje też całej infrastruktury około-turystycznej – czyli przystępnej oferty rekreacyjnej i rozrywkowej. Brakuje przyjaznych turyście terenów spacerowych oraz dbałości o ogólną estetykę miasta. Brakuje tego, co można by robić po zakończeniu zwiedzania. Brakuje też tańszej bazy noclegowej. 

TK: Jakie są mocne strony organizacji turystyki w Gnieźnie i okolicach, jakie słabsze i wymagające zmian?
RT: Szczerze? Chyba wszystko wymaga zmiany albo gruntownej reorganizacji. Mówię to z żalem, bo sam te struktury budowałem. Niestety, na dziś mamy taką sytuację, że władze miasta robią swoje, władze powiatu swoje, władze wojewódzkie swoje a LOT (Lokalna Organizacja Turystyczna) swoje. Do tego brak stałej współpracy z innymi samorządami na Szlaku Piastowskim. Temu wszystkiemu towarzyszy za duża ilość polityki – turystyka jest zjawiskiem szerokim i medialnym, wiec wielu próbuje przy tej okazji zbić jakiś osobisty czy polityczny kapitał a to wszystko sprawia, że drepczemy w miejscu albo wręcz się cofamy. Z założenia to LOT, czyli Organizacja Turystyczna „Szlak Piastowski” miała być soczewką skupiającą siły i środki promocji i rozwoju turystyki. W tej chwili zamiast kondensacji panuje totalne rozproszenie. Przypomina to powóz ciągnięty przez cztery konie z tym, że każdy z tych koni ciągnie ten powóz w inną stronę… I brak fachowców, powszechny brak fachowców. To należy zmienić.

TK: To dlaczego postanowił Pan odejść z zarządu LOT?
RT: No właśnie dlatego. Czułem, że moje działania to walka z wiatrakami, że cały mój potencjał rozbija się o jakiś mur. Wtedy zrozumiałem, że najpierw potrzeba zmiany mentalności, politycznej świadomości, że potrzeba uczciwej krytyki i czasu aby wszyscy zrozumieli, gdzie jest cel i sens. Żeby poświęcili swoje ego i osobiste lub polityczne ambicje na rzecz rozwoju miasta i regionu. Od wewnątrz tego zrobić nie mogłem. Jako dziennikarz mam taką szansę. Turystyka to piękna dziedzina, ale wymaga niestety ciągłej pielęgnacji. Nad tym trzeba pracować i to szybko, bo czas ucieka… 

TK: Czy jest coś, co uczyniłby Pan tematem gnieźnieńskiego "eventu" i co miałoby szansę ściągać tu zainteresowanych turystów z kraju? (zagranicy?)
RT: Nie będę oryginalny jeśli powiem, że na pewno jest nim doroczna procesja ku czci św. Wojciecha, ale mam świadomość i jasno trzeba sobie to powiedzieć, że jest to ceremonia, która nie jest atrakcyjna dla wszystkich i nie ściągnie do Gniezna turystów a jedynie pielgrzymów. Niestety wobec innych wydarzeń można mieć jedynie życzenie, by stały się takimi. Mam prawdziwą nadzieję na to, że w kalendarzu Gniezna zagości na stałe profesjonalna impreza o charakterze historycznym. Wierzę także, że doczekamy się podobnej profesjonalnej imprezy kolejarskiej. Duże nadzieje wiążę z OFFELIADĄ, festiwalem kina niezależnego i amatorskiego – to naprawdę świetna impreza, która może okazać się kiedyś prawdziwym hitem i kuźnią talentów filmowych. Mam taką nadzieję.

TK: Która z osób związanych z Gnieznem przez jego długie dzieje otrzymałaby Pański głos w plebiscycie na Gnieźnianina Tysiąclecia i dlaczego? 
RT: Nie czuję się kompetentny, żeby taką kandydaturę typować. Tym bardziej że Gniezno ma bardzo skomplikowaną historię. Zupełnie inny status wyróżniał to miasto w X i XI wieku, zupełnie czym innym był ośrodek miejski w XIV czy XV wieku. Czy można porównać dajmy na to księcia Władysława Odonica z ks. Mateuszem Zabłockim? Natomiast chciałbym, aby masowej świadomości przywrócono pamięć o Bolesławie Kasprowiczu - przemysłowcu ale także wielkim społeczniku. Gniezno i Wielkopolska zawdzięcza mu bardzo wiele. Ciekawostką jest fakt, iż receptura do dziś produkowanej wódki „Soplica” pochodzi właśnie z Gniezna, z jego wytwórni. Na każdej etykietce widnieje napis Gniezno i inicjały Bolesław Kasprowicza.

TK: Kto Pana zdaniem robi w Gnieźnie coś naprawdę cennego lub ciekawego i chętnie zrobiłby Pan mu reklamę?
RT: Z jednej strony jest tych osób bardzo wiele i nie chciałbym – pomijając - kogoś skrzywdzić. Z drugiej strony nie chciałbym być posądzonym o sympatie takie czy inne. Jest takich ludzi mnóstwo, związanych z kulturą, sportem, oświatą… Budują to miasto, wzbogacają jego krajobraz. Jeśli jesteśmy przy turystyce kulturowej to myślę, że uznanie należy się ks. kan. Janowi Kasprowiczowi za całokształt dbałości o zabytki sakralne Gniezna, którego nawet nie jestem w stanie oddać słowami. Myślę, że już dziś można złożyć ukłon ks. Bogaczowi za renowację katedry, za dbałość o gnieźnieńskie zabytki piśmiennictwa - ks. kan. Marianowi Aleksandrowiczowi i ks. Michałowi Sołomieniukowi. Także Robertowi Gawłowi za opiekę nad miejscami pamięci narodowej, co dziś, nie tylko w Gnieźnie jest rzadkością… Ale tych ludzi naprawdę jest wielu i tak jak wspomniałem, pominięcie kogoś może być krzywdzące. 

TK: A przewodnicy? Pana koledzy?
RT: Tutaj też nie chciałbym nikogo pominąć, ale najwyżej cenię tych, którzy pracują ze mną. Ci związani z Organizacją Turystyczną „Szlak Piastowski” z białym orłem na piersi. Wiedza, inteligencja, metodyka – jednym słowem pełna kompetencja. Nigdy nie musze się za nich wstydzić. Wielu z nich uczyło się ode mnie. Dziś jestem dumny z tego, że mogę pracować razem z nimi. Osobne słowa uznania należą się pracownikom Informacji turystycznej, to są fachowcy, niestety najczęściej niedoceniani.

TK: Która książka o Pana mieście czyta się najlepiej i warto, by nieco bardziej zainteresowany gość wydal na nią trochę pieniędzy?
RT: Z obecnie dostępnych publikacji polecam przewodnik autorstwa Jarosława Grygucia „Gniezno - przewodnik” lub Gabrieli Mikołajczyk „Jeden dzień w Gnieźnie” choć ta druga zawiera już część informacji nieaktualnych. Gorąco polecam także dwie publikacje o nieco większej objętości – „Gnieźnianina Żywot Codzienny”: Erazma Szolca i Marka Szczepaniaka oraz album „Gniezno na Starej Pocztówce”, którego jestem współautorem. Dla zainteresowanych historią ostatnich 100 lat miasta obie publikacje to prawdziwa kopalnia wiedzy. Obie publikacje tyczą się czasów najnowszych

TK: Dziękujemy za rozmowę, mamy nadzieję, że zagości Pan jeszcze na naszych elektronicznych „łamach”.

Rozmawiał: Armin Mikos v. Rohrscheidt
 

 

Nasi Partnerzy

 

Copyright ©  Turystyka Kulturowa 2008-2024


Ta strona internetowa używa pliki cookies w celu dostosowania serwisu do potrzeb użytkowników i w celach statystycznych. W przeglądarce internetowej można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Brak zmiany tych ustawień oznacza akceptację dla cookies stosowanych przez nasz serwis.
Zamknij