Wywiad z mgr Andrzejem Chwalińskim – dyrektorem Muzeum Wikliniarstwa i Chmielarstwa w Nowym Tomyślu.
”TURYSTYKA
KULTUROWA”: Prowadzić muzeum wikliniarstwa – to absolutnie unikalna praca w
naszym kraju. Jak to się stało, że związał Pan swoje życie zawodowe z placówką
w Nowym Tomyślu i jej misją.
Andrzej Chwaliński.: Jestem z wykształcenia
etnologiem, ukończyłem Instytut Etnologii na Wydziale Historycznym Uniwersytetu
im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Natomiast Nowy Tomyśl i okolice to moje
rodzinne strony. Mieszkam tutaj od 10-go roku życia w przepięknie położonym
wśród lasów Porażynie, 14 kilometrów od Nowego Tomyśla. Bezpośrednio po studiach otrzymałem ofertę pracy w Muzeum Zachodnio-Kaszubskim w
Bytowie na Pomorzu. Ponieważ po 5 latach studiów w Poznaniu chciałem zmienić
środowisko i pomieszkać w innym regionie Polski, chętnie skorzystałem z tej
możliwości. W efekcie przepracowałem 4 lata na niezwykle ciekawych
etnograficznie Kaszubach. Z czasem jednak odezwała się tęsknota za rodzinnymi
stronami, zacząłem też dochodzić do wniosku, że moje miejsce jest tam, gdzie
się wychowałem, gdzie mieszkają moi najbliżsi – tam gdzie po prostu czuję się u
siebie. Okazją do powrotu była możliwość podjęcia pracy w Muzeum Regionalnym w
Wolsztynie. Na terenie tworzonego wtedy jeszcze Skansenu Budownictwa Ludowego
Zachodniej Wielkopolski przepracowałem 5 kolejnych lat. Po tym okresie, od roku
1993 podjąłem pracę w Muzeum Wikliniarstwa i Chmielarstwa w Nowym Tomyślu.
TK: Czy już wcześniej pasjonował się Pan
wikliną i plecionkarstwem, czy zainteresowanie przyszło wraz z pracą? A.Ch.: Ze wspomnianą tematyką wcześniej spotkałem
się podczas moich studiów, gdzie plecionkarstwo omawiane było jako jedno z
rzemiosł ludowych, towarzyszących człowiekowi od zarania dziejów. Przyznam, że
na początku swojej pracy w Muzeum, obawiałem się, że jest to zbyt wąska
tematyka, aby traktować ją jako zajęcie na całe lata, czy nawet na resztę
życia. Z czasem jednak, w miarę wykonywania mojej pracy, plecionkarstwo i
związana z tym wiklina pochłonęły mnie bez reszty. W efekcie zacząłem
odnajdywać nowe możliwości rozwoju w tej wąskiej wydawałoby się tematyce, dla
siebie samego i dla placówki, którą kieruję.
TK: Jakie zbiory obecnie gromadzi muzeum i
które z nich Pana zdaniem są najciekawsze i najbardziej godne obejrzenia? A.Ch.:
Muzeum gromadzi eksponaty z zakresu plecionkarstwa (wzory wyrobów), technik
plecenia (narzędzia), wikliniarstwa i chmielarstwa (narzędzia i maszyny
stosowane w uprawie i przetwórstwie wikliny i chmielu). Najciekawsze nasze eksponaty
to moim zdaniem najstarsze zachowane w zbiorach wyroby plecionkarskie, m.in.
torba wypleciona z kory brzozy, datowana na 1 połowę XIX wieku oraz współczesne
wyroby artystyczne z wikliny, prezentowane w formie jednorazowo wykonanych,
niepowtarzalnych wzorów.
TK: Czy czuwa Pan także w szczegółach nad
wyglądem ekspozycji i jej treścią, czy tylko nadzoruje całość? A.Ch.: Jako kierownik Muzeum opracowuję scenariusze
wystaw i zajmuję się ich organizacją. Jestem odpowiedzialny za ogólny wizerunek
Muzeum, za wszystko, co się tutaj na co dzień dzieje, w tym oczywiście także za
wygląd, formę i treść ekspozycji. Poza tym, w sytuacji, gdy w Muzeum oprócz
mnie zatrudniona jest tylko 1 osoba, trudno mówić o jakiejś wąskiej
specjalizacji. Gdy wymaga tego sytuacja, biorę do ręki miotłę i sprzątam, albo
chwytam pędzel i maluję podesty na ekspozycji.
TK: Jakie imprezy organizujecie Państwo w ramach
plecionkarskich tradycji Nowego Tomyśla? A.Ch.: Muzeum jest organizatorem dwóch cyklicznych,
organizowanych co roku imprez plenerowych: w pierwszej połowie czerwca jest to Ogólnopolski
Plener Wikliniarski (impreza organizowana od 2001 roku), zaś w ostatnim
tygodniu września – Spotkania Młodych Plecionkarzy (od 2003 roku). Oprócz tego
co roku uczestniczymy w organizacji i praktycznej realizacji Jarmarku
Chmielo-Wikliniarskiego, którego organizatorem jest Urząd Miejski w Nowym
Tomyślu oraz Nowotomyski Ośrodek Kultury. Ponadto, na co dzień, w miarę
napływających zgłoszeń organizujemy lekcje muzealne, warsztaty wikliniarskie
oraz pokazy plecenia.
TK: Najbardziej znany jest oczywiście
Jarmark Chmielo-Wikliniarski. Czy dysponuje Pan statystykami lub badaniami,
które mówiłyby o tym, jaka grupa osób najchętniej uczestniczy w tym
przedsięwzięciu? Czy dochodzą do Was sygnały o turystach z Polski lub z zagranicy,
którzy przyjeżdżają do Nowego Tomyśla na ten specjalny, sierpniowy weekend? A.Ch.: Jak wspomniałem, nie my jesteśmy głównymi organizatorami
Jarmarku. W związku z tym nie dysponuję wynikami badań z zakresu analizy odbiorców
imprezy. Jednak obsługując od lat gości odwiedzających Muzeum w trakcie
Jarmarku z własnego doświadczenia wiem, że oprócz mieszkańców Nowego Tomyśla i
okolicznych terenów główną grupą odwiedzających tę imprezę są mieszkańcy
sąsiednich miast i powiatów (Wolsztyn, Opalenica, Grodzisk, Zbąszyń, Lwówek)
ale także mieszkańcy Poznania. Podczas Jarmarku pojawiają się u nas także przyjezdni
z głębi kraju.
TK: Czy istnieje inne, cykliczne wydarzenie
związane z plecionkarstwem, które wywołuje znaczące zainteresowanie? A.Ch.: W roku 2008 Stowarzyszenie Plecionkarzy i
Wikliniarzy Polskich w Nowym Tomyślu we współpracy z władzami miasta
zorganizowało po raz pierwszy Światowy Festiwal Wikliny i Plecionkarstwa w
trakcie trwania Jarmarku Chmielo-Wikliniarskiego. Impreza w założeniu ma być
organizowana co 3 lata. Również w trakcie Jarmarku organizowany jest przez
Stowarzyszenie co roku – Ogólnopolski Konkurs Plecionkarski.
TK: Nowy Tomyśl stawia zatem na wiklinę. Kto
jest inicjatorem wszelkich inicjatyw związanych z tą piękną tradycją. Kto
obecnie czuwa nad realizacją „Wiklinowej Trasy” w mieście, kto dba o jej
odpowiednie utrzymanie, konserwację? A.Ch.:
Jak już wynika z moich dotychczasowych wypowiedzi, inicjatorami wszelkich
przedsięwzięć z zakresu tradycji wikliniarskich i plecionkarskich regionu są:
Urząd Miejski wraz z podległym Nowotomyskim Ośrodkiem Kultury, Starostwo
Powiatowe, Stowarzyszenie Plecionkarzy i Wikliniarzy Polskich w Nowym Tomyślu
oraz kierowane przeze mnie Muzeum.
Pomysłodawcą i organizatorem trasy turystycznej
„Spacer wiklinowym deptakiem” jest Urząd Miejski w Nowym Tomyślu. Tym samym to
właśnie Urząd we współpracy i porozumieniu ze Stowarzyszeniem Plecionkarzy i
Wikliniarzy Polskich prowadzi prace związane z konserwacją i renowacją
wyplotów, sprawuje pieczę nad odpowiednim utrzymaniem obiektów na trasie.
TK: Pasjonaci plecionkarstwa zrzeszeni są w
swoim stowarzyszeniu. Czy jest Pan jego członkiem? Czy Pana zdaniem można być
spokojnym w kwestii kontynuacji tej lokalnej tradycji przez następne pokolenia?
Czy rzemiosło plecionkarskie jest przez twórców przekazywane młodym, czy może
pomału obumiera? Czy najlepsze dni plecionkarstwa dopiero nadchodzą, czy może
już były i zniknęły bezpowrotnie? A.Ch.: Do Stowarzyszenia należę od początku jego
istnienia, przez pewien czas brałem też udział w pracach Zarządu
Stowarzyszenia. Jak w każdym rzemiośle, również w plecionkarstwie, mistrzowie
prowadzący zakłady powinni kształcić swoich następców. Niekiedy odbywa się to
na zasadzie przekazywania wiedzy z ojca na syna, niekiedy po naukę przychodzą
ludzie, niekoniecznie zresztą tylko młodzi, nie mogący znaleźć pracy w innym
zawodzie. Generalnie plecionkarze, prowadzący swoje warsztaty od lat,
narzekają, że młodzi nie garną się do tego zawodu, bo to ciężka praca, wykonywana
w trudnych warunkach (wyplata się z mokrej wikliny, stąd towarzysząca temu
zajęciu wilgoć i potencjalne ryzyko choroby stawów), w dodatku źle opłacana. Pomimo
to na podstawie własnych spostrzeżeń, z perspektywy Muzeum i organizowanych
tutaj imprez, mogę powiedzieć, że wśród młodzieży dostrzec można nierzadko
spore zainteresowanie związane z działalnością na gruncie rękodzieła ludowego,
dawnych rzemiosł, w tym też plecionkarstwa i samą wikliną. Rzecz w tym, aby w
odpowiedni sposób dotrzeć do potencjalnych kontynuatorów tego rzeczywiście
trudnego rzemiosła, aby przedstawić im nowe, całkiem ciekawe perspektywy tego
fachu, inspirując ich na przykład do tworzenia zupełnie nowych wzorów wyrobów i
wprowadzania ich na rynek, z myślą o pozyskiwaniu nowych odbiorców. Przyszłość
plecionkarstwa nie musi się wiązać z kontynuowaniem masowej, powielanej
produkcji tego samego od lat wzoru koszyka czy wiklinowego fotela, ale z tworzeniem
ciekawych form ogrodowych, płotów wiklinowych, nowych wzorów mebli,
realizowanych we współpracy ze środowiskiem artystów, którzy chętnie takie
formy zaprojektują. Jeśli uda się do tego przekonać młodzież, to myślę, że swoje
najlepsze czasy plecionkarstwo ma jeszcze przed sobą.
TK: Muzeum Wikliniarstwa i Chmielarstwa to
także jedyne miejsce w powiecie, gdzie można zapoznać się bliżej z budownictwem
olęderskim, niegdyś tak powszechnym w tym regionie. Kto zdecydował o
poszerzeniu oferty Waszej placówki o tę tematykę przez stworzenie małej
olęderskiej zagrody? A.Ch.: Tematyka budownictwa olęderskiego
funkcjonowała w Muzeum od początku jego istnienia. W 1985 roku na potrzeby
tworzonego wtedy Muzeum opracowany został plan zagospodarowania przestrzennego,
który przewidywał m.in. utworzenie skansenowskiej zagrody olęderskiej, w ramach
której funkcjonować miała nasza placówka. Na siedzibę Muzeum przeznaczono
zabytkowy, olęderski budynek mieszkalny, który stał się pierwszym obiektem
planowanej zagrody. Dużo później, bo dopiero w 2006 roku z inicjatywy
Stowarzyszenia Plecionkarzy i Wikliniarzy Polskich na terenie Muzeum wybudowana
została stodoła utrzymana w stylu olęderskim. W najbliższej przyszłości, o ile
tylko znajdą się na to środki finansowe (a myślę, że tak, bo przecież cel jest
tego wart) idea budowy zagrody olęderskiej będzie kontynuowana.
TK: Czy temat Olędrów cieszy się zauważalnym
zainteresowaniem, czy wciąż jest to temat raczej niszowy, a wielu ludzi
przechodzi obok tych zabytków obojętnie? A.Ch.: Tematyka osadnictwa olęderskiego jest w
ostatnich latach coraz częściej podejmowana przy okazji działań na rzecz
promocji regionu, prowadzonych prelekcji, wykładów. W Urzędzie Miejskim w Nowym
Tomyślu w 2006 roku opracowany został program promocji i upowszechniania wiedzy
na temat architektury i osadnictwa olęderskiego na terenie gminy Nowy Tomyśl.
Dzięki uzyskanym na ten cel środkom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa
Narodowego powyższa tematyka zaprezentowana została w ramach wydanego folderu, zrealizowanego
filmu dokumentalnego i przygotowanej prezentacji multimedialnej na stronie
internetowej www.olederskieosadnictwo.nowytomysl.pl
W dniu 25 września br. na terenie Muzeum odbyło się
także XIV Forum Publicystów Krajoznawczych –Powiat Nowotomyski, zorganizowane
przez Oddział Poznański PTTK. W trakcie Forum, którego słuchacze wypełnili
niemal do ostatniego miejsca parter naszej muzealnej stodoły olęderskiej,
podejmowana była tematyka osadnictwa olęderskiego. W związku z rosnącym
zainteresowaniem tą tematyką wśród gości odwiedzających Muzeum, podstawowe
informacje z nią związane są przedstawiane przez przewodnika podczas
oprowadzania grup turystycznych.
TK: Powiat Nowotomyski nie jest
w powszechnej opinii uważany za teren szczególnie atrakcyjny pod kątem
turystyki kulturowej. Nie można odmówić mu pięknych terenów rekreacyjnych, ale
w sferze zabytków, pozostaje on raczej w tyle. Są tu jednak wspomniane już
zagrody olęderskie, drewniane kościoły, ciekawe pałace. Jest i tradycja
plecionkarska. W czym Pan upatruje największą szansę na promocję regionu w tym
zakresie? A.Ch.: Duże możliwości wykorzystania wymienionych w
pytaniu walorów turystycznych naszego regionu, i połączenia ich w ramach możliwego
do zaproponowania przyjezdnym programu pobytu, stwarzają działające tutaj gospodarstwa
agroturystyczne, szczególnie te tworzone na bazie dawnych gospodarstw
olęderskich. Zakwaterowanie turysty w takim gospodarstwie sprawia, że większość
z wymienionych atrakcji turystycznych znajduje się w zasięgu jego ręki, typ
zakwaterowania umożliwia mu także organizowanie wycieczek pieszych, rowerowych
lub konnych w celu dotarcia do nich. Możliwymi do wykorzystania w takich
sytuacjach byłyby wytyczone już na terenie powiatu nowotomyskiego szlaki
turystyczne. Potwierdzeniem mojej opinii może być bogata sieć gospodarstw
agroturystycznych w naszym regionie oraz prowadzona przez Starostwo Powiatowe
działalność wspierająca agroturystykę.
TK: Wróćmy jeszcze do samego Muzeum. Jakie
jest zainteresowanie tą placówką. Jest ona oddziałem Narodowego Muzeum
Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie. Tymczasem wiadomo, ze np.
zainteresowanie zbiorami innego oddziału, mianowicie Muzeum Gospodarki Mięsnej w
Bielinku nie jest duże. Większość grup turystycznych, zwłaszcza z Poznania
dociera tylko do Szreniawy. Czyi Pan ma powody do zmartwień w tej kwestii? A.Ch: Zainteresowanie naszym Muzeum wzrasta z roku
na rok. Świadczą o tym konkretne liczby, określające poziom frekwencji: od 2673
osób w 2005 roku, do 4834 w 2008 roku. Ten rok również zapowiada się korzystnie
pod względem frekwencji, ponieważ poziom ubiegłego roku został przekroczony już
w październiku. Niewątpliwie frekwencja w naszym Muzeum nie wygląda już tak
imponująco, jeśli porówna się ją z placówkami muzealnymi, znajdującymi się w
Poznaniu, czy też funkcjonującymi przy Szlaku Piastowskim. Zważywszy jednak
fakt położenia Nowego Tomyśla z dala od ważnych szlaków turystycznych oraz
wspomnianą tutaj nieco mniejszą atrakcyjność turystyczną naszego miasta i
powiatu w porównaniu z innymi regionami, a także w obliczu niewielkiej obsady
etatowej naszej placówki, uważam, że nie mamy się czego wstydzić. Oczywistym i
zupełnie dla mnie zrozumiałym faktem jest, że większość grup turystycznych z
Poznania dociera w pierwszej kolejności do Szreniawy. Fakt ten nie spędza mi
snu z powiek. Oferta Muzeum Narodowego Rolnictwa w Szreniawie jest ze
zrozumiałych względów bogatsza, chociażby dlatego, że zakres działalności
Muzeum obejmuje całość zagadnień dotyczących rolnictwa, nie mówiąc już o
różnicy w ilości zatrudnionych osób między muzeum centralnym a naszym oddziałem.
Poza tym z Poznania do Szreniawy jest po prostu bliżej niż do Nowego Tomyśla,
co przy kalkulowaniu kosztów wyjazdu autokarem czy czasu wycieczki samochodem ma
ogromne znaczenie. Jakiś czas temu, pilot jednego z poznańskich biur podróży,
będąc z grupą w naszym Muzeum powiedział do mnie: „gdyby nie to, że z Poznania
do Nowego Tomyśla jest 60 kilometrów, to na organizowane u was warsztaty wikliniarskie przywoziłbym Panu codziennie grupę młodzieży”. Zaznaczam jednak w tym
miejscu, odnosząc się do sformułowania zawartego w pytaniu, że nie uważam, iż
status oddziału Muzeum Narodowego Rolnictwa oznacza bycie „tylko oddziałem Muzeum
w Szreniawie”. Fakt takiej przynależności niesie ze sobą oprócz pewnej
nobilitacji, również poczucie niezależności i dystansu w odniesieniu do
środowiska, w którym na co dzień Muzeum funkcjonuje.
TK: Próbuje Pan dodatkowo promować placówkę,
czy całość tego zagadnienia leży w gestii zarządu muzeum w Szreniawie? Czy
ogólnopolskie wydarzenie Nocy Muzeów dociera także do Państwa? A.Ch.: Odpowiedź na to pytanie będzie dość
oczywista w kontekście wcześniejszych uwag. W warunkach Nowego Tomyśla, miasta
zadbanego, czystego, pełnego zieleni i atrakcyjnego poprzez swoją wyjątkową
specyfikę wikliniarską, bardzo pozytywnie, właśnie w taki sposób odbieranego
przez przyjezdnych, ale niestety położonego na uboczu głównych szlaków
turystycznych, podnoszenie frekwencji z roku na rok od kilku lat jest
równoznaczne z codzienną walką o każdego widza, tutaj na miejscu w Nowym
Tomyślu. Wysyłamy nasze oferty do szkół, biur turystycznych, instytucji, które
już kiedyś nas odwiedziły, ponawiając ofertę. Wysyłamy je też tam, skąd nikt
jeszcze do nas nie dotarł. Materiały wysyłamy pocztą, faksem, przez Internet
lub rozdajemy je osobom odwiedzającym naszą placówkę. Dział Upowszechniania w
Szreniawie zajmuje się oczywiście promocją całego Muzeum łącznie z jego oddziałami,
na bieżąco drukowane są także materiały promocyjne. Ale w naszym interesie
tutaj na miejscu jest tę pracę kontynuować, docierając już dokładnie do
konkretnych adresatów. Nie czekamy więc z założonymi rękami, aż ktoś zrobi to
za nas. Nasze Muzeum nie brało jak dotąd udziału w Nocy Muzeów.
Niemniej i w dzień zapraszam serdecznie wszystkich Waszych
Czytelników do złożenia wizyty w miejscu jedynym tego rodzaju w Polsce – Muzeum
Wikliniarstwa i Chmielarstwa w Nowym Tomyślu.
TK: Dziękujemy i życzymy powodzenia w
Waszych przedsięwzięciach
Wywiad przeprowadził Przemysław Buryan
|