Rozmowa z Lechem Stefaniakiem*, dyrektorem Muzeum Okręgowego w Koninie
Turystyka
Kulturowa: Znajdujemy się w Muzeum Okręgowym w Koninie, które ma
swoją siedzibę w XV-wiecznym zamku. Jaka jest historia tego obiektu ? Lech
Stefaniak: Zamek został wzniesiony w latach 1418 – 1426
przez biskupa Andrzeja Łaskarza. Biskup jest znany jako znakomity
dyplomata, m.in. reprezentował Polskę w procesach z Zakonem
Krzyżackim. Był człowiekiem wykształconym i bez wątpienia znał m.in.
okoliczności morderstwa króla Przemysła, więc w Gosławicach, skąd
dzień drogi konno do posiadłości krzyżackich na Kujawach, mógł czuć
się niezbyt bezpiecznie. Może dlatego wolał wybudować solidny zamek
niż wygodny dwór… ? Fortyfikacja, zniszczona w czasach „potopu
szwedzkiego” odbudowywana była w wiekach XVII i XVIII.
Ostatnimi właścicielami Gosławic byli Łąccy i Kwileccy, w okresie
międzywojennym obiekt popadł w ruinę. Zamek odbudowano w latach 1978
– 1986 pod nadzorem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w
Koninie, oddając go we władanie Muzeum Okręgowemu.
T.K.
A czy my możemy czuć się tutaj bezpiecznie? Słyszałem, że robotnicy
zatrudnieni przy rewaloryzacji tego obiektu wolą nie wspominać o tych
pracach. Domyśla się Pan dlaczego ?
L.S.
Myślę, że możemy, ale osoby o słabych nerwach powinny być ostrożne,
albowiem licho, a w tym konkretnym przypadku duch Konstantego
Lubrańskiego (bo o nim tutaj mowa) nie śpi... A tak poważnie, to
powinniśmy raczej traktować tą historię w kategoriach marketingowego
chwytu muzealnego, nie zapominając jednak o przysłowiowym ziarnku
prawdy…
T.K.
Czym, oprócz legend i średniowiecznych walorów architektonicznych,
placówka przy Muzealnej 6 przyciąga turystów ?
L.S.
Oczywiście tym, czym powinno przyciągać muzeum - zbiorami i
programem. Jest tu m.in. nowocześnie urządzona wystawa "Konin
poprzez wieki" z rewelacyjną makietą, pokazującą miasto w
momencie rozkwitu, tuż sprzed najazdu Szwedów, piękne kolekcje XIX -
wiecznej biżuterii, historia oświetlenia, są znakomite nazwiska w
naszej galerii malarstwa...
T.K.
Mimo wszystko muszę przyznać, że w kontekście turystyki, gdy „mówię
Konin – myślę Licheń”. Proszę mnie przekonać i pokazać,
że miasto i region mają o wiele więcej do zaoferowania.
L.S.
Mnie Licheń nie przeszkadza. I tam, i do naszego muzeum przybywają
ludzie spragnieni duchowych przeżyć i wartości.
T.K.
Skoro wywołałem już Licheń, to może mógłby Pan powiedzieć, jakie
jeszcze miejsca, obiekty mogą być atrakcyjne z punktu widzenia
turystyki religijno-pielgrzymkowej ?
L.S.
W regionie konińskim jest wiele sanktuariów maryjnych ze słynnymi
wizerunkami, chociażby w Skulsku, Kawnicach, czy w mniej znanym
Złotkowie. Poza tym na pewno przyciągać może Kazimierz Biskupi ze swą
legendą, romańskimi reliktami i klasztorem oraz pustelnia bieniszewska.
T.K.
Dwie stałe wystawy poświęcone zostały gałęzi przemysłu, która po II
Wojnie Światowej przez długie lata kształtowała industrialny
charakter regionu. Kolejne dwie miały szanse zaistnieć właśnie dzięki
działalności KWB Konin. Jakie szanse - i czy w ogóle jakieś - daje
dziś turystyce przemysł wydobywczy węgla brunatnego, bo o nim tutaj
mowa ?
L.S.
Te dwie wystawy to "Kopalnictwo węgla brunatnego" i
Kopalnia Soli "Kłodawa". Życzę górnikom jak najdłuższego
istnienia kopalń, kiedyś przecież zasoby węgla się wyczerpią, zostaną
wtedy i świadczyć będą muzealne wystawy i eksponaty. Dzięki
kopalnianym odkrywkom znaleziono - i po ponad dwudziestu latach
zrekonstruowano - największego ze znanych i najbardziej kompletnego
słonia leśnego, który biegał sobie po terenie przyszłego powiatu 100
tys. lat temu. Obok słonia prezentujemy megafaunę pleistoceńską -
wszystko znaleziska z naszego terenu, a więc nosorożce włochate,
mamuty...
Co
do drugiej części pytania. Widok odkrywki jest niezapomniany, to
prawdziwa atrakcja turystyczna. Platformy widokowe, budowane w latach
90-tych, zostały - mam nadzieję - zastąpione nowymi, na
eksploatowanych złożach. Warta szerszego rozsławienia jest też
proekologiczna działalność Kopalń, kreowanie atrakcyjnego,
przyjaznego ludziom i przyrodzie krajobrazu.
T.K
W samym muzeum możemy także zobaczyć „fotografie, obiekty
synagogalne oraz związane z życiem codziennym członków konińskiej
gminy żydowskiej”. A czy w regionie, na terenie powiatu, są
również ślady obecności tej grupy etnicznej ?
L.S.
Zainteresowanym ta tematyką można polecić odwiedzenie zespołu
synagogalnego w starym Koninie, poza tym głównie miejsca martyrologii
i mogiły. Niewiele… Tak cenieni i kochani przez Żydów Niemcy
starli z powierzchni nie tylko społeczność żydowską, ale też jej
dorobek materialny. Antysemiccy ponoć Polacy gromadzą i konserwują
pamiątki po narodzie, który kiedyś z całej Europy uciekał, tu
znajdując przytułek, nową ojczyznę i możliwości stworzenia własnej,
oryginalnej kultury. Taki grymas historii, a czytając i słuchając
niektórych autorów można się upewnić, że nie jest ona wcale
nauczycielką życia. Wdzięczność jest najbardziej deficytowym
towarem...
T.K.
Czyli turyści kulturowi, w tym i ci motywowani etnicznie mogą
wprowadzać współrzędne powiatu konińskiego w samochodowych GPS’ach.
Tylko, czy oni wiedzą, że naprawdę warto to zrobić… Jak Pan
uważa, kto i jak powinien ich do tego zachęcić ?
L.S.
Turyści kulturowi znajdą tu, jak chyba w każdym powiecie w Polsce,
trochę interesujących rzeczy: relikty budownictwa romańskiego, gotyk
z konińską farą i zespołem gosławickim - kościół (unikat) z zamkiem
...no i oczywiście słup drogowy z XII w.
T.K.
A może (nieżyjący już) Leopold Infeld czy autor „Uporczywego
Echa. Sztetl. Konin-Poszukiwanie” Theo Richmond mogliby zostać
ambasadorami Konina i przyciągnąć potencjalnych turystów ?
L.S.
Słynni ludzie są zawsze magnesem, nawet jeśli, jak Infeld, byli tu
przelotem.
T.K.
Czyli Łódź, Lublin, Kraków, Warszawa i… Konin ? Czy to raczej
hurraoptymizm ?
L.S.
Konin jako element większych całości, szlaku cysterskiego,
bursztynowego i piastowskiego ( należy doprowadzić do poszerzenia
szlaku o odcinek koniński). Ale także Konin jako przykład miejsca,
gdzie przemysł wydobywczy stał się kreatorem na wielką skalę
ekologicznie ukształtowanego, wartościowego przyrodniczo krajobrazu.
T.K.
Pisał wspominany już Richmond, ale pisali i Z. Urbanowska i J.
Iwaszkiewicz. Czy swoją obecność zaznaczyli na tyle silnie, żeby
uczynić z tego atut dla miasta i regionu ?
L.S.
Nie sądzę...Richmond jako sprawca turystyki sentymentalnej dla
ograniczonej i stale zmniejszającej się grupy ludzi może, reszta -
było to dawno i niewiele.
T.K.
Reasumując… widać światełko w tunelu ?
L.S.
Atuty są, należałoby je umiejętnie zebrać i oprawić.
Rozmowę
przeprowadził: Łukasz Kędziora
*
Lech Stefaniak - absolwent polonistyki i muzealniczych studiów
podyplomowych, z zamiłowania historyk.
|